
Czy Łódź będzie wzorem rewitalizacji dla innych miast w Europie?
Bilbao, Sheffield, Roubaix to ikony rewitalizacji. Czy Łódź, w której zaczynają się wielomilionowe inwestycje remontowe, za kilka lat będzie tak samo rozpoznawalna w Europie i na świecie? Wiele wskazuje na to, że tak, nie tylko ze względu na rozmach, z jakim planowane są inwestycje w aż ośmiu łódzkich kwartałach, ale także dlatego, że jako pierwsze miasto w Europie Łódź ma szansę ucywilizować gentryfikację – pisze Aleksandra JADACH-SEPIOŁO
.Wsparcie rewitalizacji w pilotażach nie tylko służy opracowaniu dokumentów, analiz prawnych i ekonomicznych, przygotowaniu inwestycji, ale także wsparciu mieszkańców w rozwiązaniu ich bytowych problemów, aby po zakończonych remontach mogli rozważać decyzję o powrocie, a nie poddawać się ekonomicznej konieczności pozostania w tańszym lokalu.
Akt pierwszy
Na początek trochę historii, całkiem nieodległej. Jednym z podstawowych problemów Łodzi jest wieloletnie niedoinwestowanie zasobu komunalnego, skutkujące jego niską jakością. Według danych z 2015 r. około 10% budynków mieszkalnych znajdujących się w komunalnym zasobie mieszkaniowym (624 mieszkania) kwalifikowało się do wyłączenia z użytkowania i rozbiórki, 26% zasobu jest wyeksploatowane w więcej niż 70%. Ponad 35% (około 2300 budynków) było zużytych w 51-70%, co kwalifikowało je — zgodnie z ówczesną polityką miasta — do użytkowania do momentu tzw. śmierci technicznej. W tym zasobie, obejmującym prawie 22,3 tys. mieszkań, nie planowano działań remontowych. Jedynie 4% budynków w zasobie komunalnym jest zużytych w mniej niż 30%.
Najbardziej zdegradowane kamienice pokrywają się z łódzkimi enklawami biedy, gdzie — zanim rozpoczął się łódzki „pilotaż rewitalizacyjny” — nie było prawie prewencji socjalnej, nie wspierano rodzin w sytuacjach kryzysowych.
Śródmieście Łodzi (Strefa Wielkomiejska) była miejscem napięć w związku z narastającym rozwarstwieniem, które pojawiło się jako efekt uboczny zmian rynkowych. Część aktywistów społecznych i środowiska naukowego zarzucała władzom Łodzi wspieranie gentryfikacji, bo enklawy biedy częściowo pokrywały się z obszarem wskazanym przez miasto jako kryzysowy i objętym pierwszą turą rewitalizacji. W ich opinii ludzie żyjący w łódzkich enklawach biedy są ostatnimi, którzy korzystają z efektów programów rewitalizacji. Szczególnie był krytykowany program Mia100 Kamienic, który z założenia nie był rewitalizacją, ale programem remontowym dramatycznie potrzebnym zdekapitalizowanym kamienicom. Zasady najmu były sztywne. Wiele osób nie miało szansy powrotu, ponieważ nie mogłyby płacić zwiększonego po remoncie czynszu. Nie chciały się narażać na powstanie zaległości i eksmisję. Część z powodu zadłużenia czynszowego w ogóle nie mogła marzyć o powrocie.
Akt drugi
Remonty wybranych kamienic w ramach programu Mia100 Kamienic nie mogły wystarczyć, aby zmienić Strefę Wielkomiejską w nowoczesną i atrakcyjną przestrzeń. Punktowe remonty nie zmieniły też wizerunku zdegradowanych śródmiejskich kamienic. Następnym etapem w ewolucji łódzkiego podejścia do rewitalizacji w Łodzi staje się rewitalizacja obszarowa.
W Strefie Wielkomiejskiej podzielonej na kwartały wyznaczono osiem obszarów pilotażowych. Zostały dla nich opracowane programy funkcjonalno-użytkowe. Remonty zostały zastąpione przekształceniami urbanistycznymi, które obejmą generalne remonty budynków, przestrzeni publicznych, parków i zieleńców, dróg, ciągów pieszo-jezdnych i przebić wewnątrzkwartałowych. Założono wprowadzenie wielu funkcji społecznych, które wynikały z konsultacji społecznych (m.in. miejsc spotkań sąsiedzkich, mieszkań treningowych, punktów konsultacyjnych, przedszkoli i klubów malucha). Na tym etapie nastąpiła też ocena stanu i liczby lokali mieszkalnych, których wykwaterowanie będzie konieczne.
Znów pojawiły się obawy, że tak intensywna akcja remontowa może prowadzić do rugowania mieszkańców — że część z nich ze względów ekonomicznych nie będzie mogła wrócić po remontach do swoich mieszkań, że mogą rozpaść się więzy sąsiedzkie, tak ważne dla mieszkańców śródmiejskich kamienic. Do tej pory szansa na wielomilionowe inwestycje była raczej źródłem obaw niż szansą dla mieszkańców.
Akt trzeci
Modelowe przeprowadzki — latarnicy społeczni i gospodarze obszarów. Zmiana przyszła wraz z ustawą o rewitalizacji i koniecznością zapewnienia ochrony mieszkańcom remontowanych kamienic.
Skala przeprowadzek jest ogromna — blisko 2000 osób, w tym osoby starsze, samotne i wielopokoleniowe rodziny. Dodatkowo sytuacja mieszkaniowa części lokatorów jest nieuregulowana. Brakuje umów najmu, lokal jest zadłużony, a niskie dochody lub bezrobocie nie pozwalają na regulowanie opłat. Perspektywa czasowej lub stałej zmiany miejsca zamieszkania wywołuje lęk, a niekiedy i sprzeciw mieszkańców, zwłaszcza tych, którzy zainwestowali w remont.
Badania prowadzone w pierwszym projekcie pilotażowym pokazały, że mieszkańcy potrzebują rzetelnych informacji o planowanych działaniach. Chcą mieć stały kontakt z kimś, kto jest jednocześnie w urzędzie i w najbliższym sąsiedztwie. Niektórzy potrzebują także porad i złagodzenia niedogodności związanych z przeprowadzkami.
Do tego momentu planowane działania niewiele odbiegają od innych europejskich programów rewitalizacji obszarowej, które zwykle kończą się masowymi przeprowadzkami i rugowaniem dotychczasowych mieszkańców. W wyremontowanych kamienicach zaczyna mieszkać klasa średnia.
W Łodzi, po raz pierwszy w Europie w zaplanowany sposób, gentryfikacja może zostać ujarzmiona.
W drugim projekcie pilotażowym wprowadzono zupełnie niestandardowe rozwiązanie. Na każdym z ośmiu obszarów codziennie pracuje jeden gospodarz obszaru i jeden latarnik społeczny. Gospodarze przekazują mieszkańcom na bieżąco aktualne i rzetelne informacje dotyczące rewitalizacji i pomagają poradzić sobie z trudnościami przeprowadzki.
Latarnicy społeczni mają być „osobistymi opiekunami” mieszkańców obszaru rewitalizacji, zapewniając im wsparcie w rozwiązywaniu podstawowych problemów, z którymi się zmagają. Ustalają z rodzinami objętymi wsparciem plan działań „krok po kroku”, żeby droga do rozwiązania problemu stała się wykonalna. Latarnicy są z mieszkańcami w stałym kontakcie, ale tworzą też sieć wsparcia innych instytucji, które do tej pory odtrącały często mieszkańców z najpoważniejszymi problemami. Dzięki wspólnej pracy latarników i gospodarzy oraz sieci wsparcia łódzkich instytucji i organizacji pozarządowych dużo więcej mieszkańców będzie miało szansę wrócić do wyremontowanych mieszkań i poradzić sobie z ich utrzymaniem. Gospodarze obszaru i latarnicy dopiero zaczynają pracę. Przed nimi wiele miesięcy pracy z mieszkańcami nad rozwiązaniem problemów, które narastały przez lata lub nawet dziesiątki lat. Jeśli w Łodzi uda się ucywilizować gentryfikację, będzie to ich zasługa.
.Łódź stoi przed szansą na spektakularny sukces rewitalizacji. Dotąd w miastach europejskich największym problemem działań obszarowych było rugowanie dotychczasowych mieszkańców poza odnawiany obszar i ignorowanie ich problemów. W Łodzi daleko jeszcze do sukcesu, a zagrożenia nadal istnieją. Aby akt trzeci mógł się zakończyć szczęśliwym finałem, łódzki urząd i mieszkańcy muszą uwierzyć w gospodarzy obszarów i społecznych latarników.
Aleksandra Jadach-Sepioło