Trzydzieści lat wolności
Dlaczego wojsko rosyjskie opuściło Polskę dopiero w 1993, a nie w 1989 roku? – pyta prof. Marek KORNAT
.W październiku 1991 r. w Moskwie doszło do parafowania polsko-sowieckiego porozumienia w sprawie wycofania wojsk sowieckich z Polski. Postanowiono wówczas, że do ostatniego kwartału 1993 r. kraj opuszczą wszystkie rosyjskie jednostki. Proces zakończył się 18 września 1993 r., kiedy Polskę opuścił ostatni rosyjski żołnierz stacjonujący nad Wisłą w ramach Północnej Grupy Wojsk (PGW).
Początek obecności wojsk sowieckich w Polsce datować należy na 17 września 1939 r., a więc dzień inwazji ZSRS na II Rzeczpospolitą. Atak Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r. skutkował wyparciem Sowietów na wschód, jednak w 1943 r. zdołali oni odzyskać inicjatywę strategiczną (mówiąc w wielkim skrócie), a na początku 1944 r. ponownie przekroczyli granice okupowanej Polski. Powstało państwo zależne – które w r. 1952 nazwano Polską Rzecząpospolitą Ludową – a na jego terytorium Sowieci pozostali aż do 1993 r.
Możemy wyróżnić trzy fazy obecności wojsk sowieckich w Polsce: od wkroczenia Sowietów w 1939 do 1956 r., lata 1956–1989 oraz okres 1989–1993. Do 1956 r. obecność armii sowieckiej w Polsce była niczym nieuregulowana – nieujęta w żaden traktat bądź inne prawne zobowiązania, chociaż mówiono, że zgodę na to wyraził tzw. Rząd Tymczasowy Jedności Narodowej. Tzw. Polska Ludowa nie miała żadnej kontroli nad wojskiem sowieckim stacjonującym na jej terytorium (Północna Grupa Wojsk). Nie wiedziano nawet, ilu konkretnie żołnierzy liczą te siły. Podlegały one rozkazom z zewnątrz i stanowiły główną gwarancję utrzymania w Polsce status quo, dyktatury komunistycznej i dominacji ZSRS. W roku 1949 dowódca wojsk sowieckich Konstanty Rokossowski został marszałkiem Polski. Oficerowie sowieccy pełnili kluczowe funkcje dowódcze w Ludowym Wojsku Polskim. Byli obecni w Sztabie Generalnym oraz stali na czele wielkich jednostek.
.Sytuacja uległa zmianie jesienią 1956 r., kiedy Władysław Gomułka podczas swej historycznej podróży do ZSRS wynegocjował układ regulujący stacjonowanie wojsk sowieckich w PRL. Wówczas rozpoczęła się druga i najdłuższa faza obecności armii sowieckiej w Polsce, trwająca do 1989 r. Przyjmuje się, że siły te liczyły w szczytowych rozmiarach ok. 300 tys. żołnierzy.
Faza trzecia to okres, kiedy Polska oderwała się od ZSRS i zaczęła kształtować swoje niepodległe państwo. Po 1989 r. wojsko sowieckie (od grudnia 1991 r. formalnie już rosyjskie) stacjonujące w polskich granicach było reliktem minionego systemu międzynarodowego, niechcianą „pamiątką” po Układzie Warszawskim. W owym czasie utraciło ono dawny potencjał oddziaływania na sytuację w Polsce, jednak nie opuściło jej granic aż do września 1993 r. Według oficjalnych danych sowieckich w 1989 r. stacjonowało w Polsce ponad 59 tys. żołnierzy, wraz z którymi przebywało w kraju blisko 40 tys. członków ich rodzin.
Stacjonowanie armii sowieckiej w Polsce miało kilka zasadniczych celów. Obecność Północnej Grupy Wojsk na terytorium kraju miała podkreślić dominację sowiecką, psychologicznie sparaliżować społeczeństwo polskie, a władzom PRL odebrać nadzieję na jakiekolwiek kalkulacje na większą samodzielność i uświadomić niemożność zmiany sytuacji geopolitycznej państwa. Wojska te pełniły także rolę zaplecza sił stacjonujących w NRD, których zadaniem było podtrzymanie podziału Europy oraz samych Niemiec.
Żaden przywódca ZSRS w latach 1945–1989 nie podjął decyzji o wykorzystaniu sił sowieckich w Polsce do walki z podnoszącymi się do buntu Polakami. Jedyny wyjątek to rok 1956, kiedy na skutek rosnącego napięcia politycznego w PRL wojska te opuściły bazy i maszerowały na Warszawę, ostatecznie jednak nie zostały użyte. Gomułka zapewnił kierownictwo ZSRS z Chruszczowem na czele, że nie wyprowadzi Polski z Układu Warszawskiego. Nie ulega wątpliwości, że gdyby w ZSRS w którymkolwiek momencie zapadła decyzja o zbrojnej interwencji w Polsce, wojska stacjonujące na jej terytorium zostałyby użyte. Tak się jednak nie stało. Sądzę, że wynika to m.in. z faktu, iż Sowieci nie chcieli ryzykować odwetowych działań Zachodu. Wkroczenie do Polski najpoważniej rozważano w ostatnim kwartale 1980 r., po wydarzeniach Sierpnia 1980 r. i powstaniu NSZZ „Solidarność”, ale w ostatnim momencie udaremnił to rząd Stanów Zjednoczonych, grożąc Sowietom poważnymi sankcjami.
Użycie wojsk sowieckich ulokowanych w Polsce przeciw Polakom było z pewnością planowane jedynie w ramach szerszej akcji sił Układu Warszawskiego. Sowieci preferowali tłumienie protestów w Polsce rękami żołnierzy LWP, czyli Polaków ubranych w polskie mundury, ale w służbie sowieckiej. Taką taktykę przyjęto w 1981 r., postanawiając nakłonić gen. Jaruzelskiego do akcji siłami własnymi, bez udziału Sowietów, co doraźnie w pełni się powiodło. Wprowadzono w Polsce stan wojenny. „Solidarność” została stłumiona jako wielki ruch społeczny.
Ważną kwestią w kontekście rozważań na temat obecności wojsk sowieckich w Polsce jest odpowiedź na pytanie, dlaczego opuściły one jej terytorium dopiero w 1993 r., nie zaś w 1989, tuż po ustanowieniu niekomunistycznego rządu, co wielu jawi się równoznaczne z odzyskaniem niepodległości i oderwaniem się od ZSRS. Polska pod rządami premiera Mazowieckiego była z kilku powodów w szczególnej sytuacji wśród krajów rozpadającego się bloku wschodniego. Tadeusz Mazowiecki był człowiekiem, który uważał, że należy zachować tzw. „sojusz polsko-sowiecki”. Zanim został premierem, opowiadał się za uznaniem interesów strategicznych ZSRS. Podpisał się pod odezwą grupy przeciwników apelu I Zjazdu „Solidarności” w Gdańsku (lato 1981) do świata pracy Europy Wschodniej, co uchwalono z inicjatywy Kornela Morawieckiego.
.Kiedy Mazowiecki doszedł do władzy, jesienią 1989 r. istniały jeszcze inne kraje komunistyczne, w których zmiana systemu nadeszła dopiero w kolejnych miesiącach. Mazowiecki, biorąc pod uwagę, że Polska może być przez jakiś czas enklawą w bloku wschodnim, stał na stanowisku, że nie należy żądać od Sowietów wycofania ich wojsk z Polski, aby nie pogarszać położenia kraju. Pierwszym gościem zagranicznym, jakiego przyjął nowy premier PRL, był szef KGB Władimir Kriuczkow. Nie jest jasne, jakie ustalenia zapadły podczas tej wizyty. Wiadomo, że Kriuczkow sugerował Tadeuszowi Mazowieckiemu, że zerwanie bliskich relacji z ZSRS będzie dla Polski zbyt kosztowne w obliczu jej uzależnienia od rosyjskich surowców oraz faktu, że istnieje problem nieuregulowanej granicy z Niemcami na Odrze i Nysie Łużyckiej. Obawa o niepomyślny rozwój tych spraw wpłynęła na stosunek Mazowieckiego do ZSRS, a to miało swoje znaczenie w kwestii obecności wojsk sowieckich w Polsce.
Sprawa granicy zachodniej jest w tym kontekście kluczowa. W listopadzie 1989 r. Niemcy przystąpili do rozbiórki Muru Berlińskiego. Jeszcze w tym samym miesiącu kanclerz RFN Helmut Kohl ogłosił dziesięciopunktowy plan zjednoczenia kraju. Był on realizowany, ale kwestię granicy polsko-niemieckiej rozpatrywano wiosną i latem 1990 r. w formule obejmującej dwa państwa niemieckie i cztery mocarstwa (USA, Wielka Brytania, Francja i ZSRS), czyli „2+4”. Sowieci mieli istotny głos na tym forum. Rząd Tadeusza Mazowieckiego niewątpliwie wyszedł z założenia, że w rozmowach z Gorbaczowem nie będzie poruszał kwestii wycofania wojsk sowieckich z Polski, by nie narazić się Sowietom. Niemcy z pewnością nie mieli zamiaru toczyć z Polską wojny o sporne ziemie, ale kanclerz Kohl prowadził rozmowy z Polakami w taki sposób, by nie deklarować niczego przed zjednoczeniem kraju, które dokonało się 3 października 1990 r. Dopiero po wyegzekwowaniu zobowiązań co do status quo na forum konferencji „2+4” w Paryżu Niemcy ustąpili. Zawarto polsko-niemiecki traktat graniczny (17 listopada 1990), który oba kraje ratyfikowały w ostatnich miesiącach 1991 r. Zbiegło się to w czasie z parafowaniem polsko-sowieckiego porozumienia w sprawie wycofania wojsk sowieckich z Polski (październik 1991 r.). Dopiero wówczas kwestia wycofania sowieckich żołnierzy wróciła na właściwe tory.
Ciekawym wspomnieniem z lat 1989–1990 jest z pewnością działanie cenzury, której z niezrozumiałych powodów rząd Tadeusza Mazowieckiego od razu nie zlikwidował. Oczywiście po historycznych wyborach 4 czerwca 1989 r. cenzura już właściwie nie działała, ale nadal istniała jako urząd. Nie miała mocy sprawczej niemal w żadnej kwestii, z wyjątkiem jednej – obecności wojsk sowieckich na terenie Polski. Aż do wiosny 1990 r. nie można było w polskich mediach swobodnie mówić i pisać o liczbie żołnierzy sowieckich w naszym kraju.
Postępowanie rządu Tadeusza Mazowieckiego wobec Moskwy było wspierane przez wypowiedzi jego zwolenników, które pozostają – gdy dzisiaj na nie patrzymy – kompromitujące. Pojawiały się nawet głosy, aby nie spieszyć się z żądaniem ewakuacji wojsk sowieckich, ponieważ dopóki stacjonują one w polskich granicach, dopóty Niemcy nie odbiorą Polsce ziem zachodnich. Taką tezę wysunął w marcu 1990 r. późniejszy ambasador Polski w Berlinie Janusz Reiter, w artykule na łamach „Gazety Wyborczej”. Jerzy Giedroyc nazwał to myśleniem w duchu Targowicy. Podobnie – już odbiegając w czasie od spraw, o których mówimy – wybitny rusycysta Andrzej Drawicz opowiadał się publicznie przeciw aspirowaniu Polski do członkostwa w NATO, aby nie narażać się Rosji, która przecież ma swoje problemy i nam nie zagraża. Do tych ludzi, którzy wypowiadali się w taki sposób, nie dotarło, że żołnierz sowiecki nie będzie walczył o polskie ziemie zachodnie, skoro nad Wisłą nie panuje już komunizm i nie ma sowieckiej dominacji. Większość polskiej klasy politycznej (przede wszystkim tej wywodzącej się z „Solidarności”) zdawała sobie jednak sprawę, że wojska sowieckie należy z Polski usunąć. Po rozwiązaniu sporu o granicę zachodnią było to jedynie kwestią czasu. Sprawa przeciągnęła się aż do 1993 r., ponieważ negocjacje z Rosjanami w 1991 r. były trudne. Dyplomacja rosyjska powoływała się na rozmaite argumenty – nie tylko z zakresu geopolityki, ale też dotyczące trudności logistycznych i problemów gospodarczych po upadku ZSRS. Grano na zwłokę i naciskano na rozłożenie procesu w czasie. Ostatecznie sprawę zamknięto 17 września 1993 r., kiedy ostatni żołnierz rosyjski opuścił terytorium państwa polskiego.
Wojska sowieckie w latach 1989–1991, a po 1991 r. już postsowieckie, zachowywały się ogólnie neutralnie wobec państwowości polskiej. Nie miały rozkazu z Moskwy, aby postępować inaczej. Po próbie zamachu stanu w ZSRS w sierpniu 1991 r., który miał na celu odsunięcie Gorbaczowa od władzy, nastroje w bazach postsowieckich uległy ożywieniu. Zdejmowano portrety dotychczasowego przywódcy. Gdyby plan zamachu się powiódł, Polska stanęłaby w obliczu groźnej sytuacji i miałaby wielkie trudności. Nic nie wskazuje na to, aby naonczas Zachód mógł przyjść Polakom z pomocą, a kadra Ludowego Wojska Polskiego, dominująca w postkomunistycznym Wojsku Polskim, nie była zdolna zmierzyć się nawet z myślą o możliwości przeciwstawienia się Rosji. To byli ludzie absolutnie przekonani o niewzruszonej potędze Moskwy.
.Opóźnione o cztery lata wycofanie z Polski wojsk sowieckich (rosyjskich) było wydarzeniem o dużym znaczeniu politycznym i strategicznym, ale także symbolicznym. Nie ulega wątpliwości, że stacjonowanie owych sił nad Wisłą nie pozwalało nazywać Polski w pełni niepodległym krajem. Po przełomie 1989 r. – ale do momentu wycofania rosyjskich żołnierzy – Polska była państwem zmierzającym do niepodległości, lecz jeszcze nie niepodległym. Obecność obcych kontyngentów uniemożliwiała choćby starania o włączenie Polski do NATO. Trzeba zaznaczyć, że nie było w Polsce większej mobilizacji społecznej, aby wymusić wycofanie wojsk sowieckich. Owszem, były manifestacje pod hasłem „Sowieci do domu!”, ale raczej w ograniczonych rozmiarach. Nie wszyscy Polacy interesowali się tym tematem. Na pierwszy plan wysuwały się kwestie gospodarcze i konieczność radzenia sobie z trudnościami, które były wywołane krachem gospodarki PRL i tzw. terapią szokową Balcerowicza. Trudno także mówić o ogólnonarodowym entuzjazmie w chwili wyjazdu sił sowieckich z kraju. Nie zmienia to wszystko jednak faktu, że wycofanie rosyjskich żołnierzy z Polski było wydarzeniem historycznym i przełomowym.
Pisząc o procesie wyjścia wojsk sowieckich z Polski, należy zauważyć niezwykle ważne działania rządu Jana Olszewskiego, dzięki którym zablokowana została koncepcja utworzenia wspólnych polsko-rosyjskich spółek na terenie byłych sowieckich baz wojskowych. W trakcie negocjacji z Polską Traktatu o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy z maja 1992 r. dyplomacja rosyjska zaproponowała, by mienie baz opuszczanych przez żołnierzy sowieckich przeszło pod gospodarowanie spółek polsko-rosyjskich typu joint venture. Miałyby powstać rady nadzorcze ze stosownym parytetem dla Polaków i Rosjan, a same spółki byłyby – rzekomo – wykorzystane do rozwoju wzajemnych stosunków gospodarczych obu krajów. Gdyby tak się stało, na terenie byłych baz de facto uwłaszczyłyby się rosyjskie służby specjalne, a Polska nie miałaby nad tym żadnej kontroli. W perspektywie długoterminowej byłoby to poważne zagrożenie dla polskiej suwerenności, szczególnie po dojściu do władzy Władimira Putina, co nastąpiło siedem lat po wyjściu wojsk rosyjskich z Polski. Rosyjskiej propozycji sprzeciwił się jednak rząd Olszewskiego i postulat ten w ostatniej chwili wykreślono z przygotowanego już tekstu traktatu. Jest szczególnie smutne, że wywołało to gwałtowną walkę prezydenta Wałęsy przeciw rządowi Olszewskiego, co przyniosło jego obalenie 4 czerwca 1992 r.
.Warto podkreślić, że na opuszczonych terenach wojska sowieckie zostawiły „spaloną ziemię”. Trudno powiedzieć, czy w takim postępowaniu miało miejsce działanie na rozkaz, czy też był to skutek codziennej praktyki, gdyż żołnierze rosyjscy reprezentowali niewątpliwie inną cywilizację – wschodnią. Podczas negocjowania porozumienia w sprawie wyjścia sowieckiej armii z Polski strona polska zrzekła się roszczeń finansowych za zniszczenia obiektów dzierżawionych przez sowieckie wojsko oraz za dewastację środowiska naturalnego. Straty z tego tytułu szacowano na kilkaset milionów dolarów.
Tekst ukazał się w nr 57 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]