Śmierć Putina wskaże jego następcę

Śmierć Putina

Julia Nawalna, wdowa po liderze antykremlowskiej opozycji Aleksieju Nawalnym, zapowiedziała 21 października w wywiadzie dla BBC, że zamierza wystartować w wyborach prezydenckich w Rosji. Zastrzegła, że zrobi to dopiero wtedy, „gdy nie będzie już Putina”.

Śmierć Putina wyniesie do władzy antykremlowską opozycję?

.Julia Nawalna zapowiedziała, że zamierza kontynuować walkę o demokrację, jaką prowadził jej mąż. „Moim przeciwnikiem politycznym jest Władimir Putin. I zrobię wszystko, aby jego reżim upadł jak najszybciej” – zapewniła. Jak wyznała, z nadzieją czeka na dzień, w którym rządy Putina dobiegną końca i pojawi się szansa na przeprowadzenie w kraju wolnych i uczciwych wyborów.

Nawalna powiedziała, że od śmierci męża coraz częściej myśli o wpływie polityki na życie rodzinne, a zwłaszcza na 23-letnią córkę Daszę i 16-letniego syna Zacharego. Jak podkreśliła, nigdy nie prosiła Nawalnego o zmianę planów życiowych i rezygnację z aktywności politycznej. Wdowa po polityku, zmarłym w lutym w niewyjaśnionych okolicznościach w łagrze na Dalekiej Północy Rosji, wyznała, że nigdy nie wątpiła, że reżim nie zdoła złamać jej męża. „Jestem absolutnie pewna, że to jest powód, dla którego ostatecznie postanowili go zabić – po prostu zdali sobie sprawę, że on się nigdy nie podda” – zaznaczyła.

Nuklearne pogróżki Putina

.Na nagraniu z sądu, dzień przed jego śmiercią, widać, jak Nawalny żartuje z sędzią. Zdaniem Julii Nawalnej śmiech był jego „supermocą”. „On naprawdę szczerze śmiał się z tego reżimu i Władimira Putina. I dlatego Władimir Putin tak go nienawidził” – dodała. Wywiad z Nawalną ukazał się 21 października również we francuskim dzienniku „Le Figaro”. Przekonuje ona w tej rozmowie, że choć należy brać pod uwagę nuklearne pogróżki Putina, to przede wszystkim nie należy się go bać. „Jego siła bierze się z tego, że udaje mu się wszystkich przerażać i zastraszać. Myślę, że naszą główną siłą przeciwko niemu jest to, by się go nie bać” – dodała.

Wdowa po opozycjoniście ostrzegła, że mimo „różnych podejść” na Zachodzie dotyczących do polityki wobec Rosji, „zasadniczą rzeczą” jest to, że Putin „pokazał, że absolutnie nie można mu ufać”. Nawalna podkreśliła, że „nie należy wyobrażać sobie, że (Putin) będzie respektował potencjalne porozumienia”. Oceniła także, że zmiany w Rosji powinny dokonać się od wewnątrz. Zarzuciła przy tym Zachodowi, że „nie chciał zwracać uwagi na fakt, że Władimir Putin od lat stawał się faktycznym dyktatorem”.

„Zachodni przywódcy traktowali go jako prawdziwego prezydenta, mimo że podążał drogą represji i mimo oczywistej korupcji jego reżimu. Z tego punktu widzenia Zachód pozwolił Putinowi dyktować reguły gry” – powiedziała Nawalna. Wywiady z wdową po Aleksieju Nawalnym w BBC i w „La Figaro” zostały opublikowane w przededniu światowej premiery jego autobiografii pod tytułem „Patriota”. Zawiera ona zapiski z jego pobytu za kratami, który trwał ponad trzy lata. Opozycjonista zmarł nagle w łagrze na Dalekiej Północy 16 lutego 2024 r.

Rosyjski imperializm

.Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.

„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.

.”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 października 2024