Pomiędzy 1945 a 1989 rokiem powstało kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset projektów nowego Wrocławia – jego centrum, poszczególnych dzielnic, a także całościowych planów zagospodarowania miasta. Spośród tych licznych koncepcji (nigdy nie zrealizowanych albo zrealizowanych tylko częściowo) wybrałam takie, które pokazują, co właściwie znaczyło w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej sformułowanie – nowy Wrocław. Nowy, czyli nowoczesny i wielkomiejski.
.Trzeba jednak zaznaczyć, że koncepcja wykreowania stolicy Dolnego Śląska jako metropolii nie powstała po 1945 roku (ani tym bardziej po przemianach politycznych i gospodarczych roku 1989). Wizjonerskie, spektakularne szkice z lat dwudziestych XX wieku, autorstwa ówczesnego radcy budowlanego Maksa Berga, pokazują Wrocław na wskroś nowoczesny – miasto szklanych wieżowców, dość bezwzględnie ingerujących w starą tkankę miejską[1]. Berg nie miał szans na realizację tych wizji; przedwojenny Wrocław był miastem dość konserwatywnym w przyjmowaniu i akceptowaniu nowinek architektonicznych, nie mówiąc już o takich ekstrawagancjach. Jednak te szkice świadczą przede wszystkim o potencjale przestrzennym miasta, a także o chęci i potrzebie wprowadzenia w staromiejskie zaułki światła i szkła.
Natomiast dwadzieścia lat później, za sprawą długiego oblężenia Festung Breslau, Wrocław zmienił się nieodwracalnie – i w samym centrum miasta otworzyły się wielkie, puste przestrzenie. Jeszcze kilkanaście lat po zakończeniu II wojny światowej Wrocław straszył ruinami i pustymi placami: odbudowa, obciążona ideologicznymi obostrzeniami, a także ciągłą niepewnością co do losów stolicy Dolnego Śląska, obejmowała przede wszystkim Stare Miasto (jako centrum, które należało odtworzyć, aby mieszkańcy zaczęli się identyfikować z nowym miejscem zamieszkania), gotyckie świątynie (świadczące o piastowskich korzeniach Śląska) oraz budynki mieszkalne dla wciąż przybywających ludzi. Pierwsze lata były więc czasem odbudowy i odgruzowywania miasta, tym samym brakowało środków na nowe realizacje, jednak już w 1952 roku ogłoszono konkurs na Oś Grunwaldzką, czyli pusty teren, wyrównany i odgruzowany jeszcze w czasie Festung Breslau w celu stworzenia awaryjnego lotniska. Wśród kilku projektów, które zgłoszono do konkursu, większość wpisywała się oficjalny ówcześnie nurt państwowej sztuki, czyli socrealizmu: trakt, będący swego rodzaju „drogą na wschód”, miał stać się wielkim placem defilad, z dominantą wysokiego wieżowca, przypominającego Pałac Kultury i Nauki w Warszawie – a także jego radzieckie odpowiedniki, inspirowane zresztą amerykańskimi drapaczami chmur[2].

Projekt zagospodarowania przestrzennego Placu Grunwaldzkiego (1952, autor: Tadeusz Teodorowicz-Todorowski). Rysunek za: Architektura lat 1949-1956 we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku, pod red. Andrzeja Zwierzchowskiego, Wrocław 2004, s. 36, il. 1.
.Wieżowce, zaprojektowane wtedy przez Tadeusza Teodorowicza-Todorowskiego dla pl. Grunwaldzkiego, jako manifestacja jedynego, słusznego ustroju, pozostały na papierze – niedoinwestowane i ciągle nękane koniecznością wysyłki cegły do Gdańska i Warszawy miasto nie mogło sobie na nie pozwolić. Rozpoczęły jednak, pomimo swego obciążenia politycznymi znaczeniami i pompatyczną stylistyką, długą serię projektów wszelkiego rodzaju wysokościowców, które miały nadać Wrocławiowi charakter wielkomiejski.
.Przełom 1956 roku przyniósł krytykę socrealizmu i umożliwił zwrot w stronę nowoczesności. W biurach projektowych zaczęło pracować pierwsze pokolenie wykształconych już we Wrocławiu młodych architektów, którzy z jednej strony byli zafascynowani przedwojennym modernizmem (poznanym dzięki profesorom), z drugiej – tendencjami obowiązującymi w Europie Zachodniej i USA. Opóźnienie, spowodowane sześcioma latami socrealizmu, zaczęto szybko nadrabiać, szczególnie, że należało zająć się lukami na Starym Mieście oraz zabudowaniem pustych odgruzowanych przestrzeni na południu i zachodzie. Rok 1956 przyniósł również rezygnację z historycznych rekonstrukcji i odtwarzania pierzei ulic – wyznacznikiem nowoczesności stała się Karta Ateńska (opracowana pod koniec lat trzydziestych przez C.I.A.M. – Międzynarodowy Kongres Architektury Nowoczesnej) i jej założenia: przede wszystkim zapewnienie mieszkańcom słońca, świeżego powietrza i zieleni, a także stosowanie swobodnej kompozycji urbanistycznej (w opozycji do XIX-wiecznej, zwartej zabudowy)[3]. Te zasady młodzi architekci chcieli wprowadzać w osiedlach mieszkaniowych, ale jednocześnie pragnęli stworzyć nowe centrum miasta, dla którego można by zaprojektować efektowne budynki użyteczności publicznej, domy handlowe, kina itp. Było to o tyle problematyczne, że większość tego typu obiektów wrocławianie „odziedziczyli” – nie było więc naglącej potrzeby nowych inwestycji. A przecież to właśnie kina czy domy handlowe w innych miastach Polski stały się ikonami nowoczesnej, modernistycznej architektury i znakami pokoleniowej zmiany – wrocławscy architekci również chcieli tworzyć takie miejsca[4].
Najwięcej futurystycznych wizji powstało przy okazji licznych konkursów, ogłaszanych od 1960 roku na najważniejsze i newralgiczne punkty miasta – nawet prezentacja tylko kilku projektów pokazuje nam z jednej strony wszechstronność i kreatywność architektów, a z drugiej – obrazuje ówczesną potrzebę i chęć stworzenia od podstaw nowej jakości, nowej przestrzeni, która stałaby się wizytówką odbudowanego, polskiego Wrocławia. Długa seria konkursów rozpoczęła się w 1960 roku od konkursu na pl. Dzierżyńskiego (dziś pl. Dominikański). Wygrali go młodzi wrocławianie (Gerhard Alexewicz i Ryszard Natusiewicz), którzy zaproponowali nowe rozwiązania komunikacyjne (charakterystyczne ślimacznice) i kilka ciekawych budynków (w tym kino i kawiarnię)[5]. Z tego ambitnego zamierzenia zrealizowano tylko skromny i do dziś zagubiony w przestrzeni placu budynek PZU.

Makieta pl. Dominikańskiego – I nagroda w konkursie (1969), zespół: Stefan Frejtag, Mieczysław Rychlicki, Witold Skowronek, Romuald Żmidziński). Zdjęcie ze zbiorów Kazimierza Klimczewskiego.
.Cztery lata później konkurs rozpisano na pobliski pl. Społeczny – kilka zespołów zaproponowało nieco odmienne rozwiązania – wszędzie jednak dostrzec można podobne elementy, takie jak dominanty w postaci wysokościowców, swobodne rozmieszczenie budynków oraz znane z francuskiej architektury (i propagowane przez Kartę Ateńską) rozdzielenie ruchu kołowego i pieszego za pomocą licznych ramp i platform[6]. Ten konkurs również nie przyniósł wymiernych efektów – w 1969 roku tematem kolejnego studium stał się już cały pusty obszar (czyli pl. Dzierżyńskiego i Społeczny). Problem połączenia obu placów okazał się właściwie nie do pokonania (tak „mocną granicą” był budynek poczty), jednak to nie przeszkodziło w zaproponowaniu spektakularnych rond i skrzyżowań, a także rzeźbiarskich, spiętrzonych brył budynków, tworzących przed widzem kilka planów (I nagrodę otrzymał zespół z Miejskiego Biura Projektów we Wrocławiu: Stefan Frajtag, Mieczysław Rychlicki, Witold Skowronek, Romuald Żmudziński).

Makieta pl. Społecznego – wyróżnienie w konkursie (1964), zespół: Wiktor Jackiewicz, Zenon Prętczyński, Roman Tunikowski). Zdjęcie ze zbiorów Kazimierza Klimczewskiego.
.Rozmach i fantazja skończyły się jednak na modelach i szkicach. W 1970 na pl. Dzierżyńskiego powstał, według projektu z Poznania, skromny i przypadkowo zlokalizowany hotel „Panorama” – gdy dwa lata później rozpisano konkurs na zespół hotelowo-usługowy na tymże placu, autorzy musieli dostosować swoje całościowe opracowania do istniejącego obiektu. Wciąż jednak można w tym założeniu dostrzec konsekwencję rozwiązań i jednorodność architektoniczną – zdobywcy I nagrody, Jadwiga Grabowska-Hawrylak i Krzysztof Sąsiadek, nawiązując do wcześniejszych założeń, chcieli przeforsować połączenie placu z obszarem staromiejskim. Była to chyba ostatnia taka szansa dla dzisiejszego placu Dominikańskiego: jako wielki trawnik dotrwał do lat dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy to już nikt nie pamiętał (lub nie chciał pamiętać) o całościowych planach na to miejsce i został po prostu zabudowany przypadkowymi, wielkopowierzchniowymi obiektami, nie pozostającymi ze sobą w żadnych relacjach przestrzennych. Natomiast z wielkich planów na pl. Społeczny pozostał węzeł komunikacyjny. Jego likwidację i częściowe odtworzenie gabarytów przedwojennej zabudowy zakładał nowy konkurs, rozpisany w 2007 roku, jednak w obliczu problemów komunikacyjnych Wrocławia ta koncepcja wydaje się nieprzemyślana.
Nie tylko place miały w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zyskać nowy, wielkomiejski kształt – w 1971 zaplanowano stworzenie reprezentacyjnego traktu, prowadzącego od Dworca Głównego w stronę ulicy Świdnickiej. Według wytycznych konkursowych ul. Świerczewskiego (dziś ul. Piłsudskiego) powinna stać się nowoczesną promenadą, ze szklanymi wieżowcami i kładkami dla pieszych nad torami. Pierwsza nagrodę otrzymali Z. Kowalski i Z. Ślusarska – zaproponowana przez nich dominanta, w formie charakterystycznych, zdwojonych wieżowców, przypomina ikonę światowej architektury drugiej połowy XX wieku – gmach Zgromadzenia Narodowego w Brasilii, autorstwa Oscara Niemeyera. Jednak, w obliczu ciągłych problemów finansowych i materiałowych, z aspiracji, aby okolice Dworca Głównego stały się wizytówką miasta, znów nic nie wynikło –obecnie ten rejon stopniowo się zmienia i co jakiś czas powraca temat uporządkowania chaotycznej zabudowy.
.Ostatnim, wielkim pustym placem, o którym należy wspomnieć, analizując wrocławskie, wielkomiejskie ambicje i ich efekty, jest rejon ul. Powstańców Śląskich i dzielnica zwana Wrocław-Południe. Zniszczona w 90 proc. ta część miasta dawała niezwykłe możliwości, architekci mogli zaprojektować cały obszar od samego początku, ale – tylko teoretycznie. Bo już w warunkach konkursowych zawarto zastrzeżenie, aby nowe obiekty lokować przy istniejących ulicach, ponieważ jest to teren uzbrojony i tak będzie najtaniej. Jak jednak zaprojektować całą dzielnicę w duchu Karty Ateńskiej, jeśli zamiast swobodnej kompozycji, zapewniającej słońce i świeże powietrze, trzeba ustawiać bloki przy brukowanych ulicach, przy których przedtem stały kamienice? Zadanie nie należało do łatwych, szczególnie, że naciski na zwiększenie ilości mieszkań i oszczędności na tychże były coraz mocniejsze. Zespół pod kierownictwem K. Bieńkowskiego, który w 1962 roku wygrał konkurs na realizację (pierwsze opracowania tego terenu zlecono wrocławskim pracowniom już w 1957 roku), za najważniejszą część dzielnicy uznał ul. Powstańców Śląskich, która miała stać się swego rodzaju kręgosłupem i centrum południowej części miasta (nazwano ją „arterią o charakterze wielkomiejskim”). Zaprojektowano promenadę, przy której znalazły się obiekty administracyjne, kino, teatr, kawiarnie, restauracje i liczne sklepy. Budynki te miały zróżnicowaną wysokość (zaproponowano oczywiście dominanty wieżowców), ciekawe formy, były między sobą wygodnie skomunikowane. I gdy wokół powstawały kolejne, powtarzalne bloki przy brukowanych ulicach, zmieniały się koncepcje nowego centrum. Minęło kilka lat i futurystyczne formy pawilonów zastąpiono prostymi wieżowcami, idealnie wpisującymi się w nurt tzw. stylu międzynarodowego. Na początku lat siedemdziesiątych. tego typu wieżowców miało być w tym rejonie kilka, a skończyło się na jednym – w latach osiemdziesiątych powstał najwyższy budynek Wrocławia, czyli „Poltegor”, zaprojektowany przez Zofię Szczęsnowicz-Sołowij[7]. W 2006 roku został zburzony pod budowę drapacza chmur „Sky Tower”, którego przeskalowana, samotna bryła zdominowała miejski pejzaż i uniemożliwiła realizację jednorodnego zespołu usługowego w tym rejonie.

Makieta Centrum Południowego – proj. Kazimierz Bieńkowski, Julian Łowiński (fot. Tomasz Olszewski, za: Wrocław, jego dzieje i kultura, pod red. Zygmunta Świechowskiego, Warszawa 1978, s. 453, il. 607).
.Lata po przełomie 1989 roku przyniosły kolejne pomysły, jak może wyglądać Centrum Południowe, kreowane przez władze miasta na wrocławski Manhattan: jednak nowe wieżowce wciąż istnieją tylko na papierze i dołączyła do nich również najnowsza koncepcja Centrum Południowego (zamiast wysokościowców powstaje tam kilka bloków mieszkalnych)[8]. A przecież Wrocław ma już jeden tzw. Manhattan, czyli zespół mieszkalno-usługowy przy pl. Grunwaldzkim – może zamiast forsować nierealne koncepcje warto było pomyśleć nad lokalnym Central Parkiem przy ul. Powstańców Śląskich…
.Czy wielkomiejski Wrocław to wciąż tylko idea? Max Berg nie spotkał się ze zrozumieniem współczesnych, jego wizje były prawdopodobnie zbyt odważne dla stolicy Dolnego Śląska. Powojenne projekty nie powstały głównie z przyczyn ekonomicznych, bo trzeba było budować domy, a nie „miasto przyszłości”. Dziś te niezrealizowane, może nieco utopijne wizje uświadamiają nam, że po 1945 roku działali tu architekci i urbaniści, którzy chcieli scalać ze sobą poszczególne części Wrocławia, tworząc tkankę urbanistyczną tam, gdzie jej, za sprawą wojennych zniszczeń, nie było. I właśnie to całościowe myślenie o przestrzeni miejskiej jest największą zaletą tych już zapomnianych projektów – o wielkomiejskości nie świadczą bowiem tylko wieżowce, ale właśnie umiejętność łączenia architektury i urbanistyki, harmonijnego komponowania budynków, ulic, placów i zieleni.
Agata Gabiś
[1] Max Berg stworzył kilkanaście projektów wieżowców w rejonie Rynku oraz w obrębie dzisiejszych pl. Powstańców Warszawy, pl. Orląt Lwowskich i ul. Tęczowej. Więcej na temat wielkomiejskiej wizji Wrocławia w latach 20. zob. Wieżowce Wrocławia 1919–1932, pod red. J. Ilkosza, B. Störtkuhl, Wrocław 1997, s.39–77, 137–156 oraz J. Ilkosz, Hala Stulecia i Tereny Wystawowe we Wrocławiu – dzieło Maksa Berga, Wrocław 2005, s. 29, 44–46. [2] Więcej o konkursie i projektach wieżowców zob. Sz. Brzezowski, Socrealizm niezrealizowany, [w:]Architektura lat 1949–1956 we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku, pod red. A. Zwierzchowskiego, Wrocław 2004, s. 14–18. [3] Karta Ateńska została przetłumaczona na język polski w 1956. Szczegółowe wytyczne dotyczące miasta, jego przestrzeni i warunków życia mieszkańców zob. Karta Ateńska. Urbanistyka C. I. A. M., Warszawa 1956 [4] Podczas gdy we wszystkich większych miastach Polski budowano kina, będące swoistą manifestacją nowoczesności państwa i jego mecenatu artystycznego, we Wrocławiu nie udało się zrealizować żadnego w pełni nowego obiektu kinowego. Zob. A. Gabiś, Poszukiwanie formy: trzy pomysły na kino Warszawa we Wrocławiu, [w:] Wrocław będzie miastem filmowym…Z dziejów kina w stolicy Dolnego Śląska, pod red. A. Dębskiego, M. Zybury, Wrocław 2008, s. 201–212. [5] Więcej o konkursie i jego wynikach zob. K. Klimczewski, Konkursy były – a efekty?, [w:] Architekci Wrocławia 1945–1995, Wrocław 1996, s. 65. [6] I nagrody nie przyznano, II nagrodę otrzymał wrocławski zespół M. Müller, S. Müller, W. Skowronek, Z. Nasterski. Najbardziej efektowne rozwiązania, o rozmachu porównywalnym z miastami amerykańskimi, miała wyróżniona praca nr 7 (W. Jackiewicz, Z. Prętczyński, R. Tunikowski). Zob. K. Klimczewski, op. cit., s. 66 oraz R. Żabiński, Rozwój urbanistyczny od 1945 roku do czasów dzisiejszych, [w:] Wrocław, jego dzieje i kultura, pod red. Z. Świechowskiego, s. 456–459. [7] Prace nad budową „Poltegoru” trwały ponad 10 lat (proj. 1968–1971, realizacja 1974–1981). Zob. Stanisław Sołowij, Zofia Szczęsnowicz-Sołowij, Tomasz Sołowij, Wrocław 2002, s. 10–19. [8] Teren Centrum Południowego nabyła w 2006 roku hiszpańska Grupo Prasa. Według planów teren ten miał zostać zabudowany zróżnicowanej wysokości budynkami, biurowcami, obiektami handlowymi i blokami mieszkalnymi. Jednak dla inwestora najkorzystniejsza okazała się budowa budynków mieszkalnych. W ten sposób ostatecznie, po 50 latach opracowywania kolejnych koncepcji dla tej ważnej części miasta, zaprzepaszczono możliwość stworzenia w tym rejonie atrakcyjnego centrum usługowego i kulturalnego.