Jemeńscy Huti wysyłani przez Rosjan na wojnę z Ukrainą
Rosja werbuje jemeńskich bojowników Huti na wojnę z Ukrainą, obiecując im pracę i obywatelstwo, a następnie zmuszając do służby w armii i wysyłając na front – poinformował 24 listopada brytyjski dziennik „Financial Times”.
Jemeńscy Huti na froncie wojny rosyjsko-ukraińskiej
.Jemeńscy mężczyźni, którzy zostali zwerbowani do rosyjskiej armii i udało im się z niej uciec, powiedzieli, że obiecano im dobrze płatną pracę i obywatelstwo Rosji. Jednak po przybyciu na miejsce zostali przymusowo wcieleni do armii i wysłani na front na Ukrainie. Kontrakty jemeńskich rekrutów, do których dotarł „FT”, są powiązane z firmą założoną przez prominentnego polityka Huti Abdulwaliego Abdo Hassana al-Dżabriego. Przedsiębiorstwo jest formalnie zarejestrowane jako operator turystyczny i dostawca sprzętu medycznego.
„FT” rozmawiał z jednym z rekrutów, który znalazł się w grupie około 200 Jemeńczyków wcielonych we wrześniu do rosyjskiej armii. Został zwabiony do Rosji obietnicami pracy w dziedzinach „bezpieczeństwa” i „inżynierii”. Po kilku tygodniach spędzonych na froncie najemnik uciekł wraz z czterema innymi nowo przybyłymi Huti i ukrył się w lesie na terytorium Ukrainy. Relacjonował, że jeden z członków grupy próbował popełnić samobójstwo i został przewieziony do szpitala.
Rosja werbuje najemników w różnych krajach. Latem 2023 r. wyszło na jaw, że mieszkańcy Nepalu, którzy przyjechali do Federacji Rosyjskiej na studia, są rekrutowani na wojnę przeciwko Ukrainie. Głównym argumentem przemawiającym za podjęciem takiej decyzji są pieniądze. W grudniu ubiegłego roku władze Nepalu wydały oficjalne oświadczenie, w którym wezwały Moskwę do zaprzestania rekrutowania swoich obywateli na wojnę i zwrócenia ciał poległych.
Najemnik armii rosyjskiej z Somalii Muhammad Adil został schwytany przez Siły Zbrojne Ukrainy na początku stycznia 2024 r. Po przyjeździe do Rosji podjął pracę w fabryce, ale wkrótce zobaczył na ulicy reklamę rosyjskiej armii i 3 grudnia 2023 r. podpisał umowę. Niecały miesiąc później, już 4 stycznia 2024 r., znalazł się na linii frontu na terytorium Ukrainy – informowały w maju 2024 r. ukraińskie media.
Rosyjski imperializm
Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.
„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.
”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ