Wybory prezydenckie 2025. Zostały tylko dwa miesiące – Nathaniel GARSTECKA

Pomijając czysto polityczną stawkę wyborów prezydenckich w 2025 r., warto pamiętać, że rolą polskiego prezydenta jest przede wszystkim reprezentowanie kraju na arenie międzynarodowej (a więc dbanie o sojusze) oraz zatwierdzanie ustaw uchwalonych przez parlament. Jest on również zwierzchnikiem sił zbrojnych i posiada uprawnienia do inicjatywy ustawodawczej – pisze Nathaniel GARSTECKA
.Wybory prezydenckie to spotkanie jednego człowieka i kraju, jednego człowieka i narodu – powiedział kiedyś François Bayrou, obecny premier Francji. Polacy powinni zainteresować się tym zdaniem, ponieważ za dwa miesiące zostaną wezwani do urn, aby wybrać następcę Andrzeja Dudy.
Jeśli wierzyć sondażom, zdecydowanym faworytem pozostaje Rafał Trzaskowski. Na dwa miesiące przed wyborami prezydenckimi sondaże dają mu od 32 do 38 proc. głosów w pierwszej turze i od 54 do 57 proc. w drugiej turze. Reprezentując Koalicję Obywatelską, zajmuje dość postępowe stanowisko w kwestiach społecznych. Wielki przyjaciel ślubów homoseksualnych i liberalizacji aborcji wypowiedział wojnę prywatnym samochodom w Warszawie. Nie na darmo jest blisko z Anne Hidalgo, socjalistyczną prezydent Paryża…
Podczas tej kampanii prezydenckiej stara się nieco zmienić swój wizerunek, próbując dostosować go do reszty kraju. W końcu nie wygrywa się wyborów, kierując swoje przemówienia wyłącznie do miejskiego, lewicowego elektoratu. Widzieliśmy więc, jak przybiera marsową minę, mówi o bezpieczeństwie i suwerenności oraz nie obrzuca obelgami Donalda Trumpa. Trudno jednak doszukać się w tych wypowiedziach autentyczności. Rafał Trzaskowski przyznał, że jednym z jego pierwszych działań jako prezydenta będzie podpisanie ustawy liberalizującej aborcję.
W kraju, który wciąż jest w przeważającej mierze konserwatywny, taka zapowiedź powinna pogrzebać jego szanse na zostanie prezydentem. Jednak jego względna popularność wynika głównie z odrzucenia obozu konserwatywnego. Ideologia „anty-PiS”, propagowana przez polityków KO oraz główne media publiczne i prywatne bliskie postępowcom, wydaje się znacznie skuteczniejszym motorem wyborczym niż rozbudowany program polityczny. Zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego pozwoliłoby obozowi centrolewicy podbić ostatnią ostoję władzy: prezydencki podpis, niezbędny do uchwalania ustaw.
Głównym przeciwnikiem tego projektu jest Karol Nawrocki. Z wykształcenia historyk i prezes Instytutu Pamięci Narodowej, który specjalizuje się w dokumentowaniu zbrodni popełnionych przez Niemców i Sowietów podczas II wojny światowej, nie ma profilu doświadczonego polityka. Jest to zarówno jego mocna, jak i słaba strona. Mocna, bo wnosi powiew świeżości i nie jest uwikłany w sprawy z lat, w których PiS rządził Polską. Słabością jest jednak to, że jego kampania z trudem ruszyła z miejsca, a kandydat czuł się wyraźnie nieswojo na pierwszych spotkaniach z wyborcami.
Jego wypowiedzi na temat bezpieczeństwa, zbrojeń, zagrożenia ze strony Rosji, sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi i walki z imigracją brzmią wyraźnie mniej fałszywie niż te Rafała Trzaskowskiego. Wciąż ma jednak trochę do nadrobienia: sondaże dają mu obecnie między 23–28 proc. w pierwszej turze i 43–46 proc. w drugiej. Centrowe media przeczesują całe jego życie prywatne, zawodowe i publiczne, szukając najmniejszej plamki brudu, którą mogłyby wykorzystać do jego zdyskredytowania. Nie ma tu w sumie nic nadzwyczajnego, ale odbywa się to z taką natarczywością, że praktycznie nie ma miejsca na debatę ideową.
Dla PiS stawka jest poczwórna: zatrzymanie spirali porażek uruchomionej po wyborach parlamentarnych w 2023 r.; uratowanie instytucjonalnej przeciwwagi i uniemożliwienie KO całkowitego zablokowania polskiego systemu politycznego; utrzymanie uprzywilejowanego związku ze Stanami Zjednoczonymi, jedynym prawdziwym gwarantem bezpieczeństwa europejskiego, podczas gdy centryści koncentrują się głównie na Berlinie i Brukseli; oraz zapobieganie uchwalaniu szkodliwych ustaw społecznych.
Pozostaje jeszcze jedna ważna kwestia do rozważenia: zapewnienie przewagi PiS na prawicy. Karol Nawrocki nie musi się spierać wyłącznie z lewicą. Czeka go również nowe wyzwanie, tym razem po prawej stronie.
W tym roku trzecim człowiekiem (na razie) jest niewątpliwie Sławomir Mentzen, kandydat Konfederacji, sojuszu partii narodowo-libertariańskich i nonkonformistycznych. Od dawna osłabiana przez prowokacje i ekscesy dwóch czołowych członków, Janusza Korwin-Mikkego i Grzegorza Brauna, kampania Sławomira Mentzena nabrała tempa, gdy te dwie szkodliwe postacie zostały odsunięte na bok i wydalone z partii.
Konfederacja stara się pozyskać elektorat protestu i elektorat pozasystemowy, rozczarowany zarówno centrystami z KO, jak i konserwatystami z PiS. Politycy narodowo-libertariańscy uderzają w dorobek zarówno Donalda Tuska (2007–2015 i od 2023 r.), jak i Jarosława Kaczyńskiego (2005–2007 i 2015–2023). Konfederacja stała się znana z mniej proamerykańskiego, mniej proukraińskiego, bardziej antyimigracyjnego i bardziej antyunijnego stanowiska niż inne partie. Sławomir Mentzen opowiada się za masową liberalizacją i deregulacją gospodarki, drastycznym obniżeniem podatków i wydatków państwa oraz reorientacją polskiej dyplomacji.
Urząd prezydenta bez wątpienia uniemożliwia wprowadzenie tych pomysłów w życie, zwłaszcza że Konfederacja do tej pory odmawiała koalicji z konserwatystami, ale celem narodowych liberałów jest przede wszystkim zdobycie punktów na prawicy ze szkodą dla PiS. Na dwa miesiące przed decydującymi wyborami sondaże wyglądają obiecująco dla Sławomira Mentzena: 17–22 proc. w pierwszej turze i 43–46 proc. przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu w drugiej. Należy zauważyć, że niektóre sondaże faktycznie umieściły Sławomira Mentzena w finale, eliminując tym samym Karola Nawrockiego.
Pozostali kandydaci, w tym ci należący do obozu koalicji rządowej, są w tyle i nie potrafią zaistnieć. Głosy ich wyborców będą jednak kluczowe dla wyłonienia zwycięzcy w drugiej turze.
Pomijając czysto polityczną stawkę wyborów prezydenckich w 2025 r., warto pamiętać, że rolą polskiego prezydenta jest przede wszystkim reprezentowanie kraju na arenie międzynarodowej (a więc dbanie o sojusze) oraz zatwierdzanie ustaw uchwalonych przez parlament. Jest on również zwierzchnikiem sił zbrojnych i posiada uprawnienia do inicjatywy ustawodawczej.
Głównym zadaniem przyszłego prezydenta będzie zatem utrzymanie dobrych relacji ze Stanami Zjednoczonymi Donalda Trumpa. Polska jest kluczowym krajem w strukturze militarnej NATO w Europie i nie może pozwolić sobie na osłabienie przez brukselskie dywagacje i wątpliwe plany „strategicznej autonomii” wysuwane przez tych, którzy latami nie wahali się stawiać na Moskwę. Nie powinno to jednak przeszkodzić w zbliżeniu się do Francji, jeśli prawica wygra tam następny cykl wyborczy, zwłaszcza wybory prezydenckie w 2027 roku.
.Warto też zastanowić się nad słowami François Bayrou. Który z obecnych kandydatów najlepiej ucieleśnia polski naród? Który najlepiej dociera do ogółu obywateli? Który najbardziej „czuje” Polskę? Nie jest to koniecznie ten, który zyskuje najlepsze wyniki w sondażach. Należy przyznać, że wybór jest faktycznie trudny. To jest może zasadnicza różnica w porównaniu z Francją, gdzie prezydent jest swojego rodzaju królem republikańskim, gdzie promowane są silne osobowości, oprócz przypadku, kiedy proces wyborczy jest zakłócany, jak w 2017 roku z uderzeniem medialno-sądowym w głównego faworyta lub w 2022 roku z „efektem flagi” na korzyść urzędującego prezydenta. Jeżeli Polacy wezmą te elementy pod uwagę, to jest bardzo prawdopodobne, że może nastąpić niespodzianka.
Nathaniel Garstecka
Autor prowadzi cotygodniową kronikę na łamach „Gazety na Niedzielę”, skąd pochodzi niniejszy tekst [LINK]. Przedruk za zgodą redakcji.