Prof. Andrzej CHWALBA: Skąd wzięły się „polskie obozy śmierci”?

Skąd wzięły się „polskie obozy śmierci”?

Photo of Prof. Andrzej CHWALBA

Prof. Andrzej CHWALBA

Historyk i eseista. Wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego specjalizujący się w historii XIX wieku, historii relacji polsko-rosyjskich, historii najnowszej Polski.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Polskie doświadczenia związane z KL Auschwitz to ok. 110–150 tys. ofiar więzionych i eksploatowanych do granic wytrzymałości, 70–90 tys. zamęczonych i zmarłych, trauma przekazywana z pokolenia na pokolenie, a także organizacja pomocy więźniom przez ochotników i polski ruch oporu oraz informowanie świata o zbrodniach dokonywanych przez Niemców. Tymczasem dziś owe doświadczenia ustępują miejsca w przestrzeni narracyjnej fałszywemu obrazowi „polskiego obozu zagłady” – pisze prof. Andrzej CHWALBA

.Nie wiemy, ilu dokładnie Polaków trafiło do KL Auschwitz ani ilu zmarło na skutek nieludzkiej eksploatacji organizmu, głodu, chorób lub w wyniku egzekucji. Niemcy starannie zacierali bowiem ślady zbrodni – utylizowali szczątki ofiar, niszczyli dokumentację. Najbardziej prawdopodobne szacunki mówią o 110–150 tys. uwięzionych i 70–90 tys. zmarłych. To czyni Polaków drugą grupą narodowościową po Żydach, która najbardziej ucierpiała w wyniku zbrodniczych działań niemieckiego okupanta, przy czym Żydów zginęło wielokrotnie więcej – co najmniej milion. Pośród nich znajdowali się również Żydzi polscy, współobywatele przedwojennej II Rzeczypospolitej. Szacuje się, że z okupowanych ziem polskich – przede wszystkim z obszarów bezpośrednio wcielonych do III Rzeszy – do KL Auschwitz trafiło ok. 300–350 tys. Żydów.

KL Auschwitz był zarówno obozem koncentracyjnym, jak i obozem zagłady. Składał się z ponad 40 obozów i podobozów. Główną rolę odgrywały trzy ośrodki: obóz macierzysty Auschwitz I (koncentracyjny), obóz zagłady Auschwitz II-Birkenau oraz swoista centrala kilkudziesięciu podobozów „przemysłowych” – Auschwitz III-Monowitz. To właśnie we wsi Monowice, położonej niedaleko Oświęcimia, znany niemiecki koncern chemiczny IG Farben wybudował olbrzymie zakłady przemysłowe, zajmujące się produkcją kauczuku i paliw płynnych. Choć nie był to obóz zagłady, ze względu na szczególnie ciężkie warunki pracy odsetek umierających był tam bardzo wysoki. W innych częściach kompleksu KL Auschwitz poza Auschwitz II-Birkenau szanse na przetrwanie były większe – np. w stolarniach czy magazynach, gdzie selekcjonowano żydowskie dobra przywiezione wraz z więźniami.

Od początku istnienia KL Auschwitz na kartach historii obozu obecne są ślady polskiego cierpienia. Pierwszy masowy transport więźniów, który dotarł tam w czerwcu 1940 r., uprzednio wyruszywszy z Tarnowa, składał się z Polaków. Przyznano im inny status niż Żydom, którzy trafiali do Auschwitz po to, by zginąć. Polaków nie kierowano do komór gazowych, ale przeznaczano do wycieńczającej, niewolniczej pracy na rzecz rozwoju niemieckich firm i gospodarki III Rzeszy – w tym celu państwo niemieckie tworzyło obozy koncentracyjne, to było ich podstawowe zadanie.

W KL Auschwitz więzień był użyteczny tylko wtedy, gdy mógł pracować. Polacy, którzy z powodu wycieńczenia lub chorób stawali się niezdolni do realizacji zadań wyznaczonych przez Niemców, albo umierali w trakcie pracy, nie otrzymując odpowiedniej pomocy medycznej, albo byli mordowani z zimną krwią. Wielu zginęło z powodu chorób. Ci, którzy trafiali do obozowych szpitali, ginęli na skutek wstrzyknięcia roztworu fenolu przez sanitariuszy lub lekarzy. Jeszcze inni trafiali do specjalnych cel śmierci lub byli rozstrzeliwani z powodu złamania jednego z setek surowych przepisów obowiązujących w obozie.

Mimo wszystko w obozach koncentracyjnych – w odróżnieniu od obozów śmierci – istniała szansa na przeżycie. Około 1/3 Polaków, którzy trafili do KL Auschwitz pierwszym transportem w czerwcu 1940 r., doczekała wolności. Podejmowano również próby ucieczek. Szacuje się, że z obozu uciekło ok. 700 więźniów. Część z nich została złapana i zamordowana. Ponieważ Niemcy stosowali odpowiedzialność zbiorową, za ucieczki z KL Auschwitz rozstrzeliwali losowo wybranych więźniów, którzy pozostali w obozie.

Niemcy nie chcieli, by Polacy trafiający do KL Auschwitz ginęli od razu. Pragnęli najpierw wycisnąć z nich całą energię i zasilić nią machinę wojenną III Rzeszy, szczególnie że im dłużej trwała wojna, tym bardziej te zapotrzebowania rosły. Na niewolniczej pracy narodów podbitych przez Hitlera korzystała nie tylko wąska elita partii nazistowskiej rządząca krajem. Kosztem zbrodniczej eksploatacji m.in. Polaków bogaciły się niemieckie firmy i całe niemieckie społeczeństwo.

Zasadniczym celem niemieckiej polityki było też stopniowe osłabianie polskiego żywiołu i wspólnoty narodowej poprzez eliminację osób, które były aktywne na polu gospodarczym, kulturalnym i politycznym. Poza czynnikiem gospodarczym także na to pracował kompleks obozów Auschwitz-Birkenau.

Na skutek działalności KL Auschwitz Polska bezpowrotnie straciła setki tysięcy obywateli – Polaków i Żydów polskich. Zagłada, której obóz w Oświęcimiu jest symbolem najbardziej emblematycznym, przyczyniła się również do zatracenia przez Polskę swej przedwojennej tożsamości kulturowej. Niemieckie krematoria pracowały na to całą wojnę. W latach 1939–1945 ok. 90 proc. Żydów mieszkających niegdyś w II Rzeczypospolitej zostało zamordowanych. Polakom udało się uratować ok. 100 tys. Po wojnie Żydzi widzieli w Polsce wielkie cmentarzysko, na którym trudno budować dalszą przyszłość. Na to nałożyły się społeczne antagonizmy podsycane przez komunistów. Na przełomie lat 40. i 50. XX w., gdy powstało państwo Izrael, wielu Żydów zdecydowało się na wyjazd z Polski. Kolejne fale migracyjne pojawiły się w okresie gomułkowskim. W ten sposób temat obecności Żydów polskich w kraju został brutalnie zamknięty, ale proces ten zapoczątkowali Niemcy. To ich polityka eksterminacyjna z okresu II wojny światowej jest podstawowym czynnikiem, który sprawił, że charakter różnorodnej, wielokulturowej Rzeczypospolitej, jaką było państwo polsko-litewskie, a następnie II RP, odszedł w niebyt. Ponadto w KL Auschwitz zginęło lub doznało trwałego uszczerbku na psychice tak wielu przedstawicieli inteligencji, naukowców, artystów, kapłanów, nauczycieli, polityków czy działaczy społecznych, że z listy nazwisk można by ułożyć książkę telefoniczną. To niepowetowana strata zarówno dla ich rodzin, jak i dla polskiej kultury.

.Najbardziej znani Polacy, którzy trafili do KL Auschwitz, to rzecz jasna o. Maksymilian Maria Kolbe oraz rtm. Witold Pilecki. Warto jednak pamiętać też o innych postaciach, jak choćby więziony w Auschwitz Xawery Dunikowski, jeden z najwybitniejszych polskich rzeźbiarzy, czy Anna Smoleńska, młoda artystka, autorka symbolu Polski Walczącej, która zmarła w obozie. Podobny los spotkał Helenę Płotnicką, mamę szóstki dzieci, która niosła pomoc więźniom Auschwitz, za co została aresztowana i wtrącona do obozu. Fascynująca jest historia Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk, która pracowała jako sprzątaczka u komendanta obozu Rudolfa Hössa, a nocami wynosiła żywność, którą zostawiała więźniom w dostępnych dla nich miejscach. To właśnie jej Jonathan Glazer dedykował swój znakomity film Strefa interesów. Nie sposób nie wspomnieć też o Teresie Lasockiej, która wraz ze współpracownikami również niosła pomoc więźniom i uciekinierom z KL Auschwitz.

Próby ratowania uwięzionych to niezwykle ważny i cenny aspekt polskiego doświadczenia KL Auschwitz. Na rzecz uwolnienia więźniów oraz pomocy uciekającym działała aktywnie Armia Krajowa czy organizacje pokroju Rady Głównej Opiekuńczej. Pomagano różnymi kanałami, między innymi poprzez kurię rzymską, gdzie szczególne zasługi miał Adam Stefan Sapieha, arcybiskup krakowski, najwybitniejszy polski kapłan czasów wojny. Wykorzystywano także kontakty wśród niemieckich przedsiębiorców, którzy potrzebowali wykwalifikowanych pracowników i woleli, żeby więźniowie KL Auschwitz zamiast w obozie pracowali bezpośrednio na rzecz ich firm. Niejednokrotnie polscy arystokraci korzystali z kontaktów z arystokracją niemiecką i włoską, niosąc w ten sposób pomoc niektórym więźniom.

Ci, którzy ocaleli, także byli ofiarami. Obóz Auschwitz niszczył ich psychikę, a po uwolnieniu nie dawał o sobie zapomnieć, wracając pod postacią traumy. Niezdolność do funkcjonowania w społeczeństwie, stany lękowe, a także przypadki samobójstw z tego powodu nie są odosobnione. Osoby z syndromem Auschwitz miały problemy z nawiązywaniem kontaktów, ich małżeństwa się rozpadały, noce były bezsenne. Z jednej strony ci ludzie ocalili życie i odzyskali wolność, ale jednocześnie nadal byli więźniami naznaczonymi piętnem obozu.

Korzystał z tego totalitaryzm sowiecki, który ludzi złamanych, niejednokrotnie niezdolnych do stawienia oporu, zmuszał do pracy na rzecz nowego systemu w Polsce.

Mimo ogromu cierpienia, którego Polska doświadczyła za pośrednictwem KL Auschwitz, dziś tę niemiecką fabrykę śmierci określa się mianem „polskiego obozu”. To w wielu przypadkach efekt niewiedzy, ale nie tylko. To także skutek świadomego działania, którego efekty można znaleźć nie tylko w publicystyce, ale nawet w opracowaniach naukowych. U źródeł problemu leży postawa elit Zachodu wobec pojawiających się informacji o Holocauście w trakcie II wojny światowej. Do Londynu czy Waszyngtonu docierały dokumenty i raporty przygotowane choćby przez Witolda Pileckiego i Jana Karskiego. Nie zrobiono jednak dostatecznie dużo, by sprzeciwić się Zagładzie. Dziś, by złagodzić i rozmyć narrację o własnych zaniedbaniach, szuka się więc rzekomych współwinnych, których można obarczyć odpowiedzialnością. Stąd biorą się „polskie obozy śmierci”.

.Decydującą rolę w tym procederze odegrała jednak – i nadal odgrywa – polityka historyczna Niemiec. Niemieccy politycy w latach 50. XX w. porozumieli się w tej kwestii ponad podziałami. Zaakceptowali fakt, że Niemcy przegrały II wojnę światową pod względem militarnym i politycznym, ale jednocześnie postanowili wygrać batalię o pamięć. Polska jest tym łatwiejszym celem, że ponadpartyjny konsensus w sprawie spójnej, łączącej polityki historyczne, nigdy nie został tutaj wypracowany, a kwestie historyczne są do dziś zarzewiem sporów. Wobec tego narodziła się narracja, zgodnie z którą państwo niemieckie zostało jakoby podbite przez nazistów, którzy zmusili porządnych Niemców do robienia rzeczy złych i nieporządnych. Przy czym do tych ostatnich zalicza się niemal tylko Holocaust, którego zanegować nie sposób, w przeciwieństwie do innych zbrodni – popełnianych choćby na ludności podbitej Polski w trakcie okupacji.

Ideę szybko przekuto w czyn. W prasie niemieckiej zaczęły pojawiać się „polskie obozy śmierci”, określane w ten sposób dlatego – jak tłumaczono – że leżały na ziemiach polskich. Nie był to produkt niewiedzy, ale świadomej i celowej strategii niemieckiej polityki historycznej, która polega na wybielaniu Niemiec poprzez przenoszenie odpowiedzialności za zbrodnie z okresu II wojny światowej na narody podbite przez III Rzeszę. Niemcy przyznają, że to oni rozpoczęli morderstwa, gwałt i przemoc, ale skala tych zbrodniczych przedsięwzięć i ich długotrwałość nie byłyby rzekomo możliwe, gdyby nie współpraca z podbitymi narodami. Ta taktyka narracyjna jest tym bardziej niebezpieczna, że w żadnym narodzie nie brakowało osób, które za litr wódki i kawałek kiełbasy wydawały sąsiada mordercom – w tym przypadku niemieckiemu okupantowi. Niemcy wzmacniają więc swój przekaz autentycznymi relacjami świadków. Państwo polskie do dziś nie potrafi się tej narracji skutecznie przeciwstawić.

Andrzej Chwalba

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 stycznia 2025