80 lat temu powstał 2. Korpus Polski gen. Władysława Andersa
Dnia 21 lipca 1943 r. w Iraku sformowano 2. Korpus Polski pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Formacja powstała na podstawie rozkazu i wytycznych Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego z 16 i 29 czerwca 1943. Korpus zapisał się w historii m.in. walnie przyczyniając się do zwycięstwa w bitwie pod Monte Cassino.
2. Korpus Polski gen. Władysława Andersa i losy Polaków na Bliskim Wschodzie
.W książce „Żywoty równoległe. Wyjątkowi Polacy, tragiczne wybory, heroiczne postawy”, będącej owocem rozmów prof. Andrzeja NOWAKA i Doroty TRUSZCZAK, ten pierwszy opowiada m.in. o losach Polskich Sił Zbrojnych na Bliskim Wschodzie oraz o działalności 2. Korpusu Polskiego.
Nawiązując do realiów, które nastały po podpisaniu układu Sikorski-Majski (1941 r.), prof. Nowak stwierdza, że „z początku Anders był pozytywnie nastawiony do tworzenia Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, ponieważ traktował je jako szansę wyciągnięcia z tego gigantycznego archipelagu GUŁag setek tysięcy Polaków. Oczywiście według założeń Stalina ta armia nie miała być duża, złożona z setek tysięcy, tylko zaledwie z kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy. Anders potrafił jednak zrobić wszystko, by w punktach koncentracji przyjmować więcej ochotników niż limit przydzielony mu przez władzę sowiecką, by jego wojsko stanowiło możliwie silną grupę uderzeniową, liczącą się u boku Armii Czerwonej w walce z Niemcami o wyzwolenie ziem polskich. Po kilku miesiącach doświadczeń z władzami sowieckimi zaczął traktował proces tworzenia Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR już tylko jako szansę na wyprowadzenie z domu niewoli wygłodniałych, wynędzniałych, zniszczonych przez obozy Polaków. Nie zgadzał się pod tym względem całkowicie z Sikorskim, czyli z Naczelnym Wodzem, który kompletnie nie znając Rosji i nie rozumiejąc systemu sowieckiego totalitaryzmu, upierał się niemal do końca, do czerwca 1942 roku, by pozostawić polskich żołnierzy w ZSRR – na takich warunkach, jakie podyktuje Stalin. Anders nie miał wątpliwości, że ta armia będzie tylko listkiem figowym dla planów przejęcia przez Stalina władzy nad Polską, w dodatku listkiem, który zostanie poszarpany do nicości wskutek sposobu wojowania przez Sowietów. (…). Na szczęście Anders wyprowadził ponad sto trzydzieści tysięcy ludzi do Persji, do Iraku, w końcu do Ziemi Świętej i Syrii, gdzie tworzyła się Armia Polska na Wschodzie, zalążek przyszłego 2. Korpusu”.
Opisując sytuację w Iranie w przeddzień przybycia tam polskiej ludności kierowanej przez gen. Andersa, prof. Andrzej NOWAK pisze, że, „Brytyjczycy obawiali się niemieckiej infiltracji w tym kluczowym dla zaopatrzenia w ropę naftową miejscu, dokonali więc prewencyjnej okupacji Persji, wspólnie z Sowietami. Wciąż istniała obawa, że Niemcy mogą próbować odzyskać wpływy na tym obszarze – pamiętajmy, to był 1942 rok, kiedy wydawało się, że wciąż mogą wygrać wojnę, i bezpośrednio zagrażali wówczas panowaniu brytyjskiemu na terenie Afryki, docierając już do wrót Egiptu”.
Historyk podkreśla, że „akcja przeprowadzona przez generała Andersa pozwoliła nie tylko ocalić wielką grupę ludzi od losu poddanych Stalina, lecz także stworzyć nową, wspaniałą emigrację, nowy polski głos wolny wolność ubezpieczający. Symbolem jej ogromnego dorobku może być choćby Instytut Literacki i Kultura paryska, ściśle związane z akcją generała Andersa. Giedroyc do końca życia pozostanie, jeśli można tak powiedzieć, jednym z kapłanów kultu Andersa, podobnie jak Gustaw Herling-Grudziński, jak dziesiątki innych znakomitych twórców, którzy ocaleli dzięki wyjściu ze Związku Sowieckiego”.
Prof. Andrzej NOWAK pisze również, że gen. Andersowi udało się stworzyć na Bliskim Wschodzie „małą Polskę”. „Ponad sto tysięcy Polaków znalazło się głównie na obszarze dzisiejszej Ziemi Świętej, tworząc tam namiastkę cywilnego życia polskiego. Śladem tego jest choćby jedna ze stacji Drogi Krzyżowej w Jerozolimie, ozdobiona właśnie przez żołnierzy Drugiego Korpusu. Ale przede wszystkim ważne było odbudowanie nadziei na to, że Polska będzie, że o Polskę walka się nie skończyła. Generał Anders znakomicie umiał zadbać o propagandę, o rozwój kultury, tworzy się tam przecież Wydział Propagandy i Prasy pod przewodnictwem Józefa Czapskiego, wielkiego malarza i eseisty. Także major Józef Czapski został postawiony przez generała na czele specjalnej ekipy, która miała się zająć poszukiwaniem tych, którzy zginęli w Katyniu. I stanie się jednym z głównych świadków pamięci o tej zbrodni. Powstało na Bliskim Wschodzie, a potem na włoskim szlaku Andersa, kilkadziesiąt czasopism z „Orłem Białym” na czele. Ponad stu czynnych poetów i pisarzy, w tym Władysław Broniewski czy wspomniany Gustaw Herling-Grudziński, publikowali swoje tomiki w wydawnictwach armii Andersa w Palestynie. Trudno to sobie wyobrazić, ale to było prawdziwe imperium kulturalne, nie tylko wojskowe, na tym polega siła legendy i rzeczywisty zasób generała Andersa. I ta siła będzie towarzyszyła dalszej akcji bojowej, prowadzonej od stycznia 1944 roku we Włoszech. Ta synergia czynu i słowa zostawi trwały ślad w naszej zbiorowej pamięci”.
Bitwa o Monte Cassino
.„Generał Anders dysponował największą jednostką Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Czuł poparcie żołnierzy tej jednostki, bo był dowódcą ubóstwianym, któremu ufano. Nie chciał tego zaufania zawieść. Pragnął prowadzić swoich żołnierzy w sposób, który nie narazi ich na idiotyczne straty. Nie zamierzał oczywiście uchylać się od walki, wiedział, jak ogromne znaczenie propagandowe – nie dla niego, ale dla sprawy polskiej w drugiej wojnie światowej – ma realny sukces bojowy odniesiony na froncie, w tym wypadku włoskim, przeciwko Niemcom” – kontynuuje prof. Andrzej NOWAK, nawiązując do działalności bojowej 2. Korpusu Polskiego na froncie włoskim.
Jak podkreśla, „Stalin rozwijał już propagandę, że na Zachodzie polskie wojsko nie walczy w ogóle, stoi z bronią u nogi, tylko Związek Sowiecki i podporządkowane mu wojsko generała Berlinga prowadzi realną akcję militarną, która szkodzi Niemcom. O tym oczywiście Anders wiedział i dlatego zaakceptował w kwietniu 1944 roku polecenie przekazane mu przez dowódcę brytyjskiej Ósmej Armii, jego bezpośredniego zwierzchnika. Polecenie miało właściwie formę pytania: czy przyjmie tak trudne zadanie? Anders je przyjął. Chodziło o szturm na klasztor na Monte Cassino, który ryglował drogę armii alianckiej na Rzym”.
„Już kilka wcześniejszych ataków, podejmowanych wielkimi siłami przez aliantów, skończyło się straszliwą rzezią i niepowodzeniem. Anders zdecydował jednak, że to zadanie trzeba podjąć. Jedenastego maja w pięknym rozkazie do swoich żołnierzy, do kochanych moich braci i dzieci – jak zaczyna ten tekst – generał wezwał do tego, by za bandycką napaść Niemców na Polskę, za rozbiór Polski wraz z bolszewikami, za tysiące zrujnowanych miast i wsi, za miliony wywiezionych Polaków żołnierze poszli naprzód ze świętym hasłem W sercach naszych Bóg, Honor i Ojczyzna. Te słowa odbijały się prawdziwym, szczerym echem, niezależnie od tego, jak dzisiaj cynicy mogą je odczytywać. Wtedy brzmiały absolutnie czystym dźwiękiem i tak były przyjmowane przez żołnierzy” – pisze prof. Andrzej NOWAK.
Historyk dodaje jednocześnie, że „w krwawej bitwie zginęło około dziewięciuset Polaków; w sumie wszystkie straty, łącznie z rannymi i zaginionymi, można obliczać na blisko cztery tysiące. (…) Sukces, jakim było zdobycie Monte Cassino, został znakomicie rozpropagowany. Zadano w ten sposób kłam propagandzie, że Polacy nic w drugiej wojnie światowej dla sprawy alianckiej nie zrobili. Tezy o bezsensowności walki pod Monte Cassino wracają, niestety, do dzisiaj wśród rozmaitych niedouków. Przywołują oni fakt, że osiemnastego maja Niemcy faktycznie wycofali się z klasztoru i że w drugim szturmie na Monte Cassino, po pierwszym, bardzo krwawym, przeprowadzonym dwunastego maja, Polacy zdobywali już praktycznie opustoszałe wzgórze. Ale przecież to właśnie pierwsze natarcie, które związało dwie trzecie sił niemieckich w tym rejonie, dziesięć batalionów, pozwoliło wojskom alianckim przełamać front niemiecki na sąsiednim odcinku. Niemcy także ponieśli wtedy, to jest dwunastego maja, niezwykle ciężkie straty. To nie była zabawa i to nie były tylko ofiary po polskiej stronie. Front został przerwany przez aliantów. Czy całe działania na Półwyspie Apenińskim były wtedy sensownie kierowane – to jest inne pytanie, które sobie zadają historycy wojny. Ale odpowiedź na to pytanie nie ma nic wspólnego z oceną działań generała Andersa”.
Szlaki polskich nadziei
.„II wojna światowa rozrzuciła Polaków po kilku kontynentach. Żołnierze i cywile pokonywali setki kilometrów w Związku Sowieckim, na Bliskim Wschodzie, w zachodniej Europie. Szli z nadzieją, że wrócą do wolnego kraju” – pisze Karol NAWROCKI, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak podkreśla, „ostatnie regularne walki w Polsce ustały w październiku 1939 roku. Ale fale cywilów płynęły nadal. Jedni przemieszczali się spod okupacji niemieckiej na tereny kontrolowane przez Sowietów, by połączyć się ze swoimi rodzinami. Inni – wśród nich liczni Żydzi – w ucieczce na wschód upatrywali zwiększonych szans na przetrwanie. Jednak i tam ludność była narażona na represje. W latach 1940–1941 w czterech wielkich akcjach deportacyjnych ok. 315 tys. Polaków zostało wywiezionych w głąb ZSRS: na Syberię, stepy Kazachstanu i w inne odległe rejony. Ciężkie warunki panujące w czasie transportu, a potem w miejscach zesłania skutkowały wysoką śmiertelnością”.
„Nadzieja dla tych, którzy wciąż byli przy życiu, zakiełkowała po napaści hitlerowskich Niemiec na ZSRS w czerwcu 1941 roku. W obliczu szybkiej ofensywy Wehrmachtu sowiecki przywódca Józef Stalin zrewidował politykę wobec Polaków. Władze w Moskwie wznowiły relacje dyplomatyczne z polskim rządem i zawarły z nim umowę wojskową. Przewidywała ona, że w możliwie najkrótszym czasie powstanie w ZSRS polskie wojsko – podległe organizacyjnie Sikorskiemu jako Naczelnemu Wodzowi i walczące u boku Armii Czerwonej przeciwko Niemcom. Zasilili je Polacy zwalniani m.in. z więzień, obozów i miejsc zesłania. Także gen. Władysław Anders, mianowany dowódcą Armii Polskiej w ZSRS, miał za sobą prawie dwa lata sowieckich więzień. Powstającemu wojsku brakowało wszystkiego: broni, żywności, odzieży. Nie brakowało tylko bojowego ducha. Pierwszy i – daj Boże – ostatni raz w życiu przyjąłem defiladę żołnierzy bez butów – wspominał później Anders. – Uparli się, że chcą maszerować. Chcą pokazać bolszewikom, że bosymi, poranionymi nogami potrafią na piasku wybić takt wojskowy jako początek swego marszu do Polski” – pisze Karol NAWROCKI.
Prezes IPN dodaje, że „wiosną 1942 roku żołnierze Andersa wciąż byli niedożywienie i niedostatecznie wyposażeni, co gorsza – nękani epidemiami. W porozumieniu z władzami sowieckimi zapadła decyzja o ewakuacji z ZSRS najpierw części, a później całej polskiej armii i przebywających przy nich cywilów. Ludność cywilna – prawie 38 tys. osób, w tym niemal 9 tys. dzieci – znalazła potem schronienie na czterech kontynentach: m.in. w Afryce Wschodniej, Indiach, Meksyku i Nowej Zelandii. Żołnierzy ewakuowano blisko 80 tys. Przebyli oni długą drogę przez Persję, Irak, Palestynę i Egipt. W końcu dotarli do Włoch, gdzie jako 2. Korpus Polski wsławili się zdobyciem Monte Cassino, Ankony i Bolonii. Słynny generał USA George S. Patton zanotował po spotkaniu z Andersem, że oddziały polskie prezentują się najlepiej ze wszystkich, jakie widział, łącznie z brytyjskimi i amerykańskimi.
Oprac. PP