Witold SPIRYDOWICZ: Katar a nowy kryzys aksjologii

Katar a nowy kryzys aksjologii

Photo of Witold SPIRYDOWICZ

Witold SPIRYDOWICZ

Dyrektor Departamentu Polityki Europejskiej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Wcześniej ambasador RP w Algierii. Członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP.

zobacz inne teksty Autora

Profesor Wojciech Roszkowski pisze w Roztrzaskanym lustrze o dokonującym się współcześnie upadku cywilizacji Zachodu. Wydaje się, że należałoby raczej mówić o postępującym od pół wieku procesie rozpadu wartości – pisze Witold SPIRYDOWICZ

.Podobne zjawisko obserwowano w latach poprzedzających wybuch I wojny światowej, a najpełniej uwidoczniło się ono na obszarze monarchii austro-węgierskiej. Ewa Kuryluk nazwała ten czas Wiedeńską apokalipsą. Jednocześnie ostatnie lata XIX wieku i okres bezpośrednio po zakończeniu Wielkiej Wojny to prawdziwa erupcja znakomitych dzieł literackich obrazujących rozpad aksjologii ukształtowanej w Europie w wieku XIX. Na czoło wybija się oczywiście Robert Musil i jego Człowiek bez właściwości, ale warto też wskazać Lunatyków Hermanna Brocha czy Demony Heimita von Doderera. A pośród autorów polskich Andrzeja Struga i Józefa Wittlina. 

Niestety, zagubiona wówczas busola moralna stała się pożywką dla totalitaryzmów i nowej katastrofy. 

Jednakże jeszcze większa tragedia II wojny światowej i nowy pojałtański porządek takich dramatycznych przewartościowań początkowo nie spowodowały. Zachód, jak się wydaje, starał się bronić „starej” aksjologii i moralności jako swoistej zapory przeciw panującemu na połowie kontynentu ateistycznemu komunizmowi. Załamanie przychodzi w roku 1968, wraz z ruchami kontestującymi. Okazuje się nagle, że „wszystko już wolno”. Buntownicy zadekretowali, że kształtowane przez wieki normy, zasady życia społecznego należy wyrzucić do lamusa. Szło to w parze z zanikającą rolą Kościoła w życiu publicznym. Proces ten trafnie uchwyciła, skądinąd mu kibicująca, tegoroczna noblistka Annie Ernaux w autobiograficznej powieści Lata.

Od roku 1968 zatem aksjologiczna destrukcja nabiera niespotykanego tempa. A w naszym stuleciu sprzyjają temu rewolucja technologiczna i kanały społecznościowe, które umożliwiają w zasadzie niczym nieskrępowane prezentowanie najbardziej bulwersujących treści czy obrazów. Z pozoru szlachetne w intencjach ruchy #MeToo, #BlackLivesMatter czy kampanie w obronie klimatu stają się swoją własną karykaturą. Dekonstruowane są historia, myśl filozoficzna, estetyka. Wszystko pod hasłem rozprawy z „rasistowskim” czy „seksistowskim” starym porządkiem bądź też z „potrzebą zwrócenia uwagi”.

Ostatnio również sport stał się areną ideologicznej konfrontacji.

„Nowi hunwejbini” prawdziwy festiwal hipokryzji urządzili przy okazji mistrzostw świata w piłce nożnej odbywających się w Katarze. Oczywiście niewielki emirat nie był i nie jest modelowym wzorem demokracji. Prawa robotników cudzoziemskich, podobnie jak w wielu innych krajach Zatoki Perskiej, są tam nagminnie naruszane. Ale czy lepiej wyglądała sytuacja pracowników w Chinach zatrudnionych przy budowie stadionów na dwie olimpiady? Czy modelem demokracji była Putinowska Rosja goszcząca mundial w roku 2018? Oto nagle największym problemem demokracji Zachodu staje się tęczowa opaska (czy jej brak) na nadgarstku piłkarza. Po „heroicznym” geście protestu przeciw zakazowi opasek drużyny niemieckiej rozemocjonowana dziennikarka TVN wykrzykuje: „Danke, Deutschland!”.

.Były algierski sportowiec, mistrz zapaśniczy, który odwiedza mnie czasem, aby powspominać swoje występy w Polsce przed kilkunastu laty, tak to skomentował: „Panowie, czas grać w piłkę, a nie afiszować się z opaskami czy wykonywać inne puste gesty, zakłócające atmosferę futbolowej rozrywki dla nas Algierczyków i dla milionów na całym świecie”.

Witold Spirydowicz

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 2 grudnia 2022
Fot. BENOIT TESSIER / Reuters / Forum