Sławomir DĘBSKI: Nord Stream 2. Wiarygodność Niemiec i USA doznała poważnego uszczerbku

Nord Stream 2. Wiarygodność Niemiec i USA doznała poważnego uszczerbku

Photo of Sławomir DĘBSKI

Sławomir DĘBSKI

Dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Historyk i politolog. Absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

zobacz inne teksty Autora

Nord Stream 2 został zaprojektowany jako gazociąg, który ma dostarczać surowiec dla Europy Środkowej, a nie dla Niemiec i Zachodu Europy. Celem Rosjan jest doprowadzenie do tego, by wywierając nacisk na Niemcy, móc ich rękami szantażować politycznie i gospodarczo państwa Europy Środkowej – pisze Sławomir DĘBSKI

Antony Blinken, obecny sekretarz stanu USA, w latach 80. ubiegłego wieku pisał doktorat na Columbia Law School w Nowym Jorku. W jego ramach w 1987 r. przeanalizował politykę administracji Ronalda Reagana wobec gazociągu syberyjskiego (jamalskiego), który biegnie z azjatyckiej części ZSRR do Niemiec. W swojej analizie zwrócił uwagę, że Reagan zdecydował się nie nakładać sankcji na Niemcy Zachodnie za to, że budowały ten rurociąg wspólnie z ZSRR. Amerykański prezydent uznał, że jedność Zachodu jest ważniejsza niż relacje niemiecko-radzieckie i ich konsekwencje dla bezpieczeństwa kontynentu. Zdecydował się chronić tę jedność za wszelką cenę.

Analiza sekretarza Blinkena z 1987 r. była inspiracją dla obecnej amerykańskiej polityki wobec Nord Stream 2. Tyle że Europa w 2021 r. to nie ten sam kontynent co w 1987 r. Związek Sowiecki nie miał zdolności do eksportowania korupcji i angażowania elit Zachodu w pranie brudnych pieniędzy, którymi dziś dysponuje Rosja. Breżniew, Andropow lub Czernienko nie mogli nawet marzyć, aby przy okazji budowy gazociągu jamalskiego skorumpować kanclerza Helmuta Kohla. Za to Putinowi udało się przekupić kanclerza zjednoczonych Niemiec Gerharda Schroedera i zmienić go w swojego lobbystę. To dlatego wiarygodność Niemiec jako państwa odpornego na rosyjską korupcję, sojusznika, który w swojej polityce zagranicznej kieruje się moralnością i wartościami, do których w końcu należy idea wspólnoty Zachodu, została zdemolowana. Dlaczego więc Biały Dom podjął dzisiaj decyzję analogiczną do tej z 1987 r.?

Nadwerężona wiarygodność

.Pogłoski o poufnych rozmowach między amerykańską i niemiecką dyplomacją (a zapewne także rosyjską) docierały do nas w zasadzie od pierwszych dni sprawowania urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych przez Joe Bidena. Dotyczyły one między innymi kwestii Nord Stream 2 i próby rozwiązania węzła gordyjskiego, który w stosunkach transatlantyckich zawiązała Angela Merkel, popierając budowę tego gazociągu. Polski minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau i jego ukraiński odpowiednik Dmytro Kuleba w artykule publikowanym w „Politico” określili go jako uderzenie w solidarność europejską, relacje transatlantyckie, ale także w całą koncepcję wspólnoty Zachodu. Mimo to strona niemiecka i rosyjska konsekwentnie dążyły do zakończenia tej inwestycji [LINK].

Administracja Bidena, która zaczęła urzędować w styczniu tego roku, od samego początku próbowała znaleźć wyjście pozwalające jej ograniczyć możliwość stosowania przez Rosję szantażu energetycznego wobec Ukrainy i Europy Środkowej. Jednocześnie chciała uniknąć nakładania sankcji na Niemcy, które są dla Bidena jednym z najważniejszych sojuszników w Europie i na świecie.

Co wynika z tej politycznej próby połączenia ognia z wodą? Można z tego wyciągnąć dwa wnioski. Po pierwsze, decyzja o zaniechaniu sankcji wobec Nord Stream 2 – wsparta jednocześnie mocną retorykę podkreślającą amerykański sprzeciw wobec rosyjsko-niemieckiego gazociągu – prowadzi do konkluzji, że administracja Joe Bidena nie zamierza zatrzymać dalszej realizacji tego projektu, że słowa nie przechodzą u niej w czyny, są jedynie propagandową zasłoną dymną, której celem jest wyprowadzenie w pole krytyków decyzji, a zatem obniżenie jej kosztów politycznych.

Po drugie, zauważalna jest w amerykańskiej polityce zagranicznej próba reaktywacji polityki resetu w stosunkach USA-Rosja. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć niektóre (chwilami wręcz skandaliczne) wypowiedzi amerykańskiej administracji, podkreślające znaczenie Rosji dla zapewnienia pokoju na świecie i bezpieczeństwa międzynarodowego.

Ta retoryka zdaje się zapominać o śmierci 12 tys. Ukraińców, którzy zginęli w wyniku błędu politycznego administracji Baracka Obamy. To administracja tego amerykańskiego prezydenta w 2014 r., gdy wojska rosyjskie zajmowały ukraiński Krym, rekomendowała władzom w Kijowie, aby ukraińscy żołnierze na Krymie nie stawiali oporu i złożyli broń. W zamian za to Waszyngton miał się zaangażować w poszukiwanie dyplomatycznych sposobów rozwiązania problemu. Prof. Zbigniew Brzeziński uważał, że Ukraińcy popełnili błąd, ulegając radom Waszyngtonu, i powinni się byli na Krymie bronić, tak jak w 1939 roku zrobiła to załoga Westerplatte. Wiemy, co wyszło z amerykańskich zapewnień.

Sygnalizacja ograniczenia amerykańskich sankcji na Nord Stream 2 jest elementem nowego resetu, zarówno z Niemcami, jak i autorytarną Rosją. Poprzedni reset z Rosją, zainicjowany przez administrację Baracka Obamy, doprowadził w Europie do katastrofy. Dziś często ci sami ludzie, niepomni tych doświadczeń, ponownie głoszą, że będą z Rosją budować „pokój” na świecie.

Sojusz pod znakiem zapytania

.Decyzja o odstąpieniu od części amerykańskich sankcji wobec Nord Stream 2 nie była przypadkowa. Już od jakiegoś czasu obserwujemy strukturalne przewartościowanie hierarchii celów polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Decyzja o wprowadzeniu polityki resetu wobec Rosji podyktowana jest między innymi przesunięciem wektora w polityce międzynarodowej w kierunku Chin i próbą budowy spójnego sojuszu wobec największego państwa azjatyckiego. W takich uwarunkowaniach geostrategicznych relacje transatlantyckie, ale także Rosja, tracą na znaczeniu, nabiera go natomiast obszar Indo-Pacyfiku i samo Państwo Środka.

Polityka appeasementu wobec Putina ma pomóc Stanom Zjednoczonym wyzwolić się ze zobowiązań związanych z utrzymywaniem pokoju w Europie. Amerykanie pozwolą dokończyć Putinowi budowę Nord Stream, a ten nie będzie go wykorzystywał do szantażowania Europy Wschodniej. Brzmi przekonująco? Nie bez powodu Winston Churchill skomentował amerykański proces decyzyjny: „Można być pewnym, że Amerykanie podejmą jedynie słuszną decyzję po wyczerpaniu wszystkich innych możliwości”. Prowadząc jednak taką politykę, administracja Bidena bierze odpowiedzialność za bezpieczeństwo Europy, w tym Ukrainy, która może zapłacić najwyższą cenę za kolejne błędy Amerykanów.

W jakiej sytuacji stawia to Polskę? Prawie 18 lat temu Republika Federalna Niemiec, nasz europejski sojusznik, zdecydowała się przedkładać swoje własne interesy biznesowe z Rosją Putina nad solidarność i współpracę z sojusznikami z Europy Środkowej. To była błędna decyzja i wszystkie polskie rządy – bez względu na różnice polityczne – jasno i dobitnie to Berlinowi komunikowały. Ale skoro udało się Putinowi skorumpować niemieckie elity i zdecydowały one już zapłacić cenę infamii, ignorowanie polskich zastrzeżeń było jedyną strategią, która Niemcom pozostawała.

.Nord Stream 2 został zaprojektowany jako gazociąg, który ma dostarczać surowiec dla Europy Środkowej, a nie dla Niemiec i Zachodu Europy. Celem Rosjan jest doprowadzenie do tego, by wywierając nacisk na Niemcy, móc ich rękami szantażować politycznie i gospodarczo państwa Europy Środkowej. Aby temu scenariuszowi zapobiec, Polska postawiła na dywersyfikację i uniezależnienie się od rosyjskiego gazu (czy to dostarczanego do Polski z Rosji, czy za pośrednictwem Niemiec). Dlatego po uruchomieniu gazociągu z Norwegii oraz rozbudowie gazoportu w Świnoujściu Polska ma szansę uniknąć rosyjsko-niemieckiej pułapki. Ale wiarygodność sojusznicza Niemiec i Stanów Zjednoczonych doznała poważnego uszczerbku. I to jest zła wiadomość dla wszystkich – Polski, Niemiec, Europy oraz Stanów Zjednoczonych.

Sławomir Dębski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 maja 2021
Fot. Sergei KONKOV / TASS / Forum