Prof. Jean-Pierre BOURGUIGNON: W rozmowie o Europie nie zapominajmy o wzmocnieniu polityki badawczej

W rozmowie o Europie nie zapominajmy o wzmocnieniu polityki badawczej

Photo of Prof. Jean-Pierre BOURGUIGNON

Prof. Jean-Pierre BOURGUIGNON

Przewodniczący Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych. Francuski matematyk, zajmujący się geometrią różniczkową. Był prezydentem Société Mathématique de France w latach 1990-1992. W latach 1995-1998 był prezesem Europejskiego Towarzystwa Matematycznego.W latach 1994–2013 był dyrektorem Institut des Hautes Études Scientifiques pod Paryżem.

zobacz inne teksty Autora

Jeżeli Europa nie weźmie się w garść i nie znajdzie nowego sposobu na wykorzystanie rodzimych talentów, aby utrzymać swoją pozycję na świecie, nie zapominając przy tym o wspólnych wartościach, takich jak swoboda badań, współpraca i pokój, jej znaczenie na arenie międzynarodowej znacznie spadnie – pisze prof. Jean-Pierre BOURGUIGNON.

.Nadszedł czas, aby zastanowić się nad znaczeniem badań naukowych, w tym momencie, kiedy Unia Europejska rozpoczyna konferencję w sprawie przyszłości Europy w Dzień Europy, 9 maja.

Rezultat niedawnych negocjacji budżetowych podczas szczytu Rady Europejskiej z lipca 2020 r., kiedy to europejscy przywódcy zmniejszyli o 15 proc. wydatki na badania i innowacje, świadczy dobitnie o niezrozumieniu kluczowej roli nauki i innowacyjności w osiągnięciu politycznych priorytetów. Priorytety te zostały zresztą określone na tym samym szczycie przez tych samych przywódców – zmiany klimatu, przejście na gospodarkę niskoemisyjną, transformacja cyfrowa z wykorzystaniem sztucznej inteligencji i kwestie ochrony zdrowia. Tym bardziej warto podkreślić potrzebę poważnej dyskusji na temat nadania właściwej rangi badaniom i innowacjom, od których zależy lepsze jutro Europy. Wyznaczenie tak ambitnych celów politycznych, wymagających transformacji społeczeństw europejskich w wielu znaczących obszarach, a jednocześnie zepchnięcie na boczny tor badań, rozwoju i innowacji wydaje się niekonsekwentne. Europa, która nie opiera się na wiedzy, nauce oraz twórczej myśli i działaniu, po prostu nie ma przyszłości. Aby zrozumieć, jak istotny to problem, wystarczy prześledzić znaczenie nauki w budowaniu pozycji Europy jako globalnego punktu odniesienia.

Nie znając granic, nauka ukształtowała i ugruntowała europejskie elity na całe stulecia. Obecnie jednak zmiany, którym ulega cały świat, zdają się popychać Stary Kontynent w innym kierunku. Jeżeli Europa nie weźmie się w garść i nie znajdzie nowego sposobu na wykorzystanie rodzimych talentów, aby utrzymać swoją pozycję na świecie, nie zapominając przy tym o wspólnych wartościach, takich jak swoboda badań, współpraca i pokój, jej znaczenie na arenie międzynarodowej bardzo się zmniejszy.

Trwające od ponad roku zmagania z pandemią COVID-19 zmusiły tak polityków, jak i naukowców do zastanowienia się nad przyszłością Europy i stanem europejskiej nauki. Wywołany przez pandemię kryzys jest tragedią milionów ludzi. Dla naukowców był on z kolei poważnym i być może bezprecedensowym sprawdzianem tego, co mogą zrobić, aby zażegnać zagrożenie. Trzeba niestety przyznać, że społeczność naukowców nie była na taki sprawdzian gotowa. Pandemia wpłynęła na funkcjonowanie ludzi nauki tak, jak na każdą inną grupę społeczną. Przede wszystkim na długie miesiące zakłóciła prowadzone przez wielu z nich badania. Ucierpiały również uczelnie wyższe. Trudno dzisiaj ocenić, jak obecny kryzys odbije się na karierach naukowych, szczególnie tych osób, które są w trakcie studiów doktoranckich i habilitacji i które przygotowywały się do tej wymagającej ścieżki zawodowej, nie tylko gromadząc wiedzę, ale również zdobywając życiowe doświadczenia. Pod tym względem sytuacja w Europie nie różni się od sytuacji w innych częściach świata. Wyjątkiem są tu chyba tylko Chiny, gdzie po początkowym drastycznym lockdownie życie w całym państwie szybko powróciło do względnej normalności. Mimo wszystko trzeba przyznać, że długoterminowe skutki pandemii mogą być również pozytywne. Jednym z takich skutków jest umiędzynarodowienie nauki na niespotykaną wcześniej skalę. Podobnie jak wielu innych naukowców, sam uczestniczyłem zdalnie w kilku seminariach i konferencjach naukowych organizowanych w Brazylii. Pamiętajmy jednak, że wynikało to z moich wcześniejszych wizyt w tym kraju. Medyczne wyzwania związane z pandemią również uwypukliły potrzebę wzmocnienia międzynarodowej współpracy. Już na wczesnym etapie pandemii naukowcy wymieniali się swobodnie rezultatami swoich badań, budując coraz szersze sieci powiązań. Celem tego zbiorowego wysiłku społeczności naukowej na całym świecie było pokonanie wirusa za wszelką cenę.

Nie oznacza to jednak, że stworzona przez kryzys szansa została w pełni wykorzystana. Od kilku miesięcy przedstawiciele nauki muszą mierzyć się z poważnym problemem sceptycznego nastawienia do szczepionek, a nawet samych zagrożeń związanych z pandemią. Zaufanie do nauki, bez którego trudno wyobrazić sobie realny wpływ badań na rzeczywistość, stanęło pod znakiem zapytania. Należy w tym kontekście pamiętać o kilku rzeczach. Przede wszystkim – osiągnięcia naukowe to wynik ciężkiej pracy i cierpliwości. To oczywiste, że w obliczu tak dramatycznych wydarzeń jak pandemia COVID-19 ludzie chcą być informowani na bieżąco i oczekują szybkich rozwiązań. Naukowcy stanęli tym samym przed bardzo trudnym, o ile nie niemożliwym zadaniem – musieli nagle odpowiedzieć na pytania, które wymagają dogłębnych i metodycznych badań. Sytuację utrudniał fakt, że bardzo mała grupa naukowców sprzeniewierzyła się zasadom uprawiania nauki w pogoni za mirażem medialnej sławy. Choć dla osób z zewnątrz może się to wydawać frustrujące, naukowcy muszą stosować się do przyjętych zasad, aby osiągnąć rezultaty.

Badania muszą przebiegać krok po kroku zgodnie ze szczegółowo opracowaną metodologią, a następnie podlegać nieustannej weryfikacji. Kierując się często oportunizmem, kilku naukowców zaniedbało to podejście i zaczęło zabierać publicznie głos na tematy związane z trwającą pandemią, wprowadzając nierzadko opinię publiczną w błąd i nadszarpując wizerunek nauki. Podobny proces miał miejsce również w Europie. Podam jeden przykład.

W renomowanym czasopiśmie naukowym The Lancet pojawił się podczas trwania pandemii artykuł na temat skuteczności podawania leków przeciw malarii – hydroksychlorochiny i chlorochiny – na COVID-19. Kilku autorów dużego badania, do którego odwoływał się artykuł, wycofało następnie swoje wnioski, zwracając uwagę na to, że nie udało się ich potwierdzić u niezależnych recenzentów. W rzeczywistości uzyskane wyniki były podane w wątpliwość przez szerokie grono innych naukowców. Wnioski ze wspomnianych badań wywołały kontrowersje w bardzo niekorzystnym momencie, kiedy to niektórzy twierdzili, że znaleźli cudowne lekarstwo. Późniejsze badania dowiodły, że na żaden cud w przypadku tych leków nie ma co liczyć, ale było już za późno. W związku z zamieszaniem wokół wiarygodności danych ucierpiała reputacja nie tylko czasopisma The Lancet, ale również publikacji naukowych w ogóle. Ludzie podważający zaufanie do wiedzy naukowej dostali do ręki dodatkowy argument.

Historia z artykułem w The Lancet to doskonała ilustracja dobrze znanej prawdy. Zbudowanie zaufania i reputacji zabiera bardzo dużo czasu, ale wystarczy jeden fałszywy krok, żeby je zniszczyć. Z doświadczenia tego płyną dwa wnioski.

Po pierwsze, nie można pominąć procedur, dzięki którym wyniki badań naukowych są wiarygodne, bez względu na to, jak bardzo chcielibyśmy przyspieszyć ich uzyskanie. Ciąży na nas zbyt duża odpowiedzialność, abyśmy mogli sobie pozwolić na ryzyko potencjalnych błędów. Drugi wniosek ma natomiast związek z tym, jak informujemy świat o wynikach pracy naukowej. Choć wielu naukowców zdaje sobie już z tego sprawę, niektórzy muszą się jeszcze nauczyć, że przekazywanie informacji opinii publicznej wymaga dużej ostrożności. W ramach swojej społeczności naukowcy porozumiewają się własnym językiem opartym na wspólnej wiedzy i powszechnie stosowanej zasadzie kierowania się wątpliwościami i krytycznym nastawieniem. Wiedzą jednak doskonale, że wątpliwości prowadzą czasem do ustaleń, których można być pewnym. Najważniejsze jest to, aby znaleźć odpowiednie media, które potrafią sprostać sytuacji i przekazać opinii publicznej wiarygodne informacje. Udaje się to osiągnąć wyłącznie w wyniku wieloletnich doświadczeń w wymianie informacji pomiędzy wiarygodnymi źródłami i godnymi zaufania propagatorami. Bez takich solidnych relacji nie będziemy mogli wypełnić naszej najważniejszej misji, to znaczy udostępnić wyników pracy naukowej szerszemu gronu odbiorców. Jeżeli zabraknie jednego elementu układanki, na którą składają się nauka, media i społeczeństwo, konsekwencje mogą być bardzo poważne, jak mogliśmy się przekonać w przeszłości oraz całkiem niedawno.

Jeżeli chodzi o polityków, pandemia postawiła ich w sytuacji, która dla niektórych była częściowo nowa, ponieważ musieli podejmować decyzje wpływające bezpośrednio na sprawy życia i śmierci wielu obywateli. Jako że w demokracji politycy są rozliczani z podejmowanych decyzji, muszą rozważyć konsekwencje swoich działań wychodzące poza zobowiązania moralne i poradzić sobie z trudnym zadaniem zrównoważenia korzyści i elementów ryzyka. Również w tym przypadku jedyną drogą jest kierowanie się bardzo metodycznym podejściem, tak jak robi to Europejska Agencja Leków, badając leki i szczepionki. Jej praca polega na gromadzeniu odpowiednich danych w wiarygodny sposób, na przykład przed zatwierdzeniem nowych szczepionek. Kluczowa w tym zakresie jest dobra organizacja nadzoru nad bezpieczeństwem farmakoterapii, co wymaga zbudowania odpowiedniej sieci pozwalającej zbierać dane i przesyłać powiadomienia alarmowe.

Trzeba przyznać, że pod tym względem na naukowcach i politykach ciąży inny rodzaj odpowiedzialności. Nie tak dawno temu byliśmy świadkami niepokojących wydarzeń we Włoszech, gdzie naukowcom postawiono zarzuty za to, że nie przewidzieli trzęsienia ziemi. Z kolei we Francji grupa osób starała się pozwać ministrów za podjęcie złych decyzji w sprawach, na które ci ostatni nie mogli mieć wpływu.

„Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć. Teraz nadszedł czas, aby zrozumieć więcej, abyśmy mogli mniej się bać”, powiedziała kiedyś Maria Curie-Skłodowska. Wydaje mi się, że warto przypomnieć te słowa w kontekście dzisiejszej pandemii, kiedy zastanawiamy się nad pozycją Europy na świecie. Nauka to dobro społeczne, dzięki któremu możemy więcej zrozumieć. Aby móc ją nadal rozwijać, musimy zmotywować szczególnie młodzież. Można to zrobić, jeżeli wdrożymy właściwą politykę i długofalowe inwestycje oraz natchniemy młodych ludzi pasją uprawiania nauki. Gdzie można takich ludzi znaleźć? Mam na to jasną odpowiedź: są w Europie, ale też na całym świecie.

Zawsze sprzeciwiałem się postrzeganiu nauki przez pryzmat podziałów. Myślę, że wyzwanie związane ze szczepionkami to świetny przykład tego, jak ważna jest właściwie rozumiana współpraca międzynarodowa. Produkcji nowych szczepionek nie można sprowadzić do konfrontacji i wyścigu w sytuacji, kiedy tak doskonale uwidacznia ona siłę międzynarodowego współdziałania. Dzięki wspólnym wysiłkom, opartym na zgromadzonej wiedzy, społeczności naukowej udało się opracować nie jedną, ale kilka szczepionek przeciw COVID-19 w niecały rok. Nie byłoby to możliwe bez opublikowania wyników badań naukowców pracujących w kilku krajach, w tym w Polsce i Singapurze. Przygotowane szczepionki to wynik zastosowania kilku strategii obejmujących między innymi innowacyjną technologię mRNA opracowaną przez firmy Moderna i BioNTech. Dla założycieli tych firm niezwykle istotne było to, aby pracować nad szczepionkami z oddaniem przypominającym upór, zbierając informacje i rozwijając odpowiednie technologie. W ramach tego procesu Europejska Rada ds. Badań Naukowych (ERC) przyznała w 2018 r. grant założycielowi BioNTech, Ugurowi Sahinowi, na prace nad technologią mRNA, która umożliwiłaby produkcję szczepionek mRNA na różne typy nowotworów. Tacy właśnie ludzie są prawdziwą siłą Europy. W ERC jesteśmy dumni, że ​​sfinansowaliśmy badania 10 000 bystrych umysłów w całej Europie, co świętowaliśmy niedawno z udziałem przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli Von Der Leyen i wielu innych.

My, naukowcy, jesteśmy przyzwyczajeni do współzawodnictwa, ale rozumiemy je inaczej, niż ma to miejsce w przypadku ekonomii czy geopolityki. Naukowa konkurencja nie wyklucza współpracy. Miałem ostatnio okazję wysłuchać najlepszych naukowców z Singapuru i Filipin, którzy korzystają ze wsparcia ERC, aby prowadzić badania nie w swoich własnych krajach, ale w Europie. Dlaczego? Ponieważ żaden inny kontynent nie zapewnia im tak dużo swobody badawczej, wsparcia instytucjonalnego i dostępu do prawdziwie międzynarodowej społeczności badaczy. Jedno z haseł ERC brzmi „Otwórz się na świat” i możemy naprawdę się pod nim podpisać. Wiemy z doświadczenia, jak dużą wartość ma międzynarodowa współpraca naukowa, która dzisiaj wyciąga nas z otchłani pandemii. Najlepiej świadczy o tym fakt, że ponad 10 000 osób, którym ERC przyznała granty, pochodzi z ponad 80 państw.

Jednak aby utrzymać tę politykę, nie możemy sobie pozwolić na naiwność. Zdajemy sobie doskonale sprawę, że jeżeli Europie nie uda się przyciągnąć kolejnego pokolenia dobrych badaczy, stracimy na tym wszyscy. Dlatego tak bardzo zależało mi na sukcesie negocjacji budżetowych programu „Horyzont Europa”. Z jednej strony wyznaczono ambitne cele polityczne w obszarach sztucznej inteligencji, zmian klimatu i opieki zdrowotnej, z drugiej – przywódcy państw i rządów postanowili ograniczyć wydatki na wspomniany program. Rozumiem trudny kontekst tej decyzji. Negocjacje wieloletniego budżetu UE oraz ustanowienie nowego instrumentu o podobnym rozmiarze, czyli Planu Odbudowy, wymaga kompromisów w sytuacji, kiedy niektóre państwa sprzeciwiły się tworzeniu takiego instrumentu. Czy kompromis taki może jednak polegać na rezygnacji z badań i rozwoju, jednego z najlepszych narzędzi służących konsolidacji siły Unii Europejskiej?

Kryzys budżetowy zażegnał Parlament Europejski, który okazał się naszym silnym sojusznikiem wsłuchującym się w sygnały płynące ze strony wielu badaczy. Nie zmienia to faktu, że członków społeczności naukowej w Europie i poza jej granicami bardzo zaniepokoiło przyjęcie tak krótkowzrocznej wizji w lipcu zeszłego roku. Stąd najważniejsze wyzwanie, przed jakim stoimy, dotyczy tego, jak zapobiec podejmowaniu takich decyzji w przyszłości.

Najważniejsze jest doprowadzenie do powszechnego zrozumienia wagi badań i innowacji dla przyszłości Unii Europejskiej. Dlatego jednym z tematów konferencji na temat przyszłości Europy musi być polityka badawcza. Warunkiem takiego podejścia jest przyjęcie perspektywy długoterminowej, ponieważ nie można udzielić odpowiedzi na złożone pytania po zaledwie kilku tygodniach szczegółowych badań. Zazwyczaj potrzeba na to lat. Rozumiemy oczywiście, że politycy myślą w kategoriach kolejnych wyborów. Mimo wszystko należy opracować spójną politykę naukową dającą badaczom wystarczająco dużo wolności na poziomie krajowym i unijnym. Towarzyszyć powinno temu wzmocnienie wiary w to, że nauka jest ważnym i adekwatnym narzędziem rozwiązywania problemów społecznych. Musimy jasno wykazać, że nie ma innej drogi niż dalsze zgłębianie wiedzy dla niej samej, szczególnie w świetle tego, czego nauczyła nas pandemia.

Jean-Pierre Bourguigon

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 maja 2021