Prof. Piotr BIŁOS: Dziedzictwo „Solidarności” łączy Polskę i Francję. Teraz czekamy na zryw kulturowy

Dziedzictwo „Solidarności” łączy Polskę i Francję. Teraz czekamy na zryw kulturowy

Photo of Prof. Piotr BIŁOS

Prof. Piotr BIŁOS

Profesor literatury, wykładowca teorii literatury, szef polskiej sekcji i współodpowiedzialny za katedrę studiów translatologicznych w INALCO w Paryżu. Autor książek promujących uniwersalizm polskiej literatury, które ukazały się w prestiżowej serii „Classiques Garnier”: Exil et modernité: vers une littérature conçue à l’échelle du monde, Les jeux du „je”, construction et déconstruction du récit romanesque chez Wiesław Myśliwski. W 2017 r. w krakowskim Znaku ukazały się jego Powieściowe Światy Wiesława Myśliwskiego.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Francuskie media oraz klasa polityczna chętnie straszą Polską. Polacy nie pozostają dłużni, zbyt łatwo sięgając po kliszę o Francji w stanie upadku – pisze prof. Piotr BIŁOS

Jaki był wpływ „Solidarności” na kształt dzisiejszej Polski oraz dzisiejszej Europy? W krajach dawnego bloku wschodniego do protestów dochodziło regularnie w latach: 1953 (bunt robotniczy w Berlinie, spacyfikowany przy użyciu sowieckich czołgów), 1956 (strajki w Poznaniu i powstanie narodowe w Budapeszcie), 1968 (wydarzenia marcowe i ich skutki, Praska Wiosna), 1970 (wydarzenia grudniowe i masakra na polskim Wybrzeżu), 1976 (strajki w Ursusie, Radomiu i Płocku). W 1980 roku protesty rozpoczęły się w Lublinie i Świdniku (gdzie zapalnikiem okazała się podwyżka cen żywności na tle przerw w dostawach energii, powodujących przestoje w zakładach pracy), a dopiero potem przeniosły się na Wybrzeże, aktywizując tamtejsze wolne związki zawodowe, założone w 1978 roku na wzór – o czym warto pamiętać – związków na Górnym Śląsku. Już w 1976 roku powstał Komitet Obrony Robotników (KOR).

Polacy protestowali przeciwko niewydolnej gospodarce komunistycznej, uzależnieniu kraju od ZSRR oraz dławieniu swobód obywatelskich. Od 1945 roku Polskę zredukowano do statusu kraju satelickiego ZSRR, a jej suwerenność przez ten okres była tylko pozorna. Najlepiej unaocznia to fakt, że gdyby doszło do konfliktu nuklearnego z Zachodem, kraj zostałby zmieciony z powierzchni ziemi. Świetnie rozumiał to pułkownik Kukliński.

Polska kultura mimo sytuacji geopolitycznej aktywnie włączała się w nurty współodpowiedzialne za ewolucję wolnego świata, zachowując przy tym swoją odrębność. W 1984 roku ukazuje się powieść Kamień na kamieniu Wiesława Myśliwskiego – jest to arcydzieło literatury oraz żywotności, istny manifest jednostki walczącej o suwerenność na każdym polu. Polska diaspora polityczna, rozproszona po świecie na skutek działań wojennych Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (historycy coraz częściej to podkreślają: jeśli podliczyć wszystkie zasoby ludzkie zaangażowane zbrojnie w walkę przeciwko hitleryzmowi, Polacy stanowili czwartą siłę sojuszniczą, przy czym wielu z tych, co walczyli na Zachodzie, musiało po wojnie tam zostać), prowadziła niesłychanie żywą działalność intelektualną, co znajdowało wyraz w przedsięwzięciach wydawniczo-medialnych, by tylko wspomnieć „Kulturę” Giedroycia w Maisons-Laffitte, Radio Wolna Europa w Londynie i Monachium, nowojorskie instytucje i czasopisma. Warto jednak zwrócić uwagę, że oddziaływanie tych ośrodków skierowane było na odbiorcę rodzimego, zarówno na emigracji, jak i w kraju, i nie przyczyniało się znacząco do rozpowszechnienia polskiego punktu widzenia na świat wśród krajów Zachodu i ich opinii publicznej.

Sierpniowy zryw to moment przełomu, choć został on stłamszony przez wprowadzenie stanu wojennego. Niemal cały świat okazał wtedy solidarność z Polakami. Reakcja władz francuskich nie należała do bardzo przychylnych (to osobny i wart rozpatrzenia w dłuższej skali czasowej temat[1]), natomiast społeczeństwo francuskie potrafiło z dużym zaangażowaniem organizować pomoc materialną i wysyłać ją do Polski. Wdzięczność Polaków za okazane wsparcie wyrażają dwie książki: Niespodziewani przyjaciele, czyli rzecz o zwykłej ludzkiej solidarności Marcina Kuli (1995) oraz Dziękujemy za solidarność Marcina Frybesa (2005). Jak pisał w posłowiu do książki Marcina Kuli Karol Sachs ze stowarzyszenia Solidarité France-Pologne: „Solidarność jest może zjawiskiem zwykłym, natomiast ludzie, którzy ją organizują, są niezwykli”.

Co zostało nam po czterdziestu latach z tego dziedzictwa? Liberalizacja ekonomii przyniosła Polsce sukces i spektakularny wzrost gospodarczy, ale na wielu poziomach zaburzyła równowagę w społeczeństwie. Wyznająca darwinizm społeczny klasa średnia nie patrzy przychylnym okiem na programy społeczne, które przecież ograniczyły ubóstwo w kraju.

Mimo pandemii polska gospodarka ma się nad wyraz dobrze. PKB Polski, mierzone parytetem siły nabywczej, jest już większe niż w Portugalii i dogania krok po kroku PKB Włoch. Innowacyjne polskie przedsiębiorstwa stają się coraz ważniejszymi graczami na świecie.

Paradoksalnie ta Polska, która ucieleśniała nadzieję emancypacji Zachodu i wydawała się wówczas bliska mentalnie, gdyż właśnie znajdowała się po drugiej stronie żelaznej kurtyny, dziś jawi się jako niezrozumiała, by nie powiedzieć: odrzucana. Po sięganiu do populistycznego hasła „polski hydraulik” francuska klasa polityczna oraz media przeszły do drugiego etapu straszenia Polską: skoro Polacy tak dobrze wychodzą na unijnych dotacjach (zdania „Polska to pierwszy beneficjent funduszy strukturalnych” oraz „Polska uprawia dumping społeczny” urosły do rangi istnych mantr, powtarzanych przy byle okazji), to dlaczego francuski podatnik miałby płacić za jej rozwój – tym bardziej że Polacy „nas zdradzają”, kupując amerykański sprzęt wojskowy? Jak widać, łatwo zapomina się o analizach Thomasa Piketty’ego (notabene francuskiego ekonomisty), w których dowodzi on, że zyski wyprowadzane z Polski i krajów całego regionu na Zachód przez międzynarodowe korporacje (w tym wiele francuskich) przewyższają kwoty otrzymane przez te kraje w ramach europejskiej polityki subwencji opartej na unijnym budżecie[2]. Na Europie więc zarabiają wszyscy. Jak się okazuje, Europa jest korzystna dla każdej ze stron i wszystkim się opłaca – dlaczego więc tak trudno przychodzi mówić o tym otwarcie?

Polacy nie pozostają dłużni. W odniesieniu do Francji ze zbyt dużą łatwością posługują się kliszą kraju okresy świetności mającego już za sobą i pogrążającego się obecnie w upadku. Drastycznie spada w Polsce – także w związku z taką uproszczoną wizją – odsetek tych, którzy decydują się na naukę języka Moliera.

Może więc pora na zryw kulturalny, który by zawrócił nas z tej drogi prowadzącej donikąd? Jeśli chodzi o Francję, dobrze byłoby zacząć od z prawdziwego zdarzenia wydania Lalki Prusa czy Złego Tyrmanda. Ponieważ najlepiej łączą nas artyści gruntujący kulturowe, wspólne skojarzenia, a to one, często podskórnie, determinują ruchy polityków, co w dalszej kolejności decyduje o geopolitycznym kształcie świata. Kultura (lub niedostateczny poziom jej dostępności) bardzo często decyduje o tym, czy wspomniane ruchy odbywają się ponad głowami obywateli i tzw. „ludzi” (zdanie to piszę z myślą o Białorusi, bo niech się nam nie wydaje, że poziom wiedzy „na Zachodzie” na temat naszych krajów jest aż tak znacząco różny). By pozostać na gruncie polsko-francuskim, warto odwoływać się do takich artystów, jak Izaak Celnikier, Jan Młodożeniec, Zofia Stryjeńska, choć – rzecz jasna – ta lista nie jest zamknięta.

Piotr Biłos
Tekst opublikowany równolegle we „Wszystko Co Najważniejsze” i we francuskim dzienniku opinii „L’Opinion” w ramach projektu www.Solidarnosc40.pl

[1] Polecam m.in. artykuł Françoise Thom „Zachód w obliczu rozpadu bloku komunistycznego i upadku ZSRR” (przekład z francuskiego) z tomu Aktualność przesłania paryskiej „Kultury” w dzisiejszej Europie, IEŚW, Lublin 2007. [2] Zob. https://www.lemonde.fr/blog/piketty/2018/01/16/2018-lannee-de-leurope/

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 września 2020