Jean DELUMEAU: Skąd się wziął pesymizm?

Skąd się wziął pesymizm?

Photo of Jean DELUMEAU

Jean DELUMEAU

Francuski historyk zajmujący się kulturą, religią i mentalnością nowożytną. Był wykładowcą na uniwersytecie w Rennes, a w latach 1975–1994 profesorem Collège de France, specjalizującym się w historii Kościoła i myśli Zachodu od XIV do XVIII wieku. Autor m.in. "Cywilizacja Odrodzenia", "Strach w kulturze Zachodu XIV-XVIII wieku", "Grzech i Strach".

Pesymizm włada umysłami. Do wspomnienia okropności popełnionych w XX wieku dochodzą nowe zagrożenia: terroryzm, zderzenie cywilizacji, ocieplenie klimatu, wyczerpanie zasobów naturalnych, nieprzewidziany przez ekspertów kryzys gospodarczy itd. Daleko nam do złotego wieku, o którym marzyli millenaryści, również ci spod znaku New Age, i do szczęśliwej ziemi, o której prorokowali filozofowie postępu – pisze Jean DULUMEAU

Między szalonymi nadziejami, jakie szerzyły się na Zachodzie w XIX i jeszcze na początku XX wieku a dzisiejszym pesymizmem istnieje uderzający kontrast. Dwie wojny światowe, ludobójstwa, wśród których najstraszniejsze było Szoah, rozpowszechnienie tortur, zrzucenie bomb atomowych, tragedia 11 września 2001 roku ujawniająca wszechobecność zagrożenia terroryzmem – te wszystkie okropności sprawiły, że optymizm wynikający z połączenia tradycyjnego millenaryzmu z filozofią oświecenia zaczął się kurczyć i w końcu runął.

Oto jeden z objawów nowego stanu ducha: plakat rozwieszony w czerwcu 1994 roku na wielu stacjach paryskiego metra przez miejski wydział kultury. Plakat był złożony z dwóch części: po prawej reklama linii metra łączącej lotnisko Orly z Paryżem: „Paris-Orly w pół godziny”; po lewej kilka linijek z Contrerimes Paula-Jeana Touleta (1867–1920):

Skoro twoje dni zostawiły ci 
Jedynie odrobinę popiołu w ustach 
Nim rozłożą ci posłanie,
Na którym uśnie twoje wreszcie zamrożone serce
Powróć, jak w minionych czasach,
Zerwać na ruchomych wydmach
Lilię, którą tam wygina gorzki podmuch,
I napisz na piasku te słowa:
Marzenie Człowieka jest podobne 
Do złudzeń morza.

Z jednej strony, codzienne wyczyny techniki – zdalnie sterowany pociąg na lotnisko Orly; z drugiej – podszyta rozczarowaniem melancholia, sugerowana przez „popiół w ustach”, „ruchome wydmy”, „gorzki podmuch”, i wniosek, zupełnie sprzeczny z millenarystyczną nadzieją i z utopiami, że „marzenie człowieka” jest tylko „złudzeniem”.

.Ten wiersz z początku XX wieku udowadnia nam jednak, że powrót do pesymizmu nie nastąpił w jednej chwili, lecz był wynikiem pewnej drogi, którą trzeba ukazać. W roku 1835 Alexis de Tocqueville dostrzegł, jak mógłby wyglądać świat, jakiego chcieliby utopiści jego epoki: „Nieprzebrane rzesze identycznych i równych ludzi, nieustannie kręcących się w kółko w poszukiwaniu małych i pospolitych wzruszeń, którymi zaspokajają potrzeby swego ducha. […]. Ponad wszystkimi panuje na wyżynach potężna i opiekuńcza władza […] absolutna, drobiazgowa, pedantyczna, przewidująca i łagodna. […] Chętnie przyczynia się do ich szczęścia, lecz chce dostarczać je i oceniać samodzielnie. […] Że też nie może oszczędzić im całkowicie trudu myślenia i wszelkich trosk ich żywota!”[1].

Wkrótce pojawiły się antyutopie, opisujące „drugą stronę medalu” postępu na świecie. Pierwszą z nich była książka The Coming Race (1871) Anglika [Edwarda George’a] Bulwer-Lyttona, pokazująca ludzi przyszłości jako półbogów wolnych od wszelkich trosk dzięki bogactwu i władzy, ale całymi dniami się nudzących. Nudę podkreśla też wydana w 1894 roku książka L’An 330 de la Republique, Maurice’a Sproncka.

W tym błogosławionym roku 330 znikły wojny, medycyna odniosła zwycięstwo nad chorobami, mechanizacja zapewniła wiele wolnego czasu. Bezczynność prowadzi jednak do intelektualnej pustki i popycha do zażywania środków odurzających. Mnożą się samobójstwa i naród ginie. Azja i Afryka bez trudu podbijają wyczerpaną Europę.

Te same wątki podejmuje Daniel Halevy w L’Histoire de quatre ans 1997-2001 (1903). Socjalizm i technika sprawiają, że ludzie końca XX wieku mogą pracować tylko dwie godziny dziennie. Zasadniczym problemem staje się więc wolny czas. Narkotyki i erotyzm wypełniają zakłady dla obłąkanych, a nieznana dotąd epidemia dziesiątkuje Zachód, który „umiera w samym środku triumfu”.

W 1911 roku Niemiec Bernhard Kellerman opisuje przeprowadzenie w roku 1950 tunelu pod Atlantykiem. Przy tej budowie giną tysiące ludzi, powstaje świat pozbawiony duszy. Rok później Anglik Edward Morgan Forster w The Machine stops wyobraża sobie ludzkość jutra żyjącą pod ziemią; wszystkie jej potrzeby zaspokaja maszyna. Pewnego dnia jednak maszyna nagle staje i ludzkość umiera razem z wynalezioną przez siebie maszyną. Krytyka maszyny i rodzącego się totalitaryzmu to główny wątek powieści My [napisana w 1920, wyd. 1 – po ang.: USA, 1924; wyd. pol. 1985, poza cenzurą; wyd 1 rosyjskie: 1988]) Jewgienija Zamiatina, skruszonego bolszewika. Ukazuje on miasto jutra, oddzielone od przyrody szklanymi konstrukcjami. Każdego ranka mieszkańcy miasta o tej samej godzinie wstają, jednocześnie zaczynają i kończą pracę. Syntetyczne pokarmy zastępują naturalną żywność. Ludzie odbywają stosunki seksualne w określonych dniach i na abonament. Moralność jest określona na podstawie „działań matematycznych”, a mieszkańcy utracili wszelką osobistą świadomość, która jest uznawana za „chorobę”. Ponieważ zaś wolność wiąże się ze zbrodnią, ludzi „wyzwolono” z ich wolności.

W 1921 roku Czech Karel Capek wymyśla słowo „robot” w trzyaktowej sztuce*, w której ludzie konstruują bezduszne maszyny bez konkretnego przeznaczenia. Pewnego dnia roboty podnoszą jednak bunt przeciwko swoim wynalazcom. W tym samym kierunku zmierza powieść futurystyczna Berge, Meere und Giganten (1924) Alfreda Doblina, niemieckiego Żyda, który przeszedł na katolicyzm. Potężne przedsiębiorstwo odmraża Grenlandię. Z lodowców wychodzą jednak przedpotopowe potwory. Aby je pokonać, przywódcy zgadzają się poddać pewnym zmianom, które robią z nich olbrzymów…, a te z kolei urządzają rzeź całej ludzkości. Z tej ekologicznej powieści płynie morał, że porządku natury nie można bezkarnie zakłócać.

Za najważniejszego twórcę utopii z końca XIX i pierwszej połowy XX wieku często uważano Herberta George’a Wellsa (1866‒1946). Czy nie należy go jednak zaliczyć raczej do grona autorów antyutopii?

Jego powieści futurystyczne nie skłaniają bowiem do optymizmu. W słynnej książce Wehikuł czasu (Time Machine, 1859) „podróżnik w czasie” odkrywa w roku 802701 świat, w którym robotnicy pracują w podziemnych fabrykach. Na powierzchni utrzymują oni pokojową społeczność Elojów, po to, by się nimi żywić. Powieść Kiedy śpiący budzi się (When the Sleeper Wakes, 1899) pokazuje niejakiego Grahama, który budzi się w XXII wieku. Technika poczyniła wielkie postępy, ale robotnicy stali się niewolnikami nieludzkiego White Council.

Czy Współczesna utopia (A Modern Utopia, 1905) podaje klucz do myśli Wellsa? Uważano, że można w niej odczytać zapowiedź faszyzmów. W każdym razie autor daje tam władzę samurajom, templariuszom nowych czasów, którzy z całych sił bronią światowego państwa „przed uniwersalną ludzką słabością” – jest to formuła bardzo odległa od oświeceniowego optymizmu. Nadziei już nie ma w powieści Ludzie jak bogowie (Men like Gods, 1923), gdzie ziemianie zostają przeniesieni w świat, który wyprzedza naszą planetę o trzydzieści tysięcy lat. Goście odkrywają tam szczęśliwe, rozumne i pokojowe społeczeństwo. Nie rozumieją go jednak i muszą zostać odesłani na ziemię. Wreszcie The Shape of Things to Come(1933) pokazuje nam rok 2180, gdzie znowu spotykamy White Council, który zawładnął całkowicie zmechanizowanym i zurbanizowanym światem – piekłem. Wymowny szczegół: ostatnia książka Wellsa, Mind at the End of Its Tether (1945), była gorzką refleksją nad Hiroszimą i samobójczymi skłonnościami naszej cywilizacji.

Aldous Huxley (1894-1963) wydał w 1932 roku najbłyskotliwszą antyutopię, Nowy wspaniały świat (Brave New World), która przenosi nas w rok 632 nowej ery mechanicznej. Następuje tam pojednanie Forda i Marksa w seryjnej produkcji i przymusowej konsumpcji. Ostatecznie ustabilizowane społeczeństwo ma żyć w zbiorowym szczęściu. Wszystkie decyzje są podejmowane wspólnie; rodzina zanikła, panuje całkowita swoboda seksualna. Ogół społeczeństwa jest podzielony na klasy, prefabrykowane dzięki preparatom embrionalnym i laboratoryjnej produkcji bliźniąt. Alfy i bety tworzą klasy wyższe, gammy, delty i epsilony – warstwy niższe. Jedni nie zazdroszczą jednak drugim, jeśli zaś ktoś odczuwa niepokój, czyli pragnienie myślenia, zażywa łagodny alkohol, który sprowadza go z powrotem na prostą drogę. Za pomocą tej fikcji Huxley zakwestionował cały dyskurs utopijny, dawny czy najnowszy, i jego aspiracje do automatycznego i obligatoryjnego szczęścia. „Ani świata, ani wartości, ani Boga; sztuczna młodość, uwarunkowane instynkty, nauka zredukowana do zbioru przepisów” – oto, komentuje [belgijski historyk] Raymond Trousson, jak wygląda jutro przygotowane przez sprzężenie kolektywizmu z niekontrolowaną techniką.

Równolegle z antyutopiami na Zachodzie rozwijał się dyskurs filozoficzny, przeciwstawiający się zarazem chrześcijańskiej nadziei na zbawienie i wierzeniu w postęp.

U źródeł tego nurtu napotykamy Arthura Schopenhauera (1788‒1860), który zbudował swój pesymistyczny ateizm na brutalnych stwierdzeniach: po cierpieniu żmudnego tygodnia następuje niedzielna nuda; świat to makabryczna sztuka teatralna. Aby wydobyć się z codziennego smutku, trzeba się pogrążyć w kosmicznej jedności. Friedrich Nietzsche (1844-1900) wyszedł od pesymizmu Schopenhauera, żeby dojść do własnego „nihilizmu”. Wrogo nastawiony do Kanta, obnażył fałszywe wartości upadającego Zachodu: Bóg, dobro, prawda, litość, a nawet nauka. Należy je zastąpić postawionymi na piedestale wartościami nadczłowieka i woli mocy.

Także i [Sigmund] Freud porzucił oświeceniowy optymizm. W Poza zasadą przyjemności (Jenseits des Lustprinzips, 1920) identyfikuje on popęd śmierci czy destrukcji, przeciwstawiony popędowi życia, i kwestionuje, jakoby celem życia było dojście do „stanu, jakiego nigdy dotąd nie osiągnięto”. Oznajmia: „Muszę przyznać, że nie wierzę w istnienie podobnej skłonności i nie widzę żadnego powodu, żeby podtrzymywać to dobroczynne złudzenie”.

Wkraczając na drogę otwartą przez „nietzscheańskie zlikwidowanie progresistowskiej utopii” – sformułowanie [współczesnego filozofa francuskiego] Jacquesa Bouveresse’a – paru pisarzy niemieckojęzycznych w pierwszej połowie XX wieku sarkastycznie wydrwiło triumfującą cywilizację Zachodu. Austriak Karl Kraus pisał w 1909 roku: „Postęp ma głowę w dole, a nogi w powietrzu […]. Świętuje pyrrusowe zwycięstwa nad naturą […]. Byliśmy dość skomplikowani, żeby skonstruować maszynę, a jesteśmy zbyt prymitywni, żeby nas ona obsługiwała”. Mieszając millenarystyczny regres z naukową histerią, Kraus widział w ich przymierzu, „że obok siebie występują elektrotechnika i mit, rozszczepienie atomu i stos” [Die Entdeckung des Nordpols, w: Die chineschische Mauer, Langen/Muller, Munchen 1964, s. 272].

Jeszcze bardziej kategorycznie wrogi wobec „faustowskiej cywilizacji chylącej się ku upadkowi” był Oswald Spengler (1880-1936). Jego najważniejsza książka, Zmierzch Zachodu. Zarys morfologii historii uniwersalnej[2], już prawie nie robi wrażenia, choć doczekała się wielu przekładów. Jednak wydawana w latach 1918– 1922 cieszyła się piorunującym powodzeniem, przynajmniej po ukazaniu się pierwszego tomu. Spengler, umysł konserwatywny, później krytyczny wobec Hitlera, miał bardzo wymowne dla nas poczucie, że wyraża „filozofię epoki, w pewien sposób naturalną i przeczuwaną przez wszystkich”.

Jego zdaniem „etyczny socjalizm nie jest – mimo stwarzanych na zewnątrz iluzji – systemem współczucia, humanitarności, pokoju i opiekuńczości, lecz systemem woli mocy. […] to tylko desperackie samooszukiwanie się duszy” [s. 220‒221]. Spengler obnażył również prasę, która „utrzymuje przebudzoną świadomość narodów i całych kontynentów pod ogłuszającym ostrzałem zdań, haseł, punktów widzenia, scen, uczuć, dzień po dniu, rok po roku, w taki sposób, że każde «ja» staje się zwykłą funkcją jakiejś intelektualnej potworności”. Oto wreszcie zakwestionowanie czwartej władzy!

Ogólniej rzecz biorąc, Spengler zaatakował optymizm: „W historycznej rzeczywistości nie ma ideałów, są tylko fakty. Nie ma rozumu, nie ma sprawiedliwości, nie ma rekompensaty, nie ma celu ostatecznego, są tylko fakty […]. Tylko marzyciele wierzą w rozwiązania. Optymizm jest tchórzostwem”.

W pierwszym kwartale XX wieku zwątpienie osiągnęło punkt kulminacyjny w twórczości Franza Kafki (1883-1924). Bohater ProcesuZamku zagubił się w labiryncie, w którym nikt nie potrafi wskazać wejścia ani wyjścia. Oskarżony nie zna przyczyn swojego aresztowania; jest numerem w świecie więziennym. Życie to z góry przegrana walka. Ludzka samotność jest nieuleczalna. Przyszłości nie ma.

Radykalny pesymizm, szczególnie w wydaniu Spenglera, wzbudził reakcję Roberta Musila (1880‒1942), autora Człowieka bez właściwości. Zakwestionował on pojęcie „dekadencji”, uznając je za „podlegające samowoli tego, kto osądza”. Skrytykował „spekulację zniżkową” tych, którzy „liczą się tylko z faktami” i uznają „za realne tylko podłości człowieka”. Chciał pojednać obiektywizm z miłością, etykę z wiedzą, jednocześnie stwierdzając skłonność swoich współczesnych do pesymizmu. Pisał: „Podczas gdy około roku 1900 wierzono w pojawienie się nowego człowieka, dzisiaj stracono nadzieję”.

W ciągu XX wieku pesymizm przepoił kulturę zachodnią „radykalnym odrzuceniem społeczeństwa”, zachwalanym przez Teodora Adorna [1903‒1969] i szkołę frankfurcką; ateistyczną wersją egzystencjalizmu utrzymującego, że człowiek jest rzucony w świat absurdu; „strukturalistycznym podejrzeniem”, deprecjonującym sens i świadomość na rzecz strukturalnej nieświadomości, będącej istnym „wielkim graczem”. Mówiąc krótko i logicznie: po śmierci Boga, śmierć człowieka i zaproszenie Jacquesa Derridy [ 1930–2004] do wyjścia „z mroków humanistycznej metafizyki”. Nawet filozof, który pozostał spirytualistą – Ludwig Wittgenstein (1889–1951) – był przepojony pesymizmem i okazywał silną nieufność wobec współczesnej cywilizacji. Po drugiej wojnie światowej napisał: „Nie jest rzeczą pozbawioną sensu wierzyć, że epoka naukowa i techniczna to początek i koniec ludzkości; że idea wielkiego postępu to zaślepienie, podobnie jak idea skończonego poznania prawdy; że w poznaniu naukowym nie ma nic dobrego ani wartego pragnienia i że ludzkość, która dąży do tego poznania, sama rzuca się w pułapkę”. W 1947 roku te zdania były częścią rozważań nad „apokaliptyczną koncepcją świata” (przeł. na podstawie przekł. ang. Petera Wincha w: Culture and Value, Georg Henrik von Wright, edyt., Blackwell, Oxford 1980, s. 107–108).

Symbolem odwrotu filozofii i mentalności w ciągu XX wieku może być słynny tekst Paula Valery’ego [1871–1945] z 1936 roku: „Teraz już wiemy, że cywilizacje nasze są śmiertelne. […] Teraz widzimy, iż otchłań historii jest na tyle wielka, że może pomieścić w sobie wszystko. Czujemy, że cywilizacja jest tak samo krucha  –  jak życie. […] Prysło złudzenie europejskiej kultury, a nauka wykazała, że jest bezsilna cośkolwiek uratować; że wiedza została śmiertelnie dotknięta w swej moralnej ambicji i jakby znieważona okrutnymi wynikami zastosowania swoich zdobyczy; że z trudem odnosi zwycięstwo idealizm, że jest on mocno okaleczony i odpowiedzialny za swe marzenia”[3].

Dzisiaj jeszcze bardziej niż w czasach, gdy Valery pisał te słowa, pesymizm włada umysłami. Do wspomnienia okropności popełnionych w XX wieku dochodzą nowe zagrożenia: terroryzm, zderzenie cywilizacj i, ocieplenie klimatu, wyczerpanie zasobów naturalnych, nieprzewidziany przez ekspertów kryzys gospodarczy itd. Daleko nam do złotego wieku, o którym marzyli millenaryści, również ci spod znaku New Age, i do szczęśliwej ziemi, o której prorokowali filozofowie postępu.

Jean Delumeau

Książka ukazała się w serii „Nowa Marianna” Oficyny Wydawniczej VOLUMEN. „Wszystko Co Najważniejsze” jest patronem medialnym wydania. POLECAMY: [LINK].

Bibliografia:

Ponownie cytowana już książka R. Troussona, Voyages aux pays de nulle part. Ponadto polecam kilka artykułów J. Bouveresse’a, zasadniczych dla zrozumienia niemieckich i austriackich „pesymistów” XX wieku: RobertMusilou l’Anti-Spen- gler, „Cahiers de l’Herne” 1981, nr 41, s. 167–178; Robert. Musil, la science, la technique et la culture, „Revue de theologie et de philosophie” 1981, nr 113; La vengeance de Spengler, „Le Temps de la reflexion” 1983, nr IV, s. 371–401; La conception apocalyptique du monde, ou lepire est-il tout a fait sur?, w: Walo F. Eppenberger, Robert Kopp, Endzeit?, Helbing ‒ Lichtenhan, Basel – Frankfurt am Main 1986; Kraus, Spengler et le declin de l’Occident, w: Gilbert Krebs, Gerald Stieg, Karl Kraus et son temps, Universite Sorbonne Nouvelle, Paris 1989, s. 231–241.

[1] Alexis de Tocqueville, O demokracji w Ameryce, t. II, przeł. B. Janicka, M. Król, Znak, Kraków 1996, s. 329.

* Chodzi o dramat fantastycznonaukowy pt. R. U.R. (Roboty UniwersalneRossuma) (przyp. red.).

[2] Skrót dokonany przez H. Wernera, przeł. J. Marzęcki, Wyd. KR, Warszawa 2001.

[3] Z«Kryzysu Ducha», przeł. B. Szybek, „Kultura” nr 1, czerwiec 1947, Rzym, s. 2‒3.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 lipca 2020