Via Baltica to dużo więcej niż szlak transportowy [Karol NAWROCKI]

Łączący Polskę i Litwę odcinek trasy Via Baltica to dużo więcej niż szlak transportowy. Prezydenci Polski i Litwy na uroczystości otwarcia odcinka autostrady łączącej nasze dwa kraje mówili o jej znaczeniu dla bezpieczeństwa i obronności. Via Baltica zabezpieczy też m.in. Przesmyk Suwalski.
„Ważna arteria nie tylko dla komunikacji, dla transportu, dla podróżujących, ale również dla mobilności wojskowej”
.Prezydent Karol Nawrocki spotkał się z prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą na polsko-litewskim pograniczu, gdzie wzięli udział w uroczystości otwarcia łączącego dwa kraje odcinka autostrady Via Baltica – jedynego tej klasy połączenia drogowego łączącego kraje bałtyckie z Polską i resztą Europy.
Budowa trasy Via Baltica w Polsce została zakończona na początku października; wówczas oddano do użytku ostatni odcinek – całą obwodnicę Łomży.
Podczas uroczystości po stronie litewskiej Karol Nawrocki podkreślił, że łączący Polskę i Litwę wiadukt to z jednej strony fizyczne i symboliczne połączenie dwóch bliskich sobie narodów o wspólnej historii i wartościach, a z drugiej – połączenie trzech państw bałtyckich z resztą Europy. W tym kontekście przypomniał o niedawnych krokach zbliżających kraje bałtyckie do Europy, takich jak niedawna synchronizacja ich sieci energetycznych z siecią europejską, odłączenie od sieci rosyjskiej oraz pozyskanie przez Litwinów pływającego terminalu LNG „Independence”.
– Droga, którą dziś oficjalnie otwieramy, jest czymś dużo więcej niż szlakiem transportowym; jest łącznikiem, który wzmacnia nasze relacje i zbliża społeczeństwa, a także przyczynia się do odporności regionu – mówił prezydent RP. Jak podkreślił, droga „odzwierciedla doskonały stan stosunków polsko-litewskich”.
Karol Nawrocki zwrócił uwagę na wielkie znaczenie gospodarcze nowej trasy, jak mówił – „kluczowego dla całego regionu korytarza transportowego”, który przyczyni się do zwiększenia inwestycji i tworzenia nowych miejsc pracy w regionie. Prezydent podkreślił, że „nie można przecenić znaczenia” trasy Via Baltica dla bezpieczeństwa i obronności całego regionu. – Droga ta ma dwojakie przeznaczenie. Służy zarówno rozwojowi gospodarczemu, jak i wzmocnieniu zdolności obronnych regionu – mówił prezydent RP.
Gitanas Nauseda podkreślił, że uroczystość wieńczy lata intensywnej pracy. – Zarówno Litwa, jak i Polska zainwestowały znaczne środki, czas i wysiłki w budowę najwyższej jakości arterii transportowej – powiedział.
Nie ulega wątpliwości – dodał – że strategiczne znaczenie Via Baltica będzie nadal rosło. Prezydent Litwy zaznaczył, że trasa ta odgrywa kluczową rolę w dzisiejszym kontekście geopolitycznym. – Litwa i Polska wraz z innymi państwami bałtyckimi bardzo poważnie traktują swoje bezpieczeństwo i intensywnie inwestują w obronność – podkreślił Gitanas Nauseda.
Niech ta droga będzie naszym wspólnym przypomnieniem, że razem możemy osiągnąć więcej, a nasze kraje, łącząc wysiłki, budują przyszłość opartą na solidnych fundamentach współpracy i wzajemnego wsparcia – dodał prezydent RP.
Podczas konferencji prasowej Karol Nawrocki ocenił, że sprawna realizacja projektu pokazuje m.in., iż „relacje polsko-litewskie są na najwyższym poziomie”, a nowa trasa łącząca oba kraje oznacza stworzenie nowych możliwości współpracy. Podkreślił, że budowanie odporności gospodarczej i bezpieczeństwa to wspólne cele Polski i Litwy, które bardzo intensywnie współpracują w tym obszarze.
Zgodził się z tym prezydent Gitanas Nauseda, który podkreślił, że obecnie wymiana handlowa między Polską i Litwą sięga 10 mld euro, a poza infrastrukturą transportową oba kraje połączyły w ostatnich latach m.in. interkonektor gazowy, a w przyszłości powstanie połączenie energetyczne Harmony Link. Gitanas Nauseda dodał, że otwarcie pogranicznego odcinka Via Baltica oznacza, że można już przejechać z Wilna do Lizbony, korzystając wyłącznie z dróg ekspresowych.
Obaj prezydenci podkreślili też strategiczne i militarne znaczenie trasy, już teraz wykorzystywanej do transportu wojsk, m.in. na wspólne ćwiczenia. – To podwójne zastosowanie Via Baltica, wszystkie certyfikaty, które ta trasa posiada (…), to sprawia, że jesteśmy bezpieczniejsi – powiedział prezydent Karol Nawrocki.
Prezydenci byli dopytywani, jak Via Baltica zabezpieczy Przesmyk Suwalski oraz jak przyczyni się ona do zabezpieczenia pozostałych krajów bałtyckich. – To będzie bardzo ważna arteria nie tylko dla komunikacji, dla transportu, dla podróżujących, ale również dla mobilności wojskowej – podkreślił Gitanas Nauseda.
Via Baltica to międzynarodowa trasa, która pełni rolę najważniejszej arterii łączącej Estonię, Łotwę i Litwę z Polską
.Zapowiedział ponadto, że w najbliższym czasie, wraz z prezydentem Karolem Nawrockim, chciałby zrealizować kolejny projekt ćwiczeniowy właśnie przy Przesmyku.
W ocenie Karola Nawrockiego zadaniem zarówno dla niego, jak i prezydenta Gitanasa Nausedy oraz liderów Estonii i Łotwy jest przyglądać się temu projektowi przez pryzmat bezpieczeństwa państw bałtyckich i Polski, „która nie tylko w Przesmyku Suwalskim, ale w całym basenie Morza Bałtyckiego bierze odpowiedzialność za bezpieczeństwo RP, ale także całego regionu”.
Prezydent RP podziękował Gitanasowi Nausedzie za kontynuowanie „doskonałej współpracy”, którą rozpoczął z prezydentem Andrzejem Dudą. Jak podkreślił, to wielka odpowiedzialność dla Polski i Litwy.
Via Baltica to międzynarodowa trasa, która pełni rolę najważniejszej arterii łączącej Estonię, Łotwę i Litwę z Polską. Jej odcinek w Polsce to przede wszystkim zbudowana na przestrzeni ostatnich lat droga ekspresowa S61, która prowadzi od Ostrowi Mazowieckiej, gdzie łączy się z trasą S8, przez Łomżę, Ełk i Suwałki do granicy z Litwą w Budzisku. W poniedziałek obaj prezydenci wzięli udział w otwarciu ostatniego odcinka po stronie litewskiej, łączącego granicę z Polską.
Bałtyk. Przyszłość Europy autorstwa Olivera Moody’ego
.Kraje bałtyckie nie mają gdzie się wycofać. W przypadku inwazji nie mogą wymienić przestrzeni na czas. Muszą walczyć o każdy centymetr ziemi. Ale w pojedynkę są zbyt małe, by odstraszyć wroga czy się przed nim obronić. Ich jedyną nadzieją są sojusznicy – pisze Edward LUCAS.
Książka dotycząca regionu Morza Bałtyckiego podkreśla zagrożenia wynikające z imperialnych ambicji Rosji.
Poziom wody w Bałtyku podnosi się i opada o zaledwie kilka centymetrów. Geopolityczne wzloty i upadki regionu są znacznie bardziej spektakularne. Obecnie rosyjskie wpływy znów rosną. W swojej jakże aktualnej i wnikliwej książce Oliver Moody opisuje „powrót starożytnej walki z Rosją o kontrolę nad strefą bałtycką”, wyjaśnia, dlaczego ma to znaczenie, i podpowiada, co należy z tym zrobić.
Walka, o której pisze, to starcie między bałtyckimi aspiracjami i rosyjskimi ambicjami. Po upadku imperium sowieckiego w 1991 r. sześć krajów nadbałtyckich (Polska, Szwecja, Finlandia, Estonia, Łotwa i Litwa) przystąpiło do NATO i Unii Europejskiej. Dla nich to zupełnie normalne. Rosjanie jednak postrzegają to jako geopolityczną aberrację, która już dawno powinna zostać skorygowana.
Zagrożenie nie jest nowe, ale przez długi czas było ignorowane. Już w 1997 r. amerykańska sekretarz stanu Madeleine Albright zauważyła, że „Europa nie jest bezpieczna, dopóki nie jest bezpieczny region bałtycki”. Przywódcy bałtyccy ostrzegali przed rosyjskim rewanżyzmem jeszcze wcześniej. Moody tylko pokrótce wspomina o tym, co obecnie nazywamy „wojną hybrydową”, która w tamtym czasie miała formę przymusu ekonomicznego, przekupstwa, subwersji, ataków propagandowych, zastraszania, sabotażu i presji militarnej. Pomija też wiele historyczno-geograficznych podobieństw i różnic.
Na jego usprawiedliwienie przemawia fakt, że przytoczenie wszystkich dowodów na rosyjską nikczemność, nie mówiąc już opisaniu wielu innych zawiłości regionu, nie jest możliwe na kartach 290-stronicowej książki. Wymagałoby to raczej stworzenia encyklopedii. Zwłaszcza że autor pisze o odległych krajach, o których większość czytelników nic nie wie. Niech podniosą rękę ci, którzy wiedzą, kiedy carska Rosja odebrała Finlandię Szwecji (1809), kiedy dokonała rozbioru Polski (1795), które kraje odzyskały niepodległość w 1918 r. (Polska, Estonia, Łotwa, Litwa) lub kto ponownie wymazał je z mapy (Stalin wraz z Hitlerem).
Po nakreśleniu podstaw Moody prezentuje swoją argumentację za pomocą obfitych, długich na akapit cytatów pochodzących z think tanków i od (często anonimowych) oficjeli. Ma doskonałe oko do scen; gorzej radzi sobie z opisami postaci i zdarzeń – nieco więcej pisarskich portretów i szkiców dodałoby całości kolorytu. Czytelnicy o doskonałej znajomości tematu będą z lubością czepiać się pewnych szczegółów, które można łatwo poprawić w drugim wydaniu.
Jego powstanie i tak będzie wkrótce konieczne – opracowania zagadnień „na czasie” to nie tylko gwarancja dobrej sprzedaży, ale także tematyczna pułapka. Jako berliński korespondent „Timesa” Moody idealnie nadaje się do napisania na nowo rozdziału o Niemczech, który po zwycięstwie wyborczym Friedricha Merza stał się nieaktualny. Zadufane w sobie, bojaźliwe skąpstwo, które autor ostro krytykuje, rzeczywiście hamowało odbudowę obronności Europy. Jednak po wkroczeniu w epokę „za wszelką cenę” Niemcy mogą stać się siłą napędową tego procesu.
Teoretycznie bezpieczeństwo regionalne to bułka z masłem. Kraje nordyckie i bałtyckie oraz Polska są znacznie bogatsze od Rosji. Dysponują zaawansowaną technologicznie bronią i stabilnymi systemami politycznymi. Ich potencjał w zakresie dominacji nad przestrzenią powietrzną, morską i linią brzegową jest nieporównywalnie większy.
Rosja ma jednak przewagę na pięciu polach. Pierwszym z nich jest położenie geograficzne. Kraje bałtyckie są otwarte na ataki, a ich jedyne połączenie lądowe z sojusznikami to wąski korytarz suwalski między Polską a Litwą. Po drugie, Rosja ma przewagę inicjatywy. Może wybrać, kiedy i gdzie zaatakować, podczas gdy sojusznicy muszą bronić wszystkiego przez cały czas. Po trzecie, Rosję i jej przeciwników dzieli przepaść w podejściu do ludzkiego życia. Dla demokracji ofiary są katastrofą; dla małych państw mają wręcz znaczenie egzystencjalne. Tymczasem Rosja traktuje swoich żołnierzy jak przedmioty jednorazowego użytku. Czwartym polem jest logistyka. Rosyjska infrastruktura, pochodząca jeszcze z czasów Związku Radzieckiego, została zaprojektowana z myślą o szybkim przemieszczaniu się wojsk ze wschodu na zachód. Nasza nie ma tej cechy. Piątą, ostatnią kwestią jest podejmowanie decyzji. Putin może rozpocząć wojnę jednym telefonem. A kto w dzisiejszych czasach decyduje o obronie NATO?
Podatność na zagrożenia jest bardzo zróżnicowana. Polska (36 mln mieszkańców) i Niemcy (83 mln) mają swoje problemy, ale przyćmiewa je trudna sytuacja Estonii (1,4 mln), Łotwy (1,9 mln) i Litwy (2,9 mln). Kraje bałtyckie nie mają gdzie się wycofać. W przypadku inwazji nie mogą wymienić przestrzeni na czas. Muszą walczyć o każdy centymetr ziemi. Ale w pojedynkę są zbyt małe, by odstraszyć wroga czy się przed nim obronić. Ich jedyną nadzieją są sojusznicy. A choć plany obronne NATO są ściśle tajne, powszechnie wiadomo, że sojusz nie ma jeszcze sił potrzebnych do ich realizacji i w bardzo dużej mierze zależy od Amerykanów. W tej kwestii krajobraz wygląda ponuro. Donald Trump niedawno wywinął się od odpowiedzi na pytanie, czy gwarancja bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych dla Europy obejmuje również kraje bałtyckie. Wzruszając ramionami, stwierdził tylko, że znajdują się one w „złym sąsiedztwie”. Tymczasem w pewnym sensie wojna już trwa, o czym świadczą systematyczne ataki Rosji na infrastrukturę dna morskiego i inne prowokacje, które testują nasze odstraszanie i ujawniają jego nieskuteczność.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/edward-lucas-baltyk-przyszlosc-europy-autorstwa-olivera-moodyego/
PAP/MB






