Pamięć o bohaterstwie żołnierzy AK jest powodem naszej dumy - Andrzej Duda

Pamięć o bohaterstwie żołnierzy AK jest powodem naszej dumy – powiedział prezydent Andrzej Duda podczas obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej, które po raz pierwszy jest obchodzone.
Polskie Państwo Podziemne było wydarzeniem unikatowym w historii świata
.Prezydent oddał hołd żołnierzom i złożył wiązanki kwiatów na grobach dowódców Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.
„Spotykamy się tutaj, żeby oddać hołd dowódcom kolejnych formacji zbrojnych Polskiego Państwa Podziemnego, poczynając od Służby Zwycięstwu Polsce, poprzez Związek Walki Zbrojnej, aż do Armii Krajowej” – zaznaczył.
„Pamięć o tej walce, o tym niezwykłym bohaterstwie (…) jest powodem naszej dumy. Zawsze to podkreślam i dziękuję wszystkim tym, którzy o tym pamiętają (…), że Polskie Państwo Podziemne było wydarzeniem unikatowym w historii świata, podobnie jak Armia Krajowa” – ocenił prezydent.
Podkreślił, że Polskie Państwo Podziemne, Związek Walki Zbrojnej i Armia Krajowa są symbolami wiary narodu w odrodzenie wolnej ojczyzny. „Armia Krajowa była wciąż zasilana, szczególnie młodymi ludźmi, którzy mimo okupacji niemieckiej, mimo że część polskich ziem znajdowała się pod okupacją sowiecką, wierzyli, że uda się odzyskać wolne, suwerenne, niepodległe państwo i byli za nie gotowi walczyć” – zaznaczył.
Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej to pamięć o bohaterstwie żołnierzy AK
.Prezydent przypomniał, że to „dzisiejsze spotkanie ma wymiar szczególny, bo po raz pierwszy odbywa się w dniu święta narodowego – Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy AK – które zostało ustanowione dosłownie – można powiedzieć – kilka dni temu” – wskazał podczas uroczystości prezydent Andrzej Duda.
„Miałem zaszczyt, honor i przyjemność podpisać tą ustawę dosłownie 8 dni temu wraz z weteranami, wraz z kombatantami, uczestnikami, żołnierzami Armii Krajowej, organizacji patriotycznych i niepodległościowych, a także oczywiście młodzieżą, harcerzami, strzelcami, przybyłymi wtedy do Pałacu Prezydenckiego gośćmi” – wskazał. Prezydent podkreślił, że ustawę przyjęto „praktycznie jednogłośnie”, a pamięć o bohaterstwie żołnierzy AK ma wsparcie całego społeczeństwa.
Od tego roku, 14 lutego to Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej. Ustawa o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Armii Krajowej została jednogłośnie przyjęta przez Sejm 9 stycznia br.
Inicjatorem jej powstania był Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.
14 lutego 1942 r. premier RP gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz przekształcenia Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. AK była konspiracyjną organizacją wojskową stanowiącą integralną część Sił Zbrojnych RP. Podlegała Naczelnemu Wodzowi i Rządowi Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie. W zamierzeniach rządu miała być organizacją ogólnonarodową, ponadpartyjną, a jej Komendant Główny – jedynym, upełnomocnionym przez rząd dowódcą krajowej siły zbrojnej. Głównym zadaniem AK było prowadzenie walki o odzyskanie niepodległości przez organizowanie i prowadzenie samoobrony oraz przygotowanie armii podziemnej na okres powstania powszechnego, które miało wybuchnąć na ziemiach polskich w okresie militarnego załamania Niemiec.
Największa bitwa AK
.Armia Krajowa walczyła nie tylko bronią, którą też produkowała – czego przykładem jest konstrukcja polskich inżynierów, pistolet maszynowy „Błyskawica” – ale także wykorzystując niemal masowo wydawaną w podziemiu prasę. Skala tej działalności była ewenementem w Europie. Ukazywało się ok. półtora tysiąca tytułów. Główny akowski organ, „Biuletyn Informacyjny”, wychodził nieprzerwanie od listopada 1939 do stycznia 1945 roku. Jego nakład w szczytowym okresie wynosił 50 tys. egzemplarzy, a drukowany był w konspiracyjnych Tajnych Wojskowych Zakładach Wydawniczych. W tę działalność było zaangażowane tysiące osób, a efekt ich pracy – ściganej przez Niemców nie mniej zacięcie niż walka zbrojna i karanej także śmiercią – docierał do setek tysięcy osób, podtrzymując ich wolę oporu.
Z kolei odwrotny cel – podważenie morale okupanta – miała akcja „N”, wydawanie w języku niemieckim pism m.in. sugerujących istnienie silnego oporu wśród Niemców skierowanego przeciwko hitlerowcom. Wydział „R” Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK zajmował się wydawaniem broszur przeciwdziałających propagandzie komunistycznej, coraz intensywniejszej w miarę zbliżania się armii sowieckiej do ziem polskich.
Głównym celem Armii Krajowej było przygotowanie powszechnego powstania przeciw Niemcom. Koncepcja ta okazała się niemożliwa do wykonania, gdy stało się pewne, że do Polski jako pierwsi wkroczą od wschodu Sowieci. W takiej sytuacji AK przystąpiła do Akcji „Burza”, czyli ataków na cofające się jednostki niemieckie i występowanie wobec wkraczających oddziałów sowieckich jako gospodarze. Oddziały AK przyjmowały nazwy regularnych jednostek WP sprzed 1 września 1939 roku, dowodząc tym samym ciągłości z wojskiem II RP. Tak było m.in. na Wołyniu, gdzie sformowano 27. Wołyńską Dywizję Piechoty AK, w Wilnie, gdzie przeprowadzono operację „Ostra Brama”, we Lwowie, na Lubelszczyźnie i w głębi kraju.
Sowieci, chcąc zawładnąć Polską, musieli rozbić AK i PPP. Wszędzie dokonywano aresztowań i wywózek w głąb Związku Sowieckiego. Wybuch Powstania Warszawskiego – największej bitwy AK – miał być ostatnią próbą wyzwolenia stolicy i zwrócenia uwagi świata na sprawę niepodległości Polski. Stalin jednak niemieckimi rękami utopił powstanie we krwi, fizycznie i materialnie likwidując główny ośrodek oporu, tworzony przez patriotyczną młodzież. Czas po powstańczej klęsce to okres dezintegracji armii podziemnej, czego ostatnim aktem była sowiecka ofensywa rozpoczęta w styczniu 1945 roku. W takiej sytuacji dowódca AK gen. Leopold Okulicki podjął decyzję o rozwiązaniu Armii Krajowej i w ostatnim rozkazie nakazał prowadzenie dalszej działalności „w duchu odzyskania pełnej niepodległości”. Najbardziej heroiczny czyn podjęli ci, którzy dalej trwali w konspiracji, współtworząc m.in. „Nie”, Delegaturę Sił Zbrojnych, zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”.
Dla komunistycznej władzy Armia Krajowa była „zaplutym karłem reakcji”. Od zniszczenia tej armii zależało powodzenie sowietyzacji Polski. Około 50 tysięcy akowców zesłano w głąb Związku Sowieckiego, dalsze tysiące żołnierzy trafiło do więzień, nierzadko sądzeni byli z dekretu „o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy”. Wielu z nich wyszło z więzień dopiero po ogłoszeniu amnestii w 1956 roku. Polityczna odwilż tamtego czasu umożliwiła rehabilitację części oskarżonych, publikację książek i artykułów w prasie. „Ten opór narodu, który symbolizował się światu przez AK, jest powodem dumy i miłością, jaką naród wiąże z tymi dwoma literami. Żadna napaść ani potwarz uroku tego nie zdołały zniszczyć do tej pory i nie zdoła zniszczyć ich w przyszłości” – pisali Muzyczka i Pluta-Czachowski. Armia Krajowa z bronią w ręku walczyła kilka lat, ale przez lat kilkadziesiąt przyszło jej zmagać się w swej ostatniej i ostatecznie zwycięskiej bitwie – o pamięć.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/ak-pomostem-miedzy-pokoleniem-legionow-a-solidarnoscia/
Polacy uratowali Londyn
.Pierwsze informacje o tym, że Niemcy pracują nad bronią Fieseler Fi 103, bo tak na początku brzmiała pełna nazwa V1, docierały do Brytyjczyków jeszcze pod koniec lat trzydziestych. Badania prowadzone były w okolicach Berlina, gdzie przygotowywano prototypy, a później przeprowadzano pierwsze, nieudane jej testy. W momencie wybuchu wojny zaczęto budować poligonowe i techniczne centrum na wyspie Uznam, które miało służyć do konstrukcji i testowania nowej broni. Późną jesienią 1939 roku Brytyjczycy otrzymali tzw. raport z Oslo. Z agentami wywiadu brytyjskiego nawiązał pośredni kontakt ktoś, kto cały czas chciał zachować anonimowość, proponując przekazanie informacji dotyczących technicznej strony nowej broni. Materiał został przez Brytyjczyków pozyskany, aczkolwiek potraktowali go dość lekceważąco, uznając, że są to raczej jakieś „fantasmagorie”, i schowali go do szuflady. W 1989 roku ujawniono, że informatorem był niemiecki fizyk Hans Ferdinand Mayer.
Pomimo rozmaitych sygnałów, które trafiały do Londynu od początku wojny, aż do 1942 roku, o tym że Niemcy przeprowadzają próby z bronią dotychczas nieznaną, nie było żadnych reakcji Anglików i ich sojuszników. Dopiero gdy jesienią w 1942 roku, do oddziału 2. Komendy Głównej Armii Krajowej, czyli wywiadu, zaczęły trafiać pochodzące od robotników przymusowych z okolic Szczecina i Świnoujścia informacje o tym, że gdzieś na wyspie Uznam prowadzone są próby z nową bronią, obudziło to czujność Londynu. Brytyjczycy domagali się bardziej precyzyjnych danych. Pierwszy raport wywiadu Armii Krajowej z lutego 1943 roku mówił o nowej broni, „wunderwaffe”. W połowie 1942. roku Anglicy wykonali kilka lotów zwiadowczych nad wyspą Uznam, sporządzając fotografie lotnicze. Na jednej z nich było lotnisko, którego przeznaczenia Anglicy nie potrafili wyjaśnić.
To, co zmieniło ten stan rzeczy, to informacje, które gromadził wywiad Armii Krajowej. W konsekwencji utworzono w jej strukturach specjalną komórkę do rozpracowania problemu rzekomej nowej broni. W oddziale drugim powołano referat, który stanowił techniczny wywiad lotnictwa. Na jego czele stanął inżynier Antoni Kocjan, który stał się postacią kluczową w tej operacji. Był inżynierem, naukowcem, konstruktorem lotniczym, specjalistą od awiacji i już na podstawie jego ustaleń w marcu 1943 roku drogą radiową przekazano pierwszą depeszę do Londynu, informującą o tym, że są prowadzone doświadczenia z nową bronią. Opierano się nie tylko na rozmaitych informacjach napływających z okolic, ale także podjęto skrupulatną obserwację, która potwierdziła prowadzenie przez Niemców testów broni rakietowej.
Działała wówczas, w obrębie struktur wywiadu Armii Krajowej, tzw. Samodzielna Ekspozytura Wywiadu Zachód, o kryptonimie „Lombard”. To właśnie ta komórka prowadziła poszukiwania w okolicach Szczecina. Szefem jednej z jej ognisk wywiadowczych, o kryptonimie „Bałtyk 303”, był Augustyn Treger, z pochodzenia Austriak, zaprzysiężony żołnierz Armii Krajowej. Jego syn, Roman, służył w Wehrmachcie jako radiotelegrafista na Pomorzu Zachodnim. To własne Roman Treger dostarczył bezcennych informacji o, jak je nazywano, latających torpedach, a więc o V1. Dopiero na podstawie kolejnych precyzyjnych raportów wywiadowczych Armii Krajowej kierowanych do Londynu ostatecznie postanowiono zbombardować Peenemünde w nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 r.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/marek-lasota-jak-armia-krajowa-londyn-uratowala/
Walczyli nawet wtedy, gdy inni porzucili nadzieje
.Już 27 września 1939 roku, gdy jeszcze broniła się Warszawa, zawiązała się konspiracyjna Służba Zwycięstwu Polski „z zadaniem prowadzenia dalszej walki o utrzymanie niepodległości i całości granic”. Jej misję przejął w tym samym roku Związek Walki Zbrojnej, przemianowany 14 lutego 1942 roku na Armię Krajową. Wstępujący w szeregi AK przysięgali być wiernym Polsce i „o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił”, aż do ofiary życia. Deklarowali też – co niezmiernie ważne – bezwzględne posłuszeństwo Prezydentowi RP, urzędującemu w tym czasie na uchodźstwie w Wielkiej Brytanii. Armia Krajowa nie była bowiem zbrojnym ramieniem tej czy innej formacji politycznej, lecz integralną częścią Polskich Sił Zbrojnych podległych konstytucyjnym władzom państwowym, z konieczności działającym na obczyźnie. Wraz z konspiracyjną administracją cywilną tworzyła Polskie Państwo Podziemne.
Polscy żołnierze skutecznie walczyli u boku zachodnich sojuszników na wielu frontach II wojny światowej: w powietrznej bitwie o Wielką Brytanię, w obronie Tobruku, w północnej Francji, Belgii i Holandii czy pod Monte Cassino. Z poświęceniem bili się „za wolność naszą i waszą”. Tę samą walkę – w o wiele trudniejszych warunkach – prowadzili żołnierze AK. Cel strategiczny był jasno określony: przygotowanie ogólnopolskiego powstania, które wybuchnie w chwili załamania potęgi militarnej Rzeszy. Oprócz tego była bieżąca walka z okupantem: dywersja, sabotaż, akcje specjalne, wywiad, propaganda. Z czasem doszła do tego szeroka działalność partyzancka, obejmująca także ochronę ludności przed pospolitym bandytyzmem.
„Aktywność AK podnosiła na duchu sterroryzowane społeczeństwo. Dla niemałej części młodzieży służba w Armii Krajowej stała się wręcz doświadczeniem formacyjnym, szkołą patriotyzmu i obywatelskiego zaangażowania” – zaznacza Karol POLEJOWSKI, historyk mediewista, doktor habilitowany nauk humanistycznych, wykładowca akademicki.
Latem 1944 roku AK liczyła – jak podawał jej ówczesny dowódca – ok. 380 tysięcy zaprzysiężonych żołnierzy. Zmuszało to Niemców do utrzymywania w okupowanej Polsce pokaźnych sił wojskowych i policyjnych – sił, których tym samym musiało zabraknąć na froncie. Rolę Armii Krajowej pokazują jednak nie tylko liczby wysadzonych mostów, wykolejonych pociągów czy zamachów na funkcjonariuszy władz okupacyjnych. Pokazuje ją nie tylko Akcja „Burza” czy 63-dniowe Powstanie Warszawskie. Dzięki odważnym ludziom polskiej konspiracji – takim jak rotmistrz Witold Pilecki, który przedostał się do Auschwitz, czy kurier Jan Karski, który dwukrotnie zdołał wejść do getta warszawskiego – informacje o niemieckim terrorze i zagładzie Żydów docierały do najważniejszych polityków wolnego świata. Nieocenione zasługi oddał też zachodnim aliantom wywiad Armii Krajowej, z sukcesami działający nie tylko w okupowanym kraju, lecz także w głębi Rzeszy.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/karol-polejowski-wojsko-wolnej-polski/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB