OD REDAKCJI: Dzięki uprzejmości Pana Rafała, mamy przyjemność jeszcze raz podróżować poprzez świat muzyki, który przez wiele lat w niezwykły sposób opisywał Piotr Orawski – człowiek z ogromną wiedzą i pasją muzyczną, którą przekazywał radiosłuchaczom. Polecamy Państwu ten cykl.
.Granice to pojęcie z natury wieloznaczne. Można mówić o granicy pojedynczej i ta jeszcze niedawno kojarzyła się przede wszystkim z granicą państwa; można też mówić o granicach wielokrotnych i tu już tak oczywistych skojarzeń nie ma. Jednak wielu z nas wie, że to pojęcie, zwłaszcza w liczbie mnogiej, dotyczy wielu aspektów naszego życia.
Z pewnością rodzajem bardzo ważnym wszelakich granic jest dekalog. Nie zabijaj, nie krzywdź, nie kłam – to chyba te najważniejsze przykazania pozateologiczne, czyli takie, które nie odnoszą się wprost do Boga, ale stanowią prawo ludzkiego bycia na ziemi. Ale są też granice, które sami sobie wyznaczamy i które mają w perspektywie naszego indywidualnego życia, naszej egzystencji, znaczenie ważne.
Sprawa nie jest jednak tak prosta, jak przed chwilą napisałem. Można to rozpatrzyć w kategoriach logicznych i zapytać, gdzie jest granica w słynnym twierdzeniu: czy jeśli kłamca kłamie, to kłamie, czy mówi prawdę? Jednak paradoksy logiczne są tylko pewnego rodzaju grą.
Życie nie jest grą w sensie przekraczania lub pokonywania granic; jest prawdą, która często przeraża, jest śmiertelnie poważne.
Granice naszego życia zwykle od nas nie zależą, może z wyjątkiem aktu ostatecznego, czyli samobójstwa, o którym tak przejmująco pisał Albert Camus. Nie umiemy tych granic wyznaczyć, chociaż mamy świadomość, że i tak będą, że nas nie ominą. Granice ostateczne są jak najbardziej ostateczne i z tym już nic nie możemy zrobić.
Ale jakie są też inne granice? Jedne z nich to takie, które sami sobie stawiamy, drugie to takie, które nam stawia życie. Wielu z nich nie potrafimy przekroczyć, bo dotyczą naszej fizjologii, naszego zdrowia, naszego życia. Są też jednak takie, które od nas zależą. I tu zaczyna się dwuznaczność pojęcia tych granic, bo albo możemy je przekroczyć, albo zatrzymać się, jak przed dawną granicą Wschodnich Niemiec.
Jakie to są granice? Trudno mi powiedzieć i dlatego o tym piszę. Dla mnie z pewnością takim wielkim Rubikonem było kilka decyzji wobec jednej z najbliższych mi osób. Podjąłem te decyzje z pełną świadomością, bo byłem w sytuacji granicznej. Dopiero wtedy można zrozumieć, na czym polega ten rodzaj granicy, być może najbardziej okrutny z naszego, ludzkiego punktu widzenia i odczuwania.
Jest jeszcze inny rodzaj granicy, ten, o którym napisała w swojej sławnej powieści Zofia Nałkowska, ale to jest już rodzaj psychologicznej i moralnej patologii, aczkolwiek z ludzkiej perspektywy zrozumiałej, chociaż przez prawo potępianej.
Idźmy dalej. Granicą bardzo często jest nasze ciało, choroba, perspektywa odejścia. Od jakiegoś czasu zrozumiałem, że może to być – i bardzo często jest – ciągły wyścig z odchodzeniem w sytuacji, kiedy jeszcze tak wiele jest do powiedzenia, tak wiele do napisania, tak wiele do pozostawienia. Ale w tym przypadku granica, o której nie wiemy i której nie znamy, pozostanie na zawsze zamknięta i nigdy jej nie przekroczymy.
.Granice oznaczają także możliwości naszego myślenia i naszego rozpoznawania świata. Te na szczęście się zmieniają, ale marne to pocieszenie, skoro my odchodzimy, a nasi następcy będą wiedzieć to, czego my nie wiemy. Chyba po raz ostatni w czasach renesansu całokształt wiedzy o świecie i wszechświecie stanowił obszar bez granic, oferował w miarę spójną wiedzę o tej rzeczywistości, która jest naszym udziałem, choć nie przeszkadzało to palić ludzi na stosie za inny sposób myślenia. Takie stosy były być może największą granicą ludzkiej moralności i mentalności, która jednak się wydarzyła, która była prawdą. A czy teraz jest nieprawdą? Jest prawdą. Świat się w ogóle nie zmienił i nadal jest okrutny, tak jak był, nawet jeśli jego granice są coraz bardziej niewidoczne.
Piotr Orawski