Janusz Korczak. Polski patriota, który odkrył, że dziecko to człowiek
5 lub 6 sierpnia 1942 r. dzieci z domu sierot wraz ze swoim dyrektorem, doktorem Januszem Korczakiem, pomaszerowały czwórkami na Umschlagplatz i załadowane do wagonów zostały wywiezione na śmierć do niemieckiego obozu zagłady w Treblince – pisze Monika KRAWCZYK
Henryk Goldszmit, znany jako Janusz Korczak, urodził się w Warszawie 22 lipca 1878 r. (lub 1879), czyli 64 lata przed rozpoczęciem przez okupantów niemieckich wielkiej akcji deportacyjnej z getta warszawskiego, którą zorganizowało SS w ramach operacji „Reinhardt” w 1942 r. Janusz Korczak został wysłany na śmierć do Treblinki i tam zginął razem z dziećmi ze swojego sierocińca, nie opuszczając ich i do końca będąc z nimi.
Fenomen Janusza Korczaka wciąż jednak budzi w nas nadal ciekawość i fascynację. Był wielkim odkrywcą – odkrył, że dziecko to człowiek. Jego postawę można scharakteryzować jako pierwowzór funkcji rzecznika praw dziecka.
Urodził się w zasymilowanym żydowskim domu, studiował medycynę, pisał historie obyczajowe, był społecznie uwrażliwiony. Już na studiach interesował się losem ludzi wykluczonych, a zwłaszcza dzieci, w których widział zalążek wielkiej wartości. Starał się zwrócić uwagę na ich los i w duchu pozytywizmu poprawiać ich byt. W późniejszym okresie napisał serię poczytnych książek dla dzieci, m.in. o Królu Maciusiu. W 1926 r. założył „Mały Przegląd” – pismo redagowane przez dzieci – był autorem fachowych prac pedagogicznych.
Latem 1899 r. Janusz Korczak przebywał w Szwajcarii, kraju uznawanym wówczas za przodujący w Europie pod względem działalności społecznej i humanitarnej. Poznawał tam działalność szkół, szpitali dziecięcych, i innych placówek wychowawczo-edukacyjnych, takich jak czytelnie i świetlice młodzieżowe. Przy okazji wziął udział w III Kongresie Syjonistycznym w Bazylei. Postęp był jego inspiracją – tak postrzegał ten żydowski ruch narodowy, realizując osobiście program społeczny.
W 1905 r., po zdobyciu tytułu lekarza, został powołany do wojska carskiego, gdzie trafił na końcówkę wojny rosyjsko-japońskiej. Nie brał udziału w walkach, ale wraz z wojskiem zawędrował aż do Harbinu, gdzie mógł poznać kiełkujące wśród żołnierzy idee rewolucyjne. Po powrocie do domu i okresie pracy w szpitalu dziecięcym na ul. Siennej w 1912 r. otworzył w Warszawie, przy ulicy Krochmalnej 92, Dom Sierot.
W czasie I wojny światowej znów służył w armii rosyjskiej, pracując do 1917 r. w szpitalach polowych. Po zwolnieniu z wojska natychmiast zaczął pracę w okolicach Kijowa z opuszczonymi dziećmi, które spotkał i starał się otoczyć opieką. Warszawa była jednak jego bazą i gdy tylko mógł – powrócił do stolicy Polski, która odzyskała właśnie niepodległość. W czasie wojny polsko-bolszewickiej został zmobilizowany do Wojska Polskiego i pracował jako lekarz w szpitalach w Łodzi i w Warszawie. Osiągnął stopień majora rezerwy.
W ruchu syjonistycznym dostrzegał potencjał wolnościowy dla społeczeństwa żydowskiego. Jednocześnie głęboko przeżywał swoje przywiązanie do Polski. Dwukrotnie, w 1934 i 1936 r., odwiedzał ziemię Izraela. Zastanawiał się nawet, czy nie przenieść tam swojego sierocińca – dałby dzieciom inną perspektywę. Ostatecznie się na to nie zdecydował, co zresztą w drugiej połowie lat 30. stało się politycznie niemożliwe na skutek brytyjskich ograniczeń w emigracji na terytorium mandatowe Palestyny.
Wkroczenie Niemców do Polski w 1939 r. było katastrofą. Korczak na pewno nie był pokorny i skłonny do bezkrytycznego podporządkowania się władzy, ale z miejsca została podważona stabilność finansowa prowadzonej przez niego instytucji, a przecież 200 dzieci musiało codziennie jeść.
Na początku 1940 r. został aresztowany za brak opaski dyskryminacyjnej oznaczającej go jako Żyda. Podobno przemieszczał się po mieście w polskim mundurze wojskowym, próbując załatwiać sprawy urzędowe sierocińca. Placówka musiała dwukrotnie przenosić się z powodu zmian granic getta. Ostatni zajmowany przez instytucję Korczaka budynek, dzielony z innymi organizacjami i żydowskimi rodzinami, mieścił się przy ulicy Siennej 16. Obiekt przetrwał wojnę, ale został zburzony w związku z budową Pałacu Kultury i Nauki.
W archiwum Ringelbluma – zbiorze autentycznych dokumentów zebranych przez żydowskich konspiratorów z grupy „Oneg Szabat” (które są eksponowane na wystawie stałej w siedzibie Żydowskiego Instytutu Historycznego) – znajduje się notatka Michała Weicherta z wizyty delegacji amerykańskiego Czerwonego Krzyża w dniach 24 i 25 maja 1945 r. Pisał on: „Goście zwiedzili dużą salę, sypialnię dla chłopców, klasy, warsztaty (krawiecki dla dziewcząt i stolarski dla chłopców), kuchnię i pralnię, gdzie im pokazano znajdujące się w bieliźnie ręczniki z napisem Departamentu Zdrowia USA”.
Pomoc amerykańska stała się jednak niedostępna po dołączeniu przez USA do wojny 7 grudnia 1941 r. Ta duża sala widoczna jest na zdjęciu, które się zachowało i zostało przedstawione na kartce pocztowej, którą 4 sierpnia 2022 r. ŻIH wydał wspólnie z Pocztą Polską. Sytuacja aprowizacyjna i zdrowotna dzieci i wszystkich mieszkańców getta pogarszała się z tygodnia na tydzień.
18 lipca 1942 r., czyli zaledwie kilka dni przez rozpoczęciem przez Niemców w Warszawie wielkiej akcji deportacyjnej do obozu śmierci w Treblince, sierociniec Korczaka wystawił sztukę teatralną „Poczta” autorstwa Rabindranatha Tagorego. Jej treścią jest historia śmiertelnie chorego chłopca, który czeka na list od króla – w jakiś sposób oddająca doświadczenie getta. Być może Korczakowi zależało na przygotowaniu dzieci na najgorsze, a może była to rozpaczliwa forma zbierania datków na utrzymanie placówki. W zaproszeniu zapewnił: „Coś więcej niż tekst – bo nastrój, coś więcej niż emocja – bo przeżycie, coś więcej niż aktorzy – bo dzieci”, cytując poetę Władysława Szlengla.
5 lub 6 sierpnia 1942 r. dzieci z domu sierot wraz ze swoim dyrektorem, doktorem Januszem Korczakiem, ukochaną wychowawczynią Stefanią Wilczyńską i innymi pedagogami pomaszerowały czwórkami na Umschlagplatz i załadowane do wagonów zostały wywiezione na śmierć do niemieckiego obozu zagłady w Treblince. W getcie istniało 30 sierocińców i internatów. Ich podopieczni i opiekunowie podzielili los mieszkańców Śliskiej.
Kilku uciekinierów, np. Dawid Nowodworski i Jakub Krzepicki, złożyło sprawozdania archiwistom z grupy Emanuela Ringelbluma – organizatora podziemnego archiwum getta warszawskiego – z tego, co tam spotykało ludzi. Są to przerażające relacje. Można je również przeczytać i zobaczyć na wystawie stałej w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie.
Dziś obecność w tych dniach w Treblince jest dojmująca. ŻIH rokrocznie (zawsze 3 sierpnia, w samo południe) jest organizatorem centralnych uroczystości upamiętniających to miejsce i Zagładę około 900 tys. niewinnych ofiar. Ludzi tam przywożonych rozbierano pod pozorem dezynfekcji, a następnie duszono w komorach gazowych. Zwłoki natychmiast niszczono, palono, w końcu cały obóz Niemcy zrównali z ziemią, zasadzili las. Nie ma grobu Janusz Korczak, nie mają grobu dzieci ani pozostali zamordowani wychowawcy i setki tysięcy innych.
.Budynek Żydowskiego Instytutu Historycznego przy ulicy Tłomackie 3/5 w Warszawie (przed wojną Centralna Biblioteka Judaistyczna przy Wielkiej Synagodze) to jedno z niewielu ocalałych z pożogi wojennej miejsc, w którym bywał Janusz Korczak. Między innymi z tego względu jako Żydowski Instytut Historyczny czujemy się szczególnie zobowiązani, by podtrzymywać pamięć o Januszu Korczaku.
Monika Krawczyk