Piotr ZGORZELSKI: Prezydencka partia rozsądku i dialogu

Prezydencka partia rozsądku i dialogu

Photo of Piotr ZGORZELSKI

Piotr ZGORZELSKI

Wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Ukończył historię, podyplomowo studiował ekonomię i integrację europejską. Zakochany w Płocku.

Obóz prezydencki ma realną szansę powstać, skutecznie zaistnieć i przejąć odpowiedzialność za losy Polski. Potrzeba tylko dobrej woli, dialogu i otwartości – pisze Piotr ZGORZELSKI

.Prezydent może i powinien odgrywać aktywną rolę w polskiej polityce. Jednak z uwagi na rangę i charakter stanowiska moglibyśmy pokusić się o zdefiniowanie tej roli na nowo. Wszyscy uczestnicy życia politycznego w Polsce muszą zrozumieć, że rola prezydenta to przede wszystkim odpowiedzialna praca nad wysoką jakością życia politycznego, tonowanie nastrojów oraz łagodzenie sporów pomiędzy różnymi partiami, reprezentującymi interesy społeczeństwa.

Od momentu, gdy władzę w Polsce objął PiS z Solidarną Polską i Polską Razem, obserwujemy podwyższoną temperaturę sporu politycznego. Zmiany, które chce wprowadzać ugrupowanie rządzące, są często nieprzemyślane. Gdy czytamy zapisy ustawowe, okazuje się, że konsekwencje zmian w prawie sięgają dużo dalej poza mandat wyborczy uzyskany przez PiS. Często są to konsekwencje negatywne dla wielu grup społecznych i obywateli, tak jak w przypadku pomysłów na zmiany ustrojowe w sądach. W takich momentach prezydent może i powinien odgrywać rolę mediatora, wsłuchującego się w głosy mieszkańców naszego kraju, autorytetów prawniczych i moralnych oraz stanowiska partii politycznych. Andrzej Duda tak postąpił po raz pierwszy, co musiało wywołać zdziwienie obozu, z którego się wywodzi. Przez kilka dni Jarosław Kaczyński, Beata Szydło czy Antoni Macierewicz byli kompletnie zdezorientowani i nieporadnie szukali wyjścia z sytuacji, konfliktując przy okazji część własnego zaplecza politycznego. Nic więc dziwnego, że pojawiły się pomysły na budowę ugrupowania prezydenckiego.

Środowisko własne prezydenta wydało na niego swoisty wyrok

Polska zasługuje na mądre rządy, na rządy, które odpowiedzialnie poprowadzą nasz kraj przez mielizny i zagrożenia tego nieustannie przyspieszającego nurtu światowego rozwoju. Pamiętajmy, że nie jesteśmy już samotną wyspą. Wręcz przeciwnie, w tym wyścigu mamy mnóstwo konkurentów. Stawką jest nasze członkostwo w Unii Europejskiej, a stawką najwyższą jest też życie, zdrowie i dobrobyt mieszkańców wsi i miast.

Erik von Kuehnelt-Leddihn następująco zdefiniował kiedyś różnicę pomiędzy politykiem a mężem stanu: „Ogromna różnica między politykiem a mężem stanu polega na tym, że dla polityka ważny jest ponowny wybór lub sukces wyborczy jego partii, zaś dla męża stanu dobro jego kraju i przyszłych pokoleń”[6].

Dziś wydaje się, że Andrzej Duda wkroczył na ten drugi tor. Prezydent podjął się zadania, które może — ale nie musi — przerosnąć jego siły. Będzie walczył nie z opozycją, lecz własnym środowiskiem, które już wydało na niego swojego rodzaju wyrok. Pytanie, czy polityczne szantaże i naciski, którym może być poddany, złamią go, czy wzmocnią.

Jeśli jego apel o ponad polityczną współpracę jest prawdziwy, jeśli wzorem swych poprzedników powoła specjalną komisję złożoną z ekspertów, którzy pomogą mu w dziele reformowania sądów, jeśli otworzy się na różne środowiska, to może rzeczywiście odnieść sukces, wytrwać na tym dobrym torze i na stałe zapisać się na kartach historii. Jeśli zaś jego deklaracja jest pozorowana, szybko powróci na tory typowego partyjnego polityka.

Prezydent tworzący przestrzeń opamiętania i dyskusji

Ja i moje środowisko polityczne wierzymy, że prezydent, tworząc przestrzeń do opamiętania i dyskusji, autentycznie chce zmienić wymiar sprawiedliwości i przywrócić go obywatelom. Życzymy Andrzejowi Dudzie, aby wytrwał w tym, co tak spektakularnie ogłosił całej Polsce. Zawsze służymy radą i wsparciem zarówno w wymiarze politycznym, jak i eksperckim, bo jak mawiał nasz ideowy przywódca Wincenty Witos, „nie ma sprawy ważniejszej niż Polska”.

Część posłów i senatorów PiS jest już zwyczajnie zmęczona nieustannymi kłótniami i wojnami wytaczanymi kolejnym środowiskom. W zgodnej ocenie tych osób, pod czym i ja mógłbym się podpisać, Polsce potrzeba dzisiaj przede wszystkim stabilizacji i rozwoju. A mamy przecież do czynienia z sytuacją trudną, wręcz niebezpieczną. Pomysły ugrupowania rządzącego, by co chwilę zmieniać kolejne przepisy, zmieniać i utrudniać warunki prowadzenia działalności gospodarczej, swojego rodzaju papierowa zamieć w przepisach, którą proponuje PiS, to wszystko sprawia, że nikt nie ma pewności co do swojego losu. Ani firmy, ani tym bardziej ich pracownicy. To wszystko powoduje zwiększoną chęć emigracji, odpływ obywateli za granicę, ale też bardzo niebezpieczne zjawisko utraty zaufania mieszkańców do swojego państwa. Nie polepszyło tej oceny zachowanie rządu po tragedii w Borach Tucholskich. Chaotyczne wizyty premier i ministrów kilka dni po tym wydarzeniu rozwścieczyły tylko mieszkańców, którzy potrzebowali pomocy natychmiast.

W tej sytuacji pomysł na ugrupowanie prezydenckie, które będzie dążyło do pewnych ustrojowych zmian, ale w nurcie centralnym, rozsądnym, bez twarzy takich jak Macierewicz, Ziobro czy znienawidzona przez nauczycieli Zalewska, może mieć sens. Wsparcie dla takich działań łatwiej też będzie uzyskać wśród polityków takich partii jak PSL czy Kukiz’15. Prezydent mógłby się stać twarzą nowej wizji kraju, wizji, w której pojawia się nie tylko chęć zmian, ale też potrzeba budowania stabilnego, odpowiedzialnego państwa, które jest jak najdalsze od wizji władzy totalitarnej autorstwa Jarosława Kaczyńskiego. Andrzej Duda poczynił ku takiemu rozwiązaniu pierwszy krok, a podróż tę zaczął w momencie, gdy prezes PiS wpadł na mównicy sejmowej w szał. Wtedy wyborcy zobaczyli prawdziwą, długo skrywaną twarz ugrupowania, twarz pełną nienawiści, złych myśli, frustracji i zemsty szaleńca.

Prezydent musi być daleko od tego typu emocji. Polsce potrzeba rozsądku i uspokojenia sytuacji. W mojej ocenie tego typu rozwiązanie może być budowane pod auspicjami Andrzeja Dudy, który chce znaleźć na nowo swoje miejsce w polskiej polityce.

Deficyt społecznego zaufania

Urząd prezydenta predysponuje do łagodzenia nastrojów, budowania porozumienia, szukania dialogu, tonowania konfliktów. Tymczasem w aktualnym kształcie PiS jest niezdolny do dialogu, co wielokrotnie udowodnił. Jarosław Kaczyński czy Antoni Macierewicz to politycy, których mentalność zatrzymała się w latach siedemdziesiątych. Nawet podstawa programowa, przygotowana dla szkoły przez minister Zalewską, jest w jakiejś części odzwierciedleniem tamtych czasów, gdy obowiązywała zasada jeden podręcznik, jedna partyjna myśl, jedno wydawnictwo, jeden program. To biegunowo odległe od potrzeb współczesnej Polski.

Polacy powinni się rozwijać i bogacić. Budować wartość u podstaw. Musimy sami sobie dać w końcu szansę samostanowienia i rozwoju. A uzyskamy to wtedy, gdy na nowo uwierzymy, że można to zrobić. Dzisiaj w kraju, który zmierza drogą wprost do centralizacji i totalitaryzmu, zaufanie społeczne do PiS topnieje w oczach. Nic więc dziwnego, że ruchy w kierunku prezydenta Dudy wykonuje Jarosław Gowin. Jeszcze wspiera rząd, ale widzi, że cały projekt PiS stanął na krawędzi przepaści. I Gowin nie chce iść dalej. Rozwiązaniem jest polityczne porozumienie ponad podziałami.

.Obóz prezydencki ma realną szansę powstać, skutecznie zaistnieć i przejąć odpowiedzialność za losy Polski. Potrzeba tylko dobrej woli, dialogu i otwartości. Coraz więcej osób dostrzega bowiem, że droga, którą kroczy prezes PiS, to droga donikąd. Widocznie zrozumiał to również Andrzej Duda, który jest przecież dobrym obserwatorem i chce odgrywać bardziej aktywną rolę w polskiej polityce. A ma ku temu wszelkie możliwości i środki.

Piotr Zgorzelski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 24 sierpnia 2017