Jeśli zmuszalibyśmy do szanowania naszych praw, naszych zasad i naszych granic, nauczyciel z Arras by żył – François-Xavier Bellamy

François-Xavier BELLAMY

W kontekście zamachu w liceum w Arras, w którym zamordowany został Dominique Bernard, nauczyciel historii i geografii, François-Xavier Bellamy w tekście opinii w „Le Figaro” ostrzega przed przyzwyczajeniem się do zamachów we Francji. 

François-Xavier Bellamy w „Le Figaro”

.„Jest coś gorszego niż koszmar: to powtórzenie koszmaru. Jest coś gorszego niż terror: to przyzwyczajenie. Nauczyciel został zamordowany, w swoim liceum, przy okrzyku „Allah akbar”. I rytuał się powtarza, dobrze już znany: oburzenie polityków, potępienie okoliczności, „obrzydliwa zbrodnia”, „wartości Republiki”, mikrofony, rozpacz kolegów z pracy, zaczerwienione oczy uczniów, szczegóły dochodzenia w sprawie, wizyta przedstawicieli państwa, „pokazać wsparcie narodu”, „pozostańmy zjednoczeni”, białe marsze, minuty ciszy… Ile razy trzeba będzie przeżywać to powtarzanie? Lista jest już za długa. Do tego stopnia, że grozi wywołaniem, po rewolcie, pewnej formy rezygnacji”- ocenia François-Xavier Bellamy, przypominając że po zamachu na „Charlie Hebdo” wyszło na ulice 4 miliony osób. W piątek, kilka godzin po zamachu, jeden z ekspertów tłumaczył natomiast w radiu publicznym, że nawet jeśli prewencja przed terroryzmem jest „relatywnie dobrze” zapewniona we Francji, jest „niemożliwe kontrolować całe terytorium” więc „są momenty, kiedy trzeba powiedzieć, że przemoc jest częścią społeczeństwa”. Specjalista stwierdził na antenie radia: „Ciężko to słyszeć, ale to jest część życia”. 

„Nauczyciele mordowani w swoich liceach przez islamistów: trzy lata po śmierci Samuela Paty’ego, to jest zatem „życie” do jakiego trzeba będzie się przyzwyczaić?” – odpowiada François-Xavier Bellamy. Jak ocenia polityk, podobny przekaz, na swój sposób, dał Emmanuel Macron podczas przemówienia w liceum w Arras, kiedy dziękował nauczycielom i uczniom, gratulował policjantom i ratownikom medycznym za ich szybką pomoc. „Możemy jedynie przyłączyć się do wdzięczności kraju dla tych, którzy dziś znajdują się na pierwszej linii… Ale zatrzymując się na tych słowach, prezydent sprawił dziwne wrażenie, że wszystko się koniec końców potoczyło najlepiej jak możliwe i że nic nie zawiodło. Inny sposób na powiedzenie że nie mogliśmy lepiej działać aby zatrzymać nieuchronną przemoc przed ponownym uderzeniem i że najważniejsze byłoby, następnym razem jak dzisiaj, pozostanie „zjednoczonymi”.” – stwierdza François-Xavier Bellamy. 

„Ale nie chcemy już tych słów. Już nie możemy. Trzeba w końcu wyjść z negowania rzeczywistości. Jedność narodowa, tak; ale nie za cenę wzroku pruderyjnie odwróconego od lat błędów, które pozwoliły na narzucenie się koszmaru. Bo ten zamach, tak jak te które go poprzedzały, nie miał w sobie nic nieuniknionego: nazwanie jasno licznych błędów które pozwoliły na najgorsze, jest warunkiem żeby w końcu z tego wyjść” – zaznacza. 

Zbrodnia w Arras

.Zdaniem europosła, placówki edukacyjne, jak ta w której miała miejsce tragedia, są „pierwszą ofiarą tej długiej kolektywnej porażki, osłabioną przez dziesięciolecia reform, wciąż inspirowanych tą samą ideologią: wciąż mniej przekazywać, mniej uczyć, mniej przyznawać się do dziedzictwa – nawet jeśli oznacza to pozostawienie coraz więcej wydziedziczonych”. 

„Zbrodniarz z Arras, jak ci którzy w lipcu podpalili dziesiątki szkół, spędził lata w ławce naszych klas: jak mogliśmy pozostawić dusze do tego stopnia puste, odmóżdżone i niewykształcone, żeby były tak łatwo kuszone przez głupi islamizm dzielnic? Jak nasza szkoła mogła przemilczeć bądź potępiać kulturę, której miała nauczać, do tego stopnia że jej właśni uczniowie czują się uprawnieni do gardzenia nią, aż do chęci jej zniszczenia? Podczas gdy poświęcamy na edukację narodową największą część budżetu państwa, jeden na pięciu 18-latków nie umie poprawnie czytać po francusku” – zaznacza François-Xavier Bellamy. „Ale nie ma żadnego fatalnego przeznaczenia w tym tonięciu edukacji, jeśli w końcu wyjdziemy z negowania rzeczywistości aby skupić starania całego kraju na podniesieniu naszej szkoły, z jedyną misją jaką jest przekazywanie wiedzy” – dodaje. 

Drugim istotnym zadaniem jest, zdaniem polityka, odbudowanie granic. „Dominique Bernard zginął, ponieważ państwo jest rozbrojone wobec nielegalnej imigracji. (…) Ta rodzina [z której pochodzi zamachowiec] miała być wydalona z kraju od dawna, gdyby grupa stowarzyszeń lewicowych aktywistów się temu nie sprzeciwiła (…). Ci którzy zamykają się w negowaniu – ci sami którzy potępiają nóż żeby nie nazywać po imieniu dżihadu i którzy wolą uciekać od mikrofonów niż rozeznać terroryzm Hamasu – ci sami odmówią również zobaczenia związku między tą zbrodnią a błędami polityki migracyjnej. Ale jest oczywiste, że jeśli zmuszalibyśmy do szanowania naszych praw, naszych zasad i naszych granic, Dominique Bernard, jak Samuel Paty i tak wielu innych, dzisiaj by żyło. Udawanie że przeżywamy dramaty których nie dało się uniknąć i które spotykają normalne społeczeństwo, to zwolnienie się zbyt szybko od wszelkiej odpowiedzialności. Do nas należy przywrócić prawo na właściwe miejsce aby wyjść z tego szaleństwa” – podkreśla François-Xavier Bellamy. 

„Naszym obowiązkiem względem Dominique’a Bernarda i jego kolegów nauczycieli, jest to żeby nie zachowywać się tak jakby nikt nie mógł na to nic poradzić, jakby wszystko było normalne – nigdy się nie przyzwyczaić. To jest warunek niezbędny do odnowy politycznej, która pozwoli nam w końcu wyjść z bezmocy” – stwierdza. 

Asymilacja à la française

.Wybitna francuska demograf zajmująca się kwestiami migracyjnymi, Michèle TRIBALAT, na łamach „Wszystko co Najważniejsze„, „Asymilacja to proces konwergencji zachowań społecznych, którego zasadniczym motorem są małżeństwa (a szerzej: związki) mieszane. W taki właśnie sposób miliony imigrantów i ich dzieci stały się w pełni Francuzami. Naród przyjmujący ma uprzywilejowaną pozycję: presja społeczna osiadłej populacji jest bowiem tak duża, że większość wysiłków na drodze do asymilacji muszą wykonać sami imigranci. Oczywiście nie oznacza to, że strona przyjmująca nie ewoluuje. Nie jest co prawda skłonna dostosowywać się do obyczajów nowo przybyłych, ale w sposób niezauważalny podlega zmianom, czasem wręcz nie dostrzegając, że jej styl życia i praktyki kulturowe bywają podważane lub nawet odrzucane”.

„W ustroju demokratycznym proces asymilacji znajduje się pod parasolem ochronnym zasad i wartości, do których populacja rodzima jest mocno przywiązana. Asymilacja wymaga, by społeczeństwo angażowało się w nią bez uprzedzeń i w sposób pełny, zwłaszcza klasy niższe, mające z imigrantami największą styczność. Proces ten dotyczy jednak również elit” – pisze Michèle TRIBALAT w tekście „Popełniliśmy błąd. Koniec asymilacji à la française„.

oprac. Julia Mistewicz, Paryż 

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 października 2023