Jarosław KORDZIŃSKI: Może warto szkołę w pandemii "zawiesić" i powtarzać ten rok raz jeszcze, na wszystkich poziomach nauczania?

Może warto szkołę w pandemii "zawiesić" i powtarzać ten rok raz jeszcze, na wszystkich poziomach nauczania?

Photo of Jarosław KORDZIŃSKI

Jarosław KORDZIŃSKI

Trener, coach, mediator, szkoleniowiec. Autor tekstów z zakresu zarządzania oświatą, organizacji procesu edukacyjnego i psychologii pozytywnej.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Rodzice mówią, że obserwując swoje dzieci chce im się po prostu wyć z bezsilności. Czują, że są postawieni pod ścianą wymagań, zwłaszcza, że system jedynie bezlitośnie dociska i zamiast pozytywnych rozwiązań nie oferując im oraz ich dzieciom po prostu nic – pisze Jarosław KORDZIŃSKI

Szkoła sen, edukacja jak we śnie

Jest taki świat. Świat, w którym dzieci spętane słuchawkami i zatrzaśnięte ekranem komputera słuchają po sześć godzin dziennie zmieniających się co 45 minut mówiących głów. Głów, które mówią, znikają, pojawiają się, zadają pytania, formułują zadania i polecenia, zacinają się, znikają i… pojawiają na nowo, by znów się zawiesić, zakołysać, odpłynąć i wrócić z podsumowującym zdanie „do zrobienia…”.

Ktoś, komu wydaje się, że szkoła polega na tym, że nauczyciel mówi, uczeń wypełnia jego polecenia a następnie ten pierwszy sprawdza co drugi zrobił źle i stawia mu za to oceny… chyba tak naprawdę na czym polega nauka i uczenie się.

Ale, nie wiedząc co zrobić w sytuacji skrajnie nietypowej, ktoś taki właśnie świat wymyślił. Uznał, że tak będzie najlepiej, że skoro mamy ciężkie czasy, które dotknęły w niewiarygodny sposób dorosłych, to najprościej będzie edukację po prostu udawać. Tymczasem, o czym piszą eksperci opracowujący w zespole kierowanych przez prof. Hausnera specjalistyczne „Alerty edukacyjne”, świat szkoły w relacji z ograniczeniami wywołanymi pandemią stanowi byt zdecydowanie bardziej skomplikowany: „Uczniowie są przymusowo zamknięci w domach i ten stan zapewne będzie jeszcze trwał jakiś czas. Dla nich to czas dramatycznie trudny i niewyobrażalny – nie do ogarnięcia. To wszystko, co było normalne, zrozumiałe i jakoś bezpieczne, zawaliło się. Zagrożona została możliwość zaspokojenia jednej z najważniejszych potrzeb – poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Dlatego najistotniejsza staje się domowa opieka i w miarę jasna perspektywa powrotu do normalności, co w specyficzny sposób dotyczy tych, którzy przygotowywali się do ważnych dla nich egzaminów. (…) Błędem jest bezrefleksyjne uznanie, że zdalne nauczanie może zastąpić nauczanie tradycyjne w skali 1 do 1. Nauczanie w polskiej szkole jest generalnie oparte na modelu transmisji wiedzy od nauczyciela do ucznia (zgodnie z bardzo obszerną podstawą programową). Mechaniczne przeniesienie tego wzorca do internetu rodzi kolosalne negatywne konsekwencje. Przede wszystkim naraża uczniów i rodziców na psychiczne cierpienie, wynikające z coraz bardziej obezwładniającego z każdym kolejnym dniem poczucia braku współmierności między nakładem wysiłku i jego efektem. Problem pogłębia biurokratyczne rozliczanie przez resortową administrację nauczycieli, którzy w konsekwencji nakładają na uczniów coraz więcej zadań. To, co w normalnych warunkach jest dużym obciążeniem, teraz staje się ciężarem nie do zniesienia”.

Pytanie po części jedynie absurdalne

.Czy szkoła w wymiarze, do jakiego sprowadziła ją pandemia koronowirusa, jest w ogóle potrzebna? Czy nie wystarczy zastąpić ją luźnymi spotkaniami dookoła-edukacyjnymi prowadzonymi zdalnie przez nauczycieli?  Takimi niby-lekcjami odnoszącymi się jedynie po części do podstaw programowych, a w gruncie rzeczy skupiona głównie na tym, żeby uczniowie nie odwrócili się całkowicie od nauki.

Może tę szkołę w takim wymiarze, w jakim funkcjonuje dziś warto po prostu zawiesić? Czy to by komuś przeszkodziło? Rok w tę, rok we w tę- nic takiego się nie stanie. Przed młodymi i tak szmat czasu o kilkunastomiesięczna porcja miesięcy na życiową refleksję nie powinna zaszkodzić. Być może rodzicom też to by za bardzo nie przeszkodziło? Gdyby się okazało, że ich dzieci nie muszą rozwiązywać setek zadań na ocenę, a w zamian za to mają sporo atrakcyjnych zajęć, w których chętnie uczestniczą, to może ta jednoroczna strata nie byłaby aż tak dotkliwa?

A nauczyciele? Oni i tak co roku mają innych uczniów. Gdyby mogli się skupić na pracy z tymi, z którymi spotykają się dziś bez presji obowiązku wystawiania stopni oraz przygotowywania uczniów do egzaminów – może to nie byłoby najgorsze rozwiązanie. Wielu nauczycieli uczestniczy w niezwykłej liczbie szkoleń – prezentujących różne formy pracy zdalnej, ale też rozwijającej mnogość kompetencji pedagogicznych z zakresu stosowania metod pracy w szerszym zakresie angażujących uczniów w proces własnego rozwoju, budowania relacji czy gospodarowania własnymi emocjami.

Czas pandemii ulokował szkołę w swoistej bańce poszukiwania nowych rozwiązań. Nic nie jest tak jak było. Nauczyciele próbujący uczyć tak, jakby uczniowie siedzieli naprzeciwko nich w ławkach, już dawno się zorientowali, że tak nie można. Wielu nie wie, jak by należało, co jest dopuszczalne i czego się od nich wymaga. Do wielu dociera tylko głos z góry, że koniecznie trzeba realizować i potwierdzać i że prędzej czy później ktoś sprawdzi, w jakim zakresie się z tego wywiązali. Czy w ogóle się z tego wywiązali?! To może faktycznie najlepiej byłoby ten rok zawiesić…?

Główni bohaterowie czy główni przegrani

.Uczniowie w opisywanym świecie żyją po swojemu. Nie ma znaczenia, czy nauczyciel jest gadającą głową, czy nie. Czy są kwizy, czy nie. Czy wykorzystujemy moodle, classroomy, jamboardy czy Genially. To co się dzieje i tak toczy się tylko w ich głowach. Ostatnio pewna psycholog  powiedziała, że uczniowie uczestniczący w zdalnej edukacji czują się w rzeczywistości „jak we śnie”. Wszystko dzieje się tylko w ich głowach. Lekcje, gry komputerowe, czaty internetowe. To mają w sobie. W dzień i w nocy.

W istotnym zakresie potwierdziły to badania prowadzone od początku zdalnej edukacji. Raport przygotowany w kwietniu 2020 przez LIBRUS podał, że 59% uczniów odczuwało brak bezpośrednich kontaktów z rówieśnikami, a 54% z nauczycielami. Wyniki badań Instytutu Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie udokumentowały negatywny wpływ okresu pandemii na kondycje psychiczną uczniów – potwierdzone zostały negatywne nastroje, znudzenie, zmęczenie, odczuwalny był brak „normalnych” kontaktów z rówieśnikami. Z kolei eksperci uczestniczący w badaniu Fundacji Szkoła z Klasą alarmują, że rośnie liczba dzieci zgłaszających znaczne obniżenie nastroju, stany lękowe i myśli samobójcze w zakresie znacząco większym niż przed pandemią.

Badacze obserwują, że konieczność spędzania przez uczniów większości dnia przy komputerze lub innym urządzeniu umożliwiającym odbywanie nauki zdalnej przyczynia się do pogłębienia problemu ich uzależnienia od nowych technologii.

Badania prowadzone przez Fundację Centrum Cyfrowe potwierdzają, że przejście na naukę w formie zdalnej od samego początku ograniczyło możliwość realizacji przez szkoły wymagań zawartych w podstawie programowej, zarówno tej dla kształcenia ogólnego, jak i edukacji zawodowej. Nauka bez codziennego bezpośredniego kontaktu uczniów z nauczycielami i wychowawczyniami, a także bez wspólnej pracy w klasie jest dla większości trudnym wyzwaniem.

Rodzice patrzą na to wszystko z perspektywy domu i mówią, że obserwując swoje dzieci w tej sytuacji chce im się po prostu wyć z bezsilności. Czują, że są postawieni pod ścianą wymagań, zwłaszcza, że system jedynie  dociska bezlitośnie i zamiast pozytywnych rozwiązań nie oferując im oraz ich dzieciom po prostu nic. Co gorsza i dla rodziców potoczny szkolny kontekst uległ radykalnej zmianie. Wielu z nich wciąż pielęgnuje szereg prostych rozwiązań typu „nie przejmuj się, oceny nie są najważniejsze” albo „następnym razem pójdzie ci lepiej”. A ponieważ trochę jest tak, że jakaś część ocen bierze się po prostu z nieba, to żeby były lepsze wielu rodziców stara się swoim dzieciom jakoś „pomóc” i to czy tamto zadanie robi za nie, czasem posyła do kogoś znajomego, kto powinien sobie lepiej z tym czy owym wyzwaniem poradzić. Gorzej kiedy w przypadku wybranych dzieci potrzebne jest wsparcie konkretnych fachowców, a oni nie mogą się spotkać bezpośrednio z dzieckiem. Ba, nie mogą nawet w pełni zaprezentować, jak rodzic miałby z tym swoim synem czy córką pracować. Pozornie wszystko można znaleźć na YouTube, ale czy to rozwiązanie jest rzeczywiście tym, z którego powinniśmy korzystać?

Wyzwanie

.Świat do którego jesteśmy przyzwyczajeni się zatrzymał. Zakupy w galeriach, które tak kochamy, przeniosły się razem z nami do internetu i jedynym efektem tej zmiany jest zaangażowanie kurierów i lawinowo budowane paczkomaty. Świąteczne spotkania zastąpiliśmy rozmowami z wykorzystaniem różnorodnych komunikatorów, a wypoczynek na śniegu nerwowymi dyskusjami w domu bądź spacerami po ulicach miast i miasteczek.

Dzieci bardzo chcą kontaktu z innymi dziećmi, ale też wiele z nich przyzwyczaiło się do wylegiwania się w łóżkach i zbawczej funkcji wyłączania kamery czy mikrofonu nie mówiąc o ratunkowym zawieszeniu sieci w szczególnie krytycznych momentach. Część uczniów nie skorzystała ze zdalnego nauczania ani razu. Część korzysta tylko pozornie.

Pytanie na ile to się różni od sytuacji, kiedy ci sami uczniowie standardowo uczęszczali na lekcje. Albo i nie uczęszczali – bo przecież brak zaangażowania w życie szkoły czy brak aktywności na lekcji to nie jest wynalazek zdalnej edukacji. Struktura zaangażowanych i tych, którzy lekceważą potrzebę nauki i pracy nad własnym rozwojem pewnie nie uległa szczególnej zmianie. Uczniowie, którzy odczuwają potrzebę uczenia się, zapewne uczą się w takim samym wymiarze, a niekiedy nawet w zdecydowanie większym, niż wtedy, kiedy chodzili codziennie do szkoły. Uczniowie, którym na własnym rozwoju mniej zależy, zapewne chętnie korzystają z możliwości ucieczki od odpowiedzialności za brak swojego zaangażowania. Tak było i tak jest.

Najbardziej tracą ci, którzy w ramach dobrze organizowanej pomocy psychologiczno-pedagogicznej zostali w jakiś sposób odcięci od specjalistów, którzy pracowali z nimi indywidualnie. Standard pozostaje standardem, pytaniem nie jest to, czy należy zatrzymać świat, żeby standard po pandemii mógł wrócić do poprzedniego wymiaru, czy raczej skupić się na tym, jak korzystając ze zdobytej w ostatnich miesiącach wiedzy zmienić to, co zmienić by należało

Rozwiązania

.Pomijając resort edukacji, który w typowy dla siebie sposób zarządzał kryzysem poprzez wytyczne i ogłaszane z dnia na dzień decyzje, wiele środowisk związanych z edukacją gromadziła i przetwarzała dane pozwalające powiedzieć, że istotne jest nie tyle zatrzymanie tego, co chwilowo nie może działać jak poprzednio, ale po prostu należy to radykalnie zmienić. Jednym z nich była wspomniana grupa ekspertów kierowana przez prof. Hausnera, którzy w ramach Open Eyes Economy Summit podjęli działania mające wskazać na bieżąco najważniejsze problemy i możliwe rozwiązania związane z pandemią COVID-19. Efektem tych prac były specjalnie przygotowane dokumenty nazywane alertami oraz raport podsumowujący całość badań i refleksji zgromadzonych do końca sierpnia 2020 roku.

Ważny zapis wspomnianego raportu mówi o pilnej potrzebie przygotowania całościowej koncepcji zmian w edukacji. Autorzy raportu podkreślają: „Możemy teraz albo wrócić do „normalności” ze wszystkimi jej słabościami, albo zbudować na wyniesionych z pandemii lekcjach nowe rozwiązania edukacyjne, które odpowiadałyby na nowe wyzwania. (…) całościowa zmiana jest konieczna Od społeczeństw wysoko zaawansowanych dzieli nas poszerzająca się luka rozwojowa. Jej zniwelowanie wymaga radykalnego wzrostu poziomu kapitału intelektualnego w stopniu pozwalającym na zmianę pozycji polskiej gospodarki w skali globalnej. To zadanie stanowi (albo powinno stanowić) oś myślenia o zmianach w systemie edukacji. Jeśli edukacja ma nadążać za potrzebami rozwoju gospodarczego, technologicznego i społeczno-kulturowego, musi być zaprogramowana całościowo – od najmłodszych lat życia dziecka po aktywność edukacyjną osób dorosłych, podejmujących studia i rozszerzających swoje kompetencje także w późniejszym wieku”.

Świat który na swój sposób nas zniewolił, nie powinien wywrzeć na nas potrzeby podjęcia strategii dryfu. Ani zatrzymanie, ani powtórzenie tego, co nie zostało w podstawowym zakresie zrobione w niczym nam nie pomoże. Skorzystajmy raczej z faktu, że dowiedzieliśmy się, że naprawdę wiele rzeczy w naszej edukacji działa po prostu fatalnie i zaproponujmy dyskurs, ustalmy niezbędne cele, a następnie zaimplementujmy w naszej codziennej edukacji szereg niezbędnych zmian. Bezwzględnie uzyskamy w ten sposób niezbędny efekt jakościowy, który pozwoli nam „odrobić poniesione w  wyniku pandemii straty.

Rzecz ciekawa o potrzebie tych zmian mówią sami uczniowie. Grupa młodych ludzi zaproszona przez ekspertów prof. Hausnera do wypowiedzi na temat sytuacji, w jakiej się znaleźli, zauważyła, że wiele rozwiązań polskiego systemu edukacji jest przestarzałych i nie skupia się na rozwoju krytycznego, samodzielnego myślenia. Zwrócili uwagę na fakt, iż w szkole zdobywają wyłącznie wiedzę, nie mają zaś możliwości samorozwoju i znalezienia pomysłu na siebie. Tymczasem chcieliby, aby nadawczo-podawcza forma edukacji zmieniła się w formę partycypacyjną, w której uczeń nie jest jedynie biernym odbiorcą treści. Jednym ze sposobów osiągnięcia tego celu jest upowszechnienie różnego rodzaju projektów, które uczniowie mogliby realizować w ramach zajęć szkolnych.

Uczniowie chcieliby móc korzystać z wielu źródeł danych i informacji, by doskonalić umiejętności analizowania, szukania danych i rozwijania ciekawości poznawczej. Zauważyli, że w polskiej szkole nie ma miejsca na wprowadzanie innowacji nawet przez samych uczniów czy nauczycieli, gdyż są związani programem nauczania. Brakuje przestrzeni na dodatkowe treści. Uczniowie zwrócili uwagę na jeszcze jeden element potrzebnych zmian: na konieczność wprowadzenia partycypacji uczniowskiej – na wsłuchanie się w ich głos i stworzenie dla nich przestrzeni do wykazania się nie tylko wiedzą, ale także pomysłowością i kompetencjami miękkimi.

.Może warto posłuchać młodych? To w końcu ich życie. I jakby nie było przyszłość, z którą głównie oni będą musieli się zmierzyć.

Jarosław Kordziński

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 lutego 2021
Fot. Dariusz SZUBIŃSKI / Forum