Ontologia Europy
Dzisiejsze spory o charakter Unii Europejskiej (Europa Suwerennych Ojczyzn czy Federacja Europejska, czyli coś w rodzaju Stanów Zjednoczonych Europy) stanowią jeden tylko przykład niejasności granic i struktury tego, co nazywa się Europą – pisze prof. Jan WOLEŃSKI
.Europa była słynącą z urody królewną tyryjską, królową Krety i matką synów Zeusa. Tyle przynajmniej mówi mitologia grecka, jednak trudno ustalić związek tej opowieści z nomenklaturą geograficzną. Sama nazwa „Europa” jest łacińskim odpowiednikiem greckiego słowa Europe. Etymologia tego ostatniego zaś nie jest do końca wyjaśniona, niewykluczone, że Europe pochodzi od europos, znaczącego „łagodnie wznoszący się”, ale także „ciemna ziemia”. Herodot, ojciec historiografii, nazywa Europą ziemie leżące na północ od Grecji. W sensie obecnym Europa (używane jest też określenie Stary Kontynent) jest kontynentem rozciągającym się od (z zachodu na wschód lub odwrotnie) Atlantyku do gór Uralu oraz (z północy na południe lub odwrotnie) od Skandynawii do Morza Śródziemnego. Ponieważ linia graniczna wyznaczona przez Ural i jego przedłużenie jest naturalna, mówi się także o Eurazji. Europa jest jednym z siedmiu kontynentów, obok Afryki, Ameryki Południowej, Ameryki Północnej, Antarktydy, Australii i Azji (ciekawostką jest to, że jedynym, którego nazwa nie zaczyna się na literę A) – pod względem wielkości najmniejszym (liczy 10,2 miliona km2) po Australii.
Chociaż powyższa charakterystyka Europy jest czysto geograficzna, nie wyznacza tego kontynentu jako przedmiotu czysto fizycznego (naturalnego), ponieważ jej granice są ustalone po części konwencjonalnie, np. jest rzeczą umowną, jak przebiega atlantycka i śródziemnomorska granica europejska. Wprawdzie Cypr i Malta należą do Europy, ale równie dobrze mogłyby być zaliczone do Afryki lub Azji. Każdy zaś, kto odwiedza Istambuł, może zauważyć, że tamtejsza, stosunkowo niewielka, granica między Azją a Europą przebiegająca przez cieśninę Bosfor jest także w dużej mierze umowna, chociaż wyznaczona przez konkretny fakt topograficzny.
Gdyby nasza planeta była oglądana przez mieszkańców jakiegoś innego ciała niebieskiego, którzy nic nie wiedzieliby o przyjętych postanowieniach oddzielających jedne terytoria od innych, być może wskazaliby na to, co my nazywamy Europą, jako na jakoś fizycznie wyodrębnioną powierzchnię Ziemi, ale na pewno nie w takich granicach, w jakich my to czynimy. A przecież status Europy jako przedmiotu komplikuje się jeszcze bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę to, że jest zamieszkana przez ludzi, pełna ich wytworów oraz ma swoją historię, jak wiadomo, nader burzliwą, a więc jest złożonym i zmieniającym się agregatem.
W związku z tym pojawia się metafizyczny (ontologiczny) problem jej identyczności (trwania) poprzez segmenty cechowane różnymi momentami czasowymi. Czy Europa dzisiejsza jest identyczna z tym, czym była w czasach Imperium Rzymskiego, tzw. wielkiej wędrówki ludów (IV–VI w. n.e.), walki cesarstwa (niemieckiego) z papiestwem, wypraw krzyżowych, wojen religijnych, wielkich odkryć geograficznych i ich następstw w postaci powstania imperiów kolonialnych, powstania Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, Wielkiej Rewolucji Francuskiej i wojen napoleońskich, porządku ustalonego przez kongres wiedeński w 1815 r., rozpadu imperium Habsburgów w 1918 r., powstania dwóch antagonistycznych obozów politycznych po II wojnie światowej i uformowania się Unii Europejskiej w jej obecnym kształcie? Jeśli tak, co decyduje o jej tożsamości, nawet jeśli nie jest to identyczność w ścisłym sensie?
Historia Europy od razu kieruje nas do wpływu polityki na jej pojmowanie, co jest kolejnym elementem komplikującym ontologię kontynentu. Izrael znajduje się w Azji, ale z powodów politycznych (wrogie, a w najlepszym razie tylko chłodno-poprawne relacje z arabskimi sąsiadami sprawiają, że kluby izraelskie, podobnie jak narodowe reprezentacje tego kraju, biorą udział w rozgrywkach europejskich; podobnie jest w przypadku piosenkarskich konkursów Eurowizji). Większe części Federacji Rosyjskiej i Turcji znajdują się w Azji, ale oba te kraje są uważane za należące do Europy. W Rosji toczył się w XIX w. gorący spór pomiędzy tzw. zapadnikami a słowianofilami (w rzeczy samej, bynajmniej nie wygasł współcześnie do końca). Pierwsi widzieli Rosję w świecie zachodnim (europejskim), drudzy opowiadali się za jego szczególnym, także imperialnym statusem lidera świata słowiańskiego.
Znany jest sceptyczny stosunek Anglików (mniej Brytyjczyków, zwłaszcza Szkotów) nie tyle do Europy, ile do tzw. kontynentu europejskiego. Podział na Europę kontynentalną i Wyspy Brytyjskie ma długą tradycję i owocował (obecny rząd Jej Królewskiej Mości kontynuuje tę tradycję do pewnego stopnia; brexit może być traktowany w taki właśnie sposób) mniej lub bardziej radykalnymi próbami dystansowania się Zjednoczonego Królestwa od tego, co dzieje się za kanałem La Manche, a gdy to było jeszcze możliwe, takimi działaniami, które miały gwarantować równowagę pomiędzy aktualnymi mocarstwami w Europie kontynentalnej. Jeszcze innym przykładem jest podział na filozofię analityczną (anglojęzyczną) i kontynentalną.
Dzisiejsze spory o charakter UE (Europa Suwerennych Ojczyzn czy Federacja Europejska, czyli coś w rodzaju Stanów Zjednoczonych Europy) stanowią kolejny przykład niejasności granic i struktury tego, co nazywa się Europą, wzmacnianej np. tym, że euro nie wszędzie jest obowiązującą walutą. Norwegia i Szwajcaria (status Wielkiej Brytanii to odrębny problem) są krajami, które nie zdecydowały się na formalne uczestnictwo w UE, aczkolwiek faktycznie są członkami tej wspólnoty (nie tylko pod względem ekonomicznym, ale także z uwagi na szereg instytucji prawnych), obecnie skupiającej 27 państw na 46 wszystkich znajdujących się na kontynencie. Te liczby wyraźnie pokazują różnicę pomiędzy Europą a UE.
Wracając do kwestii identyczności Europy w czasie, często ujmuje się jej tożsamość przez wskazanie, że u jej podstaw legły filozofia grecka, prawo rzymskie i religia chrześcijańska. Zaczynając od środka, nie chodzi o prawo karne, ponieważ to akurat było w Imperium Romanum dość prymitywne. Z kolei rzymskie prawo cywilne początkowo obowiązywało tylko w wąskim kręgu wolnych mieszkańców miasta Rzymu i okolic, potem Italii, a dopiero na końcu wszystkich obywateli Cesarstwa Rzymskiego. Jego ostateczny kształt był wynikiem wpływów ze strony tzw. jus gentium, czyli prawa powstałego w prowincjach imperium, początkowo uznawanych za barbarzyńskie, a więc nie „europejskie” w naszym rozumieniu. Ostatecznej kodyfikacji dokonał Justynian, i to na krańcu dzisiejszej Europy, bo w Konstantynopolu (dzisiejszym Istambule). Niemniej jednak prawdą jest, że ta kodyfikacja w dużej mierze zdecydowała o dalszej ewolucji prawa europejskiego. Religia chrześcijańska też nie jest pojęciem jednoznacznym. Po pierwsze, wywodzi się z judaizmu, po drugie, obejmuje szereg denominacji, z których cztery (katolicyzm, prawosławie, luteranizm i kalwinizm) roszczą sobie pretensje do wyrażania całej prawdy i tylko prawdy o rzeczach ze sfery sacrum, a niektóre także o profanum. I chociaż z biegiem czasu nie brakło negatywnych skutków chrześcijaństwa dla życia społecznego, to z drugiej strony prawdą jest, że religia chrześcijańska (niezależnie od tego, czy traktuje się ją ściśle ekumenicznie, czy też jako zbiór poszczególnych wyznań) w istotny sposób ukształtowała zrąb europejskiego systemu moralnego, spowodowała szereg przemian w prawie (np. w zakresie prawa międzynarodowego) i doktrynie politycznej (np. pierwsze postulaty dotyczące praw człowieka były uzasadniane także religijnie), w końcu zaś miała swój walny udział w powstaniu europejskiego systemu edukacyjnego, zwłaszcza uniwersytetów. Jest rzeczą ciekawą, że to Arabowie byli bezpośrednimi spadkobiercami kultury antycznej, także idei szkolnictwa akademickiego, ale szybko stracili ten charakter, być może z powodu islamu, zbyt sztywnego systemu religijnego, zaimpregnowanego niemalże na wpływy „obce”.
Z pewną dozą profesjonalnej przesady stwierdzić można, że to właśnie filozofowie greccy rozpowszechnili ideę miłości mądrości dla niej samej, tj. wartości nastawienia czysto poznawczego (teoretycznego). Powody, dla których mieszkańcy ziemi greckiej, których osiągnięcia techniczne nie dorównywały chińskim, indyjskim, babilońskim czy egipskim, dokonali tak wielkiego przełomu w historii myśli ludzkiej, są trudne do jednoznacznej identyfikacji. Można to zegzemplifikować takim przykładem. Ponoć Albert Einstein zapytany, dlaczego fizyk jego pokroju nie pojawił się w Chinach, odparł, że rozumie to pytanie jako kwestię wynalezienia (odkrycia, jeśli ktoś woli) metody dedukcyjnej, i dodał, że największe zdumienie budzi fakt, że w ogóle ją wynaleziono. Rzeczona metoda jest podstawą dowodów matematycznych. Geometria egipska była bardzo rozwinięta, ale była to w gruncie rzeczy geodezja nakierowana na mierzenie gruntów. Geometrzy egipscy nie dowodzili twierdzeń, chociaż znali wzory na obliczanie powierzchni poszczególnych figur. Matematycy hinduscy wiedzieli, że nie jest liczbą wymierną, ale to przekonanie opierali na żmudnych obliczeniach – w szkole pitagorejskiej podano ścisły dowód tego faktu. Innym wytworem „dedukcyjnego” ducha Greków była logika Arystotelesa, a także geometria Euklidesa. Niektórzy uważają, że dedukcja i logika były także wynikiem debat, również politycznych, prowadzonych w demokratycznych państwach-miastach greckich, gdzie formułowano argumenty i zbijano je metodami zarówno logicznymi, jak i retorycznymi. Wprawdzie dominacja religii w europejskim średniowieczu nie do końca sprzyjała rozwojowi matematyki i nauk przyrodniczych, ale metoda dedukcyjna przetrwała w tzw. teologii racjonalnej i legła u podstaw nauki dedukcyjnej. Można powiedzieć, że w konsekwencji współczesna (od XVII w.) formacja naukowo-techniczna ma źródło w filozofii greckiej. Być może to samo można powiedzieć o systemie demokracji liberalnej, którego fundamentem jest dialogiczna racjonalność.
Nawet jeśli uznamy, że tożsamość Europy jest efektem trzech wymienionych źródeł, trzeba zauważyć, że cywilizacja europejska sięga daleko poza kontynent europejski. Została przejęta przez obie Ameryki, Australię i ma silne przyczółki w Azji (Izrael, Japonia, Korea Południowa, do pewnego stopnia Chiny i Indie) czy Afryce (Republika Południowej Afryki); nawet jeśli uzna się, że sam kontynent europejski jest tam, gdzie był zawsze, to Europejczycy zamieszkują także inne części świata. Ktoś może powiedzieć, że Europa zwyciężyła na całym świecie. Takie przewidywanie jest jednak zdecydowanie przedwczesne. Nie tylko dlatego, że ludzkość może zniknąć z powierzchni ziemi w wyniku kataklizmu nuklearnego, katastrofy ekologicznej czy jakiejś kolejnej pandemii (niektórzy biologowie twierdzą, że nasz gatunek jest skazany na wymarcie z powodu degeneracji genetycznej), ale również dlatego, że Europa (ewentualnie powiększona o Ameryki i Australię) straci swoją pozycję i ustąpi miejsca innym agregatom kulturowo-geograficznym.
Los Imperium Rzymskiego, czyli prototypu Europy, wcale nie musi być wyjątkiem. Mówiąc filozoficznie, można stwierdzić, że pokaźna złożoność ontologiczna Europy, może większa niż w przypadku innych kontynentów, nie zapewnia wiecznotrwałości. Warto jednak ten problem rozważać, gdyż jeśli uznajemy Europę (europejskość) za wartość, powinniśmy czynić wszystko, aby przetrwała w postaci nawiązującej do historii naszego kontynentu. Dlatego opowiadania o wyimaginowanej wspólnocie i bajdurzenie o naszym, rzekomo wartościotwórczym, przodownictwie trzeba oceniać jako dywersję cywilizacyjną lub jeśli ktoś woli – szkodliwy mesjanizm.
.Jednym z przejawów tych postaw jest propaganda, że chrześcijaństwo jest główną (lub, w wersji radykalnej, nawet jedyną) siłą sprawczą tożsamości europejskiej, a innym uważanie hasła „Mieszkam w Krakowie, żyję w Europie” za antypolskie i dlatego głoszone przez Żydów. Wracając do tytułu, trzeba go rozumieć z pewnym przymrużeniem oka, ponieważ wszystko, co znalazło się wyżej, można powiedzieć bez odwoływania się do filozofii, w tym wypadku ontologii. Niemniej jednak kwestia identyczności obiektów zmieniających się w czasie zawsze jest pasjonująca. Heraklit mawiał, że nie sposób wejść dwa razy do tej samej rzeki. Wprawdzie Europa nie jest płynącą wodą w określonym korycie, ale pytanie, czy w XXI w. jest tą (taką) samą istnością jak ta sprzed stu lat, jest zasadne, podobnie jak rozważanie jej przyszłości.
Jan Woleński
Tekst ukazał się w nr 38 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [LINK].