Europę zmienią Zieloni
Polityka Blut und Eisen (krew i żelazo) Bismarcka zdefiniowała przyszłość Niemiec w XIX wieku. Wiele wskazuje na to, że za kilka lat będziemy mówić o polityce Grün und Eisen (zieleń i żelazo) – pisze prof. Michael O’SULLIVAN.
.Świat od kilku lat żyje konfliktem między rzekomo obecnie dominującą siłą światową, jaką są Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, i wzrastającą potęgą – Chinami. W zbiorowej świadomości tych, którzy zwykli analizować podobne scenariusze, obecna sytuacja światowa przypomina dziewiętnastowieczny rozkwit Królestwa Prus, a co za tym idzie, wzrost siły Niemiec na początku XX wieku, który znacznie przyczynił się do wybuchu dwóch wojen światowych.
Tak gwałtowny wzrost znaczenia Królestwo Prus (państwo będące prekursorem dzisiejszych Niemiec) zawdzięczało kanclerzowi Ottonowi von Bismarckowi. W przemówieniu z września 1862 roku w sprawie zjednoczenia Niemiec Bismarck jasno stwierdził: „Niemcy nie patrzą na liberalizm Prus, lecz na ich potęgę… Problemów współczesności nie rozstrzyga się przemówieniami i uchwałami większości – to był wielki błąd lat 1848 i 1849 – tylko krwią i żelazem”.
Polityka „krwi i żelaza” (Blut und Eisen) Bismarcka zdefiniowała przyszłość Niemiec. Równie dobrze inne kraje mogą zignorować lekcje wyniesione z rządzenia w duchu „krwi i żelaza”, traktując strategię jako swoją misję geopolityczną. Co ciekawe, Niemcy nie utożsamiają się już z owym wyrażeniem – doskonale obrazuje to wzrost popularności Annaleny Baerbock oraz niemieckiej Partii Zielonych, której przewodniczy.
Zwolennicy zatęchłej już drapieżnej strategii geopolitycznej nie będą z tego faktu zadowoleni. Niemcy „dobrze uszczelnionych okien” (by posłużyć się opisem samej Angeli Merkel) to kraj, w którym tylko jedna szósta czołgów i helikopterów wojskowych jest sprawna, a armia stoi w obliczu poważnego problemu poborowego. Co gorsza, większość niemieckich polityków zdaje się przystawać na działania Władimira Putina i w reakcji na jego prowokacje proponuje mu dialog. A przecież w ramach drapieżnej odpowiedzi Niemcy mogłyby odciąć dostęp do gazociągu Nord Stream II, porządnie zainwestować w wojsko, a następnie czekać na przyjazd rosyjskich czołgów. Powyższy scenariusz jest jednak mało prawdopodobny.
Podczas gdy większość prasy zagranicznej mylnie skupia się na rozważaniach, czy Marine Le Pen wyprze Emmanuela Macrona w przyszłorocznych francuskich wyborach prezydenckich, przyszłość Europy leży tak naprawdę w rękach następcy Angeli Merkel. W walce o tytuł kanclerza Niemiec na tle grupy bezbarwnych, podstarzałych mężczyzn szczególnie wyraźnie wyłania się Annalena Baerbock. Jej wysokie wyniki sondaży mogą sprawić, że może ona wręcz stanąć na czele rządowej koalicji po najbliższych wyborach.
Na pewno jej pojawienie się na scenie politycznej niesie ze sobą co najmniej trzy istotne przesłania. Po pierwsze, partie Zielonych powoli stają się centrami politycznymi w wielu krajach. W tym samym czasie instytucje bankowe i banki centralne wprowadzają „zielone inwestycje”, a czołowe partie polityczne w swych programach koncentrują się przede wszystkim na ochronie środowiska i walce ze zmianami klimatycznymi. Partie Zielonych w całej Europie (Stany Zjednoczone nie mają partii Zielonych, o której warto byłoby wspomnieć – choć amerykańskie korporacje bardzo angażują się w ochronę środowiska) zaczynają stopniowo interesować się innymi, nieśrodowiskowymi problemami natury politycznej.
Dobrze obrazuje to wywiad z Baerbock na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, gdzie wyraziła swoje wyważone, centrowe stanowisko na temat polityki zagranicznej. Wiąże się z tym dotychczasowa porażka partii Zielonych w sprawnym koordynowaniu działań pomiędzy państwami, a być może i kontynentami w kontekście obecnych poważnych szkód klimatycznych na całym świecie. Bezsprzecznie sprawy ekologii i środowiska są jedynymi uniwersalnymi w tym sensie, że niosą jednakowe ryzyko dla każdego kraju, różniąc się jedynie stopniem zagrożenia.
Po drugie, wzrost popularności Zielonych w Niemczech nie tylko potwierdza zmęczenie obywateli zasiedziałymi już partiami politycznymi, lecz przede wszystkim pokazuje, że wartości stają się niezwykle ważnym czynnikiem decydującym wśród głosujących i konsumentów. Europa (z Niemcami na czele) i jej system wartości promują zieloną gospodarkę i ochronę obywateli przed negatywnymi wpływami technologii (np. zbierania danych i sztucznej inteligencji). Jednym z największych wyzwań czyhających na następcę Angeli Merkel będzie odpowiednie egzekwowanie przestrzegania owych wartości, szczególnie w takich krajach jak Węgry, które świadomie przesuwają granice w kwestiach praw kobiet, a także poszanowania mniejszości oraz praworządności.
Po trzecie, należy zaobserwować, w jaki sposób większe zaangażowanie Zielonych w niemiecką politykę wpłynie również na niemiecki przemysł – może ono uczynić Niemcy światowym liderem w energetyce i technologii akumulatorowej, by następnie zdominować rynek pojazdów elektrycznych, nie wspominając już o uwolnieniu się spod zależności energetycznej od importu gazu z Rosji.
.Jeśli to wszystko dojdzie do skutku, za kilka lat będziemy mówić o polityce Grün und Eisen (zieleń i żelazo).
Michael O’SULLIVAN