Prof. Piotr BIŁOS: Niezamknięta bransoletka – o „Balkan express” Dominiki Ćosić

Niezamknięta bransoletka – o „Balkan express” Dominiki Ćosić

Photo of Prof. Piotr BIŁOS

Prof. Piotr BIŁOS

Profesor literatury, wykładowca teorii literatury, szef polskiej sekcji i współodpowiedzialny za katedrę studiów translatologicznych w INALCO w Paryżu. Autor książek promujących uniwersalizm polskiej literatury, które ukazały się w prestiżowej serii „Classiques Garnier”: Exil et modernité: vers une littérature conçue à l’échelle du monde, Les jeux du „je”, construction et déconstruction du récit romanesque chez Wiesław Myśliwski. W 2017 r. w krakowskim Znaku ukazały się jego Powieściowe Światy Wiesława Myśliwskiego.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Historia bransoletki opowiedziana jest „po prostu, jakby nigdy nic” i do końca zachowuje pozory zwyczajnego i nadzwyczajnego zarazem przypadku – pisze prof. Piotr BIŁOS

.Zauważyłem taką prawidłowość. W miarę jak pogłębiam swoją znajomość utworu artystycznego, a nawet pracy naukowej, zaczynam zadawać sobie proste – jak wydawać by się mogło – pytanie. O czym to dzieło traktuje? Co stanowi jego główny lub – lepiej – rzeczywisty temat. No jak to? Przecież to sprawa oczywista. Wystarczy przeczytać streszczenie na obwolucie, wyciągnąć stosowne wnioski z tytułu… Ani mi w głowie zaniechać tych czynności, są one ważne, nawet nieodzowne, ale z czasem okazują się niewystarczające… Literackość utworu (jak mówią dzisiejsi uczeni) powoduje, że tylko na powierzchni traktuje on o tym, o czym prawi wprost, dlatego warto przyjrzeć się jego konstrukcji, kompozycji, rytmom, formie…

Książka Dominiki Ćosić to opowieść o pewnym regionie Europy – o Bałkanach – oraz pewnej epoce – opis obejmuje okres od lat 90. (ale znajdziemy tu także wzmianki o czasach rozciągających się od końca II wojny światowej) aż po naszą współczesność. Ale książka Dominiki Ćosić to także utwór literacki. Do rangi wielkiego tematu literatury nowożytnej urosła kwestia utraconego dzieciństwa. W naszych głowach kołaczą się słowa poety – starszego już, kiedy je pisał: „Na mój wiek męski, wiek klęski: / Polały się łzy me czyste, rzęsiste”. Podobnie jest u Dominiki Ćosić, choć z pewną drobną różnicą lub – jak kto woli – z pewnym niuansem. U Dominiki Ćosić dzieciństwo, z zasady prywatne, żeby nie powiedzieć: indywidualne, intymne, rozciągnęło się do granic pewnego kraju oraz pewnej epoki, zawarło w sobie oba te „byty”, mające – jak wiadomo – ponadindywidualny wymiar. A zatem dzieciństwo, o którym tutaj mowa, to nie tylko sfera indywidualnych wtajemniczeń, gdyż tworzy je splot tego, co intymne, z tym, co było niegdyś udziałem niezliczonych osób, z pewną sytuacją międzyludzką, którą z równym powodzeniem moglibyśmy nazwać publiczną czy nawet polityczną.

U podstaw Balkan express znajduje się zatem doświadczenie tyleż intymne, co ogólnoeuropejskie – rozpad wieloetnicznego kraju o nazwie – już tylko historycznej – Jugosławia. Można by zatem zaryzykować stwierdzenie, że Dominika Ćosić nie jest naszą współczesną, bo mentalnie urodziła się w epoce rozbiorów Rzeczypospolitej (czworga narodów), gdzieś pod koniec XVIII wieku, i właśnie to doświadczenie rozpadu (wielo)narodowej wspólnoty splotło się bezpowrotnie, nieodwołalnie z jej dzieciństwem, jej wiekiem dorastania, a później dorosłością.

Jest zatem książka Dominiki Ćosić opowieścią o utracie – utracie własnego dzieciństwa i dzielonej przez samych Jugosłowian oraz (na innym poziomie) całą Europę i świat dawnej Jugosławii. Tymczasem jednak owa pierwotna utrata, która nadaje impuls wyobraźni i godzi z tak wielką siłą we wrażliwość dojrzewającej istoty ludzkiej, rychło wzbogaca się o inne równie decydujące pierwiastki – są to przede wszystkim figury podziału, rozdzielenia, przepołowienia oraz figury poszukiwania, odczytywania śladów, zarówno tych zwróconych w przeszłość, jak i tych, z których łona stopniowo począł wyłaniać się nieostry jeszcze i nieustabilizowany obraz przyszłości. Tym samym historia utraty uzupełnia się o inną historię – o historię odnajdywania tego, co utracone. Zważmy jednak: odnajdywanie to cały czas nurza się w żywiole wynajdywania nowych kształtów, nowych koncepcji, nowego i jeszcze nieuformowanego kształtu rzeczy. I tak w warstwie zamierzonej, racjonalnej, w pełni świadomej, a nawet budowanej wysiłkiem wciąż ponawianej woli Balkan express Dominiki Ćosić to przede wszystkim opowieść o owocach kolejnych podróży Autorki do byłego, lecz przepoczwarzającego się na naszych – dzięki niej – oczach kraju jej dzieciństwa, kraju, który już nie istnieje, ale który w spazmach i konwulsjach, jak również wskutek błądzących w mroku nowych politycznych aspiracji przybiera obecnie nowe kształty. Z okruchów przeszłości zaginionej rzeczywistości jugosłowiańskiej, a także kawałków powstającej na jej gruzach i śladach współczesności Autorka stara się wywróżyć nadchodzącą przyszłość.

Z tego wynika pierwszy wniosek w postaci pytania, które podsuwa lektura owej książki pachnącej zarówno prochem snajperskich karabinów, jak i brzoskwiniami, bananami w czekoladzie oraz kawą paloną w dżezwie – czy proces przekształcenia się dawnej Jugosławii w nowe organizmy państwowe, jej całkowitej przeróbki, wynalezienia na jej podstawie czegoś zupełnie nowego (Balkan express to tegoż procesu żywy i plastyczny opis) w miarę zmierzania do jego realizacji i uskutecznienia oznacza równocześnie emancypację i wysforowanie się na niezależność samej Autorki? Rozumiem przez to wybudowanie przez nią w pełni własnej tożsamości, osiągnięcie pewnej dojrzałości emocjonalno-intelektualnej. Ów punkt docelowy nazwać można jeszcze inaczej – znalezieniem własnego miejsca w świecie…

.Niewątpliwie przynajmniej do pewnego stopnia, a może nawet w stopniu rozstrzygającym – tak. I Balkan express właśnie takiemu służy celowi, po to powstał. To także wyjaśnia, dlaczego utwór potrzebował tyle czasu, by mógł zostać napisany. W Posłowiu czytelnik dowiaduje się, że: „[tę] książkę [Autorka] zaczęła pisać ponad dwadzieścia trzy lata temu. W roku 2000 miała ją spisaną i myślała nawet o jej wydaniu. Ale wydruk schowała do szuflady. W międzyczasie napisała i wydała inne książki”. To także owemu nadrzędnemu celowi zawdzięczamy cykliczną, opartą na wariacjach i powtórzeniach motywu podróży kompozycję samej książki – jej rozdziały bowiem to swego rodzaju nawroty, powroty Autorki do wskazanego w tytule regionu, rejonu, strefy. Owe wielokrotnie powroty były potrzebne Autorce choćby po to, by mogła objąć swoim opisem jak najwięcej podstawowych komponentów (idealne byłoby objęcie wszystkich), puzzli, w które przemienił się kraj jej dzieciństwa – chodzi o miasta i granice, wspólnoty etniczne (i to nie tylko narody eks-Jugosławii, ale także Romów, rozproszonych po całym terytorium Albańczyków czy nawet Bułgarów i Greków tak niechętnych niepodległości Republiki Macedonii) oraz nowe układy polityczno-społeczne (kwestia Kosowa, wybory prezydenckie, akcesja do NATO i UE, rola mediatora przypadająca Polsce, jej żołnierzom i politykom). Po Belgradzie, Zagrzebiu, Skopje nie mogło zabraknąć w tej opowieści Sarajewa i problemów współczesnej Bośni.

Balkan express to taka Dominiki Ćosić psychoanaliza – rozprawiając się z tematem byłej Jugosławii, pisząc możliwie wyczerpującą opowieść o tym, co w miejscu owego dawnego kraju powstało, Dominika Ćosić nie tylko odmalowuje własny autoportret, ujmując siebie na tle rodziny jej ojca, miejsc i osób zasiedlających krajobrazy jej dzieciństwa. Autorka siebie – dosłownie – buduje. Tym samym Balkan express nierozdzielnie łączy ze sobą wątki przebudowy dawnej Jugosławii i budowy, wynajdywania, wymyślania tożsamości jego Autorki.

A zatem w Balkan express opowieść o utracie zyskuje nieodłączny rewers w postaci opowieści o odnalezieniu czy raczej odnajdywaniu, odzyskiwaniu i odzyskaniu zguby. Tej kompozycyjnej cesze w warstwie fabularnej odpowiada na pozór anegdotyczna tylko rodzinna historia, historia o bransoletce matki ciotki Nataszy: „Któregoś dnia mała Natasza pojechała z rodzicami nad Adriatyk. Podczas kąpieli morskiej matka Nataszy, prawdziwa dama, zgubiła cenną złotą bransoletkę. Biżuterii nie udało się odnaleźć. Po latach dorosła już Natasza ze swoim mężem i dorastającym synem udali się na wakacje nad morze, w to samo miejsce. Któregoś dnia podczas kąpieli coś przyplątało się jej do nogi, była to ta sama bransoletka przed laty zgubiona przez matkę”. Dotykamy w tym miejscu innej bardzo istotnej literackiej cechy reportażowego stylu Dominiki Ćosić. Chodzi o to, w jaki sposób pod pozorem faktograficznej, programowo zdystansowanej i obiektywnej narracji przemyca ona – mimo wszystko – swoje poglądy, gdyż Balkan express to nie tylko przewodnik po Bałkanach, to także zbiór aksjologicznych wyborów Autorki. Z tym że… w przeciwieństwie do tekstów jawnie zaangażowanych, otwarcie tendencyjnych Balkan express pierwszeństwo oddaje samej opowieści, której czytelnik daje się prowadzić. Zamiast siebie narzucać, co skutkowałoby powstrzymywaniem, zamrażaniem wieloznaczności, otwartości znaczeń i czynionych obserwacji, Autorka snuje opowieść, przez którą prześwitują różne znaczenia. Nawet wtedy, kiedy jasne się staje, że pragnie nas przestrzec przed pokusą obarczania winą wyłącznie Serbów za powstałą tragedię, tak, nawet wtedy nie stawia kropki nad i, a czytelnikowi pozostawia własne pole manewru, nie krępuje jego wolności interpretacyjnej.

Obdarzona swoistą autonomią opowieść – niczym tajemny szyfr – oddziałuje wielotorowo, przedkładając sugestię, zachętę nad zwykły tryb oznajmujący, prowokuje do stawiania hipotez i szukania drugiego dna pod dającą się odczytać powierzchnią. Właśnie takie rozwarstwianie się, pogłębianie sensu obserwujemy przy opowieści o zagubionej i odnalezionej bransoletce – Autorka nawet nie myśli, by podkreślać związki z przedsięwzięciem narracyjnym, czyli z samym Balkan express.

Historia bransoletki opowiedziana jest „po prostu, jakby nigdy nic” i do końca zachowa pozory zwyczajnego i nadzwyczajnego zarazem przypadku. Niech czytelnik sam wyciąga wnioski, tym bardziej że opowieść ta pozostanie w kręgu faktów o bajecznym wręcz wydźwięku, przez co – w ostatecznym rachunku – różnić się będzie od opowieści głównej, ramowej, w której faktyczność odnalezienia zguby nigdy nie będzie tak krystalicznie czysta i w której cykliczne, kolejne podróże Autorki wieść ją będą w stronę – jak rzekliśmy – dopiero powstających, i to od nowa, wytworów państwowych.

Dawnej Jugosławii odnaleźć po prostu nie sposób. Taka też jest lekcja – gorzka i zarazem niegorzka – płynąca z zapisków składających się na Balkan expressgdyż z ową utratą dawnego kraju dzieciństwa trzeba się w końcu pogodzić, utratę tę trzeba jakoś zaakceptować, by otworzyć się na jej nowe wcielenia, a siebie zbudować, ocalić.

Balkan express to także zwierciadło, w którym Dominika Ćosić daje nam tu i ówdzie obejrzeć ułamki polskiej rzeczywistości. Siłą rzeczy owe polskie akcenty to motyw tylko poboczny. Aliści są one niezwykle istotne, gdyż wszystkie opisane podróże za punkt wyjścia mają Polskę (Kraków), a zdarzyć się może, że Polska to także w jakiejś mierze – jak w przypadku wyjazdów z delegacjami polskich oficjeli – nić przewodnia, niemniej akcenty te zajmują miejsce gdzieś na dalszym planie. W tym wypadku Autorka również wyznaje zasadę, że opowieść mówi sama za siebie, że w zupełności wystarcza: „Po kilku godzinach wróciłyśmy do centrum Prisztiny. […] Spotkałyśmy tam panie z Polski, też z jakiejś misji zagranicznej, które nie mając pojęcia ani o historii, ani o szerszym kontekście, głosiły sądy o tym, że Kosowo jest i będzie demokratycznym i niezależnym krajem, szanującym prawa mniejszości narodowych. Z trudem udało mi się nie wdać w ostrą polemikę”. Niewątpliwie owa wstrzemięźliwość stylu, ów prymat opowieści nad ferowaniem sądów, poglądów i wyroków wynika także u Dominiki Ćosić z ludzkiego, elementarnego poczucia wstydu za, jakże czasem ochocze, folgowanie naszym przywarom… Bardzo nam ono odpowiada w dobie powszechnego rozbestwienia ekshibicjonizmu i nachalnego osądzania bliźnich… Być może inna anegdota, dotycząca tym razem samej Autorki, dostarcza wyjaśnienia, na jakich cechach charakteru zasadza się styl jej książki: „Chcąc udowodnić, że jestem dzielna, wbrew ostrzeżeniom mamy i ciotki zjadłam dwie papryczki pepperoni. I mimo że mało co ducha nie wyzionęłam, nie wyplułam papryczek, nie poddałam się”. Rzecz jasna, papryczki to także odnośnik do bałkańskiej czy postjugosłowiańskiej rzeczywistości…

.Na zakończenie tego przeglądu pragnę nawiązać do czterech utworów, różne ich bowiem cechy, elementy, epizody skojarzyły mi się z Balkan express. Ich lekturę sugeruję tutaj celem przedłużenia kolejowych przygód, na które nas zabrała Dominika Ćosić, a z których końcem – po zamknięciu książki – trudno nam się pogodzić… gdyż było pasjonująco, a Autorka przyzwyczaiła nas do tego, że po każdej odbytej podróży następowała kolejna… Trzy z tych utworów są fikcyjno-prozatorskie, co znamienne jest o tyle, że – jak starałem się pokazać – utwór Dominiki Ćosić mimo niewątpliwych cech reportażowych wpisuje się w wymiar silnie literacki…

Zacznę od dwóch powieści – utwory, o których myślę, zaliczają się bowiem do tej kategorii tekstów. Pozwolą one lepiej uwydatnić pewną cechę, o której dotychczas tylko napomknąłem. Mam na myśli wątek świata pokawałkowanego, podziału świata bohaterki na dwie główne części, które stara się ona jakoś pogodzić, odnieść jedną do drugiej, ocalić jedną za pomocą drugiej… Pierwszy utwór (o którym swego czasu napisałem duży szkic) to Włoskie szpilki Magdaleny Tulli – utwór ten pokazywał siłę powieści, fikcji pokonującej kłamstwo oraz tekturową sztuczność rzeczywistości zaklętego w totalitaryzmie kraju, a za bohaterkę miał dziewczynkę zrodzoną z mieszanego małżeństwa Polki i Włocha w czasach żelaznej kurtyny. Pomijam oczywiste różnice między obu utworami, wspólne jest dla nich dążenie głównej bohaterki do sklejenia rozbitych kawałków dwóch światów, ale także przeświadczenie, że miłość jest w stanie przezwyciężyć granice i podziały powstałe wskutek burz historii. Zakres geograficzno-mentalny drugiej powieści pokrywa się częściowo z Balkan express, gdyż jest to opowieść córki węgierskich emigrantów z Wojwodiny (ten wieloetniczny region dawnej Jugosławii po wojnie stał się serbską prowincją) do Szwajcarii. Zawiera ona opisy powrotów do rodzinnych stron, które osadzone są w świecie dzieciństwa, oraz zawiłości i dylematy, które wywołuje wojna. Niczym córka Vico Tulli z Włoskich szpilek oraz Ildiko Kocsis z powieści Gołębie wzlatują Melindy Nadj Abonji Dominika Ćosić, uwikłana w rodzinne związki, staje na samym skraju granicy dzielącej dwa światy. Nie chodzi tylko o granice pomiędzy państwami, Polską (komunistyczną), Włochami, byłą Jugosławią, Wojwodiną, Szwajcarią – jest to także granica oddzielająca dzieciństwo od otchłani rozwierającej się wskutek wkroczenia na scenę świata dorosłości. Tej zaś granicy, jeśli chodzi o Gołębie wzlatują i Balkan express, wtóruje rozregulowany świat powojenny. Dwa pozostałe utwory przywołuję ze względu na omówiony już motyw (odnalezionej) bransoletki… choć nie tylko, bo od razu chcę jasno powiedzieć, że sytuacja egzystencjalna, która przypada w udziale podróżniczce z Balkan express, niezwykle silnie skojarzyła mi się z książkami Eleny Ferrante, przy czym mam na myśli nie tylko Cykl neapolitański, lecz także powieść Zakłamane życie dorosłych.

Zarówno cykl z Eleną Greco i Raffaellą Cerullo, jak i powieść z Giovanną ześrodkowane są w schemacie powieści inicjacyjnej, którego naczelnym rysem konstrukcyjnym jest bytowanie bohaterek na granicy dwóch światów, przy czym osobliwość ich drogi rozwojowej zakłada zanurzanie się w odmęty i głębiny świata początkowo oddzielonego, tożsamego z alienacją. W Zakłamanym życiu dorosłych do roli przedmiotu symbolizującego ten układ, te stosunki oraz dynamikę poznawania obcego i niedostępnego początkowo świata urasta… bransoletka. W toku powieści Giovanna dowiaduje się, że siostra jej ojca, ciotka Vittoria, z którą ojciec zerwał wszelkie stosunki, podobnie jak z resztą swojej rodziny, ofiarowała jej bransoletkę z okazji jej narodzin… Stanowi to dla niej wielkie zaskoczenie, takiej bransoletki bowiem nigdy nie widziała… Potem okazuje się, że bransoletka została wtórnie i w tajemnicy podarowana przez jej ojca kobiecie będącej matką dwóch najbliższych koleżanek bohaterki, ale także – jak się okaże – jego kochanką… Giovanna postawi na swoim i odzyska ów symbol (zerwanych) więzi rodzinnych, ale jednocześnie uświadomi sobie, że ciągłość, do której aspiruje, nie jest całkowicie możliwa…

.Wreszcie – pisząc tę recenzję, dowiedziałem się, że kobiety egipskie noszą na nodze niezamkniętą (to ważne) bransoletkę, zwaną khul-khaal, ze złota lub srebra, która pobrzękuje przy każdym kroku… Bransoletka ta jest symbolem zarówno przywiązania, jak i niezależności, kobiecości i jej tajemnic… niedających się w pełni odgadnąć.

Piotr Biłos

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 sierpnia 2021