Siła pieniądza
Polityka monetarna musi pozostać wierna swojemu podstawowemu celowi, a więc ochronie wartości pieniądza. Nie można ulec również pokusie, aby wykorzystywać politykę monetarną do zasypywania problemów strukturalnych gospodarki nadmierną emisją pieniądza – pisze prof. Łukasz HARDT
.W jednej ze swoich prac Alfred Whitehead, wybitny angielski filozof, zauważa, że „postęp cywilizacyjny zachodzi dzięki zwiększaniu się liczby istotnych działań, które możemy wykonywać bez myślenia o nich”[1]. Chodzi o to, że zdolności poznawcze człowieka są ograniczone i im bardziej efektywnie jego aparat kognitywny jest wykorzystywany, tym wyższa jego szansa na wygranie w ewolucyjnym wyścigu. Jedną z podstawowych aktywności człowieka jest wchodzenie w relacje z innymi i dokonywanie wymiany, a prowadząca ku temu skłonność ludzkiej natury jest, jak wskazywał już Adam Smith, jedną z ważniejszych cech konstytutywnych osoby ludzkiej. W naszej ludzkiej naturze leży więc handel i wymiana gospodarcza; bez współpracy ekonomicznej z innymi, bez podziału pracy trudno o jakikolwiek postęp i rozwój. Wymiana i handel, aby mogły być prowadzone, potrzebują pośrednika, a więc pieniądza. System pieniężny dobrze realizujący swoje zadania cechuje się zwykle tym, że posługując się nim, nie myślimy o nim, bo też taki system gwarantuje to, że nabywając daną rzecz, wystarczy nam znajomość jej ceny, i że czyniąc to, nie musimy analizować często tysięcy zjawisk i procesów, które do powstania tej rzeczy doprowadziły.
Można powiedzieć metaforycznie i w uproszczeniu, co też eseistyczny charakter niniejszego tekstu usprawiedliwia, że pieniądz jest niczym alchemik, który zamienia czas ludzkiej pracy na pożywienie czy też stal na złoto[2]. Co więcej, alchemik ten działa w taki sposób, że dwie strony transakcji znajdują się za zasłoną pieniądza i mogą prowadzić wymianę, nawet jeśli wyznają inne religie, mówią innymi językami czy też mają inne historie. W tym sensie to pieniądz stanowi o tym, że rynek może być doskonałym mechanizmem rozwiązywania międzyludzkich konfliktów. Oczywiście pieniądz ma też swoją ciemną stronę, bo może zamienić głębokie ludzkie relacje w anonimowe transakcje, gdzie pojawia się pokusa, aby wszystko było na sprzedaż i aby rynek nie miał granic, a przecież wiemy dobrze, że nie wszystko powinno być do kupienia za pieniądze.
Skoro pieniądz ma tak krytyczne znaczenie dla państwa, gospodarki czy nawet cywilizacji jako takiej, to nie może dziwić, że zawsze był on spleciony z władzą polityczną, która dbała o jego wartość. Dzisiaj strażnikiem wartości pieniądza są banki centralne. Nieprzypadkowo więc w art. 227 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej znajdujemy zapis: „Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza”, co doprecyzowuje ustawa o NBP, gdzie stwierdza się, że celem polskiego banku centralnego jest utrzymanie stabilności cen, przy jednoczesnym wspieraniu polityki gospodarczej rządu, o ile nie koliduje to z podstawowym celem NBP (art. 3).
Bank centralny ma więc trzymać inflację w ryzach, ale też utwierdzać w społeczeństwie przekonanie o tym, że warto pokładać ufność w pieniądzu, a więc wierzyć w to, że będzie on na trwałe skutecznym alchemikiem zamieniającym jedne dobra w inne. Pieniądz nie bierze się z niczego, ale żywi się zaufaniem.
Wspomniane wyżej zaufanie bardziej technicznie określa się mianem oczekiwań inflacyjnych. Celem banku centralnego musi być to, aby oczekiwania były możliwie dobrze zakotwiczone, a więc aby ludzie wierzyli w to, że poziom inflacji będzie zgodny z tym określonym przez cel inflacyjny władzy monetarnej (w Polsce 2,5 proc. z przedziałem odchyleń +/– 1 pkt procentowy). Gdy oczekiwania się odkotwiczają, to konsumenci, widząc rosnące ceny, zaczynają żądać wyższych wynagrodzeń, a gdy płace wzrastają, to też ceny wytwarzanych produktów rosną i może pojawić się spirala cenowo-płacowa. To dlatego tak ważna jest komunikacja banku centralnego z rynkiem i społeczeństwem, bo przekonująca i oparta na dowodach opowieść władzy monetarnej o procesach cenowych często może – choć zwykle tylko do pewnego stopnia – zastąpić jej realne działania, z podwyżkami stóp procentowych włącznie. Bank centralny, broniąc wartości pieniądza, musi więc być również strażnikiem ludzkich wyobrażeń o pieniądzu[3].
Podniesione powyżej kwestie nabierają szczególnego znaczenia w kontekście trwale podwyższonej dynamiki cen w Polsce. Wstępny odczyt inflacji za listopad to 7,7 proc., najwięcej od ponad dwudziestu lat, co siłą rzeczy powoduje, że coraz większy odsetek ludności zaczyna wątpić w utrzymanie przez złotego swojej wartości – oczekiwania inflacyjne konsumentów rosną. Oczywiście wysoka inflacja jest dzisiaj zjawiskiem globalnym, wynikającym w dużej mierze z popandemicznej odbudowy szeregu gospodarek, wspartych wcześniej silnie ekspansywną polityką monetarną i fiskalną, ale specyfiką Polski jest to, że inflacja była w naszym kraju podwyższona już przed pandemią (w lutym 2020 r. wyniosła 4,7 proc.), podczas gdy w innych gospodarkach była niska (w strefie euro w tym samym czasie osiągnęła jedynie 1,2 proc.). Co więcej, to na początku 2020 r. oczekiwania inflacyjne konsumentów osiągnęły nienotowane od lat wielkości, na co władza monetarna nie zareagowała ani odpowiednią komunikacją, ani realnymi działaniami[4]. Pandemia siłą rzeczy, choć tylko czasowo, obniżyła inflację i oczekiwania ludności co do jej poziomu, ale dziś widzimy wyraźnie, że wracają problemy, które nie spotkały się wcześniej z odpowiednią reakcją. Również w polityce monetarnej prawdziwe jest przecież stwierdzenie, że prewencja i profilaktyka są zwykle mniej kosztowne niż późniejsze działania terapeutyczne. Odnosi się to też do sytuacji z 2021 r., gdy już w czerwcu i lipcu szczegółowa obserwacja gospodarki wskazywała, że inflacja bez interwencji władzy monetarnej w średnim okresie nie obniży się do poziomu celu inflacyjnego NBP. Gdyby wtedy nastąpiła reakcja ze strony banku centralnego, to mogłaby być łagodniejsza, a tak to oprócz najwyższej od lat inflacji mamy do czynienia z najpoważniejszym od lat zacieśnieniem polityki pieniężnej[5].
Jednakowoż są w prowadzeniu polityki pieniężnej takie momenty, że gdy w posadach zaczynają chwiać się fundamenty gospodarki, to trzeba działać szybko i niestandardowo, co też miało miejsce w początkowym okresie pandemii COVID-19, gdy polski bank centralny rozpoczął skup aktywów, aby stworzyć większą przestrzeń fiskalną, co też ułatwiło rządowi prowadzenie działań ukierunkowanych na przeciwdziałanie recesji i ochronę miejsc pracy. Skup przez NBP aktywów był działaniem w pełni zgodnym z polską racją stanu. Gdy jednak zagrożenie mija lub gospodarka się do niego stopniowo adaptuje, co obecnie ma miejsce, to polityka pieniężna musi ulec normalizacji.
Polityka monetarna musi pozostać wierna swojemu podstawowemu celowi, a więc ochronie wartości pieniądza. Nie można ulec również pokusie, aby wykorzystywać politykę monetarną do zasypywania problemów strukturalnych gospodarki nadmierną emisją pieniądza. Ostrożnie trzeba też podchodzić do propozycji nakładania na banki centralne nowych zadań, bo mogą one okazać się ostatecznie sprzeczne z podstawowym celem władzy monetarnej. W kontekście Polski wiele z tych ewentualnych nowych zadań, np. z obszaru zielonej transformacji energetycznej, leży w domenie polityki gospodarczej rządu, choć ta może być przecież wspierana przez Narodowy Bank Polski, gdy inflacja jest na poziomie zgodnym z celem określanym przez Radę Polityki Pieniężnej, na co jednoznacznie wskazuje art. 3 ustawy o NBP.
Inną kwestią, wymagającą z pewnością odrębnej dyskusji, jest nieubłaganie nadciągająca rewolucja cyfrowych walut banków centralnych, co też świadczy o tym, że ewolucja pieniądza nie tylko się nie zatrzymała, ale znowu zaczyna przyspieszać[6]. Cyfrowy złoty mógłby potencjalnie zaoferować Narodowemu Bankowi Polskiemu nowy kanał transmisji monetarnej i umożliwić łatwiejsze kontrolowanie bazy pieniężnej. Kwestia ta ma też wymiar stricte polityczny, bo w sytuacji hipotetycznego wprowadzenia cyfrowego euro, dostępnego również dla nierezydentów unii walutowej, może pojawić się ryzyko faktycznej euroizacji polskiej gospodarki. Znowu więc widać w działaniu siłę pieniądza i jak ekspansja danej waluty może oznaczać faktyczną ekspansję władzy politycznej stojącej za jej emitentem.
.Dbanie o silnego złotego, w połączeniu z otwartością na jego cyfryzację, w sytuacji, gdy polska gospodarka jest największą w regionie, może prowadzić do popularyzacji polskiej waluty w transakcjach handlowych i na rynkach państw Europy Środkowowschodniej. Troska o wartość złotego jest więc jednym z kluczowych elementów polskiej racji stanu, co nabiera szczególnego znaczenia w sytuacji geopolitycznych napięć i wysokiej pandemicznej niepewności.
Łukasz Hardt
[1] Cytat pochodzi z książki Whiteheada An Introduction to Mathematics z 1911 r.
[2] Metaforę tę zaczerpnąłem ze znanej książki Y.N. Harariego Sapiens. Od zwierząt do bogów.
[3] Jak zauważa prof. L. Svensson, badacz pieniądza i były wicegubernator Banku Szwecji, „polityka pieniężna to w dużej mierze zarządzanie oczekiwaniami” (cyt. z tekstu dostępnego na: http://larseosvensson.se/files/papers/ep402.pdf).
[4] Szczyt oczekiwań inflacyjnych konsumentów z początku 2020 r. dobrze pokazuje wykres statystyki bilansowej oczekiwań w ostatnim Raporcie o inflacji (s. 29, wykres 2.5.; https://www.nbp.pl/polityka_pieniezna/dokumenty/raport_o_inflacji/raport_listopad_2021.pdf).
[5] Wniosek o podwyżkę stopy procentowej o 15 punktów bazowych został po raz pierwszy złożony w czerwcu 2021 r. i został odrzucony.
[6] Więcej o cyfrowym pieniądzu banku centralnego można dowiedzieć się z raportu tego dotyczącego opublikowanego przez NBP (https://www.nbp.pl/systemplatniczy/cbdc/raport-cbdc.pdf) czy też dokumentu Europejskiego Banku Centralnego (https://www.ecb.europa.eu/pub/pdf/other/Report_on_a_digital_euro~4d7268b458.en.pdf).