„Ruski mir nie zna granic” – Władisław SURKOW

SURKOW

W wywiadzie udzielonym francuskiemu tygodnikowi „L’Express” Władisław Surkow, jeden z najbliższych współpracowników Władimira Putina, wyjaśnia ambicje Rosji i to jak postrzega ona Europę. „Ukraina ma zostać rozbita i zniszczona” – twierdzi Władisław SURKOW.

„Ukraina musi zostać rozbita” – Władisław Surkow

.Francuski tygodnik „L’Express” postanowił przeprowadzić wywiad z Władisławem Surkowem, jednym z architektów reżimu Putina w Rosji. „Oddanie głosu prawdziwemu czarodziejowi Kremla to w pewnym sensie wejście do głowy Władimira Putina. Chociaż Surkow nie jest już u władzy, zna wszystkie zasady działania putinizmu. Zna główne cele tego reżimu, ponieważ to on w dużej mierze je ustalił” – tłumaczy tygodnik.

Ten rosyjski notabl, urodzony w 1964 roku, nie waha się opisać, jakie są cele Rosji na Ukrainie: „Naszym celem jest rozbicie wojskowe lub wojskowo-dyplomatyczne Ukrainy. Rozbiór tego sztucznego państwa”. Ta wypowiedź pokrywa się z działaniami Moskwy: inwazja, aneksja ziem, zbrodnie na ludności, deportacje dzieci, bombardowanie obiektów cywilnych…

Pytany o ambicje ekspansyjne Rosji, Władisław Surkow nie owija w bawełnę: „Ruski mir nie zna granic. Rosyjski świat jest wszędzie tam, gdzie są rosyjskie wpływy, w takiej czy innej formie: kulturowej, informacyjnej, militarnej, gospodarczej, ideologicznej lub humanitarnej… Innymi słowy, jest wszędzie. Zakres naszych wpływów różni się znacznie w zależności od regionu, ale nigdy nie jest zerowy. Będziemy więc rozprzestrzeniać się we wszystkich kierunkach, tak daleko, jak Bóg zechce”.

„Zachód próbuje zmusić Ukrainę do uległości”

.Szczerość Władisława Surkowa jest rozbrajająca. Zazwyczaj rosyjscy propagandyści lub głosiciele kremlowskiej retoryki w zachodnich mediach próbują uśpić naszą czujność, twierdząc, że „Rosja tylko się broni przed prowokacjami NATO” lub „broni rosyjskich mniejszości na Ukrainie”. Współzałożyciel Jednej Rosji wie jednak, co robi. Natychmiast oskarża Zachód o nieszanowanie demokracji i suwerenności narodów: „To Europa zignorowała podmiotowość narodu ukraińskiego, wspierając dwa zamachy stanu w Kijowie. Integrację z Unią Europejską popierało mniej niż połowa Ukraińców, a jeszcze mniej chciało wstąpić do NATO. Wbrew woli Ukraińców, a przynajmniej wbrew woli większości z nich, Zachód próbuje zmusić Ukrainę do uległości”.

„Zarówno Moskwa, jak i Kijów chcą połączenia. Jesteśmy narodami tej samej krwi. Agresywna mniejszość antyrosyjskich Ukraińców, mieszkająca w zachodnich regionach, dokonała zamachu stanu i wciągnęła kraj w wojnę” – twierdzi Surkow. Przy czym należy przypomnieć, że to brutalna zmiana kierunku dyplomatycznego Ukrainy przez prezydenta Janukowycza i jego autorytarne reformy spowodowały masowe protesty w 2014 roku.

Władisław Surkow nie wróży Ukrainie pozytywnej przyszłości: „Ukraina jest sztucznym tworem politycznym, do którego wtłoczono co najmniej trzy bardzo różne regiony: południe i wschód – rosyjskie; centrum – rosyjsko-nierosyjskie; zachód – antyrosyjski. Nie mogły one osiągnąć porozumienia i nigdy nie osiągnęły. Po wojnie anty-Rosjanie ograniczą się do swojego historycznego terytorium i przestaną rozprzestrzeniać się po rosyjskiej ziemi”.

„Europa musi połączyć się kulturowo z Rosją”

O udziale Europy w negocjacjach pokojowych wypowiada się dwuznacznie. Z jednej strony twierdzi, że „wszyscy wiedzą, że trwałe rozwiązanie konfliktu jest niemożliwe bez zaangażowania UE”. Z drugiej, że „zrównoważony rozbiór Ukrainy musi obejmować część dla Brukseli”, utrwalając przy tym teorię, według której Europa ma na Ukrainie te same cele co Rosja.

Pod pozorem troski o kulturę europejską stawia na niezgodę między krajami unijnymi, licząc, że dojście do władzy „europutinistów i eurotrumpistów” „ożywi Europę”. „Wielu Europejczyków myśli w ten sposób. Musimy dać im szansę na ocalenie wielkiej europejskiej kultury, która jest kuzynką kultury rosyjskiej i amerykańskiej”, dodaje Surkow.

„Kraje członkowskie UE przekazały swoją suwerenność UE, ale nie całkowicie. W rezultacie ani UE, ani jej członkowie nie są w pełni suwerenni. Musimy wydostać się z tej niepewnej sytuacji »pomiędzy« – albo powracając do poprzedniego stanu czysto gospodarczej wspólnoty, albo podejmując zdecydowany krok w kierunku suwerennej federacji. W obu przypadkach potrzebna będzie siła woli i duża dawka starego, dobrego autorytaryzmu”. Pod pozorem analizy wad Unii Europejskiej doradca prezydenta Putina gra ostentacyjnie na jej słabościach, tworząc dwa obozy: z jednej strony „profederalistyczni progresywiści”, z drugiej „dbający o kulturę i cywilizację suwereniści”. To podział pułapkowy, bo sugerujący, że prawica cywilizacyjna może być tylko prorosyjska, co izoluje na przykład kraje Europy Środkowej, które są świadome zagrożenia ze Wschodu.

„W przyszłości Zachód stanie się bardziej autorytarny, a Rosja mniej. Proporcje wolności i dyscypliny w naszych systemach politycznych staną się zbieżne. Jest to kwestia przetrwania wielkiej cywilizacji nordyckiej, do której należą kultury rosyjska, europejska i amerykańska, na tle niemal niezrównoważonej presji demograficznej z Południa”, wyjaśnia Władisław Surkow. Tutaj też – pod pozorem wskazania na zasadnicze zagrożenie ciążące nad naszą cywilizacją – rosyjski polityk proponuje połączenie sił, co wiąże się z porzuceniem przez Zachód Ukrainy oraz wszystkich innych obszarów, które Rosja uzna za swoje.

„Liberalizm i liberalna demokracja w kryzysie” – Władisław Surkow

.Pytany o Chiny i sojusz z Pekinem Władisław Surkow nie pozostawia złudzeń: „Podstawą chińskiej doktryny geopolitycznej jest różnorodność, współistnienie i współpraca różnych cywilizacji. Jest to bardzo dobrze przemyślany i atrakcyjny model porządku światowego. Wielka cywilizacja chińska będzie współistnieć i współpracować z wielką cywilizacją nordycką. Sojusz między Chinami a Rosją jest częścią tej międzycywilizacyjnej współpracy”.

Po tym, jak Surkow zanegował suwerenność Ukrainy oraz krajów, w których „znajdują się rosyjskie wpływy”, apeluje o uszanowanie narodu rosyjskiego: „Szanuję kultury wszystkich narodów, nawet jeśli wydają mi się sprzeczne. Jeśli liberalna demokracja jest specyfiką kultury politycznej danego kraju lub grupy krajów, to jest to ich absolutne prawo. Podobnie, jeśli liberalna demokracja nie pasuje do Rosji, to jest to nasze prawo. Liberalizm i liberalna demokracja nie są przestarzałe. To, co się z nimi obecnie dzieje, to tylko kryzys. Ale idea, że są one uniwersalne i z natury lepsze od innych systemów, jest martwa”.

Surkow powiela teorię o Rosji jako „bastionie konserwatyzmu i zdrowego rozsądku”, sądząc się, że wiele osób na Zachodzie mu uwierzy: „Nie ma czegoś takiego jak idealny system polityczny; każdy model ma swoje słabe punkty. Nasz model, podobnie jak wszystkie inne, ma swoje ryzyko i kody autodestrukcji. Jest to po prostu najskuteczniejszy model dla naszego kraju. Zbudowanie go zajęło mi dziesięć lat – działa. Potrzebujemy cara. Okresy bez cara zawsze kończą się dla nas katastrofą. Wielobiegunowość jest dobra dla polityki zagranicznej, a nie wewnętrznej”.

„Wszystkie zmiany w naszym systemie politycznym od 1999 roku zawsze opierały się na konserwatywnych i tradycjonalistycznych ideach. Rosyjscy liberałowie późnych lat 80. i wczesnych lat 90. popełnili błąd, myśląc, że Rosja jest czystą kartą, na której mogą budować wszystko”, dodaje Surkow w tym samym duchu. Pytany o przewagę wolności nad szczęściem umiejętnie odwraca argumentację: „Dla mnie reżyser, który w liberalnej demokracji ośmiela się nie obsadzić wielkiego aktora, ponieważ został on »cancelowany« z powodu oszczerczych donosów, jest niewolnikiem. Dla mnie biały mężczyzna, który klęka przed czarnym mężczyzną, ponieważ biały mężczyzna kiedyś skrzywdził czarnego mężczyznę, jest niewolnikiem. Dla mnie dyrektor firmy, który rekrutuje kogoś na odpowiedzialne stanowisko nie dlatego, że jest najlepszy, ale dlatego, że jest transpłciowy, jest niewolnikiem. Jednak wszyscy ci niewolnicy mają, przynajmniej na papierze, wszystkie swoje wolności polityczne”.

Odpowiedź Raphaëla Glucksmanna

.Wywiad proponowany przez „L’Express” doskonale wpisuje się w próby podporządkowania sobie przez Moskwę prawicowych i konserwatywnych ruchów europejskich. Dla równowagi tygodnik publikuje wywiad z Raphaëlem Glucksmannem, europosłem Partii Socjalistycznej i znawcą Rosji Władimira Putina. Francuski polityk apeluje o poważne traktowanie wypowiedzi Władisława Surkowa i nielekceważenie strategii propagandy rosyjskiej: „Gdyby europejscy decydenci przeczytali pisma Surkowa, nie prowadziliby przez lata tak łagodnej polityki wobec Putina”.

„Putin otwarcie twierdzi, że Rosja nie zna granic. Każda nasza słabość jest odbierana na Kremlu jako zachęta do agresji”, dodaje. Raphaël Glucksmann wyjaśnia cele Kremla: „Potężna tyrania nie zadowala się okłamywaniem swoich obywateli; chce zabić w nich wszelkie dążenie do prawdy. Putinizm Surkowa nie jest ultrakonserwatywny, jest nihilistyczny. Chodzi o rozbicie struktur mentalnych i społecznych, aby umysły ludzi stały się całkowicie plastyczne. Rosjanie mogą popierać zarówno antyfrancuskich dekolonialistów, takich jak Nathalie Yamb czy Kemi Seba, jak i najbardziej szowinistyczną francuską skrajną prawicę. Liczy się nie ideologia, którą wspierają, ale chaos, który może wyniknąć z takiego wsparcia”.

Europoseł oskarża zachodnich polityków o brak odwagi i autorytetu. Twierdzi, że Francja ma historyczną okazję ponownie stać się liderem Europy, pod warunkiem że będzie w stanie objąć kraje europejskie swoim parasolem nuklearnym.

Nathaniel Garstecka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 marca 2025