
Patrioci mają więcej dzieci. I troszczą się o starszych
Demografia może być najnudniejszym tematem rozważań na świecie. Może, ale nie musi. Kto bowiem zna historię i rozumie choć trochę procesy dziejowe, wie, że bez silnych, wierzących w przyszłość społeczeństw nie ma prosperity – pisze Michał KŁOSOWSKI
.Klucz tkwi w zrozumieniu, że demografia to przyszłość. Bo to w końcu całość zjawisk związanych ze społeczeństwem i populacją, sposobem rządzenia, ekonomią i siłą państwa. Taka definicja pozwala inaczej spojrzeć na zagadnienia związane z dbaniem o dobrostan populacji. A przecież o to właśnie chodzi.
Dziś najważniejsze wydaje się odniesienie demografii do bezpieczeństwa kraju czy nawet bezpieczeństwa całej wspólnoty. Ktoś pewnie chciałby nazwać takie ujęcie tematu „geodemografią”, przypominającą modną „geopolitykę”. Zwłaszcza że jak twierdzą eksperci, bezpieczeństwo i obronność, podmiotowość i suwerenność, ale i multilateralizm będą tym, co zdominuje najbliższą – ledwie przecież rozpoczętą – dekadę. Każdy więc, komu zależy na tym, aby Polska miała w przyszłości odpowiednie, własne miejsce na mapie świata, powinien zadbać, by następstwo pokoleń stało się faktem.
Kluczem do bezpieczeństwa są bowiem ludzie. Muammar Kaddafi, postać co prawda owiana złą legendą, powiedział kiedyś, że islam w Europie zwycięży nie dzięki jakiejś niezwykłej ekonomicznej czy kulturowej sile, ale dzięki temu, że arabskie kobiety będą rodzić na Starym Kontynencie więcej dzieci niż mieszkanki Francji, Hiszpanii czy Niemiec. I wcale nie chodziło o wizję przyszłości wyciągniętą wprost z powieści Michela Houellebecqa, ale o prostą konstatację, że walka o przyszłość Europy to nie tylko batalie o zarządzanie zasobami, kształt europejskiej kultury czy spokój na granicach, ale także – a może przede wszystkim – walka o to, kogo będzie więcej. Fizycznie: czy większa będzie jedna populacja, czy inna, czy zwycięży ten, czy inny model kulturowy. Bo w końcu kultura, jak pokazują, na szczęście nieudane, próby wykorzenienia narodowych wartości w polskim społeczeństwie okresu zaborów, w wielu przypadkach niesiona jest poprzez kolejne generacje w rodzinie. Tradycja, wzorce zachowań, etyka i wiara to elementy, których można nauczać w szkołach. W Polsce wiemy jednak, że jak pokazuje historia, najskuteczniejszym sposobem, aby zadbać o przekaz między pokoleniami, jest to, by nauka następowała w domach, w rodzinach i dopiero później dopełniana była w szkołach.
Widać to zwłaszcza dziś, kiedy mowa o migracji. Zjawisko to przyjmuje w naszych czasach skalę, której nie obserwowano od czasów upadku Cesarstwa Rzymskiego i wielkiej wędrówki ludów. Wówczas to jedne populacje zastępowały inne, a starzejące się Cesarstwo nie było w stanie przeciwstawić się napierającym na jego granice ludom. Ówczesny Rzym był bogaty i przekonany o swojej wielkości, wchłaniał kolejne obszary i ludy. Ale właśnie dlatego, że napływających na terytorium Cesarstwa było coraz więcej i byli oni zwyczajnie młodsi, mieszkańcy starego imperium musieli powoli ulec. Niezależnie od swoich wspaniałych wartości, spoglądając na marmurowe budowle, pomni minionej potęgi. Ten proces trwał przez wieki.
Europa, jak zwykle chyba, jest ewenementem. Papież Franciszek w 2014 roku w Parlamencie Europejskim nazwał Europę „babcią” także ze względu na wiek jej mieszkańców. Bo o ile w świecie przeżywamy boom młodości, populacje w Afryce, Ameryce Południowej czy Azji, znacznie liczniejsze niż europejska czy szerzej – zachodnia – są w wieku 24–34 lata, to Europa wciąż zdaje się spać.
Tylko Francja i Węgry mają wskaźnik zastępowalności pokoleń na poziomie, który z optymizmem pozwala spojrzeć w przyszłość, tj. gwarantuje, że społeczeństwa te w najbliższej, dającej się przewidzieć przyszłości nie zanikną, a przynajmniej będą miały taką samą jak obecnie sytuację demograficzną. Jedynie taki przebieg wydarzeń pozwala na projektowanie polityk przyszłości czy wiarę w system ubezpieczeń społecznych. Rozwiązaniem tego problemu ma być technologia, ale czy tak będzie, jeszcze się okaże.
A jednak starzenie się społeczeństw jest faktem, choć procesy z tym związane w krajach rozwiniętych i w krajach rozwijających się mają odrębną specyfikę. W tych pierwszych największe konsekwencje wywołuje odsetek osób starszych w stosunku do populacji całego kraju. W tych drugich najistotniejsze kwestie to absolutny wzrost populacji osób starszych oraz tempo tego wzrostu. Wydłużony okres trwania życia, który obok spadku płodności stanowi powszechną przyczynę̨ starzenia się̨ ludności, ma wpływ na życie zarówno całych społeczeństw, jak i jednostek. Dla społeczeństw liczne implikacje tego procesu dotyczą̨ zmian w modelu produkcji, konsumpcji, oszczędzania i inwestycji, jak również kondycji rynku pracy oraz wydajności, poszukiwanych rodzajów usług oraz modelu wydatków budżetowych. Dzisiaj podkreśla się̨ przede wszystkim negatywne skutki procesu starzenia się̨ ludności, a więc wzrost kosztów ubezpieczeń i świadczeń socjalnych, pomijając przecież oczywisty wkład osób starszych w życie społeczeństw, także w ich gospodarczy rozwój. W dzisiejszym świecie wiedza jest w końcu wartością nadrzędną.
.Ocenia się̨, że na poziomie jednostek do końca wieku średnia oczekiwanego okresu trwania życia wydłuży się̨ o ponad 20 lat. Aby w pełni wykorzystać podarunek, jaki sprawia nam cywilizacyjny postęp, będziemy musieli bardzo rozsądnie projektować swoje mapy życia. Dotyczy to m.in. prowadzenia zdrowego trybu życia, korekty prywatnej polityki finansowej i planowania ustawicznego kształcenia się̨. Rozwiązania proponowane przez państwo powinny wspierać te indywidualne starania. Nie da się tego zrobić bez pogłębionych badań i polityk demograficznych.
Michał Kłosowski
Tekst ukazał się w nr 34 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].