Asymilacja imigrantów we Francji jest koniecznością antropologiczną – Sonia Mabrouk i David Duquesne w „Le Figaro Magazine”
Wydaje mi się, że kiedy jakiś kraj daje nam więcej, niż mógł nam dać nasz kraj pochodzenia, podjęcie wysiłków względem kultury kraju, który nas przyjął, wynika samo z siebie – stwierdził David Duquesne.
.Sonia Mabrouk jest francuską dziennikarką i felietonistką pochodzenia tunezyjskiego. W swojej ostatniej książce, powieści Et si demain tout s’inversait, autorka przedstawiła scenariusz, w którym fala migracyjna zostałaby odwrócona i to mieszkańcy Zachodu migrowaliby w stronę Maghrebu.
David Duquesne jest francuskim eseistą pochodzenia algierskiego. W swojej najnowszej książce Ne fais pas ton Français! wspomina dzieciństwo w rodzinie imigrantów w północnej Francji.
W wywiadzie dla „Le Figaro Magazine” Sonia Mabrouk i David Duquesne przedstawiają swoją wizję asymilacji i powody, dla których obecnie asymilacja imigrantów we Francji staje się niemożliwa.
„Według mnie asymilacja oznacza danie pierwszeństwa tożsamości kraju, który nas przyjmuje. Wymaga to asymetrycznego podejścia do swojej kultury pochodzenia i kultury kraju, który się wybrało. Wydaje mi się, że kiedy jakiś kraj daje nam więcej, niż mógł nam dać nasz kraj pochodzenia, podjęcie wysiłków względem kultury kraju, który nas przyjął, wynika samo z siebie” – stwierdza David Duquesne w wywiadzie dla „Le Figaro Magazine”.
„Asymilacja polega na przyjęciu obyczajów kulturowych kraju, w którym się mieszka. Jest to jednocześnie małżeństwo z miłości i z rozsądku. Z miłości, ponieważ ten proces daje możliwość przyłączenia się do pewnej historii, pewnej przeszłości, bohaterów i uczuć. Jest to również małżeństwo z rozsądku, ponieważ asymilacja jest wymagająca. Zakłada obowiązki, a zwłaszcza podzielanie pewnej idei Francji. Idei, zgodnie z którą Francja nie jest jedynie jakimś terytorium czy obszarem geograficznym, ale również aktem politycznym, który ma na celu ochronę jedności kulturowej” – ocenia Sonia Mabrouk. Zdaniem dziennikarki, asymilacja jest „koniecznością antropologiczną”, która została we Francji „zdekonstruowana”. Jak precyzuje, asymilacja nie oznacza odrzucenia swoich korzeni i „zapomnienia o swoim bagażu kulturowym”, ale „włączenie w nie panteonu, który niekoniecznie jest taki, jak w kraju pochodzenia”.
W swojej najnowszej książce David Duquesne opisuje dzieciństwo w robotniczej dzielnicy w Zagłębiu Północnym, gdzie imigranci mieszkali obok Francuzów i pracowali w tych samych kopalniach co oni. „Od 40 lat słyszymy slogan, według którego imigranci przybyli, żeby pracować w zawodach, których Francuzi nie chcieli wykonywać. Tak naprawdę to absolutnie nie jest to, co zaobserwowałem. Rzeczywiście, imigranci przybyli, żeby pracować. Ale wśród górników, w dzielnicach robotniczych, większość stanowili rodowici Francuzi albo przynajmniej osoby pochodzące z Europy. (…) Należy zatem oddać im sprawiedliwość, pokazując, że ci robotnicy – w moim przypadku mieszkańcy północnej Francji – ciężko pracowali. Cała francuska gospodarka była oparta na węglu! Oczywiście był wkład imigracji: mój dziadek, który przybył z Algierii, pracował w kopalni. Jednak wówczas robotnicy i górnicy w większości pochodzili z północnej Francji, byli rodowitymi Francuzami, a warunki, w jakich żyli, były bardzo trudne, o wiele trudniejsze niż osób, które dziś przyjeżdżają do Francji i korzystają z praw i pomocy społecznej. (…) Potrzeba było wielu pokoleń, aby klasa robotnicza miała dostęp do minimalnego komfortu życia, choć nie spodoba się to wyznawcom dekolonializmu, którzy widzą ją jako uprzywilejowanych białych” – twierdzi David Duquesne w wywiadzie.
Jak zauważa Sonia Mabrouk, imigranci, którzy chcą jedynie móc uczciwie pracować i wyznawać francuskie wartości, postrzegani są przez mniejszość narodową jako zdrajcy narodu i kraju pochodzenia. „To dla nich duży ciężar, który oddala perspektywę asymilacji, często dyskredytowaną również dlatego, że Francja sama nie ma zbyt wiele do zaproponowania. Z czym się dziś asymilujemy? Co jest proponowane? Wiele osób skarży się na coraz większą obecność islamu, ale islam jest silny jedynie słabością projektu asymilacji. Nie możemy już zaproponować ani historii, ani bohaterów. Dosłownie odwracamy się od tego, za co świat tak kochał Francję” – podkreśla.
.Jak ocenia David Duquesne, imigranci, którzy chcą się asymilować, doświadczają nie tylko presji ze strony mniejszości narodowej z kraju pochodzenia, ale również braku wsparcia ze strony rodowitych Francuzów, którzy obawiają się, że jeśli opowiedzą się za asymilacją, zostaną uznani za rasistów. „We Francji walka z rasizmem służyła jako ideologiczny immunitet dla ograniczania asymilacji, a nawet dla przestępczości, islamizmu, dekolonialnych ruchów politycznych. Nie można zatem nic powiedzieć, bo inaczej jest się odsyłanym do skrajnej prawicy. Dekonstrukcja wysławiała otwarcie na obce kultury jako wspaniałe źródła dla Francuzów. Martwi mnie fenomen masowego przechodzenia na islam, który obserwuję w wielu ubogich dzielnicach…” – stwierdza. „We Francji dozwolona jest asymilacja… z islamem jako cywilizacją!” – zaznacza.
Julia Delanne, Paryż