
Europa Trójmorza powinna zostać poszerzona o Włochy
Dla dzisiejszych Włoch jest Europa Międzymorza naturalną przestrzenią odzyskania gospodarczej i politycznej dynamiki, gwałtownie utraconej po przystąpieniu do strefy euro – pisze prof. Wiesław RATAJCZAK
Ostatnie dni przyniosły wyraźne ożywienie relacji między suwerenistycznymi partiami Włoch, Węgier i Polski. Spotkanie Matteo Salviniego, lidera Ligi, od sierpnia 2018 r. będącej w Italii liderem sondaży, z premierami Orbánem i Morawieckim komentowane najczęściej jest w kontekście planu powołania nowej prawicowej grupy w Parlamencie Europejskim. Wystąpienie Fideszu z nominalnie chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej pozwala bowiem na nowo ułożyć konfigurację organu prawodawczego Unii Europejskiej. Połączenie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (do których należy Prawo i Sprawiedliwość) z grupą Tożsamość i Demokracja (a w niej największą siłą jest Liga) może zaowocować powołaniem nowej frakcji, drugiej lub trzeciej liczebnie w PE. Powstanie tej grupy dawałoby konserwatystom możliwość poważniejszego wpływu na sprawy europejskie i dobrze rokowałoby na przyszłość.
Warto jednak wspomniane rozmowy zobaczyć w perspektywie szerszej niż skądinąd istotna arytmetyka Europarlamentu. Proponuję rozważyć moc oddziaływania dwóch decydujących w polityce kontekstów, czyli historii i geografii. Ich uwzględnienie doprowadza do oczywistego wniosku: trudno myśleć o pełnym sukcesie projektu Międzymorza bez uwzględnienia roli Italii, przy czym korzyści z takiego aliansu odnieść mogą wszyscy jego uczestnicy. Choćby tylko w kilku zdaniach zarysowując fundament historyczny, nietrudno zauważyć, jak ważną rolę odegrały włoskie wzory kulturowe w kształtowaniu się Europy Jagiellońskiej. Jeśli na przykład przyjąć, że dzięki Janowi Kochanowskiemu Polacy uzyskali zdolność wyrażania w swoim języku kwestii najsubtelniejszych i najbardziej skomplikowanych (dotyczących sfer duchowych, filozoficznych, estetycznych, ale także obyczajowych, politycznych, publicznych), to przyznać wypadnie, że ten cud cywilizacyjny nie nastąpiłby bez włoskich studiów poety. Tam poznał moc wyrafinowanej łaciny jako języka wykształconych Europejczyków, ale też znaczenie i oryginalność języka narodowego, już dysponującego swymi arcydziełami. Polszczyzna Kochanowskiego stała się dla środkowoeuropejskich elit wzorem językowego wybicia się na samodzielność. Nie można też pominąć ustrojowego prototypu, jakim rzymska republika była dla Rzeczypospolitej, a także tego, że włoskie uczelnie pozostawały ideałem akademii, a architektura i sztuka kształtowały się pod urokiem zaalpejskich mistrzów renesansu.
Oczywiście wpływy francuskie, niemieckie i angielskie są istotne dla tożsamości Międzymorza, ale bez wątpienia dla Polski i dla wielu krajów regionu fundamentalne znaczenia miała i ma kultura włoska. A ta wspólnota przekonań i wartości stanowić może ważne ułatwienie realizacji wspólnych, wielkich cywilizacyjnych planów.
Na relacjach z Bałkanami i z Europą Środkową miasta włoskie korzystały w ogromnym stopniu. Warto przyjrzeć się choćby szczegółowości map Rzeczypospolitej na ścianach Palazzo Vecchio, by zdać sobie sprawę z zaangażowania finansowego i organizacyjnego Florencji w naszej części kontynentu. A może warto też przypomnieć, że w symbolicznym sercu Europy Środkowej, przy rynku lwowskim, stoi szesnastowieczna kamienica – rezydencja konsula Republiki Weneckiej, wybitne dzieło renesansowego mistrza Pawła Szczęśliwego. Rzecz jednak nie w tym, by dawać pole erudycji, ale by stwierdzić ponadhistoryczny fakt: Włosi mieli rozbudowane i korzystne dla siebie relacje z Międzymorzem, a ono w dużej mierze kształtowało się w oparciu o italskie wzory. Jednym z nich jest rzymski katolicyzm. Trudno mierzyć poziom wiary poszczególnych narodów, dane statystyczne bywają w tej materii szczególnie zawodne, ale bez wątpienia katolicyzm pozostaje trwałym elementem kultury Włoch, Chorwacji, Słowacji, Austrii, Słowacji, Litwy, Polski… Sanktuaria, kult maryjny i kult świętych, naturalna obecność religijnych akcentów w obyczajach prywatnych i w życiu społecznych są wspólnym elementem dziedzictwa.
Mówiąc o tym wszystkim, dotykamy nie tylko banalnych kwestii wzajemnych sympatii, turystycznych wrażeń czy kulinarnych upodobań, ale spraw fundamentalnych, tożsamościowych, które decydują o procesach cywilizacyjnych w ich długim trwaniu.
Dla dzisiejszych Włoch jest Europa Międzymorza naturalną przestrzenią odzyskania gospodarczej i politycznej dynamiki, gwałtownie utraconej po przystąpieniu do strefy euro.
Przecież nie w przestrzeni zdominowanej przez duet Francja-Niemcy może Rzym szukać rynków zbytu, budować sieć kooperacji itd. A rzut oka na mapę wystarczy, by przekonać się, że włoskie koleje, autostrady i porty są świetnym uzupełnieniem tworzących się osi komunikacyjnych Północ-Południe. Genua stać się może najdogodniejszym dla krajów Międzymorza wyjściem na Atlantyk, a Triest (i mniejsza Marghera) zapewnią otwarcie w stronę Suezu i Morza Czarnego. Włoski rynek z sześćdziesięcioma milionami konsumentów (poszerzany o ogromną liczbę turystów) dla kooperujących gospodarek otwiera spore perspektywy.
Oczywiście już teraz polskie tuzy intelektu i politycy ogłaszają, że sojusz z Salvinim i Giorgią Meloni (liderką drugiej w sondażach i cały czas zyskującej partii Bracia Włosi) oznacza perspektywę powstania nowej Wspólnoty Niepodległych Państw, czyli podążania w strefę wpływów Rosji Putina. Są to głosy dochodzące z tej samej strony sceny politycznej, skąd można było do niedawna usłyszeć, że nie ma nic złego w sprzedaży Rosjanom puławskich Azotów, Lotosu czy rafinerii w Możejkach. Ci sami krytycy rzekomo proputinowskich posunięć liderów Polski i Węgier przyklaskują niemieckiej polityce wspierania Moskwy jako gracza decydującego o dostawach gazu dla Europy. Cóż, sympatie Silvio Berlusconiego i Władimira Putina wykraczają poza standard, ale to nie były premier będzie w Rzymie rozgrywającym, jego Forza Italia (jednocześnie prounijna i prorosyjska) ma poparcie na poziomie ok. 8 proc., prawdopodobnie gwarantujące w przyszłości wejście do koalicji, ale nie rolę lidera. Zdolność nawiązywania gospodarczych kontaktów z Rosją może być zresztą atutem Włoch w Międzymorzu, nie ma ono przecież doprowadzić do ekonomicznej izolacji Moskwy, lecz postawić tamę jej dążeniom imperialnym. W sprawach bezpieczeństwa militarnego rola Italii jako części NATO nie jest kwestionowana, a silna włoska marynarka wojenna może być bezcenna dla zagwarantowania interesów Międzymorza w rejonie Morza Śródziemnego.
.O tym, czy projekt Międzymorza będzie sprawnie realizowany, zdecydują wybory w 2023 r. w Polsce i Włoszech. Od ich wyniku zależeć będzie, czy Europa zdoła trwale przezwyciężyć fatalny dualizm Wschód-Zachód i nadać nową energię relacji Północ-Południe – tej, która stworzyła kulturę naszego kontynentu w najlepszych jej przejawach. Włochy – wszystko na to wskazuje – zyskają za dwa lata nowy rząd koalicyjny. I będą mogły zapomnieć o zawstydzającej epoce, gdy największą siłą polityczną był żenujący Ruch Pięciu Gwiazd. A twórca tej partii, komik Beppe Grillo, może swym przykładem zniechęci tych, którzy w innych krajach Europy chcieliby oddać losy państw w ręce gwiazd telewizji.
Wiesław Ratajczak