Antonio SPADARO: Franciszek, papież romantyczny

Franciszek, papież romantyczny

Photo of Antonio SPADARO SJ

Antonio SPADARO SJ

Jezuita. Konsultor Papieskiej Rady ds. Kultury. Redaktor naczelny „La Civiltà Cattolica”. Członek Rady Georgetown University.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Czyż jego romantyczne podejście, tak pilnie potrzebne w świecie ogołoconym z celów, ideałów i marzeń, nie jest jednym z najtrwalszych dziedzictw Franciszka? – pisze Antonio SPADARO

.Relacja między wiarą a rozumem od wieków stanowiła filar katolickiej myśli intelektualnej. Obie te sfery ludzkiego ducha powinny pozostawać ze sobą w dialogu, wspierać się nawzajem i unikać pokus: fanatyzmu z jednej, nihilizmu z drugiej strony. Przez stulecia to przekonanie wyznaczało kierunek refleksji teologicznej. W 1998 r. w encyklice Fides et ratio Jan Paweł II po mistrzowsku podsumował tę zasadę: „Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”.

Jednak równowaga wiąże się z ryzykiem popadnięcia w schematyzm, w ramy i teorie, które, próbując objąć wszystko, ostatecznie wykluczą samo życie – cielesne i pełne sprzeczności. Sam Jan Paweł II przełamał tę skamielinę poezją.

Franciszek poszedł o krok dalej. Tam, gdzie wielu poszukiwało nowego systemu, alternatywnej teorii, on przesunął środek ciężkości. „Rzeczywistość jest ważniejsza od idei” – napisał w Evangelii gaudium. To zdanie proste, a zarazem wywrotowe. Zaprasza, by patrzeć najpierw na świat, a dopiero potem na jego przedstawienia; by ufać doświadczeniu bardziej niż regule, a nade wszystko – by na nowo zrobić miejsce racjom serca. Serce było prawdziwą stawką pontyfikatu Franciszka – nie jako prosty sentymentalizm czy gloryfikacja emocji, lecz jako żywotne centrum, miejsce spotkania myśli, woli i uczuć. Serce jako przestrzeń prawdy przeżywanej, ucieleśnionej i często wewnętrznie sprzecznej.

.Jorge Mario Bergoglio dorastał w Buenos Aires, mieście przesiąkniętym kulturą psychoanalityczną. Freud i Lacan stanowili niemal część jego krajobrazu. Kawiarnie tętniły rozmowami o traumie, nieświadomości, wyparciu. Psychoanaliza nie była jedynie praktyką kliniczną, lecz kluczem do rozumienia całej kultury. Choć Bergoglio nie przejął psychoanalitycznego żargonu – a często wręcz odrzucał jej nadmiernie autoreferencyjne konkluzje – wchłonął z otaczającej go atmosfery istotną wrażliwość: otwartość na wewnętrzne konflikty, na złożoność podmiotu, na narrację jako przestrzeń przepracowania trudnych treści. Widać to w jego podejściu do historii. Wystarczy wspomnieć, jak uparcie nalegał, aby dyktatury argentyńskiej nie traktować jak rany, którą należy natychmiast zszyć, ale jak traumę, z którą należy się zmierzyć, aby sprawiedliwości stało się zadość.

A jednak to nie Freud, lecz św. Ignacy Loyola był dla Franciszka punktem odniesienia. Istotą duchowości jezuickiej jest rozeznawanie, czyli słuchanie i analizowanie własnych poruszeń wewnętrznych. Skąd się biorą? Prowadzą ku życiu czy ku śmierci? Ku prawdzie czy ku złudzeniu? Tu wątpliwość nie jest potępiana, lecz przyjmowana jako etap. To sposób myślenia, który nie gloryfikuje konfliktu, ale też go nie pomija. Prawda, jak sugeruje Franciszek, nie objawia się bez niepokoju serca. Życie duchowe jest niczym tango – nie istnieje bez pasji.

W tym sensie Franciszek był papieżem romantycznym, przeciwstawiającym się oświeceniowemu modelowi wiary opierającej się tylko na rozumie. Zachęcał Kościół do wyrwania się z mielizny poprzez „odzyskanie twórczości i pełniejsze zrozumienie tego, jak ludzkość postrzega dziś samą siebie, aby w ten sposób rozwijać i wzbogacać swoje przesłanie”. Jego apel przywodzi na myśl Geniusz chrześcijaństwa François-René de Chateaubrianda, dzieło wydane na przełomie XVIII i XIX w.; pobrzmiewał też echem Friedricha Schlegla i „wspaniałych buntowników” z kręgu jenajskiego, w tym ukochanego przez Franciszka Friedricha Hölderlina. Jego romantyzm nie był nastrojem, lecz metodą. Przejawiał się także w gestach, które trafiały wprost do ludzkiego serca.

Franciszek wniósł tę wizję do samej istoty papiestwa. Wyszedł poza proste dychotomie dobro-zło czy wiara-wątpliwość. Pokazał, że człowiek żyje w odcieniach szarości, w ambiwalencjach, i że właśnie tam rodzi się rozeznanie. Bo życie – jak mówił, w duchu słów Baudelaire’a o Rubensie – „nie jest czarno-białym obrazem. To obraz w kolorze”. Życie jest płynne, w ciągłym ruchu, jak powietrze i jak woda w oceanie. Dla Franciszka prawda nigdy nie była przedmiotem, którym można wymachiwać, lecz drogą, którą się kroczy. Podobnie jak pragnienie nigdy nie było dla niego zagrożeniem, które należy zdławić, lecz siłą, której trzeba wysłuchać i której należy odpowiedzieć.

W tym sensie Franciszek przywrócił refleksji katolickiej zaniedbany element: dynamikę pragnienia. Jego spojrzenie na politykę nigdy nie było chłodno technokratyczne. Wiedział, że władza działa nie tylko poprzez mechanizmy instytucjonalne, ale również przez symbolikę, sferę uczuć i zbiorową podświadomość. Religia – w jego rozumieniu – jest żywą, powszechną odpowiedzią na głęboko ludzkie potrzeby sensu, ochrony i przynależności. Populizmy, nacjonalizmy czy ideologie tożsamościowe postrzegał nie tylko jako konstrukty ideologiczne, lecz jako symptomy pragnienia zagubionego, zbolałego, a nierzadko manipulowanego.

Cała ta wizja osiąga swoją kulminację w Dilexit nos, ostatniej encyklice Franciszka. To nie rozprawa z tezami do obrony, lecz obraz: serce jako życiowe skrzyżowanie. Tu spotykają się myśl, uczucie i czyn. Tu rodzą się miłość, cierpienie i nadzieja. Oderwać serce od poznania to rozedrzeć człowieka na dwoje. Franciszek uwypuklał to także swoim umiłowaniem poezji i literatury. Po raz pierwszy w epoce nowożytnej poetycki logos stał się częścią języka papieskiego nauczania nie jako ozdobnik, lecz jako język i forma samych tekstów magisterium. Dlatego Bergoglio tak bardzo cenił autorów tragicznych, takich jak Dostojewski, którzy pokazują, że rozum, pozbawiony wpływu serca, potrafi stać się bezlitosny, a wiara odarta z miłości karleje i zamienia się w ideologię.

Jego krytyka neoliberalizmu wyrasta właśnie z takiego rozumowania. To nie tylko analiza ekonomiczna, lecz przede wszystkim diagnoza duchowa. Narcyzm społeczny, konkurencyjny indywidualizm i pompowanie ego to symptomy społeczeństwa, które oderwało serce od rozumu i utraciło zdolność współodczuwania, a wraz z nią – umiejętność budowania wspólnoty. Dlatego Franciszek używał bezpośredniego języka. Nie lukrował rzeczywistości. Nie wahał się mówić wprost o strukturalnej biedzie, o mentalności jednorazowego użytku wobec technologii i ludzi, o braku miłości wobec tych, którzy się od nas różnią, a nawet o wojnie. A jednak zdołał uniknąć moralizatorskiej pułapki. Nie zrzucał winy na jednostkę – jak błędnie uznał jeden z komentatorów – lecz zapraszał do dojrzałego podjęcia odpowiedzialności. „Kimże ja jestem, by sądzić?” – powiedział kiedyś. Nie po to, by relatywizować, lecz by uwolnić sumienie od obsesji oceniania. Był papieżem Evangelii gaudium, Gaudete et exsultate, Amoris laetitia, papieżem joie de vivre: uścisków, szczerych uśmiechów i desborde, „nadmiaru” życia i łaski.

Kluczem jest rozeznanie zaczynające się od serca, które czuje, pyta, drży. We wstępie do YOUCAT: Love Forever Franciszek pisał o „erotycznym uroku i przyciąganiu”, które kryją się w tangu: tancerze „zalecają się do siebie, żyją bliskością i dystansem, zmysłowością, uwagą, dyscypliną i godnością”.

Franciszek nie zamykał swojej myśli w katechizmowych podpunktach. Nie uciekał od intelektualnych i duchowych napięć, lecz je podejmował. Nie bał się złożoności, lecz jej poszukiwał. Dlatego zamiast o równowadze wolał mówić o harmonii przeciwieństw, idąc tropem intuicji, która prowadzi od św. Bazylego aż po Romano Guardiniego.

Jednym z powracających obrazów Franciszka był wielościan, symbol jego wizji ludzkiego wnętrza, na które składają się emocje, kruchości, wątpliwości i pragnienia. Człowiek posiada nie tylko wiarę i rozum, ale także to, co papież nazywał „myślą otwartą” – taką, która niczego nie zamyka ani nie odcina, lecz otwiera i łączy. Co więcej, Franciszek dopowiadał, że chodzi mu o „myśl celowo niedokończoną”, która nie sprowadza do uproszczeń i nie dusi pytań w zarodku, lecz nieustannie reaguje i wciąż się dostosowuje. To myślenie z sercem w centrum, wierne żywej tkance człowieczeństwa.

.Czyż właśnie to nie jest jednym z najtrwalszych dziedzictw Franciszka – jego romantyczne podejście, tak pilnie potrzebne w świecie ogołoconym z celów, ideałów i marzeń?

Antonio Spadaro

Tekst ukazał się w nr 72 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 listopada 2025