Przemysław PREKIEL: O delegalizacji ONR. I o tym, że walka z ruchami radykalnymi jest polską racją stanu

O delegalizacji ONR. I o tym, że walka z ruchami radykalnymi jest polską racją stanu

Photo of Przemysław PREKIEL

Przemysław PREKIEL

Publicysta od lat związany z „Przeglądem Socjalistycznym”. Autor wywiadu-rzeki z prof. Krzysztofem Dunin-Wąsowiczem „Historyk, socjalista, pamiętnikarz”, książki „Jaka Polska?” (25 wywiadów z czołówką polskich polityków i ludzi nauki na lewicy). Interesuje się historią i dorobkiem PPS.

zobacz inne teksty Autora

Walka z ruchami radykalnymi – tak komunistycznym, choć w Polsce takiego nie ma, jak i faszystowskim – jest polską racją stanu. I wspólnym zadaniem zarówno lewicowych, jak i prawicowych polityków i dziennikarzy – pisze Przemysław PREKIEL

Pomysł delegalizowania ONR wraca w debacie publicznej niczym bumerang. Czy jednak można na trwałe zdelegalizować nacjonalizm?.

Polityka historyczna w Polsce ma wielką wagę. O historię potrafimy niekiedy spierać się bardziej niż o sprawy bieżące.  Stała się ona domeną prawicy,  która skutecznie buduje na tym swoją tożsamość. Jeszcze kilka lat temu nikt bowiem nie słyszał o takich organizacjach, jak ONR czy Młodzież Wszechpolska, może poza historykami, którzy przypominali ich niechlubną historię. Od czasu dojścia Prawa i Sprawiedliwości do władzy obserwujemy nasilenie działalności grup narodowo-radykalnych, w którym prym wiedzie ONR. Dobitnie o tym przypominają demonstracje rocznicowe.

Dlaczego ONR staje się atrakcyjny dla młodzieży? Powodów jest mnóstwo, ale jednym z nich jest z pewnością dojście do głosu w mediach ludzi, którzy sprzyjają nacjonalistom. Rafał Ziemkiewicz, Jacek Międlar… Drugą sprawą jest z pewnością organizowanie tzw. Marszów Niepodległości, które odbywają się cyklicznie 11 listopada. Nacjonalizm to nadal margines, ale coraz bardziej zauważalny.

„Postawienie na antysemityzm jako element konsolidacji narodowej było zasadniczym błędem” Lech KACZYŃSKI, 2007

Warto przypomnieć kilka faktów historycznych, które obrazują politykę ONR w przeszłości. Rok 2018 jest Rokiem Ireny Sendlerowej. Podczas studiów na UW była ona świadkiem haniebnych praktyk ONR, takich jak m.in. getto ławkowe: „Były to czasy walki o obniżenie czesnego, aby młodzież z rodzin robotniczych i chłopskich też mogła studiować, oraz potwornych burd antysemickich. Władze akademickie tolerowały ten stan. Konsekwencją tego było wprowadzenie tak zwanego getta ławkowego. W indeksach na ostatniej stronie znajdowała się pieczęć: prawa strona, aryjska, dla Polaków, lewa strona dla Żydów. Chodziło o rozdzielenie nas na wykładach. Ja zawsze siedziałam z Żydami, okazując w ten sposób swoją z nimi solidarność. Po każdym wykładzie młodzież zrzeszona w organizacji skrajnie prawicowego ONR biła i Żydów, i nas, Polaków, tych, co siedzieli po lewej stronie. Przewodniczącym tej organizacji na uniwersytecie był student prawa Jan Mosdorf. Pewnego razu tak zbito moją koleżankę Żydówkę, że rzuciłam się z pięściami na jednego z oprawców i plunęłam mu pod nogi, mówiąc: »Ty bandyto!«”– wspominała po latach. Bolesław Piasecki, jeden z przywódców ONR, pisał w 1950 roku: „Wydawnictwa ideologiczne Falangi, między innymi i mój »Duch czasów nowych a Ruch Młodych «, pełne były wpływów faszyzmu i totalizmu”, dodając: „Szowinizm sugerował nam obraz Polski potężnej w postaci totalnego państwa, wzorowanego na faszyzmie”. Taki był i jest ONR.

Zwolennicy delegalizacji przypominają, że już kiedyś jej dokonano. W 1934 r., jeszcze za życia Józefa Piłsudskiego, sanacja zdelegalizowała ONR i był on, obok KPP, organizacją nielegalną. Nie jest to najlepszy przykład. Po pierwsze dlatego, że po delegalizacji działalność ONR wcale nie ustała, nadal dochodziło do antysemickich ekscesów, burd na uczelniach, pogromów. Po drugie, po śmierci Piłsudskiego sanacja bardzo zbliżyła się do ideologii ONR, przejmując część jego haseł. Sympatykom PiS warto przypomnieć, że nie tylko uwielbiany przez nich Piłsudski miał awersję do ONR, ale również Lech Kaczyński, który w obozie PiS jest już postacią pomnikową niczym sam Marszałek. Mało kto pamięta, że w 2007 r. ówczesny Prezydent RP stwierdził: „Mam głęboką niechęć do endecji. Nie wynika ona z tego, że nie doceniam jej wielkich zasług w krzewieniu polskiej świadomości narodowej, np. wśród chłopów. Ale postawienie na antysemityzm jako element konsolidacji narodowej było zasadniczym błędem”.

PiS do dziś pozostaje główną zaporą dla nacjonalistycznej prawicy. Najlepszą bowiem ochroną przed skrajną prawicą jest prawica centrowa. Mimo że w PiS jest wiele nurtów, partia ta nie ma nic wspólnego z ONR czy Młodzieżą Wszechpolską. To partia raczej piłsudczykowska. Co wcale nie znaczy, że mniej groźna.

Ewentualna delegalizacja ONR może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Czy zdelegalizowanie ONR w 1934 roku przyniosło oczekiwany skutek? Czy ustały antysemityzm, rasizm i burdy na ulicach i wyższych uczelniach? Problem leży gdzie indziej. Należy przede wszystkim skupić się na tym, aby ideologia nacjonalistyczna nie była atrakcyjna  dla młodzieży. Zauważmy, że mimo kryzysu gospodarczego, mimo bankructwa neoliberalizmu to prawica kanalizuje bunty społeczne. Na lewicy nie ma nikogo, kto mógłby pociągnąć masy młodzieży za sobą. Na początku lat 90. taką postacią był Piotr Ikonowicz, ale jego gwiazda szybko zgasła.

To nie delegalizacja jest kluczem do wykorzenienia nacjonalizmu, ale skuteczne jego eliminowanie w debacie publicznej oraz racjonalna polityka historyczna lewicy, która nie ma powodów, aby wstydzić się swojej historii.

A media? Ile razy słyszeliśmy, że to patriotyczna młodzież, która walczy z komuną? Tzw. lewactwo stało się synonimem wykluczenia. Dochodzi do tego brutalizacja debaty publicznej.

Aby realnie wykorzenić ideologię nacjonalistyczną wśród młodego pokolenia, potrzebna jest historyczna ofensywa lewicy. Jeśli nie chcemy wyprzeć się własnej historii, należy przypomnieć i docenić dokonania socjalistów w walce o niepodzielność i sprawiedliwość społeczną, zwłaszcza w 100-lecie odzyskania niepodległości. Edukacja jest kluczem do zmiany postrzegania lewicy i jej dokonań. Do tego jednak potrzebne są rozsądna polityka i własne media, których lewica nie ma.

W stulecie niepodległości warto bowiem przypomnieć, że w chwili jej odzyskania w listopadzie 1918 roku premierem polskiego rządu był socjalista Jędrzej Moraczewski, który wprowadził szereg postępowych – bolszewickich, jak wówczas twierdziła prawica – ustaw, takich jak prawo do strajku czy 8-godzinny czas pracy. Mało kto wie, że 11 listopada 1918 roku za zgodą Naczelnika Państwa na Zamku Królewskim w Warszawie zawisł czerwony sztandar PPS. Nie, to nie był komunistyczny symbol, ale oznaka tego, że robotnicy stanowić będą odtąd rolę gospodarza we własnym państwie. To socjaliści z ludowcami stworzyli Rząd Obrony Narodowej z Witosem i Daszyńskim na czele. W najcięższej dla państwa chwili. PPS stworzyła wówczas nawet własny Wydział Wojskowy i prowadziła biuro werbunkowe, kiedy  topniało morale w szeregach Wojska Polskiego. Powstał wówczas Robotniczy Komitet Obrony Warszawy, na którego czele stanęli wybitni działacze PPS Kazimierz Pużak i Tomasz Arciszewski. Również udział PPS w Powstaniu Warszawskim był znaczący. Pierwszą jednostką wojskową, która podjęła walkę w powstaniu, był żoliborski Batalion OW PPS im. J. Dąbrowskiego.

Nie domagam się delegalizowania ONR. Wiem bowiem, że to nic nie da. Nie da się przecież wykorzenić zła. Aby z nim walczyć, należy położyć większy nacisk na naukę prawdziwej historii i zwiększyć atrakcyjność postępowych postaw. Młodzież, która  pozna historię, odrzuci tę ideologię. Przed wojną lewica, mimo iż nie była tak masowym ruchem jak endecja, potrafiła skutecznie walczyć o serca i dusze młodzieży. Stworzono szereg organizacji,  które przyciągały do siebie hasłami postępu, tolerancji – OMTUR, Czerwone Harcerstwo, ZNMS czy Związek Robotniczych Stowarzyszeń Sportowych. Klęska polityki historycznej lewicy jest pochodną sukcesów organizacyjnych ONR. Kiedy oglądam w telewizji obrazki z demonstracji ONR, przypominają mi się słowa Zygmunta Zaremby, również powstańca, który napisał: „NSZ tak samo jak komuniści i z podobnych powodów zostali postawieni poza nawias Polski Podziemnej. Polska Podziemna przyjęła zasady demokracji i postępu społecznego i położyła je jako fundament niepodległości. NSZ wyznawał ideologię faszystowską, wrogą demokracji i postępowi społecznemu, komunizm niósł uzależnienie Polski od Rosji i metody polityczne tak bliźniaczo podobne do faszystowskich, że również nie mógł się znaleźć w organizacji, która kierowała walką narodu polskiego w czasie tej wojny”.

.Walka z ruchami radykalnymi – tak komunistycznym, choć w Polsce takiego nie ma, jak i faszystowskim – jest polską racją stanu. I wspólnym zadaniem zarówno lewicowych, jak i prawicowych polityków i dziennikarzy.

Przemysław Prekiel

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 sierpnia 2018
Fot. Wojciech Kryński/Forum