Dalibor ROHAC: Nie mamy alternatywy dla paszportów sanitarnych

Nie mamy alternatywy dla paszportów sanitarnych

Photo of Dalibor ROHAC

Dalibor ROHAC

Słowacki politolog, analityk w American Enterprise Institute. Autor „In Defense of Globalism” oraz „Towards an Imperfect Union: A Conservative Case for the EU”, umieszczonej przez Foreign Affairs na liście najlepszych książek 2016 roku.

We wspólnocie, w której ruch bezpaszportowy został zakłócony przez konieczność badania podróżujących, ich izolacji i kwarantanny, powszechnie uznawany dowód szczepienia dałby zaszczepionym możliwość powrotu do normalności sprzed pandemii – pisze Dalibor ROHAC

.Postępowanie Unii Europejskiej w obliczu pandemii COVID-19 zostało skrytykowane na wielu frontach. Do tego stopnia, że przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w rozmowie z niemieckim tygodnikiem Wirtschaftswoche przyznała, że Komisja Europejska „nie jest gotowa odgrywać wciąż roli kozła ofiarnego”. Jej frustracja jest całkiem zrozumiała. Kompetencje Unii Europejskiej w sektorze zdrowia publicznego są ograniczone. Zakup i gromadzenie zapasów środków ochrony indywidualnej nigdy nie leżały w gestii UE. Wspólnota nigdy nie miała na to funduszy. W momencie wybuchu pandemii rządy krajowe zajmowały nierzadko odmienne stanowiska w zakresie jej zwalczania – w zależności od stopnia ryzyka i ustalonych kompromisów. Niektóre państwa zamknęły granice, wprowadzając lockdown, inne zaś (szczególnie Szwecja) podeszły do sytuacji z rezerwą.

Prawdą jest, że Unia Europejska długo nie była w stanie dojść do porozumienia w ustalaniu wieloletnich ram finansowych i planu odbudowy dla Europy NextGenerationEU – zwłaszcza w porównaniu z Kongresem Stanów Zjednoczonych, który rozgospodarował fundusze publiczne na pakiet pomocowy już w marcu 2020 r. Bardziej jest to jednak smutna rzeczywistość, aniżeli błąd instytucji europejskich – pogodzenie interesów 27 państw członkowskich w kwestii finansowania walki z pandemią jest zadaniem niezwykle trudnym. Część krajów Europy Środkowej, w tym Polska, nalegała na usunięcie mechanizmu praworządności jako jednego z warunków budżetowania, co spowodowało znaczne opóźnienie w osiągnięciu konsensusu.

To nie „szukanie kozła ofiarnego”, lecz zwykła krytyka Unii Europejskiej, a w szczególności jej Komisji pod przewodnictwem Ursuli van der Leyen, za niewykonanie zadania powierzonego jej przez kraje członkowskie, którym było zakupienie szczepionek.

Komisja zareagowała zbyt późno, jej początkowe zamówienia okazały się niewystarczające, a negocjacje doprowadziły do obecnego deficytu. Zamiast przyznać się do niepowodzenia, KE starała się zrzucić winę na koncern AstraZeneca, powodując tym samym spadek zaufania do szczepionki. Państwa członkowskie, w tym Francja i Niemcy, oczywiście również dołożyły swoją cegiełkę, przyczyniając się do powolnej dystrybucji czy szerzenia błędnych informacji – wszak sam prezydent Macron określił szczepionkę AstraZeneca „nieskuteczną” dla seniorów.

W kwestii szczepionek Unia Europejska stoi także przed wyzwaniem geopolitycznym. Podczas gdy boryka się ona z zapewnieniem szczepionek dla 27 krajów członkowskich, Chiny i Rosja w sposób wręcz agresywny promują własne szczepionki, także na terenach europejskich. Rosja sprzedała już szczepionkę Sputnik V Węgrom i Słowacji; Viktor Orbán zamówił 5 milionów dawek chińskiej szczepionki Sinopharm. Tymczasem zarówno Włochy, jak i Serbia planują ubiegać się o zezwolenie na lokalną produkcję Sputnika V. Jeśli te państwa uporają się z pandemią szybciej niż te stosujące się do, można by rzec, powszechnych zasad europejskich, zarówno siły prorosyjskie, jak i prochińskie będą mogły ogłosić swój sukces.

Chińskie i rosyjskie szczepionki są zatem częścią wojny hybrydowej. Sprzedaż szczepionek coraz bardziej zdesperowanym rządom europejskim przez państwa reżimowe to swoista inwestycja w szerzenie dezinformacji o zachodnich szczepionkach, nieświadomie wspierana także przez zachodnich polityków (jak w przypadku szczepionki AstraZeneca).

Szczepionkowa kompromitacja i bardziej niż pewne opóźnienie Unii Europejskiej względem Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Izraela (i prawdopodobnie Serbii) w zapewnieniu względnej odporności społeczeństw będą potężnym ciosem dla prestiżu UE.

Czy powinniśmy się martwić, że zaproponowane przez UE paszporty szczepionkowe okażą się taką samą klapą? Być może. Musimy być jednak świadomi, że nie ma alternatywy. We wspólnocie, w której ruch bezpaszportowy został zakłócony przez konieczność badań, izolacji i kwarantanny, powszechnie uznawany dowód szczepienia dałby zaszczepionym możliwość powrotu do normalności sprzed pandemii. Tzw. „paszport covidowy” stanowiłby również zachętę do zaszczepienia dla sceptycznej części Europejczyków.

.„Zielona przepustka” w odróżnieniu od zakupu szczepionek jest strategią, którą Unia Europejska jest w stanie zrealizować w stopniu satysfakcjonującym. Będzie to wymagało opracowania oraz przestrzegania ustanowionych reguł – coś, w czym UE jest dobra – a nie przedsiębiorczej inicjatywy, podejmowania ryzyka czy decyzyjności w niepewnych warunkach. Jeżeli kraje Unii Europejskiej (potencjalnie także inne, takie jak Wielka Brytania) dojdą do porozumienia w kwestiach zgodnego raportowania i potwierdzania szczepień, wprowadzenie sprawnie działającego systemu nie powinno stanowić większego wyzwania.

Dalibor Rohac

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 16 marca 2021
Fot. Shutterstock