Magdalena OGÓREK: Sztuka Piękna (1) "Panny dworskie", Diego Velázquez

Sztuka Piękna (1)
"Panny dworskie", Diego Velázquez

Photo of Magdalena OGÓREK

Magdalena OGÓREK

Historyk, pasjonatka sztuki, patriotka. Doktor nauk humanistycznych.

zobacz inne teksty Autorki

Artykułem o najbardziej tajemniczym płótnie świata rozpoczynamy nowy autorski cykl na „Wszystko Co Najważniejsze”. Każdej niedzieli jedno dzieło sztuki, jego tajemnicę, twórcę, miejsce przybliżać będzie w cyklu „Piękno Sztuki” Magdalena OGÓREK

Pod muzeum Prado w Madrycie mnóstwo ludzi. Kolejki pod kasami nie dziwią nikogo — jeśli gdzieś szukać skarbów niezmierzonych, to właśnie tutaj. Rembrandt, Rubens, Tycjan, El Greco, Tintoretto, Goya, Dürer i inni wybitni artyści zgromadzeni w jednym miejscu cieszą oczy turystów z całego świata.

Większość zwiedzających po wejściu do gmachu muzeum kieruje swe kroki wprost do „Panien dworskich” Velázqueza (1599 – 1660), nadwornego malarza Filipa IV Habsburga.

Znawcy historii sztuki twierdzą, że nie ma na świecie bardziej tajemniczego płótna.

W Prado pod dziełem od rana do wieczora kłębi się tłum. Stłoczeni turyści wpatrują się w obraz, szepcząc między sobą gorączkowo, często egzaltowanie. Flesze nie błyskają, gdyż Prado zabrania robienia zdjęć.

Ponad głowami rozemocjonowanej ciżby ludzkiej spogląda z obrazu spokojny, dostojny Diego Velázquez.

Jak to się stało, że malarz uwiecznił samego siebie na tym samym płótnie, na którym obecna jest rodzina królewska? Malarz obok króla? Królowej? Obok księżniczki? Rzecz nie do pomyślenia. Przecież XVII-wieczne annały historyczne plasują hiszpańskich malarzy na równi z bednarzami, krawcami i kowalami. Co chciał nam powiedzieć Velázquez? Buńczucznie wynieść artystę na wyżyny?

Zaskakujące. Velázquez był cichy, spokojny, skryty. Filip IV nieraz skarżył się w listach do przeoryszy karmelitanek bosych, Luizy de Lary, jaki ten malarz był flegmatyczny.

„Jedno jest pewne — namalowani zasługują na wszelkie pochwały”, pisał król.

Las Meninas czyli Velazquez'a Panny Dworskie

.Faktycznie, płótno jest przepiękne. W jego centralnym punkcie stoi mała infantka, Małgorzata Maria, spowita w jedwabie i aksamity. Zgodnie z surową habsburską etykietą zaraz będzie płukać palce w różanej wodzie, którą podaje jej dwórka Isabel de Velasco. Druga służąca, Doña Augustina, zgina się w ukłonie, obok stoją dwa karły, często spotykane wówczas na dworach europejskich.

Dziwna, pokraczna karlica to Niemka, Mari Bárbola. Spogląda w dal, dalej na prawo bawi się ulubieniec dworu, karzeł Nicolasito. Drażni psa, którego imię też znamy — to Yago.

Za ich plecami widać ochmistrzynię Marcelę de Ulloa, pogrążoną w rozmowie z ochmistrzem Diego Ruiz de Azconą.

W głębi płótna, na schodach, widnieje postać dworzanina Jose Niety.

Niezwykła rzecz dzieje się na ścianie sali przedstawionej na obrazie. W kryształowym lustrze, skierowanym wprost na nas, odbija się para królewska. To Filip IV i Marianna Austriaczka, druga żona Habsburga. Stoją dokładnie naprzeciw sceny, którą uchwycił Velázquez. Czy przechadzali się po zamku, by sprawdzić, jak pracuje malarz, i mimochodem odbili się w lustrze? Jeśli tak, to dlaczego panny dworskie nie dygają w stronę króla i królowej? Może jeszcze nie zauważyły ich wejścia?

Po lewej stronie widnieje olbrzymie płótno, zwrócone tyłem do widza. Nie wiemy, co maluje artysta, niemniej oderwał pędzel od swego dzieła i spogląda na nas zagadkowo. Na nas czy na parę królewską?

Malarz dokonuje niesamowitego zabiegu. Widz zostaje zaproszony do wnętrza dzieła, staje się jego integralną częścią. Patrząc na arcydzieło Velázqueza, znajdujemy się na miejscu króla i królowej. Ta myśl jest tak namacalna, że z każdą sekundą coraz bardziej wierzymy, że za chwilę to my odbijemy się w lustrze.

Artysta mami nas i czaruje. Nie wiemy, jaki obraz umieścił w „Pannach dworskich”. Sztalugi ustawił tyłem do widza. Kogo lub co uwiecznia na płótnie? Parę królewską? To byłoby logiczne. Coś tu się jednak nie zgadza.

Otóż postaci w „Pannach dworskich” są autentyczne. Co więcej, autentyczne jest samo pomieszczenie — to zachodni narożnik madryckiego Alcázaru. Taka scena mogła mieć miejsce w każdej chwili w siedzibie Habsburgów.

Prawdziwi ludzie, prawdziwe miejsce. Nawet obrazy wiszące nad lustrem odbijającym królewską parę są prawdziwe. To dzieła Rubensa i Jordaensa, znajdujące się wówczas w magazynach Alcázaru. W pałacu przechowywano wtedy największą i najbogatszą w Europie kolekcję malarstwa.

Skoro zatem Velázquez zadbał, by wszystkie elementy „Panien dworskich” były autentyczne, to płótno odwrócone tyłem nie może być portretem pary królewskiej, ponieważ artysta nigdy takiego obrazu nie namalował.

.Zagadka goni zagadkę. Dlaczego centralną postacią jest pięcioletnia Małgorzata Maria, która nie była nawet prawowitą spadkobierczynią tronu? Dlaczego nie ma Marii Teresy, starszej córki Filipa, prawdziwej pretendentki do tronu?

Do dziś nie znamy odpowiedzi na te pytania, a znawcy sztuki prześcigają się w rozmaitych interpretacjach. Czy malarzowi, kończącemu swe dzieło w 1656 r., przeszło przez myśl przy ostatnim pociągnięciu pędzla, że oto właśnie zapewnił sobie nieśmiertelność?

Magdalena Ogórek
Z inspiracji antologią tekstów „Tajemnica Las Meninas” pod red. A. Witko. Wizytę w Prado polecam zawsze: [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 8 kwietnia 2017