Aleksander GLEICHGEWICHT: "O Wrocławiu. O wrocławskich Żydach. O tolerancji"

"O Wrocławiu. O wrocławskich Żydach. O tolerancji"

Photo of Aleksander GLEICHGEWICHT

Aleksander GLEICHGEWICHT

Absolwent fizyki na Uniwersytecie Wrocławskim, działacz przedsierpniowej opozycji demokratycznej i „Solidarności”. Działacz Komitetu Helsińskiego w Polsce, a po wyjeździe do Norwegii w 1984 roku – sekretarz Norweskiego Komitetu Helsińskiego i wiceprzewodniczący „Solidarności” Polsko-Norweskiej. Od 2001 roku na stałe w Polsce. Przewodniczący Gminy Żydowskiej we Wrocławiu. Odznaczony przez Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

zobacz inne teksty Autora

500 lat przed moimi urodzinami…

.Rok 1453 to rok szczególny w historii Europy. Opuszczony od stuleci przez chrześcijański Zachód Konstantynopol padł pod naporem otomańskiej nawały. Choć przez ostatnie dziesięciolecia przed jego upadkiem miały miejsce próby budowania antytureckiej koalicji, która rozpaczliwie próbowała powstrzymać „saraceńską” inwazję na północ, na oczach zdumionej Europy dopełnił się los Bizancjum, kontynuatora Imperium Rzymskiego, którego zachodnia część legła w gruzach niemal 1000 lat wcześniej. Władysław Warneńczyk, król Polski, książę Litwy, król Czech i Węgier, padł pod Warną w 1444 roku w bitwie, która nie zapobiegła klęsce Europy w konfrontacji z nową potęgą.

A gdzie ten Wrocław? Gdzie ci Żydzi? Cierpliwości…

Inkwizytor przeciw niewiernym

.Rozpoczęła się epoka konfrontacji wykraczającej poza kwestie stref wpływów, konkurencji, dynastii i wojennych łupów. Była to konfrontacja religii i wartości. Po upadku Konstantynopola zagrożenie Rzymu i Wiednia przez Mehmeda II rosło. Rozpoczęła się wreszcie mobilizacja polityczna i religijna, niezbędna do organizacji środków ekonomicznych i militarnych dla nowej krucjaty. Jej warunkiem była skuteczna akcja propagandowa. W środkowej Europie kierował nią doświadczony i skuteczny w zwalczaniu herezji we włoskim Kościele inkwizytor, zasłużony bojownik przeciw husytom, Jan Kapistran. W 1454 roku udało mu się zmobilizować armię, walczącą u boku Jana Hunyady’ego. Jednak zaraza, nie turecka szabla, przerwała jego żywot w chorwackim Ilok w 1456 roku…

Ale miało być o… No dobra!

„Entliczek, pentliczek, czerwony stoliczek…”

.Wiosną 1453 roku Jan Kapistran, podczas swego europejskiego tournée (po przegonieniu go z Pragi) zawitał na osiołku, niczym Mesjasz, do Wrocławia, miasta, które już wtedy większość mieszkańców nazywało „Breslau”. Wobec ewidentnego braku heretyków, żar swych kazań skierował przeciw oligarchom i patrycjuszom, przeciw rozpuście i bogactwu. Wielka była siła jego słów i wiara setek słuchaczy – na stos rzucano w uniesieniu przedmioty zbytku, wszak zbędnych w drodze do wiecznego zbawienia. Pogłoski o dziesiątkach wskrzeszonych i niezliczonych uzdrowionych przez Jana nieszczęśnikach wzmacniały ufność i oddanie tłumów jego wezwaniom. Płomień jego słów wybuchł pełnym płomieniem po Bożym Ciele 1453 roku. Wrocławscy Żydzi ponoć (cóż za lekkomyślność) zbezcześcili hostię (na pewno tak było, wszak wszyscy się przyznali). Część, przerażona groźbą próby ognia, wybrała próbę wody, przyjmując chrzest. 42 Żydów spalono na placu Solnym. Resztę wygnano. Wszystko z wyroku Jana Kapistrana.

„Entliczek pentliczek,
czerwony stoliczek,
Pana,
Jana Kapistrana,
na kogo wypadnie,
temu ręka odpadnie”.

.Takie były oryginalne słowa znanej do dziś dziecięcej wyliczanki, która narodziła się na Dolnym Śląsku. W tym strasznym miejscu na środku placu Solnego stoi dziś iglica, skręconym jakby płomieniem skierowana ku niebu. Bez tabliczki. Tabliczki z imieniem świętego (od 1724 roku) Jana Kapistrana znajdziemy na murach domów wrocławskiej ulicy, której patronuje.

Breslau Judenfrei (I)

.Żydzi Wrocławia, mieszkający tu od początku historii miasta, po 1453 roku zniknęli na 300 lat. Pojawiali się czasem jak przejezdni handlarze, bez prawa pozostawania na noc w murach miasta. Sytuacja zmieniła się radykalnie po zdobyciu Śląska przez Prusy. Kraj ten, słusznie uznany za jednego z grabarzy Rzeczpospolitej i zasłużenie źle zapisany w naszej narodowej świadomości, był, co nie wszystkim wiadomo, jednym z bardziej postępowych w obszarze praw obywatelskich, wliczając swobody religijne. Warto też wspomnieć na marginesie, że jako pierwszy w Europie zakazał tortur. Żydzi, korzystając z nowych praw, masowo zaczęli się tu osiedlać. Nie byli już zamykani w gettach, sami, korzystając z nowych, oświeceniowych praw, nie zamykali się też w dobrowolnych gettach duchowych i religijnych.

Szybko wrocławskie żydostwo zdominowane zostało przez jego liberalny odłam, wyrosły z ruchu Haskali, żydowskiego Oświecenia. Nastąpił – we Wrocławiu i całych Niemczech – niezwykły rozwój życia żydowskiego. Zderzenie wielkiego potencjału żydowskiej religii i filozofii, kultu wykształcenia i wiedzy, przedsiębiorczości i pracowitości z wyzwaniami nowoczesności, w warunkach demokracji i prawa, dało niespodziewane efekty. Efekty, które sprawiły również, że powstał nowy rodzaj antysemityzmu, oparty już nie na przesądach, a na zawiści. Z czasem, podbudowany prymitywnym darwinizmem społecznym w jego skrajnym, nazistowskim i rasistowskim wydaniu, ów „nowoczesny” niemiecki antysemityzm doprowadzi najpierw do bezprzykładnej dyskryminacji i stygmatyzacji Żydów, a wkrótce do masowego na nich mordu. Do Holokaustu.

Breslau Judenfrei (II)

.Dotknie on także wrocławskich Żydów. Spośród 22 tysięcy ponad połowa zdąży się uratować. Od 1933 roku Niemcy chętnie pozbywali się ich, po wcześniejszym rabunku, godząc się na emigrację, utrudnianą przez kraje wolnego świata problemami wizowymi. Z obawy przed… „wzrostem antysemityzmu”!

Dla tych Żydów, którym się nie udało wyjechać, zamknięte drzwi Szwecji, Szwajcarii, brytyjskiej Palestyny, czy USA, oznaczały, wobec późniejszego wyroku śmierci z Wannsee, zagładę. Gineli Żydzi z Breslau w Teresienstadt, Auschwitz, Kownie.

Znów polski Wrocław. I trochę żydowski

.Wraz z falą osiedlających się we Wrocławiu, polskim Wrocławiu, uchodźców z utraconych Kresów, bezdomnych warszawian czy szukających nowego życia mieszkańców ziem tzw. „Polski Centralnej”, do Wrocławia przybyły tysiące polskich Żydów ocalałych z Holokaustu, najczęściej ze Wschodu. Ludzi, spośród których wielu przeżyło wojnę na Syberii i w Kazachstanie, bo tam ich zesłał Stalin z Kresów, razem z setkami tysięcy Polaków w latach 1939–1941. Paradoks historii – Żydzi ocaleni od zagłady przez… stalinowskie deportacje!

Na Dolnych Śląsku mieszkało krótko 150 tysięcy polskich Żydów, mieli szkoły, kluby, teatry, spółdzielnie. Ich liczba szybko topniała. Większość czekała na pierwszą okazję, by wyjechać z kraju, który, choć nie ze swego wyboru, stał się cmentarzem ich narodu.

Nie zachęcał do pozostania coraz bardziej dławiący stalinizm i nowa fala antysemityzmu symbolizowana przez pogrom kielecki. Zachęcało jednocześnie do wyjazdu powstanie Izraela i nadzieja nowego życia we własnym państwie żydowskim, daleko od cienia koszmaru Zagłady, którą miały nadal przypominać sny, ale nie puste place po gettach.

.Z około 20 tysięcy wrocławskich Żydów po wojnie na początku lat sześćdziesiątych zostało ok. 4 tysięcy, może mniej.

Wrocław Judenfrei (III)? Nie damy się!

.Niesławny Marzec 1968, rewolucja ciemniaków z jego antysemicką kampanią, zmusił do wyjazdu z Polski większość ostatnich żydowskich mieszkańców Wrocławia. Do Izraela, USA, jeszcze częściej do Szwecji i Danii. Chcieli być blisko Polski. W końcu byli Polakami! Zlikwidowano żydowską szkołę, władze przejęły synagogę, którą kolejni właściciele doprowadzili do ruiny. Słynną Synagogę pod Białym Bocianem, która jako jedyna cudownie przetrwała hitlerowską Noc Kryształową w 1938 roku!

Rok 1989 znaczył wiele także dla żydowskich niedobitków we Wrocławiu. Często dzieci tych, którzy uwierzyli w komunizm i nie chcieli wyjechać z Polski w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, wykazując się często nadgorliwością w budowaniu nowego ustroju, młodzi Żydzi zaangażowani w walkę o wolną Polskę w szeregach podziemnej „Solidarności”, zaczęli budować zręby nowej żydowskiej społeczności. W wolnej Polsce.

.Jesteśmy. Rozwijamy się. Odbudowujemy żydowskie życie religijne i kulturalne we Wrocławiu. We wspaniale odbudowanej Synagodze pod Białym Bocianem, wokół której tętni życie naszego wspaniałego miasta. Mamy ok. 300 członków, liczba ta rośnie. Jesteśmy częścią większej społeczności, jako wrocławianie, Dolnoślązacy, przede wszystkim zaś – Polacy. Europejczycy? Czemu nie?

Dzielnica Wzajemnego Szacunku

.Także jako współgospodarze unikalnej, co najmniej w skali polskiej, Dzielnicy Czterech Wyznań. Dzielnicy, która ma jeszcze jedno imię – Dzielnica Wzajemnego Szacunku. Dzielnica, w której współpracują ze sobą katolicy z prowadzonej przez paulinów parafii św. Antoniego, protestanci skupieni wokół zboru na Kazimierza Wielkiego, prawosławni z cerkwi na Św. Mikołaja, no i my, z parafii… przepraszam – z gminy żydowskiej z Włodkowica. Spotykamy się, zapraszamy wzajemnie, organizujemy wspólne seminaria, sesje, projekty kulturalne. Uczymy się, czym jest wzajemny szacunek. Modlimy się za pamięć zamordowanych Żydów, modlimy się za ofiary bestialskich prześladowań chrześcijan, jazydów i muzułmanów w Iraku i Syrii.

Kapistran wraca!

.Paulini z ul. Św. Antoniego woleliby zapewne, żeby na strychu innej parafii znaleziono obraz autorstwa „śląskiego Rembrandta” Michała Willmanna, przedstawiający… Jana Kapistrana! Wspaniały artysta, wspaniały obraz… Płomienie, które są jego częścią, to płonący Belgrad, o który walczyła prowadzona przez zakonnika krucjata. Cóż, i my, Żydzi musimy przyjąć, że w tradycji katolickiej zostanie on przede wszystkim wielkim obrońcą chrześcijaństwa. Ale o tabliczkę przypominającą jego czyny na placu Solnym i tak się upomnimy! Bo wzajemny szacunek to także respekt dla różnych wrażliwości, nimi trzeba tkać wspólną, choćby bolesną historię.

A co z tą tolerancją?

.Miało być jeszcze o tolerancji… Nie będzie! Bo nie lubię już tego słowa. Pojęcie tolerancji zbyt często znaczy „znoszę cię, mimo że…”. „Toleruję coś, mimo niechęci…”. Tolerancja była dobra w XVI wieku, zresztą – to Polska była wtedy jej niewątpliwym championem w Europie. Dziś jednak mówić trzeba o równości praw i o wzajemnym szacunku. Współpraca międzywyznaniowa w naszej dzielnicy jest tego dobrym przykładem.

Nie jest to łatwe. Zagubiona Europa, niespokojna o swą przyszłość, nieradząca sobie z wyzwaniami napływu uchodźców i jego złożonych przyczyn, rozdarta między polityczną naiwnością zagłaskującą wyzwania globalizacji i rosnącą falą ksenofobii i rasizmu – taka Europa nie ułatwia debaty i poszukiwania odpowiedzi na pytania o multikulturalizm przyszłości. Na pytania o wizję jednoczącego się kontynentu, nie zapominającego o swych etycznych, religijnych i kulturowych korzeniach. O duchowym i materialnym kształcie tejże Europy, Polski, Wrocławia. Doraźność, egoizm, fobie, czasem polityczna manipulacja nie pozwalają na otwartą debatę, sprzyjając idealistycznej naiwności sądów jednych i otwartego powrotu do ksenofobii innych.

Wrocław, Miasto Otwarte. Miasto Wzajemnego Szacunku

.Wyzwania te szczególnie ważne są w naszym mieście, które było świadkiem pogromów, wypędzeń, totalitarnych szaleństw brunatnego i czerwonego reżymu. Wrocław to wyjątkowe miejsce, gdzie na ruinach „obcego miasta” po 1945 roku udało się zbudować unikalną społeczność ludzi wolnych i otwartych, także na swoje niepolskie dziedzictwo. Miasto – bastion zwycięskiej „Solidarności”, dziś dumna Stolica Europejskiej Kultury 2016. Czy Wrocław podtrzyma swą legendę jako „Miasto Otwarte”? Czy zasłuży na miano „Miasta Wzajemnego Szacunku”?

Wierzę, że tak. Wierzę, że to nie palona niedawno kukła Żyda, symbolizująca Unię Europejską i… islamizację Europy, będzie symbolem Wrocławia. Wierzę, że nasze miasto pokaże wielkie serce prawdziwym uchodźcom, którzy odpłacą nam za nie uczciwą pracą, szacunkiem i wzbogaceniem naszej kultury. Jak bywało przez stulecia. Wierzę, że wielokulturowość Wrocławia nie pozostanie tylko postulatem i festiwalowym hasłem, propagandową wydmuszką i okolicznościowym frazesem. Wierzę!

Aleksander Gleichgewicht

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 6 lutego 2016
Fot. Shutterstock