Amerykańska opinia publiczna coraz bardziej podzielona w sprawie Izraela [Pew Research Center]

Coraz więcej Amerykanów krytycznie ocenia działania rządu Izraela oraz jego ofensywę przeciwko Hamasowi w Strefie Gazy. Z najnowszego badania Pew Research Center wynika, że prawie dwa lata po ataku Hamasu z 7 października 2023 roku i rozpoczęciu izraelskiej operacji wojskowej, sceptycyzm wobec działań Izraela jest w USA wyraźnie większy niż wcześniej.

Coraz więcej Amerykanów krytycznie ocenia działania rządu Izraela oraz jego ofensywę przeciwko Hamasowi w Strefie Gazy. Z najnowszego badania Pew Research Center wynika, że prawie dwa lata po ataku Hamasu z 7 października 2023 roku i rozpoczęciu izraelskiej operacji wojskowej, sceptycyzm wobec działań Izraela jest w USA wyraźnie większy niż wcześniej.

Coraz więcej krytycznych głosów wobec Izraela

.Według najnowszego badania przeprowadzonego przez Pew Research Center, obecnie 39% Amerykanów uważa, że Izrael „posuwa się za daleko” w swoich działaniach wojskowych przeciwko Hamasowi. Rok temu taką opinię wyrażało 31% respondentów, a pod koniec 2023 roku – 27%.

Jednocześnie 59% ankietowanych ma negatywną opinię o rządzie Izraela, co oznacza wzrost o 8 punktów procentowych w porównaniu z początkiem 2024 roku (51%). Tylko 16% badanych sądzi, że Izrael postępuje „właściwie”, a 10% że „nie robi wystarczająco dużo”. Co trzeci Amerykanin przyznaje, że nie ma wyrobionego zdania.

Badanie Pew Research Center pokazuje również wysoki poziom niepewności w społeczeństwie amerykańskim. Wielu respondentów deklaruje, że nie jest pewnych, jak oceniać wojnę na Bliskim Wschodzie ani jak reaguje na nią rząd USA.

Ocena polityki administracji Donalda Trumpa

.Według badania przeprowadzonego przez Pew Research Center w dniach 22–28 września wśród 3445 dorosłych Amerykanów, 42% nie aprobuje sposobu, w jaki administracja Donalda Trumpa reaguje na konflikt izraelsko-palestyński, a 30% wyraża poparcie. 27% badanych nie potrafiło zająć stanowiska.

Rosnąca jest liczba osób przekonanych, że prezydent Donald Trump zbyt wyraźnie sprzyja Izraelowi, obecnie uważa tak 36% ankietowanych, o 5 punktów procentowych więcej niż w marcu (31%). Odsetek tych, którzy uważają, że prezydent zachowuje odpowiednią równowagę, spadł z 29% do 23%. Zaledwie 2% respondentów uważa, że Trump faworyzuje Palestyńczyków, a 38% nie ma zdania.

Z badania wynika, że Republikanie znacznie częściej niż Demokraci aprobują sposób, w jaki Trump prowadzi politykę wobec konfliktu, i częściej twierdzą, że zachowuje on właściwą równowagę między stronami. Jednocześnie jednak w obu ugrupowaniach wzrasta liczba osób przekonanych, że prezydent zbytnio sprzyja Izraelowi.

Co trzeci dorosły Amerykanin (33%) uważa, że Stany Zjednoczone udzielają Izraelowi zbyt dużego wsparcia militarnego. Zaledwie 8% sądzi, że pomocy wojskowej jest zbyt mało. 23% ocenia, że poziom wsparcia jest „odpowiedni”, a 35% nie potrafi tego ocenić.

W przypadku pomocy humanitarnej dla cywilów w Strefie Gazy 35% Amerykanów uważa, że USA robią za mało, a jedynie 9% twierdzi, że przekazują jej zbyt dużo. 20% ankietowanych uznaje, że poziom wsparcia jest właściwy, a 35% nie ma zdania.

Wojna na Bliskim Wschodzie

.Na temat wojny Izraela z Hamasem, która rozpoczęła się 7 października 2023 r., na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „To wojna czy powstanie?„.

„Cicha wojna bywa bardziej niebezpieczna niż otwarty spór. Konflikt polityczny łatwo się zamienia wtedy w uporczywe drobne utarczki między rozmaitymi grupami ludności, coraz silniej skłóconymi. Tak się stało w Izraelu. Arabskie samobójczynie wysadzały w powietrze siebie i żydowskich klientów w supermarketach, izraelscy żołnierze wykręcali ręce palestyńskim wyrostkom noszącym butelki z podejrzanym płynem. Na zachód od rzeki Jordan, na terenie, który oficjalnie nie podlegał izraelskiej administracji, powstawały izraelskie osiedla chronione i patrolowane przez wojsko. Jednocześnie w Strefie Gazy budowano podziemne tunele mające wyjścia po stronie Izraela, które z czasem złożyły się na podziemny labirynt zakamarków wykorzystywanych przez Hamas na skład broni i rakiet. Dla Izraela było to zagrożenie, którego nie wolno było ignorować. Jednak bez wywołania silnych protestów na świecie Izrael nie mógł wprowadzić swego wojska na teren Gazy, zarządzić okupacji całej strefy i totalnie zdominować lokalnej ludności”.

”Teraz, po ataku przeprowadzonym przez Hamas na początku października 2023 r., sytuacja jest zupełnie inna. Trzeba się liczyć z rozmaitymi groźnymi konsekwencjami. Izrael może zlikwidować z trudem wypracowany status autonomicznej Strefy Gazy i może pogodzić się z oskarżeniem, że podejmuje działania do złudzenia przypominające atak Rosji na Ukrainę (z tą różnicą, że Ukraińcy nie dopuścili się żadnej prowokacji). Być może konieczne okaże się zaangażowanie jakichś znacznych sił rozjemczych w Strefie Gazy. Wtedy zapewne w sferze publicznych i akademickich dyskusji powróci sytuacja z późnego okresu wojny w Wietnamie. Rozwinie się dyskusja na temat tego, czy istnieją wojny sprawiedliwe, czy w sytuacji poważnego zagrożenia okrucieństwa popełniane przez silnie zmotywowanych żołnierzy stają się nieuniknione, kiedy zwodzenie polityczne staje się zdradą, jak powstrzymać sojuszników zagrożonej strony przed użyciem broni nuklearnej lub przed innym masowym odwetem” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.

LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-jacek-holowka-wojna-powstanie-masakra/

Jak ocenić plan Donalda Trumpa przesiedlenia Arabów z Gazy?

.Zaledwie kilka dni po hucznym powrocie do Białego Domu prezydent Donald Trump spotkał się z falą krytyki po tym, jak ogłosił na konferencji prasowej plan dotyczący Strefy Gazy. Krytyka ta ogranicza się do kwestii przesiedlenia Arabów tam mieszkających do Egiptu lub Jordanii i podkreśla, że stanowiłoby to zbrodnię. To prawda. Ale czy jest inne, lepsze rozwiązanie? – pyta Nathaniel GARSTECKA.

Wolę na początku uprzedzić, że pomysł przesiedlenia Arabów z Gazy mi się nie podoba. To byłaby tragedia dla dużej części tych ludzi i nasza historia jest pełna takich dramatycznych wydarzeń. Elementarne człowieczeństwo nakazuje współczuć niewinnym ofiarom konfliktu między Hamasem i Izraelem i życzyć tym ludziom, by mogli w końcu doznać pokoju na swojej ziemi. To stwierdzenie nie jest w niczym nadzwyczajne, ale wiem, że spowoduje ostre reakcje sprzeciwu zarówno radykałów izraelskich, jak i arabskich. Dodajmy, że nieprzypadkowo ustalono w latach 50. i 60. ubiegłego wieku, że siłowe przesiedlenia stanowią zbrodnię. Jako Polacy i jako Żydzi pamiętamy dramat przesiedleń i deportacji z lat 30. i 40.

Jednym z największych bogactw człowieka jest zakorzenienie. Zakorzenienie na własnej ziemi, tam gdzie są pochowani przodkowie, którzy dbali o tę ziemię. Zakorzenienie w wielusetletniej kulturze własnej cywilizacji. Z tego punktu widzenia (i nie tylko z tego) masowa imigracja arabsko-islamska i afrykańska do krajów europejskich jest tragedią zarówno dla imigrantów, jak i rdzennych Europejczyków. W Strefie Gazy znajdują się Arabowie, którzy mieszkali tam od wieków. Ci powinni mieć możliwość pozostania u siebie.

Umówmy się w drugiej sprawie. Nie dałbym sobie ręki uciąć, że prezydent Trump naprawdę planuje to, co ogłosił. Znamy Donalda Trumpa. Wiemy, jaki jest i jak działa. Wiemy, że lubi wygłaszać szokujące tezy, aby później się z nich wycofywać po osiągnięciu celu. Wiemy też, że w przeciwieństwie do tego, co o nim mówią jego radykalni przeciwnicy, jest dość pragmatyczny i nie są mu obce sprawy Bliskiego Wschodu. Niektórzy zadufani w sobie eksperci do spraw tego regionu, a pojawia się ich wielu w polskich mediach, powtarzają, że republikanin wejdzie ze swoimi grubymi amerykańskimi buciorami na wrażliwy obszar, który nie znosi prostackich rozwiązań. Łatwo zapominają, że to właśnie pod jego auspicjami podpisano Porozumienia Abrahamowe, stanowiące największy krok ku pokojowi od wielu dziesięcioleci.

Jest jasne, że ani Egipt, ani Jordania nie podchodzą entuzjastycznie do pomysłu przejęcia po milionie osób z Gazy. Obydwa kraje doskonale znają tych ludzi, miały z nimi do czynienia i wiedzą, że przyjęcie takiej ich liczby jest samobójcze. Europejczycy też wiedzą, co mogłoby ich czekać, gdyby mieli się zgodzić na przyjęcie Arabów z tego regionu. 20 lat temu Duńczycy się odważyli. Dziś żałują. Nikt już takiego błędu nie chce popełnić. To zresztą daje nam wskazówkę, kim ci ludzie naprawdę są i z czym Izrael musi się borykać od 70 lat… Jest więc prawdopodobne, że ten pomysł nie zostanie zrealizowany. Donald Trump próbuje widocznie coś ugrać z Arabią Saudyjską – może dołączenie jej do Porozumień Abrahamowych. To, że są radykałowie w izraelskim rządzie, którzy chcieliby, aby do wysiedleń doszło, nie oznacza, że do nich dojdzie. Radykalna postawa Izraela jest nierozsądna, bo Donald Trump nie jest wieczny. Po nim lub po jego następcy wrócą demokraci, których polityka jest o wiele mniej sprzyjająca Izraelowi niż polityka republikanów. Donald Trump chce zapisać się na kartach historii jako prezydent, który zaprowadził pokój na Bliskim Wschodzie. Na pewno nie zaryzykuje przy tym pokłócenia się z marszałkiem as-Sisi i z królem Abdullahem II.

Gdy już ustaliliśmy te dwa zasadnicze punkty, można mówić o sednie tematu, czyli o pomyśle przesiedlenia Arabów z Gazy. Abstrahując od aspektu prawnego, który już przywołaliśmy, warto byłoby się zastanowić, czy takie rozwiązanie miałoby jakikolwiek sens. Można podejść do tego z kilku stron.

Po pierwsze, jest chyba przesądzone, że po zamachu z 7 października 2023 r. i krwawej wojnie, która wybuchła w celu unicestwienia Hamasu, pokojowe współżycie obu stron jest praktycznie nie do osiągnięcia. Sceny radości mieszkańców Gazy w chwili, kiedy terroryści mordowali pacyfistów i zwolenników dwupaństwowego rozwiązania (bo tak trzeba określić uczestników festiwalu muzyki trance, na których napadli hamasowcy), przypominały podobne zachowania po zamachach 11 września 2001 r. i na paryską salę koncertową Bataclan (2015). Mieszkańcy Gazy radowali się, gdy terroryści paradowali z porwanymi zakładnikami. Można było zauważyć głęboką różnicę między cywilizacją życia, naszą, i cywilizacją śmierci, ich.

Ci, którzy uważają, że należy równo traktować jednych i drugich, po prostu nie wiedzą, co to znaczy żyć obok takich ludzi. Nie rozumieją, że bojownicy islamscy szukają męczeńskiej śmierci, że wierzą, że pójdą do Nieba, jeżeli zabiją innowierców, tym bardziej Żydów. Nie rozumieją, że celem Hamasu i jego sojuszników jest „odepchnięcie Żydów do morza”, co oznacza po prostu wymordowanie ich wszystkich. Mieszkańcy Europy Zachodniej pomału zaczynają to rozumieć, bo muszą żyć obok coraz większej liczby Arabów. Doświadczają wzrostu przemocy, nienawiści ze strony radykałów islamskich, zamachów terrorystycznych. Wiedzą już, że islamista potrafi wysadzić się w powietrze, aby zabić jak najwięcej cywilów. Nic dziwnego więc, że zachodnia antyimigrancka opinia publiczna jest bardziej wyrozumiała wobec Izraela. Polska opinia publiczna nie jest – z racji absurdalnego konfliktu pamięciowego, który podsycają radykałowie obydwu stron.

Jest jasne, że ewentualne państwo palestyńskie stałoby się natychmiast wielką wyrzutnią irańskich rakiet skierowanych w Izrael. Byłoby to kolejne terrorystyczne i islamistyczne państwo – tak jakby brakowało takich.

Po drugie, Arabowie z Gazy nie są całkowicie obcy w sąsiednich arabskich krajach. Wielu z nich jest pochodzenia imigranckiego – przed stu laty Egipcjanie i Syryjczycy masowo osiedlali się w Brytyjskim Mandacie Palestyny w poszukiwaniu pracy. Nie było wówczas czegoś takiego jak „sprawa palestyńska” i „tożsamość narodu palestyńskiego”. Pojęcia te pojawiły się dopiero w latach 60. XX w., przy okazji powstania OWP i dywersyjnych działań służb Związku Radzieckiego.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/nathaniel-garstecka-plan-dotyczacy-strefy-gazy

Laura Wieczorek

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 października 2025