Oskar DOBROSZ: Młodzi ludzie z prowincji powinni zabrać głos

Młodzi ludzie z prowincji powinni zabrać głos

Photo of Klub Młodych Autorów

Klub Młodych Autorów

Platforma opinii prowadzona przez Instytut Nowych Mediów, przy redakcji miesięcznika „Wszystko co Najważniejsze".

W Polsce wciąż zbyt często mówi się o młodych jako o jednej spójnej grupie, jakby dorastali w takich samych warunkach, mieli podobne potrzeby i dostęp do tych samych szans. W rzeczywistości różnice są ogromne, a o największych z nich decyduje miejsce, z którego pochodzimy. Gdy mowa o młodych, najczęściej chodzi o tych z dużych miast. Ci z prowincji, choć liczniejsi, pozostają niewidoczni – mniej medialni, mniej „modni”, ale równie zaangażowani. Ich głos zasługuje na uwagę.

.Wybory prezydenckie w 2025 roku, zakończone zwycięstwem Karola Nawrockiego, pokazały, jak głęboko zakorzenione są podziały między miastem a prowincją także wśród młodych. Komentatorzy analizowali głosy studentów z Warszawy, aktywistów z Krakowa i młodzieżowych radnych z Gdańska. A co z uczniami techników z Ostrowa, pracującymi maturzystami z Mielca, studentkami pielęgniarstwa z Chełma? Ich głos także się liczył, ale nie został zauważony. Bo prowincja nie pojawia się w trendujących relacjach na Instagramie. Tam codzienność wygląda inaczej, mniej spektakularnie, ale może autentycznie.

Młodzi z mniejszych miejscowości często nie czują, że mają wpływ na cokolwiek. Nie dlatego, że im nie zależy, ale dlatego, że od lat są ignorowani, zaczynając od polityków, przez media, kończąc na decydentach. Infrastruktura? Brakuje. Możliwości? Ograniczone. Miejsce do rozwoju? Trzeba go szukać gdzie indziej. To prowadzi do poczucia wykluczenia i niesprawiedliwości. Czasem także do wyjazdu – niekoniecznie w wyniku marzeń o wielkim świecie, ale z konieczności. Ci, którzy zostają, słyszą, że są „pasywni”, że „nie mają ambicji”, że „nic się tam nie dzieje”.

Prowincja to nie tylko cisza i spokój. To także społeczna aktywność, choć często niewidoczna dla centrum. Młodzi organizują lokalne zbiórki, zakładają fundacje, robią warsztaty w wiejskich świetlicach, prowadzą szkolne media. Mają inne narzędzia, inną skalę, ale tę samą chęć zmiany. Problem w tym, że ich działania rzadko przekraczają granice powiatu. Nie dlatego, że są mniej wartościowe, ale dlatego, że po prostu często trudno przebić się ze swoimi wiadomościami lokalnymi do szerszej publiczności. Skupiają się i wypowiadają na temat swojego ogródka i nie starają się uogólniać tematów ich dotyczących. Opisują je w sposób dokładny, rozmawiają o swoim okręgu.

Młodzi z prowincji nie oczekują litości ani łaski, oczekują miejsca przy stole. Chcą, żeby ich doświadczenia, pomysły i potrzeby były równie ważne, jak głosy ich rówieśników z dużych miast. Chcą uczestniczyć w rozmowie o Polsce nie tylko jako statystyki, ale jako współtwórcy. Ich głos brzmi inaczej, bo płynie z innej rzeczywistości – ale właśnie dlatego jest potrzebny. Jeśli naprawdę zależy nam na wspólnej przyszłości, musimy ją tworzyć wspólnie, bez wykluczeń i bez pogardy.

Dobrym tego przykładem są wybory prezydenckie, które w ostatnich latach najbardziej angażowały różne grupy społeczne. Pomimo że wybory te mają mniejszą wagę pod względem wpływu na „przeciętnego człowieka”. Młodzi muszą pamiętać o wyborach samorządowych, które najbardziej wpływają na ich najbliższe otoczenie. Muszą o tym pamiętać, ponieważ to oni przez kolejne lata będą żyć w przyszłości, o której zadecydują teraz.

.Warszawa, Kraków, Gdańsk to ważne miasta, ale nie jedyne. To, co dzieje się w mniejszych miejscowościach, to też Polska. Jeśli chcemy zrozumieć, czym żyją młodzi, nie możemy patrzeć tylko przez pryzmat kampusów i coworkingów. Musimy pochylić się także nad tymi, którzy mają trudniejszy dostęp do kultury, edukacji, komunikacji. Polska to nie tylko mapa dużych punktów, to także tysiące miejsc, w których codziennie dojrzewają młodzi ludzie. Każdy z nich ma prawo do głosu.

Oskar Dobrosz

Klub Młodych Autorów
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 lipca 2025