Marek BRZEZIŃSKI: Ratujmy pieśń trubadurów

Ratujmy pieśń trubadurów

Photo of Marek BRZEZIŃSKI

Marek BRZEZIŃSKI

Paryski współpracownik "Wszystko Co Najważniejsze", we Francji od 31 lat. Pracował dla BBC, RFI, Polskiego Radia, obecnie pracuje także dla Deutsche Welle i Radia Chicago. Przez 21 lat był profesorem antropologii kultury i psychologii na Uniwersytecie Schillera w Paryżu.

zobacz inne teksty Autora

Mimo wysiłków władz francuskich można już coraz rzadziej usłyszeć ludzi mówiących językiem trubadurów. W tej chwili posługuje się nim nieco ponad 800 tysięcy osób – pisze Marek BRZEZIŃSKI

To był język, w którym urodzony we Florencji poeta i filozof, a swego czasu także aktywny na polu bitwy żołnierz, Dante Alighieri, chciał napisać „Boską komedię”, uznaną za arcydzieło literatury światowej, ale nie mógł się zdecydować, w jakim języku – oksytańskim czy w swoim rodzimym. W końcu postawił na włoski, ale sam fakt, iż rozważał możliwość napisania swojego poematu w języku prowansalskim, świadczy o tym, jak bardzo w średniowieczu ceniono tę formę wyrazu uczuć i myśli.

Francja jest podzielona na dwie części – mam świadomość tego, że takie postawienie sprawy zbulwersuje niektórych frankofili – na krainę rugby i na królestwo futbolu. Południowy zachód kraju, między Bordeaux i Tuluzą, to monarchia owalnej piłki – „sportu chuliganów dla dżentelmenów”, w przeciwieństwie do piłki nożnej, która jest „sportem dżentelmenów dla chuliganów”. Ale to nie jedyna linia graniczna dzieląca piękną Francję. Jest nią także język.

„TAK” – czyli na dwoje babka wróżyła

.Można po francusku przytaknąć – „oui”, a można tak jak to robią paryżanie – „oue”. To obok rugby i futbolu drugi poważny podział kraju, paradoksalnie niemal pokrywający się ze „sportową” granicą. Ten pierwszy sposób wyrażania zgody pochodzi z języka „lenga d’oc”, ten drugi ze zrozumiałego dla Franków „la langue d’oil”, którym mówiło Ile-de-France, czyli cały Paryż.

Ten pierwszy był językiem trubadurów – miłości i trucizny, pieśni lirycznej i sztyletu. Ten drugi miecza i modlitwy. Jedna z najwspanialszych i najbardziej światłych kobiet średniowiecza Elienora albo, jak chcą inni, Alienor Akwitańska mogła się o tym przekonać na własnej skórze.

To była niezwykła niewiasta. Choć urodziła się w 1122 roku, a pamiętajmy, jaka była pozycja kobiet w ówczesnym społeczeństwie, to dziadek powiedział jej, gdy była małą, ale już dorastającą dziewczynką, że „niewiasta powinna nie tylko świetnie władać piórem, ale także szpadą”, i nauczył fechtunku kobietę, która później była królową Francji, a gdy zostawiła rozmodlonego dewota, monarchę francuskiego, związała się z królem Anglii. Tak dali początek dynastii Plantagenetów. Byli rodzicami Jana bez Ziemi i awanturnika Ryszarda Lwie Serce, króla Anglii, który nie znał… angielskiego, ale jego pomnik stoi przed House of Parliament w Londynie. A dlaczego zdecydowała się na opuszczenie Paryża? Zraziła ją „świętoszkowata”, ponura atmosfera panująca na tamtejszym dworze. A ona była wychowana przy biesiadnym stole Akwitanii, gdzie śmiano się i bawiono, słuchając pieśni trubadurów. I teraz temu językowi średniowiecznych piewców miłości grozi zagłada.

Langwedocja

.Kraina winnic, zatopionych w pustce przestrzeni zamków templariuszy, czerwonych ziem Sewennów, po których na ośliczce podróżował Robert Louis Stevenson. Spolszczona nazwa tego regionu wzięła się od francuskiego „Lnaguedoc” – czyli języka „okcytańskiego”. Niestety, mimo wysiłków władz francuskich można już coraz rzadziej usłyszeć ludzi mówiących językiem trubadurów. W tej chwili posługuje się nim nieco ponad 800 tysięcy osób.

Coraz mniej, mimo że wielu literatów, przede wszystkim poetów, wraca do tworzenia w okcytańskim. Wykłada się go w szkołach zgodnie z prawem francuskim, uwzględniającym zalecenia Unii Europejskiej dotyczące języków regionalnych – które należy, według tych procedur, otoczyć specjalną opieką.

Ta sama polityka władz w Paryżu dotyczy Bretanii, gdzie rozmawiając z wieloma rodzicami w Finistere, można usłyszeć, że chętnie posyłają dzieci do szkół dwujęzycznych, francusko-bretońskich, a ich maluchy chętnie uczą się języka ich przodków. Języka o korzeniach celtyckich, z którego wyrasta także walijski. I tam też lokalne władze bardzo dbają o tradycje lingwistyczne. W Abertawe, czyli w Swansea, w jednej z takich szkół dwujęzycznych najlepsza w walijskim była córka osiadłych tam Polaków.

Francja piękna różnorodnością

.Wracamy na drugą stronę English Channel, czyli kanału La Manche. Poza Bretanią główne języki regionalne to kataloński, w okolicach Perpignan, w południowo-wschodniej Francji, którym posługuje się 100 tysięcy osób, korsykański, na „Pięknej Wyspie” – 70 tysięcy mieszkańców mówi tam językiem ojczyzny Napoleona. W Alzacji, wchodząc do baru czy piekarni, często spotkamy się z alzackim. To nie jest niemiecki. To jest alemański, mający te same germańskie korzenie, ale jest jednak na tyle inny, że za Hitlera Alzatczyków prześladowano za „nieposługiwanie się niemieckim”, a we Francji „za mówienie po niemiecku”. Ta epoka na szczęście należy do przeszłości. Wreszcie baskijski – którym po francuskiej stronie Pirenejów mówi 80 tysięcy osób. Wszędzie tam władze pielęgnują tradycje lingwistyczne, bo to dorobek kultury Francji.

.Skąd zatem miecz Damoklesa nad okcytańskim? Między innymi wynika to z ruchów migracyjnych. Ten rejon Francji, jej południe, cieszy się wielkim wzięciem przybyszów z innych części kraju, w których mówi się po francusku. Tutaj się osiedlają. I chociaż oksytański nauczany jest w dwujęzycznych szkołach, takich jak jedna z podstawówek w Tuluzie, to jednak średnia wieku posługujących się nim osób to 66 lat.

Marek Brzeziński

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 listopada 2020
Marc Luczak