Prof. Norman DAVIES, Roger MOORHOUSE: Europolis. Jak Wrocław stał się europejską metropolią

Europolis.
Jak Wrocław stał się europejską metropolią

Photo of Prof. Norman DAVIES

Prof. Norman DAVIES

Profesor Uniwersytetu Londyńskiego, członek Polskiej Akademii Umiejętności i Akademii Brytyjskiej. Autor wybitnych prac historycznych, takich jak m.in. Orzeł biały, czerwona gwiazda, Boże igrzysko. Historia Polski, Europa, Powstanie’44, Szlak Nadziei. Armia Andersa. Marsz przez trzy kontynenty. Kawaler Orderu Orła Białego i Krzyża Wielkiego Orderu Zasługi RP.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Photo of Roger MOORHOUSE

Roger MOORHOUSE

Brytyjski historyk i germanista specjalizujący się w historii nowożytnej środkowej Europy, ze szczególnym uwzględnieniem hitlerowskich Niemiec, Holokaustu i II wojny światowej w Europie. Ostatnio wydał „Pakt diabłów. Sojusz Hitlera i Stalina, 1939–1941”.

zobacz inne teksty Autora

Dziesięć lat to krótki okres, by dojść do siebie po sześciu dziesięcioleciach wojny, dyktatury i zaniedbania. Zdrowy rozsądek podpowiada, że naprawienie spusto­szeń poczynionych przez komunizm może trwać równie długo, jak samo dzieło zniszczenia.

.W początkowej fazie przechodzenia od komunizmu do demokracji Wrocław znalazł się w tej samej dwuznacznej sytuacji co reszta Polski. W 1989 roku w War­szawie powstał zdominowany przez „Solidarność” rząd Mazowieckiego, a kon­trolę nad państwem zachowały instytucje podległe prezydentowi Jaruzelskiemu; we Wrocławiu główne urzędy miejskie przeszły w ręce „Solidarności” w 1990 roku – zanim jeszcze partia wypuściła ster z ręki. Wybory lokalne z czerwca 1990 roku dokończyły dzieła – kandydaci „Solidarności” wzięli wszystko. Nowo wy­brany przewodniczący Rady Miasta opisał stan Wrocławia jako „zły”, nowy prezy­dent miasta, Bogdan Zdrojewski (ur. 1957) – jako „tragiczny”. W czasach PRL-u urzędnicy takiego szczebla mogli pochodzić tylko z zamkniętej listy partyjnej i pod­legali lokalnej hierarchii PZPR. Ostatni sekretarz partii we Wrocławiu, Bogu­sław Kędzia, utrzymał się na swoim stołku do 1990 roku, ale jego głos przestał się liczyć. Wydaje się jednak, że nowy ustrój mógł się wyłonić w pełni dopiero po rozwiązaniu PZPR. W Warszawie generał Jaruzelski trzymał się kurczowo prezy­dentury do listopada 1990 roku. We Wrocławiu historyczny dzień nadszedł w stycz­niu, gdy towarzysze – niczym szczury uciekające z tonącego okrętu – spakowali manatki i wynieśli się z Domu Partii. (Ten gmach, który nie był własnością partii, został przejęty przez uniwersytet). Od tego momentu prezydent Zdrojewski miał wolną rękę. Wybierany dwukrotnie na to stanowisko, miał być główną siłą spraw­czą w wyzwolonym Wrocławiu do końca tysiąclecia.

Nowy ustrój wymagał wprowadzenia dwóch fundamentalnych zmian – uru­chomienia gospodarki wolnorynkowej i powstania nie tylko demokratycznych instytucji, ale przede wszystkim społeczeństwa obywatelskiego, które sprawo­wałoby nad nimi pieczę. Wrocław, choć znajdował się w głębokiej zapaści, miał łatwiejszą drogę niż wiele innych miast ukształtowanych przez system komuni­styczny. Po pierwsze, nie był przytłoczony przez dinozaury przemysłu ciężkie­go, gdyż miał również całą gamę bardziej nowoczesnych przedsiębiorstw, które mogły się teraz szybko rozwijać. Po drugie, jak pokazała historia bardzo żywot­nej „Solidarności” wrocławskiej, miasto dysponowało najcenniejszym z towa­rów: młodą, dynamiczną i wykwalifikowaną populacją, która nie została nad­miernie spaczona przez stary ustrój. A wreszcie, dzięki położeniu w pobliżu Re­publiki Czeskiej i świeżo zjednoczonych Niemiec, Wrocław miał szansę odegrać istotną rolę w rozwoju tego dotychczas zacofanego regionu europejskiego. Wcze­śniej czy później bliskość wolnej Pragi i wolnego Berlina musiała przynieść istot­ne i nieprzewidziane zyski.

Grunwaldzki Bridge is a suspension bridge over the Oder River in Wrocław, Poland

.Przezwyciężenie kryzysu gospodarczego zależało po części od inicjatyw lo­kalnych – w szczególności od modernizacji zrujnowanej infrastruktury – a po części od przyciągnięcia zagranicznych inwestycji. Znacznym postępem było zbilanso­wanie budżetu miasta. który po okresie chaosu w latach 1991–1992 – kiedy szala­ła hiperinflacja i restrukturyzowano finanse – znalazł się zasadniczo w gestii lo­kalnych władz. Ponieważ fundusze z kasy centralnej pozostawały na niepropor­cjonalnie niskim poziomie, miasto musiało wykazać się dyscypliną i polegać na własnych siłach.

Po upadku komunizmu rozpad „Solidarności” był nieuchronny. Ruch, który miał na celu przeciwstawienie się totalitarnemu państwu, nie mógł powstrzymać koniecznych podziałów związanych z konfliktem interesów – zjawiskiem natural­nym w demokracji. Była to jednak bolesna lekcja. We Wrocławiu, tak jak gdzie indziej, mnożyły się efemeryczne ugrupowania w rodzaju ROAD Frasyniuka (który połączył się z Unią Demokratyczną) czy Partii Wolności (która powstała na bazie „Solidarności Walczącej”). Część ruchu powróciła do działalności czysto związ­kowej, podczas gdy większość jego byłych zwolenników rozeszła się w różne stro­ny. Po dwóch czy trzech latach podziały i fuzje nie były już tak częste, ale prawe skrzydło pozostało podzielone aż do pojawienia się Akcji Wyborczej Solidarność w 1997 roku. Tymczasem na lewicy SLD, kierowane przez na poły zreformowa­nych eks-komunistów, zdobywało coraz większe poparcie.

We Wrocławiu wprowadzono ważne zmiany w sferze symbolicznej. Już w czerwcu 1990 roku przywrócono miastu herb, który niegdyś przyznał mu ce­sarz Karol V. Ponownie wzięła się do pracy komisja od nazw ulic, zastępując nazwiska sowieckich dygnitarzy i komunistycznych figurantów zakazanymi wcześ­niej imionami bohaterów narodowych: Piłsudskiego, Dmowskiego, Andersa, Oku­lickiego czy Orląt Lwowskich.

.Kiedy upadła komunistyczna cenzura, we Wrocławiu zaczęły się też poja­wiać tablice pamiątkowe – przede wszystkim na zachodniej ścianie kościoła św. Elżbiety. Wszystkie były poświęcone – indywidualnie bądź zbiorowo – ludziom zamordowanym przez sowieckie bądź polskie władze komunistyczne:

  • „Jaworzniakom” – młodocianym ofiarom terroru stalinowskiego w latach 1944–1956,
  • żołnierzom i górnikom torturowanym i zamordowanym w latach 1949–1959,
  • harcerzom z Szarych Szeregów torturowanym i zamordowanym w latach 1939–1956,
  • Polakom torturowanym i zamordowanym we Wrocławiu w latach 1945–1956,
  • ofiarom z Armii Krajowej i WiN z 27 września 1948,
  • Batalionom Chłopskim, 1940–1956,
  • Polskim Siłom Zbrojnym na Zachodzie,
  • ofiarom dwóch okupacji z Narodowych Sił Zbrojnych,
  • żołnierzom podziemnego ruchu oporu i więźniom reżimu komunistycznego,
  • Maciejowi Kalenkiewiczowi-Kotwiczowi, dowódcy AK na Nowogródczyź­nie,
  • Aleksandrowi Krzyżanowskiemu (1895–1951), dowódcy AK na Wileń­szczyźnie.

.Szczególnie nieprzyjemny problem pojawił się na Cmentarzu Osobowic­kim. Nieoznaczone kwatery więźniów politycznych zamordowanych w latach czterdziestych i pięćdziesiątych znajdowały się w bezpośrednim sąsiedztwie „alei zasłużonych”, zarezerwowanej dla partyjnych dygnitarzy. Dzięki życzliwości pracowników cmentarza krewni „politycznych” wiedzieli, gdzie znajdują się mogiły ich bliskich. Byli jednak bezradni, kiedy pod koniec lat osiemdziesią­tych władze bez ceregieli zrównały z ziemią kwatery ofiar. by przedłużyć aleję zasłużonych towarzyszy. Komuniści z równą pogardą traktowali żywych, jak i umarłych.

Kolejny problem powstał w związku z pomnikiem, który postawiono nad Odrą ku czci Polaków zamordowanych w czasie wojny przez „ukraińskich nacjo­nalistów”. Pomnik – zdaniem niektórych — nosił niesmaczną inskrypcję i został wzniesiony bez oficjalnego pozwolenia. Stoi nadal, choć już bez nieudolnie usu­niętego napisu.

W wyzwolonej Polsce z wyjątkowym zaangażowaniem zajęto się zaniedba­nymi obszarami historii. We Wrocławiu, który łączyły szczególne więzi z kresa­mi wschodnimi, wiele energii poświęcono analizie tragicznych relacji Polski z Ro­sją i Związkiem Sowieckim. Z większą otwartością podjęto też takie tematy, jak wielonarodowa przeszłość Śląska i katastrofa komunizmu, a także drażliwą kwe­stię niemieckiego i żydowskiego dziedzictwa miasta. W jednym z nielicznych ar­tykułów na temat Wrocławia, które wydrukował na pierwszej stronie „New York Times”, zwrócono uwagę na zmiany w świadomości historycznej. Dobrze poin­formowany wrocławianin zauważył: „Dokonaliśmy zwrotu o 180 stopni. Nie ma już moralnej schizofrenii. Możemy badać i przedstawiać prawdziwą historię Wro­cławia. [ … ] Żaden okres dziejów nie pozwalał na całkowitą swobodę, ale w przypadku historii współczesnej istniał bezpośredni nadzór partii: [ … ] albo wierutne kłamstwa, albo głuche milczenie”[1].

sculpture-553070

.Kilka miejscowych instytucji energicznie wzięło się do nadrabiania zale­głości. Do pionierów należało Muzeum Historyczne, którego dyrektor Maciej Łagiewski zrobił bardzo wiele w zakresie badania dziejów niemieckich i ży­dowskich[2]. Historycy uniwersyteccy poświęcili wiele wysiłku na badanie bia­łych plam w historii miasta, zwłaszcza w okresie bezpośrednio powojennym i sta­linowskim[3]. Przedstawili też pełny opis wspaniałych – ale zasadniczo niepol­skich – dziejów uniwersytetu. Ossolineum zaczęło wydawać nowe pismo poświęcone lokalnej historii: „Rocznik Wrocławski”[4]. Wydawnictwo Dolno­śląskie – główna oficyna miasta – opublikowało kilka bogato ilustrowanych ksią­żek, na które od dawna czekano. Należały do nich: kompletny przewodnik hi­storyczny, świetny przewodnik turystyczny, wysokiej klasy zarys dziejów mia­sta od czasów najdawniejszych do 1997 roku oraz Encyklopedia Wrocławia [5]. Autorzy zarysu oświadczyli: „Pragnęliśmy [ … ] przedstawić Wrocław jako wspól­ne dziedzictwo tych, którzy współtworzyli jego kulturową, gospodarczą i poli­tyczną tkankę” [6]. Amen.

Upadek komunizmu usunął też barierę, która od dawna oddzielała Polskę od Czechosłowacji. Zamknięcie w 1968 roku granicy biegnącej przez Sudety było ostatnim z długiej serii zdarzeń, które odizolowały od siebie Polaków i Czechów, zajętych swoimi sprawami we własnych, osobnych klatkach. Czeski pisarz Vla­dimir Macura (1945–1999) podjął świadomą próbę zbudowania mostu między obydwoma narodami. Rozpoczął cykl pięciu powieści „śląskich”, których akcja toczy się w Breslau w połowie XIX wieku w kręgu Ćelakovskiego. Kolejne tomy to: Informátor (1993), Komandant (1994) i Guvernantka (1997). W rozmowie z pol­skim krytykiem Macura wyjaśnił, że tło historyczne jest „drugorzędne”. Breslau w roku 1848 – w okresie Wiosny Ludów – jest na poły fikcyjnym odpowiednikiem Pragi z roku 1968 – z okresu „praskiej wiosny”. „Postacie historyczne mo­ich powieści to my sami”[7]. Macura zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że żelazna kurtyna oddzielała również sąsiadów w obrębie bloku radzieckiego. W po­wieści Guvernantka ta kwestia pada wyraźnie: „Jedziemy wśród pól, obok ściernisk ciepło pachnących uprzątniętym zbożem. Patrzę z po­wozu. Vratislav za nami jak zakotwiczony statek z gęstwą żagli. [ … ] W parku na stawie łabędzie, tak samo jak w mieście na fosie wodnej. [ … ] Na pagórku patrzymy w kierunku Czech, jest jasno i daleko widać sylwetkę góry. Jak zawsze zastanawiamy się. czy już za tą górą są Czechy. Ale boimy się zapytać. Bo powiedzieliby nam, że nie. Że Czechy są o wiele, wiele dalej [8]„.

O niewyrównanych rachunkach historycznych przypominały jednak wrocławia­nom najlepiej liczne artykuły prasowe poświęcone tematom, które przed nimi dłu­go skrywano. Żądania zwrotu dzieł sztuki wywiezionych przez komunistyczne władze do warszawskich muzeów zyskały powszechne poparcie. Chodziło m.in. o piętnastowieczny Tryptyk Warrenburski zabrany z katedry i ozdobne średnio­wieczne tarcze straży miejskiej [9]. Z kolei roszczenia dotyczące zwrotu majątku należącego niegdyś do Żydów często wywoływały konsternację. Koniec końców, większość wrocławian to potomkowie ludzi, którzy na skutek wojny stracili nie­mal wszystko i nie mieli żadnej nadziei na odzyskanie dawnej własności. Mimo to Peter Koppenheim z Manchesteru (ur. 1931) postanowił walczyć o swoje. Jego dom rodzinny w Breslau przepadł w lutym 1939 roku, kiedy wraz z rodziną mu­siał uciekać z Niemiec po prześladowaniach gestapo. Według relacji uzyskanej przez powoda od wrocławskiego taksówkarza, dom został zniszczony w 1945 roku przez Rosjan. Koppenheim domagał się wielu milionów funtów rekompensaty od rządu polskiego, który – jak miał powiedzieć – „przez 54 lata [prowadził] politykę czystek etnicznych [ … ] i wymordował tysiące polskich Żydów [10].

Nie mniej niepokojące i nieco bardziej realistyczne były wezwania do ra­chunku sumienia w sprawie stosunków polsko-niemieckich, a w szczególności powojennego wypędzenia niewinnych Niemców. Epizod ten był wprawdzie kon­sekwencją wspólnej decyzji mocarstw sojuszniczych (zob. s. 448), ale wykonaw­cami były władze komunistyczne i liczni polscy cywile[11]. Na miejsce symbolicz­nego pojednania pomiędzy premierem Mazowieckim i kanclerzem Kohlem, do którego doszło 12 listopada 1989 roku, wybrano Krzyżową (Kreisau) pod Wrocławiem – siedzibę rodu von Moltke, w której zaplanowano zamach na Hitlera (zob. s. 437). (Spotkanie zostało przerwane po dotarciu z Berlina wiadomości o upadku muru). W owym czasie posiadłość w Krzyżowej znajdowała się w rękach upada­jącego PGR-u. Niebawem została pięknie odrestaurowana i przekształcona w cen­trum młodzieżowe mające służyć budowaniu porozumienia między narodami [12].

Muzeum Narodowe we Wrocawiu

.W 1992 roku pojawiła się drobna kość niezgody między Polakami i Niemca­mi z powodu historycznego dokumentu sprzed ponad 700 lat. (Sporu nie zażegna­no). Departament Stanu w Waszyngtonie ujawnił, że „pergamin” podarowany Bi­bliotece Kongresu Stanów Zjednoczonych przez amerykańskiego weterana około 1945 roku zidentyfikowano jako dokument biskupa Anzelma, pochodzący z klasz­toru św. Wincentego we Wrotizli. Opatrzony datą 19 maja 1263 roku, zawiera nadany przez papieża przywilej udzielania 40-dniowego odpustu osobom nawie­dzającym klasztor. Początkowo amerykańskie władze błędnie przypisywały ten dokument „Bratislavie”. Potem jednak chciały zwrócić go prawowitym właścicie­lom. Ale kim byli właściciele? Polscy archiwiści, powołując się na zasadę archi­walnej terytorialności, upierali się, aby powrócił on do Wrocławia. Nie bez słusz­ności wskazywali na to, że w 1263 roku Wrotizla była w Polsce. Niemieckie prze­pisy zaś przemawiały na korzyść roszczeń Pruskiej Fundacji Dziedzictwa Kulturalnego w Berlinie. Sprawa utknęła w martwym punkcie.

Do istotnych wydarzeń owego czasu należało przekształcenie statusu Osso­lineum z instytucji państwowej w niezależną fundację. Nie wszyscy rozumieli znaczenie tego kroku – podobnie jak śmiałą decyzję dyrektora Ossolineum, by zakupić rękopis Pana Tadeusza, który od ponad 100 lat znajdował się w depozy­cie instytutu. Dla umysłów ukształtowanych przez poprzedni system wszystko było własnością wszystkich (a zwłaszcza partii) i nic nie należało do nikogo. W rze­czywistości jednak w nowym państwie prawa spadkobiercy depozytariuszy mogli zasadnie kwestionować sposób, w jaki wykorzystywano ich własność, a więc po­rozumienie stron było konieczne. W każdym razie należało pokazać społeczeń­stwu, że instytucji kulturalnych nie musi cechować pasywność charakterystyczna dla państwowej biurokracji. Ossolineum znajdowało się w rękach państwa przez ponad pół wieku. Jeszcze we Lwowie zostało w 1940 roku skonfiskowane przez władze sowieckie i przekazane Akademii Nauk Ukraińskiej SRR. Jej ówczesnym dyrektorem był Jerzy Borejsza (alias Goldberg, 1905–1952), który w powojennej Polsce miał zostać jednym z głównych komunistycznych ideologów; był też bra­tem Józefa Różańskiego, dyrektora Departamentu Śledczego MBP. Podczas wojny i bezpośrednio po jej zakończeniu bezcenne zbiory Ossolineum zostały złupione zarówno przez hitlerowców, jak i Sowietów. W rezultacie zaledwie 30 procent przed­wojennego stanu posiadania przewieziono w 1946 roku do Polski, gdzie kolekcja została podzielona – część trafiła do Wrocławia (zob. s. 465). Większość zbiorów, w tym archiwa instytutu, pozostała na Ukrainie[13]. To, iż pierwszy w ustroju demo­kratycznym dyrektor Ossolineum. Adolf Juzwenko (ur. 1939), przybył do Wrocła­wia jako „repatriant” z terenów skazanych przez krąg Borejszy na ostateczne wcie­lenie do Związku Radzieckiego, można uznać za ironiczny komentarz historii.

Wspólnota żydowska we Wrocławiu zaczęła się odradzać. Była wprawdzie led­wie cieniem dawnej gminy, ale liczba członków wzrosła z 40 w 1993 roku do około 200. Pojawiła się też sekcja młodzieżowa, a synagoga Pod Białym Bocianem przeszła długą renowację. Obszar wokół ulicy Włodkowica ogłoszono strefą tolerancji [14].

.W 1990 roku uchwalono kompleksowy plan rozwoju miasta. Na dobry po­czątek ukończono szybko kilka znaczących przedsięwzięć metodą „plomb”, dzię­ki czemu uniknięto większych wyburzeń. Wśród innych projektów znalazło się gruntowne przekształcenie infrastruktury handlowej, całkowita modernizacja prze­starzałych dróg i od dawna oczekiwane zakończenie odbudowy Starego Miasta. Restrukturyzacja handlu polegała na rozdzieleniu rynku hurtowego i detaliczne­go, zamknięciu „Goliata” – gigantycznego bazaru w namiocie cyrkowym na pla­cu Grunwaldzkim – i budowie pierwszych podmiejskich hipermarketów: Marino, Hita i Billi. Modernizację systemu komunikacyjnego rozpoczęto od intensywnych remontów sieci wodno-kanalizacyjnej, gazowej i elektrycznej, a także od położe­nia nowej nawierzchni; w dalszym ciągu zamierzano wybudować sieć dróg, którą zaplanowano już w latach trzydziestych. Renowacja Starego Miasta wiązała się z całkowitą wymianą bruku na Rynku oraz starannym odrestaurowaniem wszyst­kich nieodnowionych gmachów. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych Wrocław mógł zacząć szczycić się pięknym centrum, które wprawdzie doprowadzano do porząd­ku przez pół wieku. ale przynajmniej uniknięto przy tym pochopnej modernizacji – co przytrafiło się wielu miastom niemieckim. Wrocław dysponował teraz prze­stronną. wdzięczną i atrakcyjną areną życia miejskiego; turystom podróżującym po Europie Środkowej mógł się przedstawiać jako godny partner Krakowa i Pragi.

W rok po wizycie kanclerza Kohla w Krzyżowej Republika Federalna Nie­miec formalnie uznała granicę na Odrze i Nysie. potwierdzając tym samym legal­ność włączenia Wrocławia do Polski. Ta długo odkładana decyzja była warun­kiem uznania zjednoczonych Niemiec przez Stany Zjednoczone; postawienie go przypisuje się powszechnie wpływowi konsultanta Białego Domu do spraw Euro­py Środkowowschodniej i mediów międzynarodowych, Jana Nowaka-Jeziorań­skiego (ur. 1913). Tego bohatera wojennego i byłego dyrektora Rozgłośni Pol­skiej Radia Wolna Europa łączą z Wrocławiem ścisłe więzy. Należy on do rady nadzorczej Ossolineum i jest jedyną osobą, która otrzymała zarówno doktorat ho­noris causa uniwersytetu, jak i honorowe obywatelstwo miasta. 

.W 1993 roku Wrocław zyskał kolejną gwarancję wolności i bezpieczeństwa w związku z ewakuacją byłego dowództwa zgrupowania wojsk Armii Radziec­kiej w Legnicy. Ogromny garnizon tej bazy wojskowej, który stanowił zewnętrz­ną oznakę zależności Polski i był strażnikiem jeszcze większego garnizonu w Niem­czech Wschodnich, powstał na rozkaz Stalina w 1945 roku. Przez niemal pół wie­ku kładł się cieniem na całym regionie, przypominając jego mieszkańcom – z którymi nikt się nie zamierzał bratać – o sowieckim panowaniu i degradując polskie oddziały ze Śląskiego Okręgu Wojskowego do roli pomocniczej. Przez dziesięciolecia. kiedy zmieniali się jego kolejni polityczni mocodawcy – od Breż­niewa po Gorbaczowa –garnizon trwał i organizował spektakularne pokazy siły, jak ten z 1969 roku. Po zgonie Związku Radzieckiego okazał się jednak zbędny. Przez rok czy dwa żołnierze teraz już armii rosyjskiej przestępowali z nogi na nogę. kradli samochody, pracowali na czarno i czekali na powrót do domu. W końcu dostali rozkaz wyjazdu; spakowali sprzęt wojskowy i każdy kawałek wyposaże­nia. który udało im się oderwać, odrąbać czy odkręcić. W Legnicy pozostawili po sobie stan klęski ekologicznej. Nikt na Śląsku nie ronił po nich łez.

guy-931433

.Wrocław mógł się poszczycić długą tradycją festiwal i muzycznych. W 1991 roku narodziła się jednak zupełnie nowa inicjatywa – najpierw w Brzegu (Brieg), a potem we Wrocławiu i innych miastach śląskich. Międzynarodowy Śląski Festi­wal Muzyczny, wspierany przez fundację „Nasz Śląsk – Nasza Europa”, miał na celu budowanie „mostów porozumienia” między narodami Europy Środkowej; przyjął nazwę: „Porozumienie – Verständigung. Głównym patronem tego przed­sięwzięcia został rodowity brzeżanin – maestro Kurt Masur, pierwszy dyrygent nowojorskich filharmoników.

W maju 1997 roku papież Jan Paweł II odwiedził ponownie Wrocław, tym razem z okazji Światowego Kongresu Eucharystycznego, który zgromadził 7 ty­sięcy gości. Wydarzenie to miało wyraźnie charakter ekumeniczny. Obecni byli wszyscy członkowie Polskiej Rady Ekumenicznej, a delegacji żydowskiej zgoto­wano gorące przyjęcie. Centralnym wątkiem homilii Ojca Świętego na temat sta­tio orbis była „wolność”: Zwłaszcza tutaj. w tej części Europy [ … j samo słowo ,.wolność” wywołuje [ … j mocniejsze bicie serca. Znamy smak niewoli, smak wojny i niesprawiedliwości. Znają go także te kraje, które przeżyły podobnie jak my tragiczne doświadczenia braku wolności osobistej i społecznej. Dzi­siaj cieszymy się z odzyskanej wolności. ale „wolności nie można tylko posiadać i używać. Trzeba ją stale zdobywać przez prawdę”[15] .

Z kolei w Legnicy Papieża powitał ogromny tłum wiernych zgromadzony na po­radzieckim lotnisku.

.Wszystkim osiągnięciom tego dziesięciolecia zagroziła jednak wielka po­wódź z lipca 1997 roku. Na skutek wyjątkowo obfitych letnich opadów w Sude­tach – w ciągu czterech dni spadło tam 41,5 cm deszczu, co stanowiło 250 procent średniej miesięcznej – zbiorniki retencyjne przepełniły się i potężna, błotnista fala ruszyła powoli z biegiem Odry. Zanim 12 lipca dotarła do Wrocławia, zdążyła zalać wiele terenów w Czechach i na Górnym Śląsku (światowe media zaintere­sowały się powodzią dopiero pod koniec miesiąca, kiedy fala dotarła na teryto­rium Niemiec i zbliżyła się do Berlina). W Oławie, powyżej Wrocławia, rzeka miała teraz 10 kilometrów szerokości i około 9 metrów głębokości. Jedynym spo­sobem powstrzymania wielkiej wody bądź osłabienia jej niszczycielskiej siły było wysadzenie wałów przed granicami miasta i zalanie okolicznych pól. Newralgiczne miejsca na wałach obsadzili jednak protestujący chłopi, a postkomunistyczne wła­dze nie umiały sobie z nimi poradzić. Wrocław znalazł się więc pod wodą na całe osiem dni. Żołnierze i ochotnicy roznosili worki z piaskiem.

W takich instytucjach jak Ossolineum, które działały szybko, zdążono przenieść rzeczy wartościowe na wyższe piętra. Powódź oszczędziła Rynek i jego bezpośrednie otoczenie, lecz wiele ulic na południu, na wyspach i na przedmieściach przykryła woda. Odra zalała tysiące domów do pierwszego albo drugiego piętra i zatopiła jeszcze więcej sa­mochodów – czasem z włączonymi reflektorami, które świeciły pod wodą niczym zjawy. Wielkie osiedle Kozanów, zbudowane bezmyślnie w latach siedemdziesią­tych na północnych terenach zalewowych przygotowanych jeszcze przez Niem­ców, znalazło się teraz 10 metrów pod wodą. Odcięto gaz i prąd, a komunikację na obszarach niezatopionych utrudniały barykady z worków z piaskiem. Do wielu miejsc mogły dotrzeć tylko łodzie, pontony, wojskowe amfibie i śmigłowce. Miesz­kańcom rozdawano racje żywnościowe.

Powszechnie uważa się, że w obliczu ka­tastrofy rząd centralny sromotnie zawiódł, podczas gdy władze lokalne potrafiły działać szybko i skutecznie. Straty były gigantyczne; co gorsza, niewiele osób miało wykupione polisy ubezpieczeniowe; mieszkańcy biednych dzielnic jeszcze przez wiele miesięcy musieli przebywać w wilgotnych, cuchnących zgnilizną po­mieszczeniach. Zdumiewające jest to, że nikt nie zginął. Efekty psychologiczne nie były wyłącznie negatywne – wrocławianie uświadomili sobie, jak wiele mają do stracenia [16]. W lipcu 1997 szkody oszacowano na 709 milionów 486 tysięcy złotych –niemal dokładnie tyle, ile wynosił roczny budżet miasta [17].

Most

.Historykowi nasuwają się inne refleksje. Dlaczego Wrocław był tak nieprzy­gotowany? Przecież w ciągu stuleci Odra wielokrotnie zgotowała miastu podobne klęski – ostatnio w 1854 i 1903 roku. Wszyscy obwiniali peerelowskich urbani­stów (którzy nie byli bez winy), ale istnieje też inne wyjaśnienie. Ludność Wro­cławia nie mogła czerpać ze skarbca zbiorowej pamięci sięgającej dalej niż rok 1945 i dlatego nie była nawet w stanie wyobrazić sobie skali zagrożenia ze strony rozszalałej Odry.

Najnowsze dzieje Wrocławia dzielą się więc na okres przed powodzią i po powodzi. Na szczęście odbudowa przebiegała sprawnie; raport przygotowany w listopadzie 1998 roku przez młodą Amerykankę z University of Virginia był wyraźnie optymistyczny[18]. W sferze gospodarczej Wrocław skutecznie przy­ciągał kapitał zagraniczny. W mieście powstało ponad tysiąc spółek z udziałem zagranicznych inwestorów, z tego dwie trzecie w przemyśle wytwórczym. Naj­więcej firm – 290 – otworzyli Niemcy. Pod względem ogólnej sumy inwestycji na pierwszym miejscu znalazła się jednak Wielka Brytania, za nią Niemcy, a na trzecim miejscu Szwecja. W krajobrazie Wrocławia pojawiły się słynne zagra­niczne marki: Volvo, Cadbury, Siemens, Pilkington, Adtrans, Daimler-Benz, IKEA, Deutsche Bank, Tesco …

Dolnośląska Izba Handlowa nawiązała specjalne kontakty z Wiesbaden i Dreznem (Niemcy), Bredą (Holandia), Poitiers (Francja) i Charlotte (Stany Zjed­noczone). N a podobną skalę prowadzono wymianę kulturalną. Wystawa poświę­cona osobie Konrada Adenauera, którą w 1997 roku zorganizowało Ossolineum, stanowiła odzwierciedlenie nowego nastawienia do Niemiec. Różnorodne im­prezy w ramach „Dni Saksonii we Wrocławiu” (czerwiec 1998) stanowiły kon­tynuację wymiany między Wrocławiem a Dreznem, która została rozpoczęta już w 1959 roku, ale dopiero teraz nabrała charakteru dobrowolnego. Celem dekla­rowanym przez organizatorów była „budowa naszej części wspólnego Europejskiego Domu”. W podobnym klimacie nawiązano szersze relacje między Berli­nem-Brandenburgią a Śląskiem, o czym może świadczyć wspólna, dwujęzycz­na publikacja: Wach auf, mein Herz, und denke / Przebudź się, serce moje, i pomyśl. Zważywszy na federalny ustrój Niemiec, podejście międzyregional­ne okazało się owocne.

.W kwestii tożsamości miasta zauważono, iż Wrocław „staje się raczej miastem europejskim niż po prostu polskim [albo] po prostu polskim z niemieckimi korzeniami”. Jeden z respondentów mówił w tym kon­tekście o „Europolis – ośrodku stymulującym rozwój dużego regionu”[19]. Wro­cław osiągnął pozycję, która jeszcze dziesięć lat wcześniej była niewyobrażal­na – mógł zgłosić swoją kandydaturę na organizatora Targów Światowych Expo 2010[20].

Norman Davies
Roger Moorhouse
MikrokosmosFragment rozdziału„Wrocław. Feniks z popiołów, 1945–2000” książki „Mikrokosmos. Portret miasta środkowo-europejskiego” Normana Daviesa i Rogera Moorhouse’a w tłumaczeniu Andrzeja Pawelca, Wydawnictwo „Znak”, Kraków 2002; tytuł publikowanego fragmentu – redakcja Wszystko Co Najważniejsze.

[1] Prof. Karol Modzelewski, cyt. w: H. Kamm, Poland Reawakens: to its History as Communisms Mirrors Shatters, „New York Times” 26 stycznia 1995. [2] Zob. Wratislavia powrot sławy. Rozmowa z Maciejem Łagiewskim, 1998: Maciej Łagiewski, Macewy mówią. Wroclaw 1991: tenże, Wrocławscy żydzi, Wroclaw 1994. [3] O historiografii pisali zwłaszcza W. Wrzesiński i T. Suleja; o okresie stalinowskim – K. Szwa­grzyk i M. Ordylowski; o kwestiach żydowskich – S. Bronsztejn, B. Szaynok, E. Waszkiewicz; o okresie powojennym – T. Kulak, J. Tyszkicwicz; o opozycji – W. Suleja [Stefański], A. Grocholski. Główne wrocławskie pisma historyczne to: „Acta Lniversitatis Wratislaviensis”, „Pra­ce Historyczne”, „Sobótka”, „Odra”, “Rocznik Wrocławski”. Powstanie w 2001 wrocławskie­go oddziału Instytutu Pamięci Narodowej znacznie ułatwiło badania historyków nad okresem powojennym. [4] „Rocznik Wrocławski”, Wrocław: Towarzystwo Przyjaciół Ossolineum, Wrocław 1994. [5] T. Kulak, Wrocław: przewodnik historyczny, Wrocław 1997; J. Czerwiński, Wrocław: przewod­nik turystyczny, Wrocław 1997; M. Kaczmarek i in., Wroclaw: dziedzictwo wieków, Wrocław 1997: Encyklopedia Wrocławia, Jan Harasimowicz i in. (red.), Wrocław 2000, s, 988. [6] Kaczmarek i in., dz. cyt., Wstęp, s. 5. [7] Vladimír Macura, Wrocław był bliżej Pragi (rozmowę przeprowadziła Zofia Tarajlo-Lipuw­ska), „Odra” 2000, nr 3, s, 56–59. [8] Vladimír Macura, Suknia po Marii, tłum. Zofia Tarajlo-Lipowska, „Odra” 2000, nr 3, s. 55. [9] Jakub Tyszkiewicz, Kto kocha Wrocław, kocha Warszawę, „Gazeta Dolnośląska” (lokalny do­datek „Gazety Wyborczej”) 2000, nr 140. [10] 11 Żydów skarży Polskę, „Gazeta Wyborcza” 3 sierpnia 1999, Holocaust Survivor sues Polish Government, „The Independent” 4 sierpnia 1999. [11] Anna Bogusz, Boguslaw Mazur, Rachunek krzvwd, „Wprost” 2000, nr 31, s. 28–30. [12] Fundacja „Krzyżowa” dla Porozumienia Europejskiego, ul. Ofiar Oświęcimskich 7/13, 50-069 Wrocław; także www.aede.org. [13] Doktor Maciej Matwijów, bibliotekarz w Fundacji Ossolineum. Wrocław. Raport: „Przypadek rozproszonej biblioteki”, 1997. [14] Bożena Szaynok. Żydzi we Wrocławiu po II wojnie światowej, „Rocznik Wrocławski” R. IV: 997. S. 173–190. [15] Jan Paweł II, Pielgrzymki do Ojczyzny. Przemowienia. homilie, Kraków 1999, s. 878, 889. [16] Wrocławskie powodzie, „Rocznik Wrocławski” R. IV: 1997, s. 8–130. [17] Wrocławska kronika wielkiej wody: 10 lipca–18 sierpnia wstępny raport, Wojciech Wrzesiń­ski (red.), Wrocław 1997, s. 139. [18] Alison T. Millett, University of Virginia. Raport zamówiony przez „Wrocław Project”, listopad 1998. Bieżące infonnacjc można znaleźć pod adresem: www.wroclaw.com. [19] Za: „Wrocław Economic Review, wydany przez Radę Miejską, Wrocław 1998. [20] K. Bzowska, Expo 2010 we Wrocławiu, „Dziennik Polski” (London) 21 listopada 2000. 

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 11 marca 2016