Stacja badawcza na Svalbardzie łączy polskich naukowców [Prof. Ireneusz SOBOTA]

Stacja polarna na Svalbardzie to „dom daleko od domu”; trzeba być tu trochę naukowcem, trochę mechanikiem, kucharzem i gospodarzem – opowiada prof. Ireneusz Sobota z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, kierownik obchodzącej w tym roku 50-lecie działalności Stacji Polarnej UMK.

Stacja polarna na Svalbardzie to „dom daleko od domu”; trzeba być tu trochę naukowcem, trochę mechanikiem, kucharzem i gospodarzem – opowiada prof. Ireneusz Sobota z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, kierownik obchodzącej w tym roku 50-lecie działalności Stacji Polarnej UMK.

Życie i praca na Svalbardzie

.Badacz relacjonuje, jak wygląda życie na Svalbardzie, dlaczego lód topnieje coraz szybciej, kto dziś jeszcze chce zostać polarnikiem i jak to jest, gdy niedźwiedź zagląda do stacji. „Dom daleko od domu” to także tytuł książki poświęconej Stacji Polarnej UMK.

Stacja UMK na Svalbardzie nie jest jedyną polską bazą badawczą w Arktyce, prawda?

Ireneusz Sobota: Tak, mamy kilka placówek. Przez cały rok działa prowadzona przez Polską Akademię Nauk Polska Stacja Polarna Hornsund im. Stanisława Siedleckiego, lub – jak wszyscy o niej mówią – „stacja w Hornsundzie”. Jest też stacja Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza nad zatoką Petuniabukta oraz Stacja Polarna im. Stanisława Baranowskiego Uniwersytetu Wrocławskiego, czyli „Baranówka”, położona niedaleko Hornsundu. Działa również Lublin, który ma swoją bazę w Bellsundzie, w dawnych chatach traperskich. Uniwersytet Śląski wraz z kilkoma instytucjami z Polski uruchomił w tym roku centrum logistyczno-naukowe BERA, które ma pomagać polskim zespołom na Svalbardzie.

A my, torunianie, mamy swoją wyjątkową „stacyjkę”. Leży na północy, w miejscu trudnym do osiągnięcia, z dala od głównych szlaków. Dotarcie do nas to już wyprawa sama w sobie.

Dzielicie się między sobą tematami badań?

Ireneusz Sobota: Nieformalnie – trochę tak. Wrocław jest mocny w badaniach zmian linii brzegowej, my, w Toruniu, bardziej w glacjologii, hydrologii, klimatologii. Ale zasadniczo wszyscy obracamy się wokół nauk o Ziemi i badania współczesnych zmian kriosfery – czyli świata lodu, zmarzliny i wody.

Powrót po latach musi być bolesny, kiedy widzi pan, jak lodowce się cofają?

Ireneusz Sobota: Tak. W Arktyce byłem już 40 razy, czasem dwa razy w roku. Zmiany widać gołym okiem – lodowiec potrafi stracić trzy, cztery metry grubości w jeden sezon. Grubości! To jakby zniknęło całe piętro budynku. Od początku XX wieku powierzchnia tutejszych lodowców zmniejszyła się o połowę. Co roku bijemy rekordy topnienia i temperatur. Dla laika „jeden stopień więcej” to nic. Dla nas – to ogromna zmiana.

Lato ma większe znaczenie niż zima?

Ireneusz Sobota: Zgadza się. Bilans lodowca to jak bilans w banku: zima przynosi „przychód”, a lato – „wydatki”. Tyle że zimy są dziś krótsze, cieplejsze, a lato dłuższe i gorętsze. Nawet jeśli śniegu przybywa, nie zdąży przeobrazić się w lód. Problemem jest też tzw. sprzężenie zwrotne dodatnie. Kiedy znika lód, odsłania się ciemna powierzchnia – skały i woda, które pochłaniają ciepło. To przyspiesza topnienie, które z kolei odsłania jeszcze więcej ciemnych powierzchni. I tak w kółko. Dlatego Arktyka ociepla się trzy, cztery razy szybciej niż inne regiony świata.

Da się to przerwać?

Ireneusz Sobota: Niełatwo. W Alpach przykrywa się lodowce specjalnymi materiałami, ale to tylko lokalne półśrodki. My, badacze, jesteśmy od diagnozy, nie od terapii. Wierzę, że przyroda sama potrafi czasem zahamować, a ludzie – jeśli będą chcieli – znajdą sposób. Kiedyś Wisła była ściekiem, dziś jest znacznie czystsza.

Ma pan za sobą 40 wypraw. Kto z panem jeździ?

Ireneusz Sobota: Zespół zwykle liczy 6-7 osób. Najczęściej 2-3 studentów, reszta to doktoranci i badacze. Kiedyś naukowców było więcej, dziś stawiam na młodych – łatwiej ich „zarazić” pasją. I oni naprawdę chcą tu być. Jadą, bo są ciekawi świata.

Co robią na miejscu?

Ireneusz Sobota: Mierzymy przepływy w rzekach, badamy zmarzlinę, instalujemy czujniki meteorologiczne i glacjologiczne. Od niedawna mamy internet satelitarny, więc część danych spływa w czasie rzeczywistym. Choć są i tacy, którzy tęsknią za czasami, gdy stacja była całkiem offline.

Mówi pan o stacji jak o organizmie.

Ireneusz Sobota: Bo to prawda. Stacja to dom. Tak też zatytułowałem naszą książkę – „Dom daleko od domu” (wydana w 2015 r.). Trzeba być tu trochę naukowcem, trochę mechanikiem, kucharzem i gospodarzem. Wiatr zerwie dach, niedźwiedź rozgrzebie garaż, coś się zepsuje – radzisz sobie sam. A kiedy przychodzi cisza po sztormie, ta arktyczna cisza, to jest to, czego się nie zapomina.

Brzmi sielsko, ale wspomniał pan o niedźwiedziach. Zdarzają się bliskie spotkania?

Ireneusz Sobota: Oj, tak. Zdarzało się, że niedźwiedź wsadził łeb w okno naszej kuchni. Nigdy nie musieliśmy strzelać – wystarczały petardy. Coraz częściej jednak podchodzą latem, czego dawniej nie było. Szukają pożywienia, bo brakuje im lodu, z którego kiedyś polowały. To też objaw zmian klimatu.

Śpicie z pistoletem pod poduszką?

Ireneusz Sobota: Zawsze powtarzam – broń to nie gadżet, to konieczność. Pod poduszką jej nie trzymamy, ale nawet do toalety, która stoi na zewnątrz, idzie się z pistoletem.

A co, jeśli ktoś zachoruje?

Ireneusz Sobota: Staramy się być samowystarczalni. Mamy apteczki, łączność satelitarną, śmigłowiec w razie konieczności. I najdalej na północ wysunięty defibrylator świata. Ale jest coś, co potrafi być największym wrogiem polarnika – to bolące zęby. Dlatego przed wyjazdem przed każdym z nas obowiązkowa wizyta u dentysty.

Zmarzlina, którą torunianie badają, topnieje coraz głębiej.

Ireneusz Sobota: Tak, jeszcze kilkanaście lat temu odmarzała do metra. Teraz do dwóch i pół. To ma wpływ nie tylko na grunt, ale i na emisję gazów. W niektórych miejscach pojawia się metan – niektóre badania pokazują, że lokalnie da się go nawet podpalić.

A są też skutki bardziej „ziemskie” – na przykład „rain-on-snow”, czyli deszcz padający na śnieg zimą. Potem przychodzi mróz i wszystko zamarza w lodowe warstwy. Renifery nie mogą się przez nie dokopać do porostów i padają z głodu. Takie rzeczy obserwujemy coraz częściej.

Co zostaje po takim sezonie na Svalbardzie?

Ireneusz Sobota: Poza danymi? Wrażliwość. Bo kiedy przez dwa miesiące widzisz, jak przyroda żyje i walczy, jak tundra oddycha, a lód znika z dnia na dzień – trudno wrócić takim samym człowiekiem. To miejsce uczy pokory. I miłości – takiej, która przejawia się w trosce.

Rozmawiał Mieszko Czarnecki/ PAP

Człowiek i przyroda 

.Profesor emerytowany w Instytucie Filozofii UJ, Zdzisława PIĄTEK, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” twierdzi, że: „Ludzie kultury zachodniej stopniowo dojrzewali do dokonującej się obecnie radykalnej zmiany poglądów na temat relacji człowieka ze zwierzętami, a ściślej z pozaludzkimi gatunkami istot żywych wchodzącymi w skład ziemskiej wspólnoty życia. Istotne elementy tej przemiany dokonują się głównie pod wpływem teorii Darwina i stanowią jej filozoficzne konsekwencje.

W ramach ewolucjonizmu uznajemy, że człowiek, czyli gatunek Homo sapiens sapiens, jest podobny do innych pozaludzkich istot żywych, ale także różni się od nich. Istotną różnicę stanowi kulturowy wymiar ewoluowania dokonujący się na bazie procesów ewolucji biologicznej zawierającej podstawowe mechanizmy, zgodnie z którymi toczy się życie w tym zakątku Wszechświata”.

„Mimo że gatunek ludzki pozostaje wewnątrz natury i tworzy kulturę na bazie swojej natury biologicznej, to jednak filozofowie od zarania dziejów skupiali się na analizie cech wyróżniających człowieka, pomijając cechy biologiczne, które dzieli on nie tylko ze zwierzętami, ale i ze wszystkimi istotami żywymi. Filozofowie przekonywali o wyróżnionej pozycji naszego gatunku, wskazując na rozumność, samoświadomość, poczucie odpowiedzialności i działanie zgodne ze standardami dobra i zła. Te cechy konstytuujące godność osoby ludzkiej miały uzasadniać stawianie człowieka ponad innymi gatunkami istot żywych i miały go czynić „tytularnym panem przyrody”, który może je wykorzystywać (bez ograniczeń) do zaspokajania swoich potrzeb i do osiągania celów, które uzna za pożądane. Cechy wyróżniające człowieka miały także wskazywać na przepaść, która oddziela gatunek ludzki od pozaludzkich istot żywych, szczególnie od zwierząt” – prof. Zdzisława PIĄTEK w tekście „Ekologiczne nawrócenie. Radykalna zmiana stosunku człowieka do przyrody„.

LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-zdzislawa-piatek-ekologiczne-nawrocenie/

PAP/ Mieszko Czarnecki/ LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 października 2025