Przemysław PREKIEL: Stanisław Dubois. Redaktor Robotnika

Stanisław Dubois.
Redaktor Robotnika

Photo of Przemysław PREKIEL

Przemysław PREKIEL

Publicysta od lat związany z „Przeglądem Socjalistycznym”. Autor wywiadu-rzeki z prof. Krzysztofem Dunin-Wąsowiczem „Historyk, socjalista, pamiętnikarz”, książki „Jaka Polska?” (25 wywiadów z czołówką polskich polityków i ludzi nauki na lewicy). Interesuje się historią i dorobkiem PPS.

zobacz inne teksty Autora

Fragmenty najnowszej książki Przemysława PREKIELA, biografii Stanisława Dubois, jednej z najważniejszych postaci PPS, lidera socjalistycznej młodzieży

.Dziennikarstwo było wielką pasją Stanisława Dubois. Dała ona o sobie znać już we wczesnych latach młodości, kiedy to jeszcze w gimnazjum im. Wojciecha Górskiego publikował swoje pierwsze teksty na łamach szkolnego pisemka „Museion”. Następnie były pisma „Jutro” oraz „Znicz”. Mimo młodego wieku, jego publicystyka była dojrzała i przesiąknięta głęboką wiarą w sens tego, co pisze. Traktował jednak dziennikarstwo jako formę docierania do szerokich mas, chcąc przez to wpływać na klasę robotniczą, uświadamiać ją i uczyć. Był u boku Kazimierza Czapińskiego, którego wspierał jako młody działacz ZNMS oraz CWM TUR w jego kampanii wyborczej w Bielsku Białej. Sprawdził się jako prężny publicysta i dziennikarz wydawanego tam przez miejscowy OKR dwutygodnika „Wiadomości społeczne”. Dotychczas było to pismo niszowe i mało atrakcyjne. Zaangażowanie Stanisława Dubois, jego pomysły i talent sprawiły, iż pismo zaczęło ukazywać się częściej, co znacznie ułatwiło zdobycie mandatu przez Kazimierza Czapińskiego[1].

Widząc zdolności młodego dziennikarza, Kazimierz Czapiński, wówczas już jedna z czołowych postaci w PPS, poleca go Feliksowi Perlowi, redaktorowi naczelnemu „Robotnika”, organu prasowego PPS. Pod jego czujnym i nader krytycznym okiem, Stanisław Dubois rozwija swój talent i publikuje w 1923 roku[2] po raz pierwszy swój artykuł. Feliks Perl był jednym z twórców PPS, uczestnikiem Kongresu Paryskiego, na którym 17 listopada 1892 roku powstała Polska Partia Socjalistyczna. Od 1915 roku był redaktorem naczelnym „Robotnika”, pisma, które swoje początki ma jeszcze w XIX wieku, kiedy to uchwała II Zjazdu PPS z 1894 roku powoływała do życia to pismo.

Pierwszy numer Robotnika ukazał się pod datą 12 lipca 1894 roku. Wówczas redaktorem naczelnym był Józef Strożecki. W późniejszym czasie zastąpił go Józef Piłsudski, zaangażowany był również Stanisław Wojciechowski, późniejszy prezydent RP. W tym okresie pismo ukazywało się nielegalnie, dochodziło do aresztowań i wyroków skazujących. Gazeta ukazywała się na terenie zaboru rosyjskiego. Nielegalnych numerów ukazało się 290, nakład wahał się od 2000 tysięcy egzemplarzy w chwili powstania pisma do 25000 w okresie rewolucyjnej fali roku 1904 i 1905[3].

Z chwilą odzyskania niepodległości rozpoczął się nowy etap w historii „Robotnika”.

Już 10 listopada rozkazem CKR PPS, sześciu członków OB PPS, zajęło lokal redakcji i drukarni „Godzina Polski”, subsydiowanego przez niemieckie władze okupacyjne przy ulicy Wareckiej 7, który staje się na okres całej II RP siedzibą redakcji „Robotnika”. Władze znacjonalizowały drukarnię „Godziny” i wydzierżawiły ją na rzecz PPS i Spółki Nakładowo-Wydawniczej „Robotnik” utworzonej w 1921 roku[4]. Kapitał zakładowy wniosło siedmiu udziałowców, byli to m.in. Kazimierz Pużak, Zygmunt Zaremba, Jan Czarnocki i Tadeusz Hołówko[5]. W połowie lat trzydziestych drukarnia i dom przy ulicy Wareckiej stał się już własnością partii. Formalnym właścicielem pisma był CKR PPS. Po kongresie zjednoczeniowym w 1919 roku, „Robotnik” stał się własnością Rady Naczelnej PPS. Zorganizowano bazę wydawniczo-prasową dla lepszego propagowania programu partii. Rada Naczelna PPS w dniu 8 maja 1919 roku powołała Komisję Wydawniczą w składzie: Ignacy Daszyński, Mieczysław Niedziałkowski, Feliks Perl, Zygmunt Klemensiewicz, Marian Malinowski[6]. We wrześniu 1919 roku utworzono Centralny Wydział Wydawniczy, którego celem była organizacja wydawnicza i promocja jego poczynań. Po zjednoczeniu partii powstały trzy instytucje wydawnicze: Księgarnia Wydawnicza (1920–1939), Towarzystwo Wydawnicze „Ingis” (1920–1925) i Spółdzielnia Księgarsko-Wydawnicza „Nowe życie” (1923–1927)[7]. Wszystkie instytucje zabiegały o propagowanie działalności PPS, jak i o podnoszenie świadomości kulturalnej i czytelniczej.

Pierwszy numer legalnego „Robotnika” ukazuje się 12 listopada 1919 roku, jako 291 numer pisma. Lokal mieścił się w dwupiętrowej kamienicy, na pierwszym piętrze lewego skrzydła. Był niewielki, choć wielkie podejmowano tu decyzje. Składał się z dwóch, następnie z trzech pokoi. Pierwszy pokój pełnił funkcję kolegium redakcyjnego, gdzie pracowali wszyscy członkowie redakcji. W drugim pokoju, o znacznie mniejszej powierzchni, znajdowała się szafa na książki i kilka krzeseł, gdzie z trudem mieściło się biurko. Mimo odzyskania niepodległości, pismo nie docierało jeszcze wszędzie. Toczyła się walka o granice państwa, a poza tym w byłym zaborze pruskim tamtejsza autonomiczna władza Naczelna Rada Ludowa, wydała zakaz kolportażu pisma jako „dziennika bolszewickiego i żydowskiego[8]”. U progu niepodległości „Robotnik” wychodził dwa razy dziennie, rano i po południu. W Galicji ukazywał się „Naprzód”, w zaborze pruskim „Gazeta Robotnicza”.

Praca w ówczesnej prasie niczym nie przypomina czasów dzisiejszych. Każdy z redaktorów musiał potrafić zrobić wszystko, to jest złamać numer, opracować depesze, napisać notatkę na każdy temat, zredagować tekst. Jedynie dział sportowy miał swoich oddzielnych rzemieślników. To stwarzało atmosferę przyjaźni i odpowiedzialności za kształt pisma i jego linię redakcyjną. Tu pracował redaktor naczelny, Feliks Perl, zwany przez wszystkich „Res”. Powszechnie szanowany i ceniony. Wymagał ogromnie dużo, ale i dużo potrafił nauczyć. Przykładał olbrzymią wagę do czystości języka polskiego, tępiąc wszelki błędy i pomyłki. Wacław Czarnecki, który przez 11 lat był dziennikarzem „Robotnika”, wspomniał: Jednym z zabawnych szczegółów tego puryzmu było niemal do końca istnienia gazety pisanie w „Robotniku” wyrazu „ministerium” zamiast oficjalnego terminu „ministerstwo”. Perl twierdził, że urząd powinien nazywać się „ministerium” a ministerstwo oznacza czynność, jak górnictwo czy krawiectwo. Również zamiast słowa „generał” pisano zawsze „jenerał” jako spolszczone i przyjęte od setek lat[9].

Do redakcji przybywał przed godziną 11 spędzając tam czas do 24–1 w nocy, śledząc ostatnie depesze i wiadomości. Warto podkreślić, że Feliks Perl był osobą niezwykle nieufną wobec Józefa Piłsudskiego, jeszcze przed zamachem majowym, tworząc swego czasu nawet PPS-Opozycję. Podczas gorących dni zamachu majowego, przestrzegał młodych dziennikarzy, którzy z entuzjazmem poparli zamach: Że wy daliście się nabrać, no to dzieciaki jesteście, ale ja, stary[10] mówił zirytowany. Inny dziennikarz „robotnika”, Józef Mieszkowski, wspominał: I ja czułem się cokolwiek nieswojo przy korektorskim biurku, gdy z maleńkiego pokoiku naczelnego wybiegała nagle szczupła, zaniedbana postać z rozwichrzoną brodą i czupryną, przebiegała szybko przez salę i znikała w zecerni. Milkły wówczas rozmowy i wszyscy pochylali się pilnie nad robotą. Perl bowiem sam pracował aż do samozapomnienia, ale i od innych wymagał, by rzetelnie pracowali. Mówiono o nim, że jest wprawdzie istotą ludzką, ale bez ludzkich potrzeb. Gdy utonie w robocie, zapomina o wszystkim. Może nie jeść, nie pić i nie spać. Nie znosi jedynie, gdy mu przeszkadzają, kiedy pisze[11]. Niemal każdy z dziennikarzy „Robotnika” podkreślał jego ogromna rolę, ale nie zapominając o jego żonie, Teresie Perl, wiernej i oddanej kobiecie, bez której nie mógłby funkcjonować.

Po dwóch latach od rozpoczęcia pracy w „Robotniku” Stanisław Dubois zostaje sekretarzem redakcji, będzie dzielił tę funkcję z Bolesławą Kopelówną, która zdobywała dziennikarskie szlify w USA, pracując w tamtejszej socjalistycznej prasie u boku Zygmunta Piotrowskiego. Obowiązki, którym musiała podołać, to zbieranie materiałów od wszystkich autorów, koordynacja całego wydania. Prowadziła również bardzo ważny wówczas dział korespondencji[12]. Kiedy w 1927 roku redaktorem naczelnym, po śmierci Feliksa Perla, zostaje Mieczysław Niedziałkowski, spełnia pierwszorzędną rolę. Ta ona w rzeczywistości rządziła sekretariatem, bez której terminowość ukazywania się „Robotnika” byłaby niemożliwa[13].

Zastępcą redaktora naczelnego był ceniony publicysta od polityki międzynarodowej, Jan Maurycy Borski, zwany przez przyjaciół „Imbuś”, a to dlatego, iż podpisywał się literami „jmb”. Był poliglotą, co pozwalało mu na bieżąco śledzić tematykę międzynarodową. Redagował również coroczny „Kalendarz Robotniczy”. Funkcję zastępcy redaktora naczelnego piastował do wybuchu wojny. Był więc na tym stanowisku 20 lat. Inną niezwykle ważną postacią redakcji był Tadeusz Hołówko, w późniejszych latach dyrektor departamentu MSZ, który do chwili zastrzelenia go przez Ukraińców opracowywał sprawozdania z Sejmu. Zastąpił go Jerzy Szapiro, będąc jednocześnie korespondentem „New York Times”, a następnie Roman Boski, który spełniał się w roli znakomitego felietonisty. Sprawozdania sejmowe pełniły ogromnie ważną rolę w ówczesnej prasie. Roman Boski w przystępny sposób w przekazie łatwym dla robotnika, wyjaśniał na łamach organu PPS sejmowe spory i toczącą się walkę polityczną. Swoje felietony podpisywał rubasznie pseudonimami: Utimus lub „Poor Yorrick”, felietony zaś literkami „r,b.”[14].

Miejskim sprawozdawcą był w latach 1924–1926 Roman Dąbrowski, ściągnięty z krakowskiego „Naprzodu”, następnie zastąpił go Adam Obarski, działacz ZNMS, OM TUR oraz OKR Warszawa- Podmiejska. Ceniony za rozległe kontakty, które posiadał. Jego brat, Mieczysław Obarski, był bowiem redaktorem naczelnym Polskiej Agencji Telegraficznej. Z kolei jego siostra, Irena, była sekretarzem sanacyjnej „Gazety Polskiej” i żoną ministra Bogusława Miedzińskiego. Podpisywał się jako „a.o.”[15]. Relacje z rozpraw sądowych przygotowywała Irena Kopankiewiczowa, która podpisywała się jako „Ika”. Redakcja prowadziła również dział recenzji muzycznych, który redagowała Helena Dorabialska.

Dział sportowy w „Robotniku” początkowo nie był mocno reprezentowany. Sport uważano za luksus, na który nie było stać klasy robotniczej. Poza tym, robotnicy ciężko pracowali i nie było czasu na sport. Jednak z chwilą narodzin sportu robotniczego i jego rozkwitu, redakcja sportowa miała pełne ręce roboty. Ten dział redagowali: Szczepan Piotrowski, Jerzy Michałowicz (późniejszy prezes RKS „Skra” – przyp. Autor), Mieczysław Kral oraz Ignacy Kilbański[16]. W związku z tematyką, ten dział żył swoim życiem, mając największą samodzielność. Ostatnim, dziewiątym członkiem redakcji był Wacław Czarnecki, początkowo jako korektor, następnie miejski sprawozdawca i reportażysta. Po latach wspominał: Co kilka dni, na zmianę z innymi kolegami, łamałem numer i opracowywałem ostatnie depesze. Tak jak i pozostali członkowie redakcji, musiałem robić wszystko, być „Madchen fur alles”. Redakcję łączyły nie tylko więzy towarzyskie, ale również ideały. Każdy członek redakcji, wraz z drukarzami i administracją, był członkiem PPS, utożsamiał się z jej programem i propagował idee partii na łamach pisma. To musiało łączyć, tworząc niepowtarzalną atmosferę bliskości i odpowiedzialności za każde słowo w „Robotniku”.

To w redakcji na Wareckiej 7 poznał Stanisław Dubois miłość swojego życia, Kazimierę Jaworską. Choć jak wspominała po latach Kazimiera Dubois, pierwsze spotkanie między nią a Stanisławem Dubois, odbyło się w Wyższej Wszechnicy Polskiej. Kazimiera była wówczas, podobnie jak jej przyszły mąż, studentką tej uczelni, wydziału pedagogicznego. Na jednym z zebrań zwołanych przez endeków, gdzie podnoszono antysemickie postulaty, w obronie mniejszości żydowskiej wystąpiła Kazimiera Jaworska. Jej przemówienie wywołało entuzjazm wśród lewicowej młodzieży. Po tym wystąpieniu podeszło do niej dwóch młodych ludzi: Stanisław Leśniewski oraz Stanisław Dubois. Pogratulowali jej świetnego wystąpienia, stwierdzając, że solidaryzują się z jej poglądami. Zaprosili ją nawet na wycieczkę, jednak jak przystało na młodą damę z dobrego domu, grzecznie odmówiła. Spotkała go po raz drugi właśnie w redakcji „Robotnika”. Wcześniej nie było okazji do spotkania na terenie redakcji, bowiem Dubois pracował na nocną zmianę. Tak zaczęła się ich wspólna droga[17].

Lokal administracji mieścił się w środkowej części, w jego skład wchodziły dwa pokoje. To tu w mniejszym pokoju rezydowała Kazimiera Jaworska, później Kazimiera Dubois, żona Stanisława oraz dyrektor Spółki Wydawniczej „Robotnik”. W nieco większym pokoju mieściła się cała administracja, w skład której wchodziło pięć osób: Księgowy – Feliks Skrzypek, dwie urzędniczki – Zofia Jaworska i Zofia Kwiecińska, inkasent – Antoni Rubinstein i akwizytor – Jerzy Cesarski. Kierowali administracją kolejno: Helena Płotnicka, Jerzy Szapiro, Julian Maliniak, Stanisław Karpiński i Franciszek Białas[18].

Helena Zatorska, wówczas działaczka ZNMS i PPS, która pracowała w socjalistycznej prasie oraz jako maszynistka w Związku Zawodowym Robotników Rolnych, wspominała: W administracji urzędowała Kazimiera Dubois, przystojna i energiczna, trzymająco mocno swego uroczego, młodzieńczego, ale co tu ukrywać, nieraz kmicicowatego małżonka. Pamiętam, jak pewnego wieczoru, zasiedziawszy się zbytnio w jakiejś knajpie, zatopiony w dyskusji z przyjaciółmi, obficie zakrapianej, stracił odwagę na myśl, że stanie przed surowym obliczem małżonki. Złapał wtedy jedną z doniczek zdobiących taras Europejski i wziąwszy ją pod pachę, pomaszerował w aleję 3 maja. Został wtedy nawet wylegitymowany przez policjanta, który na szczęście rozumiał co to znaczy „Władza domowa”. Towarzyszka Kazia wypłacała wierszówkę (rzadko!) i pożyczała w razie potrzeby niewielkie sumki (częściej!), nie szczędząc macierzyńskich kazań[19].

Bardzo ważną część załogi „Robotnika” stanowili drukarze, o których poświęceniu i oddaniu się zapomina. Stanowili oni ważną część pracy redakcji, bez których żadne wydanie nie byłoby możliwe. Często godzili się na niższe płace od tych, które obowiązywały w tym szlachetnym zawodzie. Byli związani z PPS, a „Robotnika” traktowali jako spoiwo łączące klasę robotniczą z partią. Drukarnią kierował Wacław Zajączkowski, metrampażami byli Stanisław Zajączkowski (brat Wacława) oraz Władysław Kral[20].

Nakład „Robotnika” był niewielki przez cały okres funkcjonowania. Powodem były oczywiście pieniądze, ale nie tylko. Redakcja nie publikowała taniej sensacji, chcąc pozyskać czytelników.

Czytelnik znajdował na łamach tego dziennika artykuły poważne, zmuszające do refleksji, głębokie a jednocześnie pisane prostym językiem, przeznaczony był bowiem zarówno dla klasy robotniczej jak i postępowej inteligencji. Zapewne wpływy „Robotnik” miał większe niż nakład. Co istotne, redakcja nie zamieszczała na swoich łamach ogłoszeń. Feliks Perl wolał zamiast ogłoszenia opublikować jakąś istotną wiadomość polityczną. Wpływy z reklam były śladowe i nie wynosiły więcej, niż kilka procent budżetu[21].

Na łamach „Robotnika” publikowali nie tylko członkowie redakcji, ale również parlamentarzyści PPS zrzeszeni w Związku Parlamentarnym Polskich Socjalistów. Parlamentarzyści PPS, którzy byli członkami redakcji „Robotnika”, nie pobierali wynagrodzenia. Przeciwnie, płacili oni specjalnie dla nich ustalone podatki poselskie, które przeznaczane były następnie na potrzeby partyjne. Była też druga grupa, która nie pobierała pieniędzy za publikowanie swoich tekstów na łamach „Robotnika”. Tu studenci zrzeszeni w ZNMS. Józef Mieszkowski wspominał, że najwięcej gości wśród działaczy ZNMS mieli Stanisław Niemyski oraz Stanisław Dubois[22]. Publikowali również wybitni intelektualiści i ludzie nauki, jak: Teodor Toeplitz, Alfred Krygier, prof. Ludwik Krzywicki. To tu często swój debiut mieli młodzi pisarze i poeci, tacy jak Juliusz Wirski, Aleksander Maliszewski, czy bardzo ceniony, socjalistyczny poeta Edward Szymański. Na łamach pisma swoje wiersze publikował również Konstanty Ildefons Gałczyński czy Julian Tuwim, którego słynny pacyfistyczny wiersz „Do prostego człowieka” po raz pierwszy opublikowano w „Robotniku”. Redakcja posiadała również dział porad prawnych, w którym działali Stanisław Benkiel i Stanisław Garlicki. W tym dziale wywiązała się interesująca dyskusja dotycząca tego, czy prawnik socjalista może występować przeciwko robotnikom. Do takich konfliktów interesów już dochodziło, bowiem prawnicy o socjalistycznych przekonaniach pracowali w prywatnych przedsiębiorstwach, gdzie dochodziło do konfliktu między pracodawcą, a pracownikiem.

Na ulicy Wareckiej 7 swoje schronienie miał nie tylko centralny organ prasowy PPS i inne socjalistyczne tytuły, ale również partia, klasowe związki zawodowe i organizacje młodzieżowe, jak ZNMS czy OM TUR. Wszystko to na niewielkiej przestrzeni, w nader skromnych warunkach. Kiedy w latach sanacyjnej dyktatury zaczęły się konfiskaty i szalała cenzura, a nader wszystko szalał kryzys gospodarczy, prasa socjalistyczna znalazła się w trudnej sytuacji finansowej. Przed XXIII Kongresem PPS władze partii postanowiły bronić swojego prasowego dorobku rzucając hasło „Prasa partyjna w niebezpieczeństwie”. Oczekiwano od każdego członka partii, który zarabiał 200 zł miesięcznie, aby prenumerował dziennik partyjny, ci gorzej sytuowani powinni z kolei prenumerować tańszą wersję „Robotnika” czyli „Tydzień Robotnika”, pismo lżejsze w formie, które osiągało nakład 70 tysięcy egzemplarzy[23].

W 1936 roku powstaje Zespół Czasopism PPS pod nadzorem Zygmunta Zaremby, który skupił w swoim ręku wszystkie tygodniki i miesięczniki partyjne. Zyskał wśród towarzyszy przydomek „czerwonego Hearsta” od nazwiska znanego amerykańskiego magnata prasowego. Na łamach „Roba” (tak nazywano „Robotnika”) Stanisław Dubois propagował ideę powstania Ligi Prasy Socjalistycznej, powołanej 7 września 1928 roku, której jednym z celów była próba podniesienia czytelnictwa. Jej inicjatorami byli redaktorzy pism wydawanych przez PPS i KCZZ, którzy wyłonili komisję statutową w skład której wchodzili m.in. M. Niedziałkowski, K. Czapiński, D. Kłuszyńska, Z. Zaremba, R. Boski i S. Dubois, który pisał: Zapewne niewysoką liczbę czytelników socjalistycznych tłumaczy się częściowo nędzą i bezrobociem, jakie trapią polski proletariat. Jakże często robotnika nie stać na kupno gazety. Ale główną przyczyną zła jest w ogóle słaby rozwój czytelnictwa w Polsce. Ludzie nie czytają wcale gazet lub też z powodu braku poważniejszych zainteresowań zadawalają się sensacjami najgorszego gatunku, które zapewniły byt np. tzw. prasie „czerwonej” swymi brukowymi metodami, znakomicie przyczyniając się do obniżania poważnego czytelnictwa w Polsce i demoralizowania społeczeństwa. Trzeba więc drogą propagandy, drogą uświadamiania podnieść czytelnictwo w Polsce. Temu celowi ma służyć Liga Prasy Socjalistycznej w Polsce, której idea – wierzymy głęboko – znajdzie oddźwięk zarówno w Warszawie, jak i na prowincji[24].

Jan Mulak, który od 1936 roku pracował w „Robotniku” jako korektor, miał możliwość obserwować z bliska pracę dziennikarzy i życie redakcyjne. Na Wareckiej 7 mieściła się nie tylko redakcja centralnego organu partii, ale również sama partia i jej władze. Zauważył on, iż życie koncentrowało się tutaj wokół trzech ośrodków: Jeden to sam sekretariat CKW PPS z jego szefem Kazimierzem Pużakiem. Drugi – redakcja „Robotnika” Niedziałkowskiego z ludźmi, którzy byli zbliżeni bardziej do modelu socjaldemokratycznego, zwłaszcza przez osobę Żuławskiego. Wreszcie na II piętrze mieścił się zespół czasopism Zaremby, który nie był pużakowcem, stanowił zespół sam dla siebie, zarówno jako wydawca, jak i krąg oddziaływania[25].

Rozpoczynał więc swoją zawodową pracę Stanisław Dubois na łamach organu prasowego PPS dość wcześnie, na początku lat 20-tych, jeszcze pod okiem Feliksa Perla, następnie pod kierunkiem Mieczysława Niedziałkowskiego. To niespotykane, że przez całe 20-lecie „Robotnik” miał tylko dwóch redaktorów naczelnych. Świadczy to o ciągłości organizacyjnej redakcji, wypracowanych metodach funkcjonowania i stałości podejmowanej tematyki. Dziennikarze często gościli w „Kokosie”, nie wylewając bynajmniej za kołnierz. Młodsi dziennikarze nie mogli sobie pozwolić na luksusy, choć zdarzało się pozwolić na kupienie kilka plasterków pieczonego schabu w wędliniarni na ulicy Długiej 19, do tego ogórków małosolnych i świeżego chleba. Zajadali się bezami z kremem u Pomianowskiego lub Gajewskiego. Helena Zatorska wspominał po latach pewną historię towarzyską ze Stanisławem Dubois: Pewnego razu zostałam zaproszona przez Staśka Dubois do baru „Satyr”. Boże, jaka byłam dumna! Po raz pierwszy piłam wódkę, i to w dodatku gorącą, z miodem i pieprzem[26].

Głównym punktem działalności dziennikarskiej Stanisława Dubois w „Robotniku” była publicystyka polityczna, artykuły polemiczne, reportaże. Redagował również rubrykę „Przegląd Prasy”, bardzo popularną przed wojną, która stanowiła jądro politycznego sporu. Jan Mulak wspominał: Przypomnę, że przed wojną „Przegląd prasy” był jednym z najostrzejszych narzędzi walki politycznej. Na tej małej arenie odbywała się walka na kontrargumenty, odbieranie tematów, naświetlanie, ośmieszanie przeciwników, łapanie ich za słówka[27]. Kiedy inne obowiązki zaczęły mocniej absorbować jego redakcyjną pracę, zastąpił go na tym polu znakomity poseł polemista Kazimierz Czapiński, wielki erudyta. Oto próbka publicystycznych możliwości Stanisława Dubois, który na łamach „Robotnika” podpisywał się st.d. lub S-ek, rzadziej swoim pełnym imieniem i nazwiskiem, i jego przegląd prasy: „Kurier Polski” uchylił rąbka zasłony na temat tego, co interesuje i czego chcą baronowie węglowi w chwili obecnej. Jakiż jest program naszych baronów węglowych skarżących się na rzekomo niskie zyski i niemożność konkurowania z węglem angielskim na rynkach skandynawskich? Lewiatański „Kurier Polski” tak go formułuje: „Sprawa jest zbyt poważna, by można było zwlekać. Musi być przedsięwzięty cały szereg środków zapobiegawczych. Rewizja płac jest koniecznością. Koniecznością jest rewizja obciążeń socjalnych. Niemniej koniecznością jest zrewidowanie stanowiska Ministerstwa Komunikacji do transportu węgla”. Nasi kapitaliści są zawsze jednakowi. Gdy staną przed jakimiś, choćby drobnymi trudnościami, jedną mają receptę: obniżkę płac, zmniejszanie świadczeń socjalnych i pomoc państwa, w tym przypadku przez obniżkę taryf kolejowych. Nie pomyślą o zmniejszeniu swych zysków, o obcięciu bajońskich pensji dyrektorów, o potanieniu administracji itp., a chcieliby wszystko przeprowadzić kosztem robotników i państwa. Nie troszczą się, że tą polityką przyczyniają się choćby do osłabienia rynku wewnętrznego, na którym w roku 1921 zbyt węgla wynosił 26 915 tys. ton, a w roku 1930 – 20 169 tys. ton. [28]

Stanisław Dubois był również świetnym reportażystą. Jego relacja z wyjazdu do Palestyny żydowskich emigrantów w dniu 9 kwietnia 1935 roku, stanowi ciekawy dokument tamtych czasów: I my wybieramy się z ich transportem, gdyż mając okazję zwiedzenia Palestyny i tego co się w niej robi i dzieje, chcemy się zapoznać z myślami i nastrojami tych, którzy jadą tam na stałe, by budować „żydowską Ojczyznę”. Palestyna? Ileż to sporów na jej temat toczonych, ileż wątpliwości, to znów wielkich nadziei i zachwytów słyszeliśmy rozmawiając z socjalistami żydowskimi z różnych partii politycznych(…) Większość to rzeczywiście młodzi ludzie – „chaluce”, którzy jadą pracować do Palestyny. Są przeważnie dobrze zbudowani, w niczym nie przypominają młodych Żydów z dawnego żydowskiego ghetta. Są wysportowani, znać, że nie obca jest im praca fizyczna. Z ich słów i twarzy bije zapał dla tego, co ich czeka i co będą robić. Są inteligentni, rozgarnięci, orientują się w sprawach politycznych i społecznych. Widać u nich wyrobienie i światopogląd. Na pewno przydadzą się w Palestynie[29]. Przekrój społeczny podczas tej podróży był szerszy. Dubois zauważył zwłaszcza sędziwych rabinów, którzy według niego, nie przydatni będą w nowym miejscu. Byli również ortodoksyjni Żydzi, których Dubois nazywa „Żybotyńczykami” od nazwiska Zeewa Żabotyńskiego, żydowskiego lidera syjonistycznego. A co gorsza, zauważa Dubois, w wagonie wraz z nim jedzie „faszystowski poeta hebrajski” Uri Cwi Grinberg. Była to postać w Polsce znana. Wydawał bowiem tygodnik „Di Welt”, a w latach 1931–1934 prowadził działalność polityczną.

Redakcja „Robotnika” zapisała piękną kartę historii polskiej prasy, stając się jedną z najważniejszych w II RP, nie zmieniając tytułu, który stał się znakiem rozpoznawczym zaangażowanego społecznie dziennikarstwa.

Redakcja zapisała jeszcze bohaterską kartę we wrześniu 1939 roku, gdzie formowano Robotnicze Brygady Obrony Warszawy. 2 września Mieczysław Niedziałkowski, członek władz centralnych PPS, a zarazem redaktor naczelny organu prasowego partii, „Robotnika”, komentując niemiecki atak na Polskę, pisał: Nie wywołaliśmy tej wojny i nie chcieliśmy jej. Została nam narzucona. Będzie to wojna o całe jutro świata. Są tylko dwie drogi rozwojowe: albo podporządkować się III Rzeszy w jej planach hegemonii, albo złamanie tych planów i ocalenie zarazem wolności narodów, wolności ludów i wolności ludu. Weszliśmy na drogę drugą. To jest Polski dziejowy szlak. Taka była odpowiedź PPS na wojnę i takiej roli podjęła się partia oraz cała klasa robotnicza w tragicznych dniach września. W Robotniczej Brygadzie Obrony Warszawy walczył m.in. członek redakcji Stanisław Niemyski. To tu werbowano ochotników do obrony Warszawy, na czele których stanął kpt. Marian Kenig. Rósł prestiż PPS i polskiej klasy robotniczej. Rosła rola „Robotnika”, który wiązał redakcję z ludnością cywilną szukającej rzetelnej informacji i oparcia w walce z najeźdźcą. Mieczysław Niedziałkowski wyrastał na bohatera miasta, był na ustach walczącej Warszawy. Kapitulacji miasta nie przyjął do wiadomości.

Nie ma dziś budynku, w którym mieściła się redakcja „Robotnika”. Istnieje tylko kamień upamiętniający. Budynek został zniszczony 25 września, podczas obrony Warszawy w 1939 roku. Ostatni numer „Robotnika” ukazał się pod datą 24 września. Na początku września „Robotnik” był jedynym dziennikiem ukazującym się w Warszawie.

O nadużywaniu alkoholu w tym czasie w redakcji „Robotnika” zwracał uwagę zarówno Jan Mulak, będący wówczas korektorem, jak i Mieczysław Bibrowski. Mulak zwracał uwagę na Niedziałkowskiego, który w tym okresie był prawie alkoholikiem i bez wypicia „małpki”, po którą posyłał redakcyjnego gońca Henia, nie mógł pisać artykułów wstępnych, a pisał przecież codziennie. Alkoholizm był zresztą tragedią PPS-u, niszczył wielu ludzi[30]. Z kolei Mieczysław Bibrowski, który znał Stanisława Dubois jeszcze z czasów działalności w Związku Polskiej Młodzieży Socjalistycznej, zwracał uwagę na problemy Jana Maurycego Borskiego i Dubois: Tuż od wejścia od głównej sali siedział za biurkiem autor „wstępniaków” J.M. Borski, wiecznie podchmielony. Każdego dnia zza pieców gabinetów redakcyjnych woźny wynosił pewną ilość „małpek”, to znaczy pustych butelek po „setkach”. Pił, również, niestety, i Dubois. O kruczych, zaczesanych w górę włosach, czarnych ognistych oczach, regularnych niemal klasycznych rysach twarzy, nieskazitelnej dykcji metalicznego głosu miał w patetycznych gestach trybuna coś rzeczywiście francuskiego, przypominającego jego nazwisko i bardzo odległą parantelę[31].

Po tym jak PPS w 1926 roku stanęła po stronie Marszałka Józefa Piłsudskiego, Komisariat Rządu miasta stołecznego Warszawy wydał decyzję o zawieszeniu wydawania „Robotnika”, jako gazety jawnie antyrządowej. Feliks Perl zdecydował, iż gazeta będzie wychodziła w formie jednodniówki[32]. Stanisław Dubois wykazywał wówczas ogromną aktywność. To na nim i na Janie Maurycym Borskim spadła odpowiedzialność na wydawanie „Robotnika”. Organizował Dubois redakcję do walki z rządem, wydając dyspozycję i ściągając drukarzy „Robotnika” na Warecką 7 w celu jak najszybszego podjęcia pracy[33]. PPS liczyła w skali całego kraju w 1925 roku 52 tys. zarejestrowanych członków z czego 30 tys. było czynnych, czyli takich, którzy płacili składki.

Tymczasem 15 kwietnia 1927 roku umiera Feliks Perl, redaktor naczelny „Robotnika”, poseł na Sejm, był członkiem najwyższych władz partii. W dniu jego pogrzebu, 19 kwietnia, Stanisław Dubois, jako członek redakcji, bierze udział w uroczystościach pogrzebowych. Był jednym z tych, którzy nieśli na swoich barkach trumnę zmarłego, oprócz niego byli to: Norbert Barlicki, Tomasz Arciszewski, Mieczysław Niedziałkowski, Rajmund Jaworowski, Jerzy Szapiro. Po przemówieniach władz PPS, głos zabiera Dubois, który w imieniu młodzieży TUR ślubuje, iż młodzież robotnicza pójdzie drogami, jakie wskazywał zmarły. Jako wyraz szacunku Dubois złożył oznakę organizacyjną TUR do grobu Feliksa Perla. Na uroczystościach pogrzebowych zjawili się m.in. Marszałek Sejmu Maciej Rataj, były premier Aleksander Skrzyński, gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, Andrzej Strug, prof. Ludwik Krzywicki[34]. Nowym redaktorem naczelnym został Mieczysław Niedziałkowski. Pamięć w PPS o swych przywódcach przetrwała próbę czasu. O Feliksie Perlu pamiętano na równi ze Stefanem Okrzeją, Józefem Mireckim i innymi bojowcami. Co roku składano kwiaty na jego grobie. Został pochowany na cmentarzu żydowskim w Warszawie.

W życiu Stanisława Dubois zachodzą poważne zmiany. W redakcji „Robotnika” Stanisław Dubois poznaje Kazimierę Jaworską, córkę warszawskiego inkasenta, która od listopada 1918 roku pracowała już w administracji „Robotnika”. Studiowała w Wolnej Wszechnicy Polskiej na Wydziale Pedagogicznym. Wielkie uczucie sprawiło, że młodzi postanowili zawrzeć związek małżeński 15 stycznia 1927 roku. Młode małżeństwo zamieszkało w skromnym warunkach, był to bowiem pokój z kuchnią na ulicy Flory 9[35]. Wcześniej mieściła się tu składnica „Księgarni Robotniczej”[36]. Był to niski parter, wręcz pół piwniczne mieszkanie, które stało się mieszkaniem otwartym dla młodzież ZNMS i OM TUR, gdzie odbywały się dyskusje i spotkania towarzyskie młodych socjalistów.

.Tymczasem Stanisław Dubois miał po raz pierwszy wziąć czynny udział w wyborach parlamentarnych. Czekać go miała trudna polityczna batalia.

Przemysław Prekiel
Fragment książki “Stanisław Dubois (1901-1942), Wydawnictwo „Kto jest Kim”, redakcja Andrzej Ziemski, Warszawa 2018 POLECAMY:.www.k.com.pl

[1] Zbigniew Szczygielski: Wstęp, w: Stanisław Dubois, Wybór artykułów i przemówień. Warszawa: Książka i wiedza, 1988, s. 9–10. [2] Tamże, s. 10 [3] W. Czarnecki, „Prasa socjalistyczna wierna towarzyszka walki robotniczej”, w: PPS Wspomnienia z lat 1918–1939, s. 182 [4] Danuta Adamczyk, „Instytucje wydawnicze w Polskiej Partii Socjalistycznej 1892/1893–1948, s. 179 [5] W. Czarnecki, Prasa socjalistyczna…”, s. 192 [6] Danuta Adamczyk, „Instytucje wydawnicze w Polskiej Partii Socjalistycznej 1892/1893–1948, s. 173 [7] Tamże, s. 194 [8] W. Czarnecki, „Prasa socjalistyczna wierna towarzyszka walki robotniczej”, w: PPS Wspomnienia z lat 1918-1939, s. 193 [9] Tamże, s. 184 [10] Jan Niwiński, „Feliks Perl współtwórca PPS”, w: PPS Wspomnienia z lat 1918–1939, s. 796 [11] Józef Tadeusz Mieszkowski, Wspomnienia dziennikarz socjalisty, s. 296 [12] Wacław Czarnecki „Prasa socjalistyczna wierna towarzyszka walki robotniczej” w: PPS Wspomnienia z lat, s. 185 [13] Jan Mulak :Dlaczego?:, s. 41 [14] Tamże, s. 185 [15] Tamże, s. 186 [16] Tamże, s. 186 [17] Audycja Polskiego Radia 05.09.1978, „Stanisław Dubois”, audycja z cyklu „Szkic do portretu”. [18] Tamże, s. 191 [19] Helena Zatorska „Spoza smugi cienia”, s. 102 [20] Wacław Czarnecki, Prasa socjalistyczna…”, s. 199 [21] Tamże, s. 193 [22] Józef Mieszkowski, Wspomnienia dziennikarz socjalisty, s. 298 [23] Wacław Czarnecki, „Prasa socjalistyczna…”, s. 198 [24] Stanisław Dubois „Liga prasy socjalistycznej” w: Robotnik 8. IX, 1928, nr 251, s. 3 [25] Jan Mulak „Dlaczego?” s.39 [26] Helena Zatorska „Spoza smugi cienia” ,s. 40 [27] Jan Mulak „Dlaczego?”, s. 43 [28] Stanisław Dubois „Apetyty baronów węglowych”, Robotnik 14 X 1931, nr 358, s. 3 [29]Stanisław Dubois „W drodze do Palestyny. W pociągu Warszawa-Konstanza”, Robotnik, nr 6203, 26 IV 1935, s. 3 [30] Jan Mulak „Dlaczego?”, s. 40 [31] Mieczysław Bibrowski „W kancelarii Pana Teodora”; w „Księga wspomnień 1919–1939”, praca zbiorowa, s. 108, Warszawa 1960. [32] Michał Śliwa: Feliks Perl. Warszawa: Książka i Wiedza, 1988, s. 334. [33] Tadeusz Jabłoński „Młodość mego pokolenia” . s. 324 [34] Robotnik 20 kwietnia 1927, nr 107, s. 1 [35] W opracowaniu T i K. Rzepeckich „Sejm i Senat 1928-1933” pada adres Flory 1., s. 22. [36] Jan Tomicki „Stanisław Dubois. Współczesne życiorysy Polaków”, s. 59-60

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 27 kwietnia 2018
Fot. Shutterstock