Ameryka wraca do siebie. Co nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA oznacza dla Europy i Polski?[Michał KŁOSOWSKI]

5 grudnia 2025 roku Biały Dom opublikował nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego USA. Podpisana przez prezydenta Donalda Trumpa i datowana na listopad 2025 roku, Nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA stała się najmocniejszym od trzech dekad sygnałem, że stary globalny układ sił się skończył.
Nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA
.Nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA to nie jest zwykły dokument polityczny. To manifest, który zrywa z dotychczasowym konsensusem amerykańskiej polityki zagranicznej, zmieniając fundamenty ładu światowego, do którego przywykliśmy od końca zimnej wojny. Choć mogliśmy się tego spodziewać. Nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA redefiniuje bowiem interes narodowy USA w sposób, który zachwieje nie tylko równowagą globalną, ale przede wszystkim bezpieczeństwem Europy.
Ameryka zawęża swój globalny zasięg, odrzuca rolę gwaranta liberalnego porządku i przyjmuje kurs na ochronę własnej suwerenności, odbudowę wewnętrznej potęgi i koncentrację na rywalizacji mocarstw – z Chinami jako głównym wyzwaniem cywilizacyjnym. Samo słowo „cywilizacja” pojawia się zresztą w tym dokumencie niezwykle często. To powrót do realizmu, który nie wstydzi się hierarchii interesów, ograniczonego zaangażowania i wymuszonej odpowiedzialności sojuszników. I to właśnie w tym punkcie zaczyna się prawdziwa opowieść o Europie i o Polsce.
Wyzwania cywilizacyjne dla Europy w amerykańskiej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego
.W centrum Strategii Bezpieczeństwa Narodowego USA stoi zaskakująco prosta, ale rewolucyjna diagnoza: przez trzy dekady Ameryka była wszędzie, robiła zbyt wiele, chroniła zbyt wielu i za zbyt wielu płaciła. W dokumencie dokonano cięcia historycznego: interes USA zostaje zawężony do twardych, materialnych kategorii takich jak obrona suwerenności, kontrola granic, stabilność wewnętrzna, przewagi gospodarcze, technologia i bezpieczeństwo terytorialne. Świat dookoła Ameryki przestaje być postrzegany jako projekt wspólnoty demokratycznej staje się zaś przestrzenią rywalizujących, suwerennych podmiotów. Stany Zjednoczone deklarują, że nie zamierzają już narzucać innym państwom modeli ustrojowych, wartości czy „projektów transformacyjnych” jak miało to miejsce wielokrotnie w historii ostatnich dekad. To koniec epoki interwencjonizmu w imię ideałów, koniec prób „budowy państw” od Bałkanów po Bliski Wschód czy słynnego nation building.
Zamiast globalnej misji – powrót do prymatu narodu. Zamiast Strażnika Wolnego Świata – strażnik własnych interesów. Nie jest to zapowiedź izolacjonizmu, lecz zmiany filozofii: „najpierw Ameryka” (ang. America first), ale rozumiana nie powierzchownie, lecz strukturalnie jako odbudowa klasy średniej, reindustrializacja kraju, dominacja energetyczna i rekonstrukcja spójności kulturowej w obliczu postępujących culture wars.
Ministerstwo wojny i gospodarka siły
.Siła militarna ma być narzędziem odstraszania i presji politycznej, nie zaś instrumentem wieloletnich wojen ekspedycyjnych. Ta Ameryka już nie szuka „długich wojen o demokrację”, nie chce odbudowywać państw po upadku reżimów, nie zamierza prowadzić globalnej inżynierii społecznej czy naprawiać tego, co nienaprawialne. Świat bowiem, jak stwierdzają autorzy Strategii w tym Elbridge A. Colby, jest zbyt złożony, a taka polityka zbyt kosztowna. Najbardziej rewolucyjna część dokumentu dotyczy jednak gospodarki. Strategia zapowiada największą od czasów II wojny światowej przebudowę amerykańskiego modelu rozwojowego: od reindustrializacji, przez dominację energetyczną, po odbudowę przemysłu obronnego. USA zamierzają stopniowo uwolnić się od globalnych łańcuchów dostaw, kontrolowanych coraz częściej przez Chiny, i ponownie uczynić własną gospodarkę podstawą swojej potęgi.
Koniec więc priorytetu polityki klimatycznej i odejście od założenia, że redukcja emisji jest strategicznym celem, oznacza kolizję z polityką europejską. Energia ma być tania i obfita bo to narzędzie geopolityczne, a nie moralne. Z amerykańskich zapisów wynika jasno: USA nie będą wspierać unijnej wizji transformacji klimatycznej, bo w ich ocenie osłabia ona Zachód gospodarczo i uzależnia go od dostawców surowców spoza NATO.
Równie fundamentalny jest fragment dotyczący przemysłu obronnego. Następuje pełny zwrot ku masowej odbudowie zdolności produkcyjnych i to wprost jako odpowiedź na wojny Ukrainy, Izraela i rosnące ryzyko konfliktu w regionie Indo-Pacyfiku. Ameryka chce być nie tylko militarnym liderem, ale również supermocarstwem produkcyjnym w zakresie nowoczesnego uzbrojenia.
Nowa hierarchia świata
.Trzecim wielkim filarem Strategii jest hierarchizacja regionów świata, brutalnie szczera i bezprecedensowo jednoznaczna, dodajmy. Priorytetem jest Indo-Pacyfik: od pierwszego i drugiego łańcucha wysp po Tajwan. To tam, w ocenie USA, rozstrzygnie się przyszłość globalnego układu sił. To tam więc Ameryka kieruje swoje najważniejsze zasoby wojskowe i technologiczne. Drugim obszarem jest Półkula Zachodnia wprost nazwana przestrzenią, którą Ameryka zamierza odzyskać na zasadach Doktryny Monroe’a. Relokacja produkcji, zwalczanie karteli, powstrzymywanie wpływów Chin i Rosji, bo to wszystko to geopolityczne centrum bezpieczeństwa USA.
A Europa? Stary Kontynent znalazł się dopiero na trzecim miejscu. I tu zaczyna się opowieść, która dotyczy nas bezpośrednio. W Strategii Bezpieczeństwa Narodowego USA Europa przedstawiona jest jako partner ważny, ale poważnie osłabiony, nie tylko militarnie czy gospodarczo ale przede wszystkim kulturowo i cywilizacyjnie. W oczywisty sposób niepokoją amerykańskich autorów demografia na granicy załamania, kryzys tożsamości narodowej, niekontrolowana migracja, polityczne rozdźwięki, rozregulowana gospodarka i chroniczny brak zdolności i woli obronnych. W Strategii Bezpieczeństwa Narodowego USA Stary Kontynent jawi się jako bogaty, ale kruchy. Zglobalizowany, ale niesuwerenny i niepodmiotowy.
Wiele mówiące jest to, że USA kwestionują efektywność Unii Europejskiej jako instytucji zdolnej do reagowania na kryzysy. Nadmierna regulacja, technokratyczne zarządzanie, centralizacja to, zdaniem autorów Strategii, tłumi zdolność państw narodowych do działania. W ujęciu wojskowym diagnoza jest jeszcze ostrzejsza: Europa nie zbudowała zdolności obronnych adekwatnych do swojego potencjału. Brakuje interoperacyjności, zapasów sprzętu, gotowości bojowej i przemysłu zbrojeniowego. USA podkreślają, że wojna w Ukrainie uwidoczniła te słabości w sposób bezlitosny. Jednocześnie w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego USA pojawia się akcent wyjątkowo istotny: pozytywnie wyróżnione są państwa Europy Środkowej, Wschodniej i Południowej jako bardziej odporne, zdeterminowane i świadome zagrożeń. Wprost sugeruje się wzmacnianie tych krajów gospodarczo, wojskowo i politycznie.
To największy od lat sygnał, że architektura europejskiego bezpieczeństwa przesuwa się na wschód co oznacza, że Polska staje się jednym z kluczowych państw nowego ładu. Dla Polski ta Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA jest więc jednocześnie szansą i wyzwaniem. Szansą – bo wreszcie potwierdza to, co było intuicją środkowoeuropejskich elit: że centrum realnej odpowiedzialności za bezpieczeństwo kontynentu przesuwa się na nasz region i że państwa Europy Środkowej mogą stać się głosem, który nada ton strategicznym dyskusjom, a regionalna współpraca, rozwój przemysłu obronnego i ambicja polityczna mają sens. Ale jest to także wyzwanie – bo oznacza koniec komfortu, domniemania, że Ameryka zawsze „zrobi za nas” ciężką pracę. Koniec iluzji, że bezpieczeństwo można outsourcować, a obronność traktować jako fakultatywny wydatek.
Ciężki orzech do zgryzienia
.Nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA mówi jasno: Europa musi stanąć na własnych nogach. Sojusze pozostają silne, ale hierarchia odpowiedzialności uległa zmianie. USA nie odchodzą z Europy ale oczekują, że Europa przejmie inicjatywę. Co to oznacza dla nas? Że Polska – jeśli chce być poważnym państwem – musi działać jak poważny aktor. Wzmacniać własną obronność, rozwijać przemysł, inwestować w technologie, dbać o demografię i kompetencje. Także, że powinniśmy myśleć nie tylko o obronie terytorium, ale o odpowiedzialności za cały region.
W obliczu nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego USA musimy więc podjąć refleksję nad własną kondycją cywilizacyjną. Bo w amerykańskiej diagnozie kluczowym problemem Europy nie jest tylko brak czołgów, ale brak pewności siebie, brak projektu i wiary w przyszłość. Polska zaś, jeśli potrafi uniknąć europejskich błędów, może stać się jednym z nielicznych państw kontynentu, które ten projekt odbudują.
Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA z 2025 roku jest więc faktycznie dokumentem przełomowym i będzie wywoływać przerażenie wśród elit naszych zachodnich sąsiadów. Nie dlatego, że jest radykalna, ale dlatego, że jest szczera. Ameryka powiedziała Europie prawdę, której ta od lat nie chciała słyszeć: że świat się zmienił, że globalizacja nie wróci do lat 90., że mocarstwa odrodziły się, że demokracja nie jest procesem jednokierunkowym, że państwa narodowe wracają jako główni aktorzy, a bezpieczeństwo znów staje się kategorią twardą, policzalną, mierzalną bo światowa wojna jest u bram.
.Dla Polski to moment historyczny. Możemy albo wejść do pierwszej ligi państw odpowiedzialnych i suwerennych, albo możemy pozostać w złudzeniu, że ktoś inny zadba za nas o naszą przyszłość. Nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego USA nie jest więc tylko ostrzeżeniem, ale zaproszeniem. To klasyczne amerykańskie call to action. Do powrotu powagi, do realnej polityki, do myślenia o państwie na serio. Bo czasem lepiej podjąć radykalną decyzję i się obudzić, nawet jeśli tkwiło się w pięknym śnie.
Michał Kłosowski





