
"Rosetta. W poszukiwaniu początków życia 790 mln km od Ziemi"

Sonda kosmiczna Rosetta, zwana też „łowczynią komet”, po 31 miesiącach podróżowania w głębokim uśpieniu poprzez otchłanie kosmosu, miała zostać wybudzona 20 stycznia o 18:30. Tymczasem, kilkanaście minut po, oddalony o 800 mln kilometrów od Ziemi pojazd kosmiczny milczał, doprowadzając na skraj szaleństwa ekipę Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA).Jeden z najbardziej ambitnych projektów pod egidą ESA, którego koszt całkowity to około miliard Euro, nie ma innego wyjścia i musi się wybudzić. Nie tylko dlatego, że tyle kosztował, przede wszystkim dlatego, że mnóstwo ludzi zainwestowało w niego 20 lat swojego naukowego życia.
Misja, która miała umieścić Rosettę – 3 tonowy, zasilany energią słoneczną pojazd – na tyle blisko komety Czuriumow-Gierasimienko, by dało umieścić się na nim mały lądownik, rozpoczęła się już w 1993 roku. Rosetta, nazwana tak nie bez przypadku, może wyjaśnić skąd wzięło się życie na Ziemi i rzucić więcej światła na początki Układu Słonecznego. Przede wszystkim jednak, umożliwi nam lepsze zbadanie komet. Tylko niektóre aspekty tych „kosmicznych nomadów” są nam dobrze znane. Potrafimy na przykład z bardzo dużą precyzją przewidzieć orbitę 67P za kilka lat. Dzięki temu naukowcom z ESA udało się tak zaprogramować misję, by pomimo 10-cio letniego orbitowania Rosetty w Układzie Słonecznym, ta mogła dogonić kometę przemierzającą otchłanie kosmosu.
Komety są zadziwiającymi ciałami Układu Słonecznego. W odróżnieniu od planet komety poruszają się nie tylko po zamkniętych orbitach, ale także po otwartych. Ich część centralną tworzy jądro, w którego skład najprawdopodobniej wchodzi lód, zestalone gazy oraz cząsteczki krzemianów i metali. Co istotne, komety są jak gdyby skamielinami, które mogą nam udzielić informacji o warunkach panujących w naszym obłoku protoplanetarnym, z którego powstało Słońce i planety. Informacje te mają olbrzymie znaczenie dla zrozumienia powstania i ewolucji naszego Układu Słonecznego.
Tyle, że zanim to zrobi, musi najpierw wybudzić się z hibernacji. Sygnał potwierdzający wybudzenie Rosetty miał dotrzeć o 18:30 do siedziby ESA w Darmstadt. O 19:00, wszyscy w milczeniu wpatrywali się w monitory, a cisza była tak gęsta, że można ją było kroić nożem.
***
Rosetta wystartowała do swojej misji w 2004 z kosmodromu na Gujanie Francuskiej, po rocznym opóźnieniu spowodowanym awarią rakiety Arlette, by umożliwić nam po raz pierwszy badanie komet w „ich naturalnym środowisku”, czyli w przestrzeni kosmicznej.
Dziesięć lat Rosetta spędziła głównie na krążeniu wokół Ziemi, Marsa i Słońca, by osiągnąć odpowiednią prędkość wykorzystując grawitację. Cała procedura musiała tyle trwać, gdyż kometa 67P/Czuriumow-Gierasimienko (nazwana tak na cześć swoich odkrywców) krąży po orbicie okołosłonecznej z prędkością do 100 tys. km/h. Rosetta musi nie tylko zbliżyć się do komety, ale także za nią podążyć.
W listopadzie tego roku, w skomplikowanym tańcu, składającym się z wielu manewrów, zbliży się do zamrożonego jądra komety i będzie jej towarzyszyć, gdy ta zbliży się do Słońca. Jej pierwszym zadaniem będzie wykonanie serii zdjęć powierzchni komety i znalezienie najlepszego miejsca, na którym będzie mógł wylądować Philae – mały lądownik wypełniony po brzegi aparaturą badawczą.
Niesamowite, że po raz pierwszy w historii umieścimy aparaturę wykonaną ludzką ręką na powierzchni komety oddalanej od nas o 790 mln kilometrów. Od tej pory i Rosetta i Philae będą bardzo zajęte odpowiadaniem na wiele naszych pytań. Zaczną od tych całkiem podstawych: jak wygląda kometa, jaka jest duża, jaka panuje na niej temperatura, jaki ma kolor? Po nich przyjdzie czas na fundamentalne: jak kształtował się Układ Słoneczny, czy to właśnie komety przyniosły na Ziemię aminokwasy, czyli podstawowe cegiełki życia?

Euforia w centrum sterowania ESA w Darmstadt po otrzymaniu sygnału potwierdzającego wybudzenie Rosetty (Zdjęcie: ESA)
Wreszcie jest. O 19:15 na ekranach komputerów w centrum sterowanie misji pojawia się pojedynczy pik, który wprawia w euforię zgromadzonych tam ludzi. Rosetta wybudziła się i zaczęła przygotowywać na spotkanie z kometą Czurimowa-Gierasimienki, której będzie towarzyszyć przez ponad rok, przybliżając nam wiele tajemnic komet, a może i nas samych.
„Czekaliśmy 31 miesięcy, więc mogliśmy poczekać te 30 minut”, powiedział Gerhard Schwehm, do niedawna szef projektu. Pewnie było to jedne z najdłuższych 30 minut w jego życiu.
Marcin Jakubowski