
"Tolkien i Wielka Wojna (1) - życie bardziej warte przeżycia"
Ósmego sierpnia, w piątek, podczas Konwentu Fantastyki Avangarda w Warszawie, prof. dr hab. Barbara Kowalik, którą Czytelnik może pamiętać jako redaktorkę wspominanego już przeze mnie świetnego zbioru esejów o motywach średniowiecznych w twórczości Tolkiena „O, What a Tangled Web”, pracownik naukowy wydziału anglistyki UW, wygłosiła wykład „Mit skarbu według Tolkiena w świetle jego przekładu i komentarza do Beowulfa”.
Profesor Kowalik zwróciła uwagę na epizod walki Beowulfa ze smokiem. Komentarz samego Tolkiena do tego wydarzenia jest w Beowulfie (wydanie 2014) potraktowany dość skrótowo, dosłownie na kilku stronach, zapewne dlatego, że poświęcono mu dużo uwagi w znakomitym i słynnym eseju Potwory i Krytycy (choć epizod ze smokiem to niemal połowa poematu). Smok strzeże zazdrośnie skarbu zakopanego pod ziemią, skarbu nie tyle może porzuconego, co ukrytego, gdyż śmierć zabrała władców i wojowników, wśród których ten skarb krążył niczym „żywa materia”. Skarb żywy to skarb cyrkulujący między ludźmi, służący budowaniu wspólnoty – złoto i klejnoty, w tym złote pierścienie, są rozdawane w celu tworzenia relacji i więzi między władcą a jego drużyną. Podstawową cnotą dawnych władców była hojność i szczodrość.
W opozycji do takiego żywego skarbu jest skarb zakopany w kurhanie, przeklęty, strzeżony przez smoka: Owe nagromadzone cuda, pozbawione opieki, znalazł stary łupieżca, co krąży w ciemności, ten, co ziejąc ogniem poszukuje kurhanów, smok nagi, o morderczym sercu, co lata owinięty w płomień; jego lękają się bardzo mieszkańcy ziemi. Posiąść skarb w ziemi zakopany jest zawsze celem jego pożądania, i tam on strzeże, mądry wiekiem, pogańskiego złota – sam nie ma z niego ani krzty korzyści [fragment tłumaczenia prozą Beowulfa J.R.R. Tolkiena w przekładzie prof. Barbary Kowalik, materiały z wykładu]. Szczególna w tym kontekście jest rola owego tajemniczego nieszczęśnika, który w Beowulfie kradnie ze skarbca smoczego jeden złoty puchar, co wywołuje wściekłość gada i zmusza Beowulfa do podjęcia ostatniego w życiu wyzwania. Otóż ów złodziej pucharu powodowany jest… chęcią zakończenia dawnego sporu ze swym panem, chce oddać puchar i w zamian uzyskać przebaczenie, czyli spowodować, by skarb znów był użyty zgodnie z jego starodawnym przeznaczeniem.
Jak pisze Tolkien: „Skarb” nie jest po prostu jakimś darem fortuny, który umożliwi znalazcy szczęśliwe życie i poślubienie królewny, lecz ugina się pod ciężarem historii, prowadząc wstecz ku ciemnym, pogańskim czasom pozostającym poza pamięcią pieśni, ale nie poza zasięgiem wyobraźni [tłum. Barbara Kowalik, materiały z wykładu].
Mit skarbu, albo motyw wręczania darów, sam w sobie ciekawy i otwierający spore możliwości interpretacyjne w Hobbicie (dalej w skrócie: H) czy Władcy Pierścieni (dalej: WP), okazał się w tym wykładzie pretekstem do opowiedzenia o czymś znacznie szerszym. O tym, jak koncepcja mitu stworzona przez francuskiego uczonego René Girarda i wyrażona w jego dziele Sacrum i przemoc, może mieć zastosowanie do nowego odczytania twórczości Tolkiena.
W przeciwieństwie do teorii monomitu Josepha Campbella, Girard uznaje mit za kłamstwo ukrywające pierwotną przemoc. Profesor Kowalik odniosła tę koncepcję do postaci Golluma oraz okoliczności, w jakich wszedł on w posiadanie pierścienia. Jak pamiętamy, historia ta zaczyna się w momencie, gdy Smeagol zabija swego przyjaciela Deagola. Na samym początku jest więc akt przemocy, jednostkowy, lecz szokujący ze względu na łączące Smeagola i Deagola więzi. Potem Smeagol twierdzi, że znaleziony przez Deagola pierścień był prezentem urodzinowym, a zatem Deagol zgodnie ze zwyczajami protoplastów Hobbitów powinien był go oddać. Później okazało się, że ów pierścień to tak naprawdę Jedyny Pierścień, zdjęty z ręki Saurona jednym ciosem Elendilowego miecza i z dawna zaginiony w mrokach dziejów. Pierścień przejmuję władzę nad Smeagolem i przeistacza go w Golluma, którego imię związane jest ze staroangielskimi słowami oznaczającymi złoto oraz palec – pierścień.
Warto zauważyć, że według WP Bilbo skłamał o okolicznościach, a jakich wszedł w posiadanie pierścienia. Twierdził mianowicie, że klejnot ten był prezentem od Golluma i taką wersję zapisał w swych pamiętnikach. Prawdę znali Gandalf, Frodo, Merry i Pippin, bo biedny Bilbo nie był w stanie trzymać tej tajemnicy w ukryciu przed wszystkimi, a poza tym pewnie zwyczajnie było mu wstyd, że kłamał. Ale wersja utrwalona w księdze Bilba pozostała nie zmieniona… Przy okazji ujawnia się tu jeszcze inna kwestia – problem mitycznego charakteru pism historycznych, zwłaszcza w tradycji średniowiecznej. Pamiętać należy, że H i WP to opowieść Bilba i Froda, kontynuowana przez Samwise’a Gamgee, a zapisana w Czerwonej Księdze Marchii Zachodniej (której Hobbit jest częścią). Historia staje się legendą, a potem mitem, gdy nie ma już tych, którzy pamiętają prawdę. Słowo zapisane może okazać się niebezpieczne.
René Girard wskazywał, że przemoc się replikuje. Tym samym replikują się także mity. Na tym tle znacząca okazuje się litość Bilba wobec Golluma, potem taka sama postawa Froda. Czy tak można się uwolnić spod działania mitu? Poprzez miłosierdzie?
Rozważania o micie jako kłamstwie ukrywającym przemoc prowadzić mogą do zadania pytania: czy skoro mit jest sposobem opowiadania o przemocy, zabójstwie, gwałtownej śmierci, to może jest też jedyną metodą mówienia o wojnie? Być może jedynie poprzez mit można opowiedzieć o wojnie. Możliwe, że trzeba aż skłamać, żeby pozwolić odczuć atmosferę grozy, horror śmierci. Prawdy nie przyswoi ten, kto wojny nie doświadczył. A może w ogóle nie da się o wojnie opowiedzieć?
Te rozważania Profesor Kowalik stały się dla mnie tłem do przemyśleń po lekturze doskonałej książki Johna Gartha, dziennikarza i pisarza, zamieszkałego w Oksfordzie, Tolkien and The Great War. The Treshold of Middle–earth (Tolkien i Wielka Wojna. Na progu Śródziemia),HarperCollins Publishers, 2004.Na okładce tej książki znajduje się cytat z recenzji: Prawdopodobnie najlepsza książka o Tolkienie, jaką dotąd napisano. I jest w tym dużo racji, choć mam wrażenie, że John Garth nie docenił wystarczająco geniuszu Tolkiena. Oto moje zapiski z odkrywania tej książki, poświęconej przez Autora pamięci członków klubu TCBS.
*****
Tolkien and The Great War dzieli się na trzy części.
W pierwszej, zatytułowanej Nieśmiertelna Czwórka, Autor opowiada w kilku rozdziałach o powstaniu i rozwoju klubu T.C.B.S. i prowadzi akcję aż do przejmującego opisu ostatnich 48 godzin Tolkiena w domu przed wyruszeniem do Francji na wojnę.
W roku 1905 Tolkien poznaje Christophera Wisemana, lat 12, utalentowanego muzyka amatora, metodystę, syna pastora, fascynata niemieckich chorałów i liberała, także z Birmingham. Mówią o sobie The Great Twin Brethren i prawdą jest, że tylko z Wisemanem Tolkien toczył dysputy, które zakończyłyby każdą inną przyjaźń, bo właściwie więcej ich dzieliło, niż łączyło. Ich najbliższym przyjacielem, w związku z grą w rugby, jest Vincent Throught.
Na ostatnim roku King Edward’s School w Birmingham Tolkien obejmuje obowiązki bibliotekarza i werbuje do swego małego imperium Wisemana i Throughta, a potem także syna dyrektora szkoły, Roberta Quiltera Gilsona, pasjonata florentyńskiego renesansu i wszystkiego, co włoskie. W tym Literary Society Tolkien występuje jako specjalista od sag nordyjskich i wnosi od towarzystwa ducha dalekiej, heroicznej, pogańskiej Północy. Klub otrzymuje nazwę Tea Club / Barrovian Society, od herbaciarni w Barrow’s Stores, gdzie odbywały się spotkania członków.
Tolkien pisze do szkolnej kroniki parodystyczny wiersz: The Battle of The Eastern Field, o którym już kiedyś wspominałam. Jest to ni mniej ni więcej jak… mecz rugby przedstawiony w klimacie średniowiecznej bitwy. Ta parodia heroizmu, jak pisze Garth, odzwierciedla, być może zresztą nieświadomie, postawę całego pokolenia. W epoce edwardiańskiej wojna jawiła się jako nieco gorszy rodzaj sportu…
W 1911 roku Tolkien opuszcza szkołę, ale TCBS trwa. W 1913 dołącza Geoffrey Bache Smith, wspaniale zapowiadający się poeta, obdarzony (jak Tolkien) autentycznym talentem literackim – zajmuje miejsce Vincenta Throughta, który zmarł w 1912 po ciężkiej chorobie. To pierwsza lekcja śmiertelności dla Nieśmiertelnych.
Wiseman, Gilson, Smith i Tolkien – to ścisły skład TCBS. To czwórka młodych ludzi, którzy, jak to ujął sam Tolkien, mają moc wstrząsania światem. Ich plan na życie współcześnie może być postrzegany jako fantastyczny (albo wręcz naiwny), ale to co najbardziej uderza w dokonywanej skrupulatnie i drobiazgowo przez Gartha analizie m. in. listów członków klubu to fakt, że oni naprawdę wierzyli w swe powołanie i swą moc zmieniania świata. Chcieli być sławni, a przynajmniej rozpoznawalni w swoim kraju. Chcieli, jak pisał Wiseman, osiągnąć wielkość, także przy pomocy przyjaciół. Czuli się złączeni ze sobą na wieki. Być może Tolkien był w tym gronie największym pesymistą… Dla JRRT uczestnictwo w TCBS to chyba nie tylko czysta przyjemność intelektualna i towarzyska. Jest to też rodzaj ucieczki i pocieszenia – w związku z rozdzieleniem go przez opiekuna, ojca Francisa Morgana, z ukochaną, Edith Bratt.
Gdy przyjaciele także, jak Tolkien, idą na studia, centrum życia TCBS przesuwa się za Wisemanem do Cambridge, gdzie studiuje on matematykę, a Gilson klasykę. Smith decyduje pójść za Tolkienem i z jego powodu do Oksfordu, czego Wiseman nieco Ronaldowi zazdrości.
John Garth pieczołowicie opisuje rozwój Tolkiena na ostatnim roku szkoły w Birmingham oraz już podczas studiów w Exeter w Oksfordzie (dosłownie w tych dniach John Garth poinformował o swej najnowszej publikacji dotyczącej czasów studiów JRRT w Exeter College w Oksfordzie). Pokazuje, jak zainteresowanie Północą, na szczęście nie tylko zauważone przez jego profesorów, ale też docenione, prowadzi JRRT do zmiany kierunku studiów z klasyki na anglistykę. W 1914 roku Tolkien tłumaczy prozą Beowulfa. Wiosną tegoż roku wprowadza swych profesorów w niemałą konsternację, wydając przyznaną mu nagrodę Skeat Prize for English na książki nie o języku angielskim, a o średniowiecznym walijskim (język celtycki). Jak wykazuje Garth, Tolkien zawsze płynął przeciw fali. A na końcu okazało się, że miał rację…
Jeszcze w 1907 roku uczniowie King Edward’s School rozpoczynają udział w szkoleniu OTC – Officer Training Corps. JRRT jest jednym ze 130 kadetów. Uniwersytet Oksfordzki także organizuje takie korpusy oficerskie i Tolkien uczestniczy w szkoleniach, w latach 1911-1913 przechodzi np. kurs kawaleryjski, ujawniając spory talent w podejściu do koni.
4 czerwca 1914 roku w Exeter College Anglo-German Club podejmuje ambasadora Rzeszy, księcia von Lichnowsky, który, nieco rozkojarzony, ożywia się dopiero podczas opowieści o działalności OTC na uniwersytecie. Przyjęcie na cześć niemieckiego ambasadora jest częścią obchodów 600-lecia Exeter (w tym roku college ten obchodzi 700-lecie). 23 czerwca, podczas uroczystej kolacji w ramach tych obchodów, Tolkien wygłasza toast za uniwersyteckie towarzystwa (sam był od 1 grudnia 1913 przewodniczącym najważniejszego z nich, The Stapledon).
28 czerwca pewien młody Serb strzela w Sarajewie do arcyksięcia Ferdynanda.
Lato 1914 roku John Ronald spędza w Kornwalii, gdzie powstają przepiękne rysunki tamtejszego wybrzeża, o których pisałam ostatnio.
Po raz pierwszy w historii większość młodych ludzi idących na wojnę jest piśmienna (co częściowo tłumaczy ten wielki wybuch literatury wojennej, lecz nie wyjaśnia, dlaczego istniała tak wielka potrzeba pisania).
W sierpniu 1914 zaczyna się w Anglii pobór do wojska, m. in. zgłasza się brat Ronalda, Hilary. Garth pisze obrazowo, że młodzi Anglicy idący na wojnę mieli Iliadę w plecakach i imiona Achillesa i Hektora w sercach. Tolkien zaś miał w głowie Beowulfa, Beorhtnotha – bohatera bitwy pod Maldon, Finna, Hengesta i Horsę (pierwszych Anglo – Saksonów w romano – celtyckiej Brytanii) oraz Frodę. Świat germański jest chłodny, szary, pesymistyczny, oczekujący na zapowiedzianą na samym początku zagładę. Gust JRRT dla literatury Północy dał mu inny obraz wojny niż większości współczesnych.
John Garth opisuje, jak Tolkien zgłosił się do wojska ze względów finansowych… Jego rodzina naciskała (sic!) na jego wstąpienie do armii, ale Ronald oznajmił swej ciotce Jane Neave, że najpierw musi skończyć studia i zdobyć zawód – aby z kolei, uwaga!, móc zdobyć Edith Bratt, której opiekunowie oczekiwali od narzeczonego profesji i dochodu.
Tutaj właśnie wkracza na scenę Eärendel, o którym już nie raz pisałam. We wrześniu 1914 JRRT spędza czas u wspomnianej ciotki Jane w Phoenix Farm, Gedling, Nottinghamshire. Czyta wiersz staroangielskiego poety Cynewulfa, w którym pojawia się Earendel, Gwiazda Wieczorna (Tolkien uznawał Cynewulfa za nudnego – poza passusem o Earendelu). Odpowiedź na pytanie, kim była ta postać, zajmuje Tolkienowi całe życie i nie jest to tylko taka elegancka literacka metafora. To charakterystyczne dla Tolkiena – on nie wymyśla swych opowieści, tylko je odkrywa. Napisany 24 września 1914 roku wiersz The Voyage of Eärendel The Evening Star, został po raz pierwszy odczytany przez Geoffreya Smitha na skromnym zgromadzeniu The Essay Club w Exeter. Smith zapytał Tolkiena, o czym to właściwie jest. Ronald odparł: Nie wiem. Spróbuję się tego dowiedzieć.
Oksford staje się ofiarą wojny, niemal brakuje studentów i wykładowców. Tolkien zapisuje się do OTC, aby odwlec wcielenie do armii Kitchenera i zwiększyć szanse na normalne ukończenie studiów, zdobycie dyplomu i zawodu. Warto pamiętać, że unikanie uczestnictwa w wojnie w tamtych latach było karane społecznym ostracyzmem, którego symbolem było wręczanie białych piór. Cynewulf, fiński epos Kalevala, pytania Smitha o Earendela, a nawet własne obawy JRRT przed posłaniem na front, mają wpływ na powstanie pierwszych pomysłów dotyczących jego mitologii. 12 grudnia 1914 roku w Wandsworth odbywa się spotkanie TCBS znane jako Rada Londyńska. Jest to punkt zwrotny dla całej czwórki: Wisemana, Gilsona, Smitha i Tolkiena, ale chyba przede wszystkim dla tego ostatniego. Tolkien uświadomił sobie bowiem nadzieje i ambicje, które kierowały nim potem w życiu. Odtąd kreatywność Tolkiena przesuwa się od wymyślonych języków i rysunków do poezji.
Nastaje rok 1915. Tolkien wstępuje do wojska i rozpoczyna szkolenia oficerskie. W lipcu otrzymuje wyniki egzaminów kończących na uniwersytecie – zdobywa First Class Honour, najwyższy możliwy rezultat, razem z trzema innymi osobami. Pisze też wiersze zawierające zalążki i pomysły całego późniejszego legendarium. Książka Johna Gartha, co ważne, zawiera w sobie swoiste cimelium – pełne w wielu przypadkach teksty wierszy napisanych przez Tolkiena przed wojną, a także w jej trakcie i tuż po, zanim porzucił wiersz dla prozy. Niektóre z tych wierszy nie były nigdy wydawane. Tolkien zresztą próbował w czasie wojny opublikować tomik swych utworów, ale wydawnictwo Sidgwick & Johnson odrzuciło propozycję.
Oto kilka słów o tych wierszach – w trakcie opowiadania można prześledzić, jak budują się podstawy Tolkienowego legendarium, podwaliny Śródziemia:
* The Tides. On the Cornish Coast, później jako Sea Chant of an Elder Day (niewątpliwy wpływ kornwalijskich wakacji) – morze występuje tu w roli głównej i jawi się jako symbol tęsknoty do raju na ziemi, który kiedyś rzeczywiście istniał;
* trzy utwory: You and Me and the Cottage of Lost Play, Goblin Feet oraz Tinfang Warble – wszystkie dedykowane Edith!, napisane 27 kwietnia 1915 roku; ten pierwszy utwór, You and Me…, powstał ewidentnie pod wpływem Piotrusia Pana J. M. Barriego – sztukę według tego dzieła Tolkien widział w teatrze w 1910 roku (Nie do opisania, ale nie zapomnę tego, jak długo żyję); Goblin Feet został opublikowany w Oxford Poetry w 1915;
* powstały 30 kwietnia 1915 roku Kôr. In a City Lost and Deadto niezwykły opis miasta Elfów, opuszczonego po ich wstąpieniu do świata – Garth pisze, że w mieście tym panuje atmosfera bliska Morii w WP, miasto jest pomnikiem wielkości tych, którzy tu niegdyś mieszkali;
* napisany w dniach 8-9 lipca 1915 roku, już po otrzymaniu wyników egzaminów końcowych na studiach, podczas pobytu o ciotki Mary Incledon w Barnt Green koło Birmingham, wiersz zatytułowany The Shores of Faery, tu po raz pierwszy publikowany w całości; wiersz ten zawiera opis założenia miasta Kôr; utwór zaczyna się frazą:
East of the moon
West of the Sun
There stands a lonely hill
Its feets are in the pale green sea
Its towers are white and still
Beyond Taniquetil in Valinor
– tu pojawia się nazwa Valinor – jest to kraina, gdzie Elfy żyły obok bogów i gdzie trafiały dusze śmiertelnych; JRRT tłumaczył Valinor jako ‘Asgard’, czyli dom bogów, owi bogowie noszą imię Valarów; Taniquetil to oczywiście najwyższy szczyt Valinoru;
* 25 lipca 1915 roku, w sobotę, znów podczas weekendu w Barnt Green, powstaje Happy Mariners, pieśń śpiącego w perłowej wieży, utwór, który wywrze bezpośredni wpływ na Księgę Zaginionych Opowieści, The Book of Lost Tales, pisaną zimą 1916-1917; Happy Mariners zawiera wiele zagadek, które dają się wyjaśnić tylko w świetle późniejszej The Book of Lost Tales;
* A Song of Aryador, napisany 12 września 1915 roku w obozie wojskowym w Lichfield, Staffordshire, gdzie Tolkien dołączył do 13th Service Battalion Lancashire Fusiliers; ten utwór opisuje Aryador, czyli krainę Arya [ARYAN: XIX-wieczny filologiczny termin na proto-Indo-Europejczyka, zachowany m. in. w nazwie Eriu = Ireland]; Aryador to miejsce, do którego ludzie przybywają jako wędrowcy, pionierzy, niemal intruzi, bowiem jest to ojczyzna Ludu Cienia, Shadow Folk – dla ludzi to nie jest i nie może być dom; dalsze informacje o Ludziach Cienia (Elfach?) Tolkien podaje w The Book of Lost Tales;
* w listopadzie 1915, podczas tygodniowego pobytu z Edith w Warwick, JRRT pisze Kortirion Among The Trees; Kortirion według słownika Qenya to stolica Elfów po ucieczce z wrogiego świata na Tol Eressëa; Elfowie mieszkają na śmiertelnych ziemiach jako wygnańcy z Krainy Faërie, odciętej niebezpiecznym zaczarowanym morzem; Kortirion, choć obecny tu i teraz, jest niedostrzegalny i niewyczuwalny dla współczesnych ludzi; Tolkien dokonuje tu sporej „mitologizacji” otoczenia, traktując np. Tol Eresseę jako równoważnik Brytanii, a sam Kortirion jako Warwick; Kortirion, według Johna Gartha, jest przełomowy w tym sensie, że podąża we wszystkich kierunkach wyznaczonych przez wcześniejsze utwory, ale nie powiela ich błędów, ukazując postępy w rozwoju JRRT jako poety;
* Habbanan Beneath The Stars, kolejny niezwykły utwór, o którym nie do końca wiadomo, kiedy powstał: John Garth przyjmuje albo grudzień 1915 w obozie wojskowym Brocton Camp albo czerwiec 1916 w obozie tranzytowym Brytyjskich Sił Ekspedycyjnych we francuskim Étaples; Habbanan robi niezwykłe wrażenie – jeśli faktycznie postał w Étaples, to tym bardziej ta wizja musi działać na wyobraźnię: jest to nazwa ziemi na granicy Valinoru i… nic więcej nie wiadomo o tym miejscu, lecz widzimy oto obozowisko ludzi, którzy zbierają się wokół ognisk, aby śpiewać, gdy „reszta jest nocą”; Habbanan może być wizją pocieszenia dla tych, co stanęli w obliczu śmierci; jest to miejsce, gdzie kończą się wszystkie, nawet najdłuższe drogi; nie mogę się powstrzymać, żeby Państwu nie przytoczyć fragmentu w pięknym oryginale:
There is a sound of faint guitars
And distant echoes of a song,
For there men gather into rings
Round their red fires while one voice sings –
And all about is night.
Od 1915 roku Tolkien tworzy, obok wierszy o Krainie Baśni (Faëry), leksykon języka Qenya (potem Quenya), o którym już wspominałam, i zgłębia ścisły, niemal intymny związek między językiem a kulturą, zaś mitem w szczególności.
Potem napisze, że razem z wojną spadło na niego odkrycie, że legendy zależą od języka, do którego należą, ale też żywy język zależny jest tak samo od legend, które rozwija na drodze tradycji.
Z tym odkryciem Tolkien wyruszy na front.
28 czerwca 1915 roku Tolkien wstępuje do wojska. W piątek 2 lipca War Office pisze do niego zawiadomienie o przydziale do 13th Lancashire Fusiliers, ze skutkiem od następnego czwartku. 19 lipca zaczyna się kurs oficerski w Bedford. 25 września w George Hotel w Lichfield odbywa się ostatnie spotkanie pełnej czwórki TCBS. W październiku 1915 Tolkien przenosi się do obozu Cannock Chase na północ od Birmingham, do Brocton Camp (Rugeley Camp), przebywa tam około 40 tysięcy żołnierzy. Nieco później już cały skład towarzystwa, także ten szeroki, jest już na wojnie, tylko Tolkien jeszcze nie; Gilson i Smith z początkiem 1916 we Francji, Wiseman w Royal Navy na HMS Superb.
JRRT zostaje sygnalling officer, czyli, jak dzisiaj byśmy powiedzieli, łącznościowcem, co wiąże się z czytaniem map i używaniem pocztowych gołębi – podobnie zresztą jak w tym samym czasie i z tych samych powodów Alan Alexander Milne. Gdyby nie takie decyzje, jak to ujmuje Garth, dzieci nigdy nie poznałyby ani Kubusia Puchatka, ani Bilba Bagginsa. Tolkien chciał zająć się czymś zgodnym ze swoimi zainteresowaniami i umiejętnościami, a jednocześnie zwiększyć szanse na przetrwanie wojny.
Na początku 1916 roku mityczny świat Faërie coraz bardziej się rozrasta, Qenya staje się jednym z wielu elfickich języków, pojawiają się coraz liczniej imiona postaci, bogowie, nazwy geograficzne, elementy topograficzne. Co ciekawe, wśród słów Qenya obecne są nowe słowa, które przywodzą na myśl jakieś konotacje wojenne, np. pusulpë = gas-bag, balloon (balon), qolimo = an invalid (inwalida), enya = device, machine, engine (machina, urządzenie). Jak wynika z badanej przez Johna Gartha korespondencji Czwórki TCBS, możliwe, że koncepcja legendarium powstawała w zgodzie ze Smithem, który był autentycznym entuzjastą Tolkienowych wierszy, a w opozycji do Wisemana, który określał te utwory mianem „dziwolągów” i z gruntu wątpił w wartość Krainy Baśni. Wiseman mylił się jednak sadząc, że Tolkien, zanurzony w świecie Elfów, nie interesuje się sprawami ludzi. Tolkien wykazał wiele razy potem, że ludzkie wierzenia i języki są ściśle związane, a zainteresowanie mitami to czysty humanizm. Tolkien był niewątpliwie mistykiem, wielbicielem dawności i mistykiem (romantykiem), natomiast Wiseman jawił się jako racjonalista, humanista (i metodysta). Wiseman napisał Tolkienowi: Te stworzenia [Elfowie] żyją dla Ciebie dlatego, że ciągle je tworzysz. Z tym, co następuje w liście przyjaciela po tych słowach, Tolkien zapewne się nie zgadzał, ale jest w nich jakaś prawda o fenomenie, który Tolkien nazwie sub-kreacją.
16 marca 1916 roku, czwartek, Oksford: Tolkien uczestniczy w długo odwlekanej ceremonii wręczenia dyplomu uniwersyteckiego. Tego dnia zaczyna pisać The Wanderers Allegiance, wiersz bardzo osobisty i autobiograficzny.
22 marca 1916 roku, we środę, w katolickim kościele w Warwick, John Ronald Reuel Tolkien pojmuje za żonę pannę Edith Bratt. Tydzień miodowego miesiąca para spędza w Clevedon. Potem następuje pożegnanie z Warwick, gdyż Edith chce być jak najbliżej męża. Młodzi małżonkowie przenoszą się do domu w Great Haywood nad rzeką Trent, niemal tuż obok obozu w Cannock Chase. W maju 1916 roku odwiedza ich tam Smith – na przepustce w frontu.
W piątek 2 czerwca 1916 roku nadchodzi przydział do wakującego stanowiska w 25 Dywizji 11 Fizylierów Lancashire i instrukcja udania się do Folkestone w celu zaokrętowania. Tolkien dostaje 48 godzin na ostatnie pożegnanie żoną. W niedzielę 4 czerwca 1916 roku wyrusza na front. Potem napisze o tym dniu tak: Junior officers were being killed off, a dozen a minute. Parting from my wife then… it was like a death.
W lutym 1916 roku Geoffrey Bache Smith, przebywający już na froncie, pisze w liście do Tolkiena słowa, które być może dały mu po wojnie siłę, motywację i determinację do zajęcia się literaturą: Tak, publikuj… Jesteś z pewnością wybrany, jak Saul między Dziećmi Izraela. Śpiesz się, zanim wstąpisz w tę orgię śmierci i okrucieństwa… Niech Cię Bóg błogosławi, mój drogi Johnie Ronaldzie, i obyś mógł powiedzieć rzeczy, które ja sam chciałem powiedzieć, długo po tym, jak już mnie nie będzie, jeśli taki ma być mój los (tłumaczenie autorki).
Magdalena Słaba