
Łódź – utkać miasto na nowo, czyli o Expo 2022
Zgłoszenie Łodzi jako gospodarza EXPO 2022 stwarza pole do różnych spekulacji na temat potencjalnych korzyści, jakie może z tego tytułu odnieść miasto. Prestiż międzynarodowy, rozwój infrastruktury komunikacyjnej, nowe inwestycje i miejsca pracy. Chętnych do ubiegania się o ten przywilej nie brakuje, chociaż doświadczenia poprzedników wskazują, jak wielkie łączą się z tym trudności. Spróbujmy więc spojrzeć na wszystko od końca, żeby móc wrócić do początku z mniej marzycielskimi wyobrażeniami.
Problem 1: „życie po życiu” terenów wystawowych
Zawodzą nawet najbardziej przemyślane rozwiązania. Modelowe osiedle Kronsberg w Hanowerze od 2000 roku nie znajduje chętnych do rozbudowy, od „Wieku Odkryć” w Sewilli 1992 minęło jeszcze więcej czasu, a pustych przestrzeni publicznych na Isla de La Cartuja nie może zapewnić ani park rozrywki ani bardziej ambitne ogrody tematyczne. Z podobnymi trudnościami boryka się Lizbona, gdzie Park Narodów pozostał słabo zintegrowaną z otoczeniem atrakcją dla turystów. W Saragossie od Expo nie minęło jeszcze 10 lat, a już znaczna część pawilonów oraz urządzeń w Parque del Aqua została zdewastowana. Nowe wartości zyskują natomiast rozległe tereny parkowe, w które coraz bardziej wkracza dzika przyroda. Zgodnie i niezgodnie z planem. W projekcie najwyraźniej nie wzięto pod uwagę nakładów, jakie będą potrzebne na utrzymanie terenu o tak wysokim stanie zainwestowania. Postępująca naturalizacja nie wygląda więc na proces zamierzony, lecz wydaje się skutkiem zaniedbań, co budzi negatywne emocje. W „parkach natury” ludzie akceptują nawet minimalny udział infrastruktury o ile jej jakość nie budzi zastrzeżeń.
W historii ostatnich wystaw trudno pominąć EXPO 2010 w Szanghaju, gdzie przygotowanie imprezy dziesięciokrotnie przekroczyło planowany budżet, sięgając rzędu 60 mld dolarów. Źródła podają różne kwoty, więc bilans zysków i strat wydaje się niemożliwy do oszacowania. Z jednej strony 18 tysięcy przesiedlonych rodzin i 270 zlikwidowanych fabryk, z drugiej zrekultywowane brzegi Huangpu, czysta woda w rzece, imponujący naturalistyczny park, teren przygotowany pod zabudowę nowoczesnej dzielnicy. „Lepsze miasto – lepsze życie”. Tej kwestii była poświęcona wystawa. Wydawałoby się, że w Szanghaju nie może być mowy o niewykorzystanej przestrzeni, a jednak po kilku latach pozostaje równie pusta, jak w mniej zaludnionych ośrodkach.
Tak rozhuśtanych ambicji chciano uniknąć w czasie przygotowań do Expo 2015 w Mediolanie. Bez efektów. Na znak protestu zespół Herzog & de Meuron wycofał się we wczesnym etapie prac nad koncepcją zagospodarowania terenu. Po Szanghaju chcieli zaproponować coś radykalnie odmiennego, skromnego w użyciu środków i bogatego w cele. Nowe podejście miało zapobiec auto-celebracji samych pawilonów, koncentrując uwagę na pytaniu, w jaki sposób „wyżywić świat”, dostarczając mu „energii dla życia”? Temat fundamentalny i świetnie korespondujący z miejscem, a zwłaszcza porywającą wizją Bio-Milano, którą Stefano Boeri oczarował świat. Jednak nie na tyle, aby państwa uczestniczące zechciały się wyrzec tradycyjnych wyobrażeń o EXPO, zastępując „targowisko próżności” spotkaniem pomysłów oraz idei. Herzog & de Meuron zgodzili się w końcu zaprojektować jeden pawilon dla organizacji Slow Food, zrzeszającą drobnych producentów w ochronie ludzkiego prawa do smaku zdrowych regionalnych potraw, zagrożonych przez kulturę fast foodów. Zaproponowali prostą konstrukcję drewnianą, którą otoczyli wewnętrzne podwórko z wysokimi grzędami podstawowych upraw. Kształt nawiązywał do tradycyjnej lombardzkiej zagrody (Cascina), uprawy – do programu 'Orto in condotta’, promowanego przez Slow Food na terenie szkół. Po zakończeniu wystawy zdemontowane elementy budynku zostały zamontowane w wybranych placówkach edukacyjnych. Rozwiązania alternatywne znajdują się więc na wyciągnięcie ręki, ale potrzebna jest zmiana optyki, aby po nie sięgnąć.
Problem 2: Miasteczko versus patchwork
Jedną z głównych trudności związanych z „życiem po życiu” terenów wystawowych wydaje się ich skala oraz położenie. Odpowiednio duże tereny można znaleźć z reguły poza miastem, na peryferiach, co z kolei znacząco opóźnia proces ich przyszłej asymilacji z resztą tkanki miejskiej. Na krótki czas powstaje więc eksterytorialne „miasto w mieście”, nastawione na wielkich udziałowców oraz tłumy odwiedzających skumulowane w jednym miejscu. Część z nich przyjeżdża tylko po to, żeby zwiedzić EXPO, po czym albo od razu wraca z powrotem do domu, albo szuka tańszego noclegu gdzieś poza miastem-gospodarzem. Pytanie: jak zatrzymać zwiedzających na dłuższy czas? – prowadzi często do nieszablonowych odpowiedzi.
Wydaje się, że takim rozwiązaniem może być wystawa rozproszona. Patchwork terenów wystawowych zamiast miasteczka. Od kilkudziesięciu lat stosują je z powodzeniem Niemcy, organizując imprezy w typie Międzynarodowych Wystaw Budowlanych (IBA), wystaw ogrodniczych na poziomie międzynarodowym (IGA) lub federalnym (BUGA). Nie zawsze przyjmują strukturę patchworkową, ale w ostatnich dekadach ta tendencja zdaje się dominować. Tłum zwiedzających rozdziela się na mniejsze potoki, które przepływają w sposób zorganizowany przez miasto aby dotrzeć do wyznaczonych miejsc, gdzie mają lepsze warunki kontaktu z daną przestrzenią oraz tematem ekspozycji. Odmienność tych miejsc ułatwia dopasowanie prezentowanych obiektów do konkretnej sytuacji, co w konsekwencji oznacza lepszą adaptację do „życia po życiu”. Takie rozwiązanie przyjęto podczas wystawy IBA 2013 w Hamburgu, BUGA 2001 w Poczdamie, BUGA 2009 w Schwerinie, czy BUGA 2011 w Koblencji. Wystawy w 2007 i 2015 roku obejmowały nawet po kilka sąsiadujących miejscowości, nie wspominając już o IBA Emscher Park czy IBA Fürst Pückler Land, które trwały po 10 lat na obszarach porównywalnych wielkością do regionu.
W patchworkowej formule Łódź miałaby wiele do zaoferowania, zważywszy jeszcze jej bliskie położenie względem Warszawy. Miasto od dawna rozwija, a może raczej „tka” swoją błękitno-zieloną sieć infrastruktury, umiejętnie próbuje wychodzić z nią na zewnątrz, szuka sąsiedzkich aliansów. Buduje swoją tożsamość na dziedzictwie ery przemysłowej, w czym znajdzie wspólny język z wieloma podobnymi ośrodkami świata. Nie poraża wielkością, jak Szanghaj, ale też nie jest odosobnionym miastem średniej wielkości, jak Saragossa. Formuła „City RE: Invented”, czyli „Miasto wymyślone na nowo” wydaje się tak pojemna, że daje szansę nie tylko na uniknięcie potencjalnych zagrożeń, ale też na inteligentne wykorzystanie rozwojowego przyspieszenia, jaką daje wystawa światowa.
Problem 3: EXPO-naty
W koronkową strukturę łódzkiej przestrzeni wpisują się świetnie zarówno małe, jak i duże interwencje, które będą zasługiwały na pokazanie w warstwie obiektów towarzyszących. W Mediolanie zaprezentowano całą sieć parków podmiejskich oraz nowe funkcje, jakie dawne gospodarstwa rolne w typie „Cascina” przejmują w kontekście tychże parków. Dopełnieniem EXPO 2015 stał się też Parco Agricolo Sud Milano – obszar chronionych wsi oraz terenów rolnych położony na południe od miasta. Razem z parkami podmiejskimi oraz Zielonymi Promieniami tras pieszo-rowerowych stworzyły system nowych połączeń współczesnej metropolii z jej terenami żywicielskimi. Wcześniej podobną strategię autoprezentacji zastosował Hanower – miasto jak ogród, gdzie pokazano wspaniałe dziedzictwo architektury krajobrazu. Ponadto na liście EXPO-natów znalazły się wszystkie większe inwestycje miejskie w zakresie zrównoważonego rozwoju. Ale nie tylko. Wystawa światowa u progu nowego tysiąclecia miała swój wymiar wirtualny. EXPO-naty można było zgłaszać i afiliować w każdym miejscu na Ziemi, o ile znalazły się w dokumentacji wystawionej na terenie EXPO, zaś dostęp do tych osiągnięć został zapewniony w cyberprzestrzeni poprzez rozwijający się już dynamicznie internet.
Dla Łodzi jest to więc szansa zdyskontowania całej koncepcji akupunktury, którą rozwija się tutaj od lat w sposób mniej lub bardziej konsekwentny. Pozostając wielkim intelektualnym wyzwaniem dla władz lokalnych, w przypadku wygranej EXPO stanie się również pierwszą otwartą „akademią urbanistyki” dla pozostałych samorządów, obywatelską akademią od której jako społeczeństwo skutecznie uciekamy od lat. Poza znakomitym polskim pawilonem w Szanghaju, nie było polskiej ekspozycji tam, gdzie szukano nowej formuły na „Lepsze miasto – lepsze życie”. Poza mało czytelnym odniesieniem do skrzynek na owoce w koncepcji polskiego pawilonu w Mediolanie, nie podjęliśmy próby odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób zabezpieczyć żywność dla współczesnych metropolii? Te i inne pytania powinny się stać przedmiotem poważnej wewnętrznej debaty o tym, jak utkać miasta na ich własną miarę? Jak je wymyślić na nowo w kontekście nowych zagrożeń? Jak wykorzystać światowe „targowisko próżności” do uzyskania pożądanych lokalnych celów?
Zamiast wniosków
„Miasto wymyślone na nowo” jest hasłem inspirującym, nośnym, potrzebnym. Łódź jako tło a jednocześnie przedmiot dla tego typu rozważań wydaje się miejscem wręcz znakomitym. Posiada odpowiednią skalę i dobre zaplecze. Kapitał ludzki i trudne problemy do rozwiązania. Dysponuje wspaniałym dziedzictwem „ziemi obiecanej”, jak ją postrzegał Władysław Reymont i jakim je sfilmował Andrzej Wajda. I wciąż zachowuje ten klimat, intensywność życia oraz odwagę eksperymentowania.
Alina Drapella-Hermansdorfer