Prof. Dariusz KOWALCZYK SJ we „Wszystko co Najważniejsze”

16 grudnia 1963 urodził się prof. Dariusz KOWALCZYK SJ, duchowny katolicki, wykładowca teologii dogmatycznej na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, w latach 2003-2009 prowincjał Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego. Redakcja przypomina z tej okazji wybrane teksty prof. Dariusza KOWALCZYKA, które ukazały się we „Wszystko co Najważniejsze”.

16 grudnia 1963 urodził się prof. Dariusz KOWALCZYK SJ, duchowny katolicki, wykładowca teologii dogmatycznej na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, w latach 2003-2009 prowincjał Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego. Redakcja przypomina z tej okazji wybrane teksty prof. Dariusza KOWALCZYKA, które ukazały się we „Wszystko co Najważniejsze”.

Leszek Kołakowski o Europie, marksizmie i chrześcijaństwie

.„Spośród wielu myśli Leszka Kołakowskiego, także i ta jest wciąż aktualna: «marksizm ani nie tłumaczy świata, ani go nie zmienia, jest tylko zasobnikiem haseł służących organizowaniu różnych interesów»” – pisze prof. Dariusz KOWALCZYK SJ w tekście „Leszek Kołakowski o Europie, marksizmie i chrześcijaństwie”.

Jak twierdzi, „Leszek Kołakowski (1927–2009) nie wpasował się w trendy, które zaczęły opanowywać Zachód od lat 60. Bo kiedy zaczęto systematycznie eliminować odniesienie do Stwórcy i Zbawiciela, on coraz więcej pisał o wierze w Boga. Jeśli Boga nie ma…Bóg nam nic nie jest dłużnyCzy Pan Bóg jest szczęśliwy i inne pytania czy też publikacja pośmiertna Jezus ośmieszony. Esej apologetyczny i sceptyczny – to tylko niektóre z jego tekstów, w których z pasją i kompetencją rozprawia o «sprawach Bożych». Rozprawia często w taki sposób, że czytelnikowi przychodzi na myśl pytanie, czy Kołakowski stał się już człowiekiem wierzącym i uważa się za chrześcijanina. To pytanie nie raz mu zadawano. W jednej z rozmów filozof odpowiedział: «W jakimś sensie ogólnym, którego jednak nie potrafię zdefiniować, tak. Jestem przywiązany do tradycji chrześcijańskiej, do wielkiej siły Ewangelii, Nowego Testamentu. Uważam to za fundament naszej kultury. Ale nie tylko. Mam poczucie, że dla mnie samego jest to bardzo ważne». Nie znaczy to jednak, że Kołakowski przekroczył granicę między podziwem dla postaci Jezusa a wiarą w Jezusa. Bo choć potrafił pięknie pisać o Mistrzu z Nazaretu, to jednocześnie twierdził: «Czy był Bogiem? Nie mam pojęcia. Ale jeśli jakiś Boży człowiek żył kiedykolwiek na tej ziemi, był nim On». Uważał, że Jezus Chrystus to ktoś, kto „dzieje ludzkie pchnął na nowe, nieoczekiwane tory”, bez którego nie byłoby tego, co nazywamy cywilizacją europejską. Stąd pytanie, «czy nasza kultura przeżyje, jeśli zapomni Jezusa»”.

„Pozytywne zainteresowanie Kołakowskiego chrześcijaństwem szło w parze z jego odchodzeniem od marksizmu. Choć był zbyt inteligentny i wykształcony, by przyjąć marksizm w jego prostackich, partyjnych formach, to – jak sam przyznaje – na przełomie lat 40. i 50. w pełni identyfikował się z linią komunistycznej partii. Ale już w 2. połowie lat 50. został uznany za głównego w Polsce wewnątrzpartyjnego rewizjonistę” – pisze prof. Dariusz KOWALCZYK SJ.

Jak podkreśla, „jezuicki teolog Karl Rahner pisał o «anonimowych chrześcijanach». Nie chodziło mu o osłabienie wagi widzialnego Kościoła i publicznego wyznawania wiary, ale o refleksję nad tym, że są ludzie, którzy nie wyznają chrześcijańskiej wiary, a jednak wielu dostrzega w nich, w tym, co mówią i co robią, obecność Chrystusowej łaski. Kołakowski napisał wiele stron, na których zdaje się bardziej bronić potrzeby obecności Jezusa w życiu indywidualnym i społecznym niż niejeden otumaniony polityczną poprawnością duchowny. Czy można go nazwać «anonimowym chrześcijaninem»? Czy sam z takiego określenia byłby zadowolony? Być może. Na pewno można by Kołakowskiego nazwać «chrześcijaninem kulturowym». Był przekonany o fundamentalnym znaczeniu chrześcijaństwa dla cywilizacji zachodniej. I z tego cywilizacyjno-kulturowego punktu widzenia zapewne mógł zgodzić się z wezwaniem Jana Pawła II, by otworzyć drzwi Chrystusowi, bo bez Chrystusa nie da się zrozumieć człowieka, nie da się zrozumieć Europy”.

Upolitycznianie poprzez zarzut upolitycznienia

.„Za PRL-u władza próbowała dyskredytować księży, takich jak Jerzy Popiełuszko, zarzucając im politykierstwo i działalność antypaństwową. Jednocześnie ta sama władza wzmacniała różnych «księży patriotów», którzy publicznie lub skrycie jej się wysługiwali. Po upadku PRL-u postkomunistyczne i lewicowo-liberalne media straszyły, że «byli czerwoni, a teraz przyszli czarni», i że grozi nam państwo wyznaniowe. Co prawda takie zagrożenie nigdy nie istniało, ale nie o opisywanie rzeczywistości tutaj chodziło, lecz o propagandę” – pisze prof. Dariusz KOWALCZYK SJ w tekście „Upolitycznianie poprzez zarzut upolitycznienia”.

Jak podkreśla, „dzisiaj państwem wyznaniowym zasadniczo już się nie straszy, ale raz po raz ktoś wyraża zatroskanie, iż głównym problemem Kościoła w Polsce jest jego upolitycznienie. Zarzut ten bywa formułowany z zewnątrz i z wewnątrz wspólnoty Kościoła. Podkreśla się przy tym, że Kościół, który chce wspierać demokrację, nie może mieszać się w spory polityczne, bo w przeciwnym razie będzie tracił wiernych. Sądzę jednak, że narzekanie na upolitycznienie Kościoła w Polsce jest w gruncie rzeczy zawoalowanym działaniem na rzecz przyjęcia przez Kościół dyskursu liberalno-lewicowego, czyli na rzecz upolitycznienia. Tak naprawdę nie chodzi o to, że duchowni lub media katolickie wypowiadają się na tematy społeczno-polityczne. Chodzi o to, w jaki sposób się wypowiadają”.

„Rzekome upolitycznienie dotyczy tego wszystkiego, co oceniane jest jako niepostępowe, konserwatywne, narodowe itp. Zupełnie inne kryteria przykładane są do duchownych i kościelnych instytucji zaangażowanych na rzecz projektów liberalno-lewicowych. I tak za naganne mieszanie się do polityki zostaje uznana krytyka modnych dziś idei, jak np. gender/LGBT, radykalny ekologizm, skrajny feminizm, aborcjonizm i eutanazizm. Popieranie zaś tych idei albo przynajmniej ich «życzliwe rozumienie» nie byłoby politykowaniem, ale otwartością, umiłowaniem demokracji, obroną praw człowieka, szacunkiem dla inaczej myślących. Krzyk, że Kościół jest upolityczniony, służy zatem wystraszeniu niektórych, a wzmocnieniu innych” – twierdzi prof. Dariusz KOWALCZYK SJ.

Kościół ustępuje islamowi i lewicy

.„Kościół ustępuje islamowi i lewicy – taką tezę stawia Luigi Negri, włoski arcybiskup, od niedawna na emeryturze, wieloletni profesor filozofii. W rozmowie z dziennikiem «Libero» na pytanie, czy jest optymistą co do sytuacji Kościoła, stwierdza, że raczej niezbyt. «W ostatnich dziesięcioleciach bowiem, pomimo nadzwyczajnego nauczania Jana Pawła II i Benedykta XVI, Kościół znalazł się na równi pochyłej, która prowadzi go do kapitulowania wobec rosnącej siły antychrześcijaństwa: poddaje się dominującej mentalności». Zdaniem hierarchy, papież Franciszek początkowo przeciwstawiał się temu dominującemu myśleniu, ale z czasem jest coraz bardziej przez nie instrumentalizowany” – pisze prof. Dariusz KOWALCZYK SJ w tekście „Kościół ustępuje islamowi i lewicy”.

Duchowny dodaje, że „arcybiskup Negri ubolewa nad fałszywym spokojem, jałowym dialogiem, rozmywaniem się Kościoła w świecie. Uważa, że mamy do czynienia z pewną niedobrą koegzystencją chrześcijaństwa i laicyzmu. W konsekwencji Kościół «wydaje się niezdolny do mówienia światu nie, kiedy jest to absolutnie koniecznie». Wielu katolików zadowala się egzystowaniem w zakątkach wytyczonych im przez zlaicyzowane rządy. Świadectwo Kościoła jest osłabione moralnymi upadkami jego członków, szczególnie duchownych. Nie to jednak – zdaniem włoskiego arcybiskupa – jest głównym problem, gdyż skandale moralne w Kościele były od początku. Głównym problemem jest paktowanie z sekularyzmem, redukowanie katolicyzmu do elementu folkloru, który «nie niepokoi w niczym zateizowanego społeczeństwa». Tymczasem Kościół nie powinien bać się wchodzić w konflikty. Arcybiskup odwołuje się Jeana Guittona, który mawiał, że to wiara ma osądzać świat, a nie na odwrót, jak to się dzieje dzisiaj”.

„W kontekście refleksji włoskiego arcybiskupa można by zauważyć, że Kościół w Polsce – pomimo różnych słabości – ma poczucie własnej tożsamości i nie boi się głośno prezentować katolickiego stanowiska, nawet jeśli nie podoba się ono wielu potężnym środowiskom. Niezrozumiałe są dla mnie kompleksy niektórych katolików, którzy – jak może się wydawać – chcieliby, aby polski katolicyzm upodabniał się do ugrzecznionych, wycofanych, płynących z głównym nurtem katolicyzmów zachodnich. To droga donikąd. Trzeba natomiast podążać drogami wskazanymi nam przez kard. Stefana Wyszyńskiego i Jana Pawła II. Ale do tego potrzeba odwagi i samodzielności” – twierdzi prof. Dariusz KOWALCZYK SJ.

WszystkoCoNajważniejsze/SN

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 16 grudnia 2023