Prof. Aleksander HALL: Koalicji rządzącej nie zależy na budowie solidarnej wspólnoty narodowej

Koalicji rządzącej nie zależy na budowie solidarnej wspólnoty narodowej

Photo of Aleksander HALL

Aleksander HALL

Polityk i historyk, doktor habilitowany nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki. Działacz opozycji w PRL, minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, poseł na Sejm I i III kadencji. Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Kluczową kwestią jest szacunek dla wrażliwości Polaków o poglądach centroprawicowych, umiarkowanych i konserwatywnych. Polskie społeczeństwo jest zróżnicowane światopoglądowo i ideowo, ale badania socjologiczne wskazują, że wciąż najliczniejszą w nim grupę stanowią ludzie, których poglądy można określić jako umiarkowanie konserwatywne – pisze prof. Aleksander HALL

.Nie jestem oryginalny, formułując tezę, że Polska znajduje się w najtrudniejszym położeniu międzynarodowym od czasu odzyskania niepodległego państwa w latach 1989–1990 i rozpadu Związku Radzieckiego w 1991 roku. Wojna, której rozstrzygnięcie będzie miało olbrzymie konsekwencje nie tylko dla Polski, ale także dla Europy i dla świata, toczy się tuż za naszą wschodnią granicą, a agresorem w niej jest mocarstwo bezpośrednio z nami graniczące i faktycznie kontrolujące terytorium innego naszego wschodniego sąsiada – Białorusi, jedynie już formalnie zachowującej status suwerennego państwa. Polska ze względu na swe położenie geopolityczne i historyczne doświadczenia powinna być szczególnie wyczulona na zagrożenia wynikające z nowych realiów świata, które z całą wyrazistością ujawniły się na początku drugiej dekady XXI wieku.

Co w nowym układzie sił w świecie powinno nas szczególnie niepokoić, zwłaszcza w porównaniu z okresem, gdy rozpadła się radziecka strefa wpływów w naszej części Europy, a na Kremlu ściągnięto flagę z sierpem i młotem, gdyż Związek Radziecki przechodził do niechlubnej historii?

Wielu polityków i analityków polityki uważało wówczas (a często także przez następne dziesięciolecia), że to Zachód w sposób trwały będzie wywierał decydujący wpływ na bieg spraw światowych, a wartości przez niego głoszone zostaną zaakceptowane i przyswojone przez inne cywilizacje i regiony świata.

Odpowiedź na pytanie o to, czym powinniśmy się niepokoić, jest oczywista. Przede wszystkim w nowym porządku światowym powinno nas niepokoić bardzo wyraźne osłabienie pozycji Zachodu, a w szczególności Europy w stosunku do Chin i Rosji, mocarstw o antyzachodniej orientacji i autorytarnych systemach, zdecydowane zmniejszenie atrakcyjności i prestiżu Zachodu dla tzw. Globalnego Południa (dawniej nazywanego Trzecim Światem) i wyraźny wzrost wpływów Chin, ale także Rosji w państwach Globalnego Południa. Afryka jest obecnie kontynentem, na którym trwa wielka polityczna i ekonomiczna ekspansja tych mocarstw, a spektakularny upadek wpływów Francji na rzecz Rosji w krajach Afryki Subsaharyjskiej w ostatnim czasie jest tego zjawiska najlepszą ilustracją. W świecie muzułmańskim od dziesięcioleci obserwujemy umacnianie się tendencji fundamentalistycznych i zdecydowanie antyzachodnich, a klęska Arabskiej Wiosny rozwiała nadzieje na zastąpienie dyktatur, często bardzo represyjnych i krwawych, przez systemy demokratyczne na Bliskim Wschodzie i w Północnej Afryce.

.Prognoza Francisa Fukuyamy z przełomu lat 80. i 90. XX wieku, przewidująca, że wraz z upadkiem komunizmu definitywnie zatryumfują w świecie liberalna demokracja i wolny rynek, brzmi obecnie jak gorzki żart.

Polska nie jest samotną wyspą. Nie tylko pod względem cywilizacyjnym należymy do Zachodu.

Dzięki konsekwentnym wysiłkom niepodległego państwa polskiego i naszego narodu staliśmy się także pod względem politycznym częścią zachodniego świata i jego europejskiego filaru, jakim jest Unia Europejska. W żywotnym interesie Polski jest utrzymanie jedności Zachodu, której najbardziej znaczącym wyrazem jest NATO, a także współpracy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską. Polska działała w tym kierunku, ale nasze możliwości są ograniczone.

Piszę ten tekst przed inauguracją drugiej prezydentury prezydenta Donalda Trumpa, a więc w okresie dużej niepewności, czy polityczna jedność Zachodu w podstawowych kwestiach nie zostanie zachwiana, a nawet zakwestionowana. Dobrze rozumiem tych Amerykanów, którzy w ostatnich wyborach prezydenckich odrzucili „postępową” w kwestiach kulturowych i obyczajowych agendę Kamali Harris i zdecydowali się poprzeć jej rywala z Partii Republikańskiej. Polityka zagraniczna Donalda Trumpa pozostaje jednak wielką niewiadomą. Pamiętamy z czasów jego pierwszej kadencji satysfakcję z brexitu, traktowanie Unii Europejskiej przede wszystkim jako handlowego rywala USA i kwestionowanie przydatności NATO. Także wypowiedzi Trumpa z okresu bezpośrednio poprzedzającego inaugurację jego drugiej prezydentury, dotyczące Kanady, Grenlandii i Kanału Panamskiego, muszą powodować niepokój i konfuzję. Największą niewiadomą pozostaje jego postawa wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. Większość komentatorów ocenia Trumpa jako polityka nieprzewidywalnego. Oby okazał się silnym i konsekwentnym przywódcą USA, umiejętnie posługującym się bluffem i zaskoczeniem w interesie USA i całego Zachodu. Co jednak będzie, gdy stanie się inaczej i będzie on – na przykład – współtwórcą nowej Jałty?

Polska powinna utrzymywać możliwie najlepsze relacje ze Stanami Zjednoczonymi, ale nie zmieni swego położenia geograficznego. Leży w Europie i powinna inwestować w trwałość i siłę Unii Europejskiej, jak dotąd zdecydowanie najpoważniejszej i najbardziej obiecującej płaszczyzny współpracy państw i narodów europejskich, dającej im – zwłaszcza potencjalnie – istotny wpływ nie tylko na losy naszego kontynentu, ale także całego Zachodu i świata. Poparcie dla Unii Europejskiej nie zwalnia od realistycznej oceny stanu, w jakim się Unia i państwa ją tworzące obecnie znajdują. Nie jest on satysfakcjonujący. Epidemia COVID-19 uświadomiła Europejczykom, jak wiele niezbędnych surowców i produktów wytwarzanych jest w Chinach i jak poważne są kłopoty z uzupełnieniem zapasów w momencie kryzysu. Zbrojna napaść Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku pokazała, jak krótkowzroczna była polityka zdecydowanej większości państw UE zaniedbujących wydatki na obronę, przemysł zbrojeniowy, ale także działania na rzecz zapewnienia sobie autonomii w sektorach energii i nowych technologii.

.Spośród wielu wyzwań, z jakimi mają do czynienia Unia Europejska i państwa, które ją tworzą, trzy wydają się najważniejsze.

Podniesienie własnego potencjału militarnego do poziomu, który uniemożliwi Rosji agresywne działania na naszym kontynencie. Pod tym względem mało dyplomatyczne i twarde wypowiedzi Trumpa, zapowiadające, że USA nie będą bronić państw, które nie wywiązują się ze swoich finansowych zobowiązań wobec NATO, powinny przyczynić się do ozdrowieńczego wstrząsu w Europie.

Przeciwdziałanie presji migracyjnej pochodzącej z obszarów odległych od Europy pod względem kulturowym i reguł życia społecznego wymaga skutecznego chronienia zewnętrznych granic UE, zapewne rewizji prawa azylowego, ale także aktywnej obecności dyplomatycznej na terenie Afryki i szeroko rozumianego Bliskiego Wschodu i realnej pomocy, poprawiającej perspektywy ludności zamieszkującej te obszary, na co ostatnio zwrócili uwagę Piotr Kłodkowski i Tomasz Orłowski na łamach „Przeglądu Politycznego”.

Podjęcie wysiłku na rzecz odzyskania utraconej w ostatnich kilkunastu latach konkurencyjności UE w stosunku do gospodarek USA i Chin.

Nie należy przeceniać znaczenia prezydencji państw w Radzie Unii Europejskiej od czasu wejścia w życie traktatu lizbońskiego, ale Polska, sprawując ją obecnie, może z pewnością odegrać konstruktywną rolę w polityce europejskiej. Priorytety polskiej prezydencji w UE – bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne UE, konkurencyjność i innowacyjność gospodarki europejskiej – są właściwe i odpowiadają na wyzwania dzisiejszego czasu. Są obszary, w których Polska rzeczywiście może dawać przykład. Należy do nich priorytetowe traktowanie obrony narodowej i strzeżenie granic, które są także zewnętrznymi granicami Unii Europejskiej. A jednak można mieć bardzo poważne wątpliwości, czy nasze państwo może być rzeczywistym pozytywnym punktem odniesienia na tle kryzysowych zjawisk występujących w państwach uchodzących jeszcze niedawno za „motor UE”. Głębokość konfliktu pomiędzy głównymi siłami politycznymi w naszym kraju daje także podstawy do stawiania pytania o to, czy nasze państwo ma obecnie wystarczające oparcie w rzeczywistej wspólnocie i solidarności Polaków.

Dwa problemy są najważniejsze. Pierwszy ma charakter instytucjonalny. Jego źródłem było dążenie po przejęciu władzy w 2015 roku przywództwa obozu Prawa i Sprawiedliwości do podporządkowania sobie władzy sądowniczej. Zamiar obozu rządzącego był całkowicie czytelny i dość konsekwentnie realizowany. Oburzył znaczną część środowisk prawniczych i opinii publicznej, a także stworzył dla opozycji politycznej naturalną płaszczyznę konsolidacji. Ostro krytykowałem poczynania ówczesnej władzy i uczestniczyłem w protestach ulicznych. Spór o praworządność nabierał wymiaru kryzysu konstytucyjnego, a więc państwowego. W tej fazie konfliktu znajdujemy się także po przejęciu władzy w wyniku wyborów parlamentarnych w październiku 2023 roku przez dotychczasową opozycję. Nowa władza nie miała łatwego zadania, aby go rozwiązać, ale dotychczas to nie nastąpiło, a niektóre posunięcia rządzących świadczą, że zasmakowali w prymacie woli politycznej nad prawem. Taka też jest konstatacja Jerzego Stępnia, byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, którego wywiad z Elizą Olczyk w „Plusie Minusie” z połowy stycznia tego roku zatytułowany jest Polityka panuje w Polsce ponad prawem. Nie jest ona optymistyczna. Taki stan jest groźny dla państwa i obywateli.

Drugi problem, który szczególnie niepokoi mnie w związku z wyzwaniami i zagrożeniami, z jakimi mamy do czynienia, to głębokość podziału naszej wspólnoty narodowej. Jestem realistą i nie liczę, że do złagodzenia tego podziału przyczynią się elity przywódcze dwóch najsilniejszych formacji politycznych w naszym kraju: Koalicji Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości. Obie są zainteresowane w jego utrwalaniu z wyborczych przyczyn. Dodatkową przyczyną, którą przywołuję ze smutkiem, jest autentyczna i chyba zaostrzająca się wrogość, a może nawet nienawiść, jaką odczuwają do siebie liderzy obu formacji. Przesłanie Trzeciej Drogi z kampanii parlamentarnej 2023 roku, zapowiadające działania na rzecz odbudowania poczucia wspólnoty Polaków, zawisło w próżni. W przywracaniu wspólnoty narodowej zawsze więcej zależy od tych, którzy sprawują władzę, bo to oni wyznaczają kierunki polityki państwa. Tak było w okresie rządów PiS-u i tak jest obecnie, a więc podczas rządów koalicji, w której dominującą siłą jest Platforma Obywatelska. Oceniając pierwszy rok rządu Donalda Tuska, trzeba stwierdzić, że nie nastąpił w nim postęp w przywracaniu wspólnoty Polaków.

Nie mam na myśli gestów w kierunku opozycji (chociaż niektóre przydałyby się np. w sprawie dopuszczenia przedstawicieli PiS-u do prezydiów Sejmu i Senatu), a zwłaszcza nie sugeruję pobłażliwości wobec tych ludzi poprzedniej ekipy rządzącej, którzy złamali prawo.

Kluczową kwestią jest szacunek dla wrażliwości Polaków o poglądach centroprawicowych, umiarkowanych i konserwatywnych. Polskie społeczeństwo jest zróżnicowane światopoglądowo i ideowo, ale badania socjologiczne wskazują, że wciąż najliczniejszą w nim grupę stanowią ludzie, których poglądy można określić jako umiarkowanie konserwatywne. Niemal wszyscy liderzy obecnej koalicji rządzącej – ze znaczącym wyjątkiem Władysława Kosiniaka-Kamysza – zdają się zapominać, że do władzy wcale nie wyniosły ich wyłącznie głosy wyborców o poglądach liberalno-lewicowych, ale także poparcie wielu Polaków o poglądach centroprawicowych, dla których poparcie metod rządzenia PiS-u było nie do zaakceptowania. Zapewne jest nieco przesady w tytule analizy dokonanej na łamach „Arcanów” przez profesora politologii Macieja Zakrzewskiego bezpośrednio po wyborach parlamentarnych, ale warto ten tytuł zapamiętać: Jak konserwatyści odsunęli od władzy prawicowy rząd w Polsce.

.Obecna władza powinna liczyć się nie tylko z wrażliwością konserwatystów, którzy ją poparli w wyborach parlamentarnych, ale także z szacunkiem odnosić się do wyborców PiS-u i Konfederacji. Tymczasem po ideologicznym przegięciu w prawą stronę, z jakim mieliśmy do czynienia w okresie rządów PiS-u, mamy do czynienia z tym samym zjawiskiem – tylko z odwrotnym znakiem ideologicznym – w kwestiach tak kluczowych, jak kultura, edukacja, a nawet ochrona zdrowia (czego przykładem są deklaracje minister Izabeli Leszczyny). Barbara Nowacka, minister edukacji narodowej, wybrała zdecydowanie konfrontacyjny kurs w kwestiach światopoglądowych, czemu trudno się dziwić, pamiętając, że jej polityczna droga prowadziła przez partię Janusza Palikota. Znakami firmowymi polityki ministerstwa kultury są likwidacja Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego i przekształcenie go w ośrodek lewicowej refleksji oraz usunięcie przed upływem kadencji twórcy i dyrektora Muzeum Historii Polski Roberta Kostry. Lewica i Koalicja Obywatelska ponawiają wysiłki na rzecz zniesienia prawa antyaborcyjnego, próbując wymusić na posłach PSL-u wyrzeczenie się głosowania w tych kwestiach zgodnie z sumieniem. Ta linia polityczna w kwestiach światopoglądowych, kulturowych i edukacyjnych z całą pewnością nie przyczynia się do odtwarzania naszej wspólnoty i raczej wzmacnia pozycję obecnej opozycji.

Odnoszę wrażenie, że odbudowywanie wspólnoty Polaków na serio w koalicji rządzącej traktuje jako priorytetowy cel jedynie PSL pod przewodnictwem Władysława Kosiniaka-Kamysza, ale to nie on nadaje ton całej koalicji, występując raczej jako siła blokująca i opóźniająca realizację „postępowej” agendy. PSL traktowany jest zresztą w koalicji jako ciało obce, chociaż – na razie – niezbędne do utrzymania większości sejmowej, a więc władzy. A odbudowanie poczucia, że naprawdę tworzymy solidarną wspólnotę narodową, ponad podziałami politycznymi, jest naprawdę niezwykle ważne w kontekście zewnętrznych zagrożeń i wyzwań. Podatne na zewnętrzne wrogie wpływy i działania są przede wszystkim te państwa, których społeczeństwa utraciły wspólną tożsamość, wspólne wartości i szacunek dla własnych instytucji.

Aleksander Hall

Tekst ukazał się w nr 69 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 marca 2025
Fot. Andrzej Hulimka / Forum