Prof. Piotr CZAUDERNA: Znaki czasu

Znaki czasu

Photo of Prof. Piotr CZAUDERNA

Prof. Piotr CZAUDERNA

Lekarz, chirurg dziecięcy, profesor nauk medycznych, w 2019 prezes Agencji Badań Medycznych. W 2015 r. powołany w skład Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

W otaczającym nas świecie nie tylko panoszy się zło, umarła też prawda. Nie jestem nawet do końca pewien czy dzisiejszy człowiek naprawdę pożąda prawdy, ale nawet jeśli tak, to wyłącznie „swojej” prawdy, a nie tej obiektywnie istniejącej – pisze prof. Piotr CZAUDERNA

„Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom” – Św. Paweł, 2 List do Tymoteusza

.Zatraciliśmy zdolność odczytywania znaków czasu.Erupcje wulkanów, takie jak ostatnio Etny czy Szywiełucz na Kamczatce, nie budzą już niczyjego niepokoju. Zdarzenie, które miało miejsce po uroczystym otwarciu ostatniej olimpiady w Paryżu, przez wielu uznanym za obrazoburcze, nie wzbudziło zainteresowania większości mediów głównego nurtu i pozostało nic nieznaczącym, niewartym uwagi epizodem. A przypomnę, że był to „blackout” znacznej części miasta, kiedy to słynna bazylika Sacré-Cœur pozostała nadal niezwykle jasnym punktem na horyzoncie, co trwało kilkanaście minut. Niektórzy ten epizod odczytali jako znak, nawet jeśli go trochę wyolbrzymili.

Może więc będzie i tak, że nawet nie zauważymy rozpoczynającego się końca świata i powtórnego przyjścia Chrystusa, czyli paruzji? Jakże aktualne wydają się słowa św. Pawła z 2 Listu do Tesaloniczan: „Albowiem już działa tajemnica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca, wówczas ukaże się Niegodziwiec. […] Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość”.

Są tym bardziej aktualne, że zmieniła się strategia Zła. Jak proroczo zauważył Gustaw Herling-Grudziński w swoim opowiadaniu Don Ildebrando z roku 1996, „dawniej [szatan – przyp. mój] dążył głównie do tego, by nie wierzono w jego istnienie. Teraz z mroków, gdzie w naszych czasach dostrzegali go jedynie dewoci i wiejscy księża (też nie wszyscy), wyjechał na świetlany próg sceny. Wystarczy patrzeć w dzień dokoła siebie, czytać gazety, oglądać telewizję i filmy. Wszędzie Zło, rosnące, zachłanne, rozwydrzone, podszyte delektacją […]. Zło panowało zawsze, ale nigdy tak nasycone czynnikiem gratuit, często bez żadnej przyczyny. Zło dla Zła. Chorobliwa staje się nie delektacja Zła, lecz tęsknota do Dobra”.

W otaczającym nas świecie nie tylko panoszy się zło, umarła też prawda. Nie jestem nawet do końca pewien czy dzisiejszy człowiek naprawdę pożąda prawdy, ale nawet jeśli tak, to wyłącznie „swojej” prawdy, a nie tej obiektywnie istniejącej. Istnienie obiektywnych prawd, rozumianych po Arystotelesowsku jako zgodność poglądów i przekonań z rzeczywistością, bowiem zanegowano. Ich miejsce zastąpiły rozbuchane emocje i front walki ideologicznej toczonej przez obozy i frakcje społeczeństw, które utraciły zdolność porozumienia ze sobą.

.Skoro prawda uległa relatywizacji, to straciła swoją spajającą społeczeństwo moc. Równocześnie w krajach świata zachodniego buduje się nowa dyktatura oparta na miękkiej cenzurze, poprawności politycznej, zmianie używanego języka, idei inkluzywności oraz unieważnianiu przeszłych zdarzeń i reinterpretacji historii (tzw. woke culture). Osoby, które nie godzą się z tym kierunkiem, etykietowane są mianem oszołomów, faszystów, a w najlepszym razie nietolerancyjnych ksenofobów i wyznawców teorii spiskowych. Próbuje się też ich wykluczyć ze społecznego dyskursu w oparciu o zwalczanie, tzw. mowy nienawiści. Jaskrawym tego przykładem było kilkakrotne aresztowanie przez policję z Birmingham Brytyjki oskarżonej o „przestępstwo” cichej modlitwy prowadzonej w myślach w rozległej strefie ochronnej w pobliżu ośrodka aborcyjnego, co zahacza już o iście orwellowską definicję „myślozbrodni”. Innym przykładem był zakaz rozpowszechnienia we Francji wideoklipów pokazujących szczęśliwe dzieci chorujące na zespół Downa, co motywowano niechęcią do budzenia wyrzutów sumienia u zwolenników aborcji eugenicznej. Ostatnie wysiłki Komisji Europejskiej i jej komisarza ds. rynku wewnętrznego i usług, Thierry’ego Bretona, zmierzające w kierunku zaprowadzenia cichej, ale skutecznie realizowanej, cenzury poglądów w internecie i mediach, dobitnie pokazały, jaki jest cel obecnych elit. To one mają dyktować społeczeństwom, jak myśleć, co mówić i na kogo głosować.

Niestety, opisane wyżej procesy są bardzo słabo postrzegane przez ogół społeczeństw, który nie uświadamia sobie związanych z nimi niebezpieczeństw. Sprzyja temu budowanie poczucia zagrożenia – poprzez strach przed kolejną pandemią czy przed apokaliptycznymi skutkami zmiany klimatu. Dziwne tylko, że kolejne przepowiednie albo się nie sprawdzają, albo są przesuwane w czasie. Demokracja przybiera formę rytuału i czystej fasady. David Engels, niemiecko-belgijski profesor historii, trafnie zauważył, że kluczowe decyzje dotyczące polityki, emigracji czy rozwoju kulturowego i demograficznego zapadają zupełnie gdzie indziej. Odpowiadają za nie wielkie „B”: Big Money, Big Data, Big Media czy Big Pharma. Jak pokazały ostatnie wybory do Europarlamentu, społeczeństwa europejskie mają nikłą możliwość wpływu na własne losy, oddając głos przy urnie wyborczej.

Z drugiej strony narasta marginalizacja klasy średniej, będącej tradycyjną ostoją niezależności, między innymi poprzez ograniczanie na różne sposoby własności prywatnej na rzecz współdzielenia rozmaitego rodzaju dóbr i promowanie rozwoju usług opartych na uzależnianiu konsumentów od ich dostawców. Powszechny wzrost cen nieruchomości powoduje, że ich zakup jest coraz trudniej dostępny, a ludzie skazani są w wielu przypadkach wyłącznie na mechanizm wynajmu. Można też dostrzec początek walki z indywidualnym rolnictwem i samymi rolnikami będącymi jednym z ostatnich przylądków zdrowego rozsądku oraz konserwatywnego podejścia do życia i praw natury. Coraz częściej rozgrywana jest ona pod pozorem obrony klimatu. Jak się wydaje, tradycyjne rolnictwo ma zastąpić wielkoprzemysłowa produkcja żywności w oparciu o wielkie kombinaty i wytwarzanie białka z pominięciem hodowli zwierzęcej, w co zresztą wielcy tego świata już na potęgę inwestują. Nie tylko doprowadzi to do możliwości kontroli kolejnego, niezwykle istotnego obszaru ludzkiego życia, jakim jest produkcja i dostarczanie żywności, ale i do narastającego uzależnienia społeczeństw od wielkiego biznesu i nieformalnych ośrodków władzy. Człowiek odarty z własności staje się bowiem całkowicie zależny od sił zewnętrznych, na które nie ma żadnego wpływu.

Wszystko to pozwala zdecydowanie skuteczniej kontrolować społeczeństwa niż kiedykolwiek w dziejach. Wentylem dla ewentualnego społecznego niezadowolenia staje się sport wyczynowy, którego „gladiatorzy” i „entrepreneurzy” zarabiają wręcz nieprzyzwoite pieniądze. Wielkoskalowe wydarzenia sportowe, takie jak olimpiada, zapewniają masom odpowiednią dawkę rozrywki, niewymagającej żadnego wysiłku intelektualnego ze strony odbiorców. Tymczasem odnowiciel ruchu olimpijskiego, baron Pierre de Coubertin, postrzegał igrzyska olimpijskie jako filozoficzny ideał rywalizacji sportowej dla amatorów, w którym sama rywalizacja i walka o pokonanie przeciwnika są ważniejsze niż zwycięstwo. Wyraził to następująco: „Ważną rzeczą w życiu nie jest triumf, ale walka, istotną rzeczą jest nie zwycięstwo, ale dobra walka”. Na pierwszych igrzyskach (1912-1948) przyznawano medale nie tylko za osiągnięcia sportowe, ale także za piękno, np. w dziedzinie poezji, malarstwa, architektury czy rzeźby. 

.Jakże jest to odległe od naszych czasów, w których rywalizacja ma niewiele wspólnego z ideałami uczciwej sportowej walki, tzw. „fair play”, co olimpiada w Paryżu pokazała niezwykle dobitnie! Jeszcze innym upustem dla emocji społecznych stały się wielkie wydarzenia z zakresu kultury masowej, np. gigantyczne koncerty, często realizowane w ramach globalnych tras czy festiwali. Także i one odległe są od tradycyjnych ideałów dobra i piękna, które wymagają od widzów wysiłku i prowadzą do ubogacenia oraz uszlachetnienia własnej osoby. Wszystko to jest kolejnym wcieleniem starorzymskiej maksymy – panem et circenses (chleba i igrzysk).

Moim zdaniem jednym z istotnych kluczy do zrozumienia dzisiejszej rzeczywistości stało się pojęcie zabawy i gry. Przeczytałem ostatnio przedmowę do najnowszej książki Jacka Dukaja, autorstwa jednego z uznanych polskich twórców gier komputerowych, Jacka Dzierżykraj-Stokalskiego, który napisał bardzo trafnie: „Projektanci gier to rzemieślnicy sztucznych sensów”. Dzisiejsze życie wielu ludzi składa się właśnie ze sztucznych sensów. Czytamy dalej: „z każdym kolejnym udogodnieniem maleje nam życiowe tarcie. Gdy mogę robić wszystko, nic nie jest konieczne. […] Wszystko, co robimy, staje się dobrowolnym pokonywaniem niekoniecznych przeszkód. Wszystko staje się grą. […] Zawsze i wszędzie gramy”. Kluczowe dla nas pytanie zdaniem Jacka Dzierżykraj-Stokalskiego brzmi zatem: „O co gramy? Czy o jedyną nagrodę wartą gry? Czyli o wiarę i zbawienie, skoro nie o życie”. A więc nie wystarczy stać przy tym, co normalne, choć wymaga to dziś dużej odwagi, trzeba jeszcze grać to, co warte jest najwyższej nagrody.

Piotr Czauderna

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 października 2024