
Jestem winien libertarianom przeprosiny
Okazuje się, że istnieją potwory gorsze od rynku – pisze Noah SMITH
.Moje główne zarzuty wobec libertarianizmu? Przede wszystkim – ideologiczny sprzeciw libertarian wobec dostarczania dóbr publicznych i uprawnień państwa sprawia, że stajemy się nie tylko biedniejsi, ale w dłuższej perspektywie także mniej wolni, ponieważ biedniejsze społeczeństwa są mniej odporne na ataki zagranicznych najeźdźców. Trudno na przykład wyobrazić sobie, że libertariański rząd wygrałby II wojnę światową. Ponieważ libertarianie postrzegają społeczeństwo jako interakcję między rządem a rządzonymi, ignorują zagrożenia dla wolności ze strony instytucji pozarządowych („lokalnych łobuzów”) i innych państw. Z tego powodu część libertarian sprzeciwiła się ustawie o prawach obywatelskich, lekceważąc niebezpieczeństwo stwarzane przez nieliberalne mocarstwa, takie jak Chiny. Te zaniedbania sprawiły, że do ruchu libertariańskiego dołączyli niezbyt sympatyczni ludzie, którzy narzucili mu swoje opresyjne idee.
Libertarianie nie doceniają też znaczenia mechanizmów pozarynkowych, które czasami stoją ponad rynkami i niosą ze sobą wysokie koszty transakcyjne. Gdyby przyjaźń, seks i prawo do oddychania przydzielane były przez rynki, kondycja społeczeństwa byłaby opłakana. Libertarianie skupiają się na deontologicznych (opartych na zasadach) pojęciach wolności, które często są sprzeczne z moralnymi wartościami ludzkości. Na przykład niektórzy przedstawiciele tego nurtu twierdzą, że ludzie powinni mieć możliwość sprzedania się w niewolę, jeśli tego zapragną. Jedyna słuszna reakcja na taki postulat to zażenowanie.
Jestem jednak winien libertarianom przeprosiny za rażące niedocenienie ich ideologii. Byłem tak skupiony na jej teoretycznych wadach, że ignorowałem jej znaczenie polityczne. Skupiłem się wyłącznie na marginalnym charakterze korzyści, które można osiągnąć poprzez budowanie systemu gospodarczego na libertariańskich fundamentach, a zupełnie nie dostrzegałem strat, które ponieślibyśmy, gdyby te fundamenty się rozpadły. Miałem jedynie mgliste i słabe pojęcie o kontekście historycznym, w którym powstał libertarianizm, a także o ograniczeniach jego najwybitniejszych krytyków. Najbardziej oczywistą przyczyną, która skłoniła mnie do przeprosin, jest katastrofalna polityka celna Donalda Trumpa. Podczas gdy niektórzy postępowi politycy, tacy jak Bernie Sanders, Gretchen Whitmer i Chris Deluzio, zajmują niejednoznaczne stanowisko w sprawie ceł – krytykując sposób ich wprowadzenia, ale nie samą ideę – to właśnie libertarianin Rand Paul okazał się jednym z najzagorzalszych przeciwników nowej polityki.
.Wielu republikańskich prawodawców zachowuje powściągliwość, gdy ich poglądy różnią się od poglądów Donalda Trumpa. Republikański senator z Kentucky przyjął odmienną postawę. „Kongres musi wykazać się stanowczością i bronić swoich uprawnień” – powiedział dziennikarzom. Słowa te padły zaledwie kilka dni po tym, gdy Paul jako jeden z dwóch senatorów Partii Republikańskiej zagłosował przeciwko przyjęciu proponowanych przez Trumpa ram budżetowych mających kluczowe znaczenie dla obniżki podatków. Argumentował, że proponowane działania nie wystarczą, aby zmniejszyć deficyt.
Obecnie realizacja głównych punktów programu Trumpa może zależeć od tego, czy senator pozostanie nieugięty, czy ulegnie presji. Tymczasem konflikt dotyczący ceł zbliża się do punktu kulminacyjnego. W przyszłym tygodniu, po wznowieniu obrad Senatu, zostanie poddana pod głosowanie ustawa, której współautorem jest Paul, a która ma na celu zniesienie ceł wprowadzonych przez Trumpa.
Obraz libertariańskiego republikanina stawiającego czoła prezydentowi, który ma niemal absolutną władzę w Partii Republikańskiej, jest inspirujący. Jednocześnie wstyd patrzeć, jak niektórzy demokraci podejmują jedynie nieśmiałe próby powstrzymania polityki, która może wyrządzić ogromną szkodę amerykańskiej klasie średniej i robotniczej.
W perspektywie krótkoterminowej Paul z pewnością przegra tę walkę – ma poparcie w Senacie, ale nie w Izbie Reprezentantów. Jednak z czasem mogą powtórzyć się niekorzystne skutki embarga z 1807 roku i ceł Smoota-Hawleya z lat 30. ubiegłego wieku. Wolny handel już raz zwyciężył w Ameryce i istnieje szansa, że zwycięży ponownie – w takim przypadku to Rand Paul i libertarianie będą śmiać się ostatni, nawet jeśli to głównie głosy demokratów ostatecznie obalą szaloną politykę Trumpa.
Skala i zakres ceł nałożonych przez Donalda Trumpa naprawdę mnie zaskoczyły. Nigdy nie myślałem, że przywódca Stanów Zjednoczonych może mieć tak błędne wyobrażenie o tym, jak działa handel, i świadomie wyrządzić tyle szkód Amerykanom. Powinienem był się jednak tego spodziewać. Powinienem był zgłębić historię Juana Peróna, którego protekcjonistyczna polityka i rozrzutność finansowa – zbieżne z podejściem Trumpa – doprowadziły Argentynę do upadku i utraty statusu bogatego kraju. Powinienem był przestudiować porażkę polityki „substytucji importu” stosowanej w latach 50. i 60. Powinienem był lepiej znać kontekst polityczny, w którym powstała ustawa celna Smoota-Hawleya. Powinienem był również zdawać sobie sprawę, że amerykański libertarianizm zawsze różnił się od większości ideologii prawicowych. Mieszkałem w Japonii, gdzie prawica jest protekcjonistyczna, industrialistyczna, a czasem kapitalistyczna. Tym bardziej więc powinienem wiedzieć, że jest to norma dla prawicowych partii na całym świecie, a amerykańska prawica Reagana, popierająca wolny rynek i wolny handel, była wyjątkiem. To z kolei powinno było przygotować mnie na to, co się stanie, jeśli amerykański libertarianizm upadnie.
.Niestety nie pojmowałem istotnych fragmentów historii ani nie analizowałem wystarczająco dokładnie tego, co widziałem za granicą. Kiedy więc jako student pisałem o wadach libertarianizmu, myślałem, że realistyczną alternatywą dla amerykańskiego systemu z 2007 roku jest albo łagodny progresywizm Billa Clintona i Baracka Obamy, albo energiczne działania na rzecz umacniania państwa podejmowane przez Franklina Delano Roosevelta i Dwighta Eisenhowera – na pewno nie szaleństwo charyzmatycznego populisty, który nie ma pojęcia o ekonomii.
Warto tu posłużyć się analogią do popularnej powieści fantastycznej. W serii Z mgły zrodzony Brandona Sandersona (uwaga – spoilery) buntownicy walczą o obalenie despotycznego władcy znanego jako Ostatni Imperator. Kiedy zamach kończy się sukcesem, okazuje się, że Imperator powstrzymywał siłę znaną jako Zniszczenie. Uwolniona moc natychmiast zaczyna rujnować świat. Ups! Przez ostatnie osiem lat często myślałem o konserwatyzmie Reagana jako Ostatnim Imperatorze, który powstrzymywał ducha prawicowego Zniszczenia, jakim byli Patrick Buchanan i Stowarzyszenie Johna Bircha. Tymczasem wygląda na to, że ideologia wolnego rynku, pomimo wszystkich swoich wad, powstrzymywała naturalną skłonność prawicy do peronizmu.
Oczywiście libertarianizm nie podołał wielu ważnym zadaniom stawianym przez XXI wiek, takim jak utrzymanie zdolności produkcyjnych amerykańskiego przemysłu obronnego w obliczu chińskiej konkurencji, przyspieszenie wdrażania technologii ekologicznych, redystrybucja zysków z handlu i technologii oraz stymulowanie postępu technologicznego w dobie gwałtownie rosnących kosztów badań naukowych. A jednak kto w tej chwili nie zamieniłby systemu ceł Trumpa na libertariańską politykę argentyńskiego polityka Javiera Milei, który obniżył inflację w swoim kraju do akceptowalnego poziomu, jednocześnie zmniejszając ubóstwo?
Przez lata krytykowałem idee Miltona Friedmana. Ale członkowie obecnej administracji desperacko potrzebują dawki głoszonych przez niego idei. Powinni usiąść i obejrzeć słynny filmik, w którym Friedman – bawiąc się ołówkiem – wyjaśnia, jakie znaczenie dla wygód współczesnego życia mają międzynarodowe łańcuchy dostaw.
Przez lata wyjaśniałem, dlaczego rynki aktywów nie są idealnie wydajne. A jednak odpływ kapitału i chaos na rynku obligacji to jedyne czynniki, które jak dotąd zdołały skłonić Trumpa do wycofania ceł. Tweet autorstwa postępowego pisarza Johna Ganza doskonale oddaje istotę sprawy: „Przez lata wyśmiewałem powieści Ayn Rand – ale czyż kumoterstwo Trumpa, pogarda dla sektora prywatnego i nieustępliwa chęć kontroli nad rządem nie czynią go ideałem czarnego charakteru z kart jej powieści?”.
Przez lata miotałem gromy na kurs Econ 101 za nauczanie zbyt uproszczonych modeli i ignorowanie danych empirycznych. Jednak kto dziś zaprzeczy, że Trumpowi, Peterowi Navarro, Howardowi Lutnickowi i reszcie tej bandy przydałoby się dodatkowe szkolenie z ekonomii?
Jeśli ktoś woli prawicę trumpowską od prawicy reaganowskiej, nie wiem, co mu powiedzieć. Ale skłamałbym, sugerując, że szaleństwo Trumpa jest jedyną przyczyną wzrostu mojej sympatii do libertarianizmu. W ciągu ostatniej dekady wyraźniej niż w czasie studiów dostrzegałem nadmierną ekspansję postępowej ideologii ekonomicznej.
.W kluczowej dla obywateli kwestii mieszkalnictwa widziałem, jak idee antyrynkowe były wykorzystywane do manipulacji – wmawiano ludziom, że dopuszczenie nowych mieszkań na rynek spowoduje wzrost czynszów poprzez „gentryfikację”. W rzeczywistości jednak, zgodnie z podstawowymi zasadami ekonomii, budowa mieszkań powoduje spadek cen czynszów. Widziałem, jak postępowcy wyśmiewali ideę podaży i popytu, nazywając ją „efektem kroplówki”, mimo że większość miast, które zwiększyły liczbę mieszkań, skutecznie obniżyła wysokość czynszów. Widziałem, jak potępiali budowę lokali mieszkalnych, twierdząc, że pieniądze trafią do kieszeni deweloperów. Widziałem też, jak forsowali kontrolę czynszów jako alternatywę, mimo że ostatecznie zmniejsza ona podaż i tworzy sztuczny niedobór.
W sferze makroekonomii widziałem, jak postępowcy nieustannie naciskali na wprowadzenie polityki stymulacyjnej w celu zwiększenia popytu na pracę, mimo że inflacja osłabiła prezydenturę Joe Bidena, a rządowe programy infrastrukturalne zamieniły się w programy tworzenia fikcyjnych miejsc pracy, które nikomu nie przyniosły żadnych korzyści.
Na arenie międzynarodowej widziałem szanowanych postępowców, takich jak Joe Stiglitz, którzy ochoczo chwalili politykę gospodarczą Hugo Cháveza, ale nie przeprosili, gdy polityka ta doprowadziła gospodarkę Wenezueli do jednej z najgorszych katastrof we współczesnej historii.
W dziedzinie dostarczania dóbr publicznych widziałem, jak demokraci z trudem budują szybką kolej, stacje ładowania samochodów elektrycznych i szerokopasmowy internet na obszarach wiejskich, mimo że przeznaczyli na to dziesiątki miliardów dolarów. Widziałem, jak postępowcy z Instytutu Roosevelta bronili NEPA i innych proceduralnych barier rozwoju, choć dramatycznie spowolniły one dekarbonizację i inne priorytetowe cele rozwojowe.
Jednocześnie okazało się, że to libertarianie są bardziej elastyczni i mają rozsądniejsze podejście do roli państwa. W 2020 roku Tyler Cowen sformułował koncepcję „libertarianizmu państwowego”, a think tanki takie jak Institute for Progress wykonały kawał dobrej roboty, budując potencjał państwowy USA, mimo że popierają ograniczenie regulacji. Innymi słowy, podczas gdy trumpizm stanowi rzeczywistą alternatywę dla idei wolnego rynku po prawej stronie sceny politycznej, realne opcje po lewej stronie są bardzo dalekie od wyobrażenia, które miałem jako student krytykujący dobra publiczne.
.Liberalizm jako ideologia rządowa nie jest doskonały i poniósł wiele porażek. Stanowi jednak odpowiednią przeciwwagę dla progresywizmu, który również nie jest doskonały i też zaliczył niejedną wpadkę. Najlepszym rozwiązaniem jest połączenie obu ideologii, przy czym każda z nich powinna występować w swojej najbardziej rozsądnej postaci. Konieczna jest debata nad tym, czy należy przedkładać równość szans nad równość samą w sobie, wolność nad redystrybucję, a zapewnienie dóbr publicznych przez rząd nad zapewnienie ich przez rynek. Sytuacja, w której musimy zapobiegać grabieżom szalonego króla, który nie ma pojęcia o ekonomii, jest nie do zaakceptowania.
Być może spieraliśmy się z libertarianami zbyt zaciekle i zbyt przekonująco. Teraz żałuję, że nie ma już ich wśród nas. W tym świecie istnieją potwory znacznie bardziej przerażające niż rynek.
Tekst ukazał się w nr 71 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].