"Piękno muzyki (49) O myśleniu."
OD REDAKCJI: Dzięki uprzejmości Pana Rafała, mamy przyjemność jeszcze raz podróżować poprzez świat muzyki, który przez wiele lat w niezwykły sposób opisywał Piotr Orawski – człowiek z ogromną wiedzą i pasją muzyczną, którą przekazywał radiosłuchaczom. Polecamy Państwu ten cykl.
Cogito ergo sum – to najsłynniejsza myśl Kartezjusza. Przez setki lat próbowano tę myśl udowodnić albo ją obalić. Nie udało się ani jednym, ani drugim. Prostota wielkich zdań filozofii polega właśnie na tym, że można o nich dyskutować bez końca i nie sposób dowieść ich prawdziwości albo – nie daj Boże – nieprawdziwości. Obie opcje są oczywiście równoprawne.
.Myślenie ma to do siebie, że z góry zakłada obiektywność, to znaczy, że nie jest zależne od jakichkolwiek warunków, co jest kolejnym paradoksem myślenia, zwłaszcza w kontekstach związanych z religią, z oglądem i rozumieniem świata, z własnymi przekonaniami i poglądami. Otóż, myślenie – jeśli ma być sprawne i twórcze – musi być wolne od wszystkiego, musi polegać tylko i wyłącznie na samym sobie. Myślenie jest taką domeną aktywności człowieka, że wymaga od niego swoistej dwoistości: oceny argumentów za i przeciw, przy czym jedyną instancją rozstrzygającą jest sam człowiek.
Myślenie jest zatem czymś na kształt pola minowego: nigdy nie wiemy, czy to, co dla nas jest mądre, interesujące, fascynujące, dla innych może być monstrualnie głupie. Ale właśnie przed tą niewiedzą chroni nas myślenie. Pozwala bowiem zrozumieć, że nie zawsze mamy rację, że często się mylimy, jednak bez myślenia wiedzieć tego nie możemy.
Myślenie jest wieczną wątpliwością; nigdy nie ma instancji pewności ostatecznej, bezwzględnej i nieomylnej. Relatywizm myślenia to jego siła najważniejsza, pozwala bowiem stawiać kolejne pytania, a to właśnie stawianie pytań jest o wiele ważniejsze niż udzielanie odpowiedzi.
Czy można z szacunku do Kartezjusza zaakceptować tę mentalną tożsamość w odniesieniu do człowieka: myślę, więc jestem? Chyba nie do końca, bo zakładamy – nie wiem, czy słusznie – że tylko człowiek myśli. Zło też myśli, a więc jest. Myślenie jest też domeną inteligencji bezosobowej, pozaludzkiej, która w moim przekonaniu w jakiś przedziwny sposób kieruje światem. Mamy taką kulturową zależność. Z jednej strony mocą wiary wiele pokoleń ludzi kieruje się przede wszystkim religijnością, dekalogiem, Biblią. W ich świadomości zła właściwie nie ma, bo jest tylko brakiem należnego dobra, choć zło spotykają na co dzień. Nieświadomość zła, które w ich przekonaniu w zasadzie nie istnieje, jest wyłącznie domeną obszaru niedostępnego, a więc nieosiągalnego.
Z drugiej strony jest to myślenie, a także związana z nim wyobraźnia, które pokazuje okropności zła, chociażby tak jak namalował je Goya. Rzadko czyta się i słyszy o zależności myślenia i sztuki. A przecież są to naczynia jak najbardziej połączone. Sztuka jest sumieniem świata. Jest jego barometrem i diagnozą, a zarazem oceną samej siebie. Myślenie powinno mieć cechy wzajemnie się wykluczające: zaufania i nieufności. Tylko wtedy z tej dialektyki można wysnuć wnioski w jakiś sposób budujące naszą wspólną wartość i własność intelektualną.
.Stara maksyma Kartezjusza zyskała w naszych czasach, w myśli zapomnianego dziś pisarza Jerzego Andrzejewskiego, postaci tragicznej jak wielu z jego pokolenia i jego czasów, wymiar inny: Cierpię, więc jestem. W gruncie rzeczy jest to to samo, nie można przecież myślenia oddzielić od cierpienia, od tego, co jest doświadczeniem naszej ułomnej cielesności i duchowości.
Myślimy, ale musimy w pewnym nieznanym dla nas momencie z naszym myśleniem niepostrzeżenie się żegnać. Można, oczywiście, myślenie w taki czy inny sposób zapisać, utrwalić, co zwłaszcza w erze mediów elektronicznych jest bajecznie proste, ale nigdy nie zastąpi to kontaktu człowieka z człowiekiem. Zrozumiałem to kilka lat temu, kiedy byłem w miejscu niezwykłym, w Delfach, u podnóża Parnasu. Nawet nie chodziło o Pytie, które coś tam ludziom przepowiadały pod wpływem środków odurzających, a kapłani próbowali wyjaśnić te bełkoty. To tam poczułem niezwykłą atmosferę tego świata, z którego zrodziła się grecka kultura mentalna, później przez wielkich Arabów na grunt Starego Kontynentu przeniesiona. Tam zrozumiałem niezwykłą koincydencję myśli Platona i Arystotelesa, które wytyczyły dwie najważniejsze drogi myśli europejskiej: idealizm i racjonalizm.
.To w Delfach, a nie w Atenach, zrozumiałem, czym było myślenie w tamtych czasach, jak wielkie walory miała wtedy dawna śródziemnomorska kultura grecka. Uczyła nas myślenia i życia; nie rozdzielała tych dwóch obszarów; chciała udowodnić, że jest to jedność. Co myśmy z tym potem zrobili, to inna sprawa, aczkolwiek w przebiegu europejskiego myślenia ten stary i jakże mądry wątek obecny jest stale.
Bez niego nie byłoby postępu ani rozwoju kultury, ani rozwoju wiedzy, ani postępu naszego intelektu, od czego wszystko zależy.
Piotr Orawski