Szacunek do wolności i odrębności jest niezbywalną częścią tradycji Rzeczypospolitej
Obywatele i władcy Rzeczypospolitej traktowali swoje państwo jako wspólnotę polityczną, a nie wyznaniową, która była zarazem wspólnotą wieloetniczną i wieloreligijną. W Rzeczypospolitej Obojga Narodów tradycja prawno-ustrojowa przyniosła wolność i poszanowanie dla różnorodności, a namysł republikański doprowadził do pojmowania państwa jako rzeczy wspólnej (res publica), która jest nastawiona na realizację wspólnego dobra – pisze prof. Dorota PIETRZYK-REEVES
.Czyniąc rozważania na temat wolności w Rzeczypospolitej, warto mieć na uwadze kwestię tradycji republikańskiej, która wywarła zauważalny wpływ na pojmowanie tej idei przez obywateli państwa polsko-litewskiego. Tradycja ta bowiem jest pewną w Rzeczypospolitej i innych państwach wczesnonowożytnej Europy podstawą myślenia o polityce, państwie, prawie, sprawiedliwości – o wszystkich kluczowych zasadach filozofii polityki. Ten wyraz myślenia politycznego ukształtował się nad Wisłą, ponieważ Rzeczpospolita, a wcześniej Królestwo Polskie od wieków zmierzały w kierunku ukonstytuowania wolnej wspólnoty politycznej. Uświadomienie sobie przez obywateli, że chcą żyć w takiej wspólnocie, myślenie o niej w kategoriach bliskich Cycerońskiej res publiki, było fundamentalne dla ukształtowania się republikańskiej tradycji. Fakt, iż szlachta miała warunki do takiego myślenia, wynikał z praktyki prawno-ustrojowej państwa polskiego, a potem polsko-litewskiego. Tradycja republikańska znalazła w Rzeczypospolitej odpowiednie podłoże. Duże znaczenie dla jej rozwoju miały również wzorce klasyczne, przede wszystkim arystotelesowsko-cycerońskie, a także wczesnonowożytne, z których obywatele państwa polsko-litewskiego czerpali inspiracje.
Przedmiotem namysłu republikańskiego jest swoisty ład rzeczypospolitej, będący ułożeniem fundamentalnych zasad, które stanowią podstawę wspólnoty politycznej. Pozostaje on do pewnego stopnia wyobrażony, niewykraczający poza granice myślenia o tym, czym jest wspólnota polityczna i jaka jest jej istota. W ów ład wpisana jest wolność – zarówno wspólnoty jako całości – jak i jednostek, które ją współtworzą. Wiąże się to nierozerwalnie z oczekiwaniem, że owa wolność będzie szanowana, oraz z namysłem nad tym, w jaki sposób ją zapewnić i ochronić. W tym sposobie myślenia usadowiony jest akt konfederacji warszawskiej (28 I 1573 r.), który dotyczy zarówno zasad ustrojowych – wolnej elekcji – jak i zabezpieczenia wolności, i to bardzo istotnej, czyli wolności wyznania.
Nie jest przypadkiem, że akt prawny gwarantujący obywatelom wolność wyznania powstał właśnie w Rzeczypospolitej w 2. połowie XVI wieku. Stanowi on bowiem wypadkową połączenia tradycji republikańskiej ze specyficznym charakterem państwa polsko-litewskiego – wieloetnicznej i wielowyznaniowej wspólnoty politycznej. Charakter ten kształtował się pod wpływem tradycji politycznej i prawnej, której początki sięgają co najmniej czasów Kazimierza Wielkiego. W XIV stuleciu w Królestwie Polskim przyznawano różnowiercom prawo do wyznawania swojej religii. Mowa np. o Tatarach, Ormianach, Karaimach czy ludności żydowskiej. Monarchowie z dynastii Jagiellonów podtrzymali tę tradycję.
W 1525 roku, kiedy Albrecht Hohenzollern, ostatni mistrz zakonu krzyżackiego, złożył hołd lenny Zygmuntowi Staremu, królowi Polski, Prusy Książęce otrzymały prawo do bycia luterańskim krajem w obrębie Królestwa Polskiego. Fakt ten wzbudzał zdziwienie myślicieli w całej Europie. Poszanowanie wolności i odrębności właściwe polskiemu systemowi politycznemu wyprzedzało swoją epokę – wykraczało poza ówczesne ramy pojmowania tolerancji. Obywatele i władcy Rzeczypospolitej nie mogli lepiej urządzić swej wspólnoty niż w taki sposób, iżby ta pozostała nade wszystko wspólnotą polityczną, a nie wyznaniową. Brak takiego uznania wolności wyznawania religii w wielu innych krajach Europy doprowadził do wojen religijnych.
W Rzeczypospolitej tradycja prawno-ustrojowa przyniosła poszanowanie dla różnorodności, a namysł republikański doprowadził do pojmowania państwa jako rzeczy wspólnej (res publica), która jest nastawiona na realizację wspólnego dobra. W tak rozumianej wspólnocie politycznej nie można narzucić obywatelowi wyznania tylko dlatego, że znajduje się w mniejszości; ideał dobra wspólnego nie byłby wówczas do zrealizowania. Troska o rzeczpospolitą jest troską o pokój w rzeczypospolitej. Obywatele państwa polsko-litewskiego w 2. połowie XVI wieku byli co do tego przekonani. Choć posiadali równe prawa polityczne, pozostawali różni w wierze. Zachowanie zgody stało się możliwe dzięki wzajemnemu szacunkowi dla różnorodności i wolności współobywatela, co w realiach XVI i XVII stulecia, erze wojen religijnych, zasługuje na szczególne uznanie.
Mając na względzie kontekst, warto wczytać się w akt konfederacji warszawskiej. Został on zawarty z woli samych obywateli w czasie bezkrólewia – największego kryzysu w XVI-wiecznej Rzeczypospolitej. Brak króla oznaczał poważne zachwianie równowagi. W ustroju mieszanym (monarchia mixta), którego istota zasadza się na zachowaniu równowagi między czynnikiem monarchicznym (król), arystokratycznym (senat) i demokratycznym (izba poselska), był to problem najwyższej wagi. Przedstawiciele „jednej a nierozdzielnej Rzeczypospolitej” zebrali się, by temu zaradzić. Był to akt woli obywateli Rzeczypospolitej, wyraz ich świadomości politycznej i zrozumienia trudnej sytuacji, w której się znaleźli. Po śmierci ostatniego Jagiellona, Zygmunta II Augusta (1572 r.), zdecydowano się na wprowadzenie monarchii elekcyjnej. Skoro to obywatele mieli wybierać króla, należało doprowadzić do zgody między nimi. Tylko wtedy pokój, ład republikański, wolność obywateli i jedność wspólnoty politycznej, mogły być – w mniemaniu ówczesnych – zachowane.
Akt konfederacji warszawskiej dotyczy przede wszystkim warunków wolnej elekcji. „Oznajmujemy wszystkim (…), iż pod tym niebezpiecznym czasem bez króla pana zwierzchniego mieszkając, staraliśmy się o to wszyscy pilnie na zjeździe Warszewskim, jakobyśmy przykładem przodków swych, sami między sobą pokój, sprawiedliwość, porządek i obronę R.P. [Rzeczypospolitej – red.] zatrzymać i zachować mogli”. To jest cel zebrania się i zawiązania konfederacji. Obywatele sami biorą odpowiedzialność za swoją wspólnotę polityczną, za zachowanie jej w stanie harmonii i jedności. Jest to piękny punkt wyjścia do zasad, które są formułowane w dalszej części aktu. Wczytując się w jego treść, trudno nie odwołać się do kategorii umowy społecznej. Gdyby John Locke znał nieco lepiej historię Rzeczypospolitej, gdyby akt konfederacji warszawskiej nie był napisany po polsku, tylko po łacinie, być może uznałby, że w istocie to ów dokument jest swoistym pierwowzorem do jego pomysłu umowy społecznej. Szlachta Rzeczypospolitej Obojga Narodów umawia się bowiem co do tego, jakiej władzy chce podlegać, jak chce ją wybierać, jak ma przebiegać wolna elekcja. I tego dotyczy kolejna część aktu: „żadnego rozerwania między sobą nie czynić ani dysmembracyjej [podziału na frakcje – red.]” (…). „Spólnie a spokojnie ten act electionis podług wolej Bożej do skutku słusznego przywieść. A inaczej na żadnego pana nie pozwalać, jedno z takową pewną a mianowitą umową: iż nam pierwej prawa wszystkie, przywileje i wolności nasze, które są i które mu podamy post electionem, poprzysiąc ma”.
Obywatele wychodzą ze stanu nierównowagi (u Locke’a stanu natury), braku władzy monarszej spajającej Rzeczpospolitą, na zasadzie umowy jednostek, a te następnie umawiają się z przyszłym władcą. Pod umową nowo wybrany król musi się jedynie podpisać (Artykuły henrykowskie). Celem obywateli jest zachowanie „pokoju pospolitego między rozerwanemi i różnemi ludźmi w wierze i w nabożeństwie”. Monarcha, zgadzając się na umowę, musi więc zadbać o kwestię wiary, różnorodności, poszanowania praw jednostki do wolnego wyboru. Wynika to z faktu, że „w Rzeczypospolitej naszej jest różnorodność niemała ze strony wiary chrześcijańskiej”. Szlachta daje władcy do zrozumienia, że pragnie pokoju mimo różnic. Warto pamiętać, że protestanci byli z perspektywy katolików heretykami. Mimo to potrafiono zachować wzajemny szacunek. Tego samego wymagano od monarchy. Nieprzestrzeganie postanowień aktu konfederacji warszawskiej zostało jednocześnie opatrzone groźbą surowych sankcji.
Należy pamiętać również o fragmencie, który traktuje o „poddanych”. Ci ostatni, poddani obywateli szlacheckich, winni są posłuszeństwo swoim panom. Konfederacja warszawska nie przyznawała prawa do wolności wyznania wszystkim mieszkańcom Rzeczypospolitej, ale całości ciała obywatelskiego.
.Akt konfederacji warszawskiej stanowi symbol mądrości i roztropności politycznej. Jak wskazuje treść dokumentu, twórcy i sygnatariusze umowy kierowali się „przykładem przodków swych”. Tradycja poszanowania wolności i różnorodności właściwa Królestwu Polskiemu, a następnie Rzeczypospolitej, odegrała tu kluczową rolę. Kwestia szacunku i tolerancji była podstawą do zachowania porządku i jedności – trwałości ładu Rzeczypospolitej. Nie wszyscy obywatele państwa polsko-litewskiego zgadzali się co do sprawy różnorodności w wierze. Rozumiano jednak potrzebę wypracowania porozumienia. W tym kontekście akt konfederacji warszawskiej przypomina Powszechną Deklarację Praw Człowieka. Podczas jej tworzenia również nie było zgody co do fundamentalnych wartości, choćby tego, jak pojmować godność człowieka, ale stwierdzono, że porozumienie jest konieczne. Namysł, którego przejawem jest akt konfederacji warszawskiej, być może wyprzedzał słynne koncepcje, takie jak umowa społeczna, znane nam z podręczników do historii myśli politycznej. Możliwe, że wyprzedziliśmy innych w ich urzeczywistnianiu, a nie tylko formułowaniu.
Dorota Pietrzyk-Reeves