Andrzej KRAJEWSKI: Wrocław na fali 

Wrocław na fali 

Photo of Andrzej KRAJEWSKI

Andrzej KRAJEWSKI

Historyk i publicysta związany z „Dziennikiem Gazetą Prawną”. W latach 2011-2015 doradca prezesa IPN. Autor książek: „Między współpracą a oporem. Twórcy kultury wobec systemu politycznego PRL”, „Największe wpadki tajnych służb” oraz „Jak wykuwały się fortuny”.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Stolica Dolnego Śląska może dziś określać się mianem dziecka szczęścia. Jednak kimś takim zostaje się wówczas, gdy wykorzystuje się oferty od szczęścia otrzymywane – pisze Andrzej KRAJEWSKI

.„Frankfurt, Wrocław i Luksemburg przyćmiły swoich konkurentów” – takimi słowami rozpoczyna się raport „European Cities and Regions of the Future 2024” (Europejskie miasta i regiony przyszłości 2024). Każdego roku przygotowuje go zajmujący się śledzeniem globalnych trendów ekonomicznych dwumiesięcznik „fDi Intelligence”, który powstał jako międzynarodowy projekt brytyjskiego dziennika „The Financial Times”.

Wedle wspomnianego raportu „Frankfurt w Niemczech, Wrocław w Polsce i miasto Luksemburg, stolica regionu o tej samej nazwie, awansowały na szczyty swoich kategorii”. Oznacza to, iż wedle zespołu ekspertów, śledzących rozwój europejskich miast i regionów, wśród miejscowości posiadających od 200 tys. do 750 tys. mieszkańców żadna inna w całej Europie nie może się równać ze stolicą Dolnego Śląska. Przynajmniej jeśli idzie o osiągnięcia, które poddano analizie i ocenie podczas tworzenia raportu – czyli pod względem potencjału ekonomicznego, kapitału ludzkiego, jakości życia, efektywności inwestycji, skomunikowania ze światem oraz przyjazność dla biznesu.

.Wprawdzie w wymienionych podkategoriach bywają lepsi, lecz jeśli idzie o całość, to ani Zurich, ani Utrecht, ani Haga, ani wiele innych pięknych i bogatych miast zachodniej Europy nie może się wedle raportu „fDi Intelligence” równać z Wrocławiem (notabene, raport dotyczy w sumie 330 miast).

Niepodważalny sukces stolicy Dolnego Śląska zwięźle ujął w maju 2023 r. na łamach „The Telegraph” brytyjski dziennikarz Daniel Johnson. „Jak okiem sięgnąć, rozciągała się nowoczesna metropolia, licząca prawie 700 000 mieszkańców” – napisał. Dodając jeszcze z nieskrywanym zachwytem: „Dziś Wrocław przewyższył tym, co osiągnął, przedwojenny dobrobyt Breslau”.

Dorzućmy może jeszcze spojrzenie Amerykanów, sięgając po raport McKinsey Global Institute z 7 grudnia 2022 r., będący oceną standardu życia oferowanego przez miasta rozsiane w różnych punktach globu. „W 2000 r. Wrocław posiadał PKB 23 400 dolarów na mieszkańca i średnią długość życia 74,9 lat, co odpowiada standardowi życia w Ensenadzie na meksykańskim wybrzeżu Pacyfiku. Dwadzieścia lat później dochód miasta wyniósł 55 000 dolarów (na osobę – przyp. aut.), a średnia długość życia jego mieszkańców wynosiła 79,5 lat, co jest porównywalne z Providence w stanie Rhode Island” – zapisano. Zdaniem zachodnich ekspertów to imponujący skok w bogaceniu się. Przy czym wykonany przez Wrocław nie tyle z Meksyku do USA, lecz z Europy Wschodniej do Zachodniej.

Powiedzieć „sukces”, to mało powiedzieć. Zwłaszcza jeśli się wie, w jak krótkim czasie został osiągnięty.

Pierwsze 50 lat historii stolicy Dolnego Śląska po zasiedleniu jej przez Polaków można sprowadzić do powolnego podnoszenia z ruin, gdyż ponad 65 proc. budynków zostało podczas oblężenia Festung Breslau spalonych lub zrównanych z ziemią przez Armię Czerwoną. Wrocław był traktowany po macoszemu przez kolejne ekipy rządzące w PRL, bo zawsze największe inwestycje centralne lokowano w Warszawie, na Górnym Śląsku i w Trójmieście. Był sprowadzony przez Gierka do rangi zaledwie jednego z 49 miast wojewódzkich. Oddolne próby wyrwania się z marazmu zawsze były źle widziane w stolicy i gmachu Komitetu Centralnego PZPR. Jedyne, co się we Wrocławiu niezmiennie udawało po 1945 r. przez pierwsze 50 lat, to kultura, polityczne przełomy i obywatelska aktywność.

Od lat 1956 i 1968, przez bycie twierdzą „Solidarności” oraz „Solidarności Walczącej” w latach 80., aż po wyjście z komunizmu i heroiczną obronę miasta przez jego mieszkańców przed powodzią tysiąclecia w 1997 r. Wrocław potrafił być aktywny i odważny, ale nijak nie szło to w parze z bogaceniem się. Zwłaszcza w pierwszych latach III RP, gdy największe przedsiębiorstwa, jak Polar, Wrozamet i Pafawag, znalazły się na skraju bankructwa i pośpiesznie szukano dla nich inwestorów zagranicznych. Jedyny w Polsce producent komputerów Elwro został sprzedany koncernowi Siemens, a ten przeprowadził szybką jego likwidację. Jednak jakieś trzydzieści lat temu zaczęła się kumulować wznosząca fala, na której Wrocław popłynął ku nowoczesności. Z czasem przestał przypominać średnio zamożne miasto w południowym Meksyku. A jego przyszłość wedle „fDi Intelligence” poczęła zapowiadać się lepiej niż przyszłość np. Coventry czy Edynburga. 

Falę zainicjowało wydostanie się Polski ze strefy dominacji Moskwy i dołączenie do świata Zachodu oraz towarzyszące temu zmiany ustrojowe. Wzmocniła zaś ją odbudowa w III RP samorządności, od ustanowienia jej na poziomie gmin w 1990 r. aż po reformę administracyjną rządu Jerzego Buzka, wprowadzającą dziesięć lat później m.in. bezpośrednie wybory prezydentów miast. Wreszcie kolejny impuls to wejście Polski do Unii Europejskiej. Te rewolucyjne zmiany na niwie polityczno-ustrojowo-administracyjnej oferowały miastu dostęp do kolejnego atutu wzmacniającego falę wznoszącą. Jest nim położenie geograficzne.

Bliskość Niemiec oznacza, że firmy zlokalizowane we Wrocławiu i jego okolicach od razu mogły zostać włączone w łańcuch podwykonawców i wykonawców związanych z gospodarką RFN, nie tylko w sferze produkcji, ale i usług. To przyniosło szybkie włączenie miasta w obieg gospodarczy całego Zachodu. Atut ów dostrzegły wielkie korporacje. Od końca lat 90. swoje inwestycje ulokowały w stolicy Dolnego Śląska m.in. Google, IBM, HP Inc., Nokia, Siemens, Credit Suisse, Ryanair. Ukoronowaniem bumu inwestycyjnego, który wedle danych wrocławskiego Centrum Wsparcia Biznesu wygenerował 125 tys. miejsc pracy, byłaby budowa (kosztem 4,6 mld dolarów) ultranowoczesnego Zakładu Integracji i Testowania Półprzewodników w gminie Miękinia pod Wrocławiem, jaką zaplanował koncern Intel. Namacalny efekt kumulacji inwestycji i napływu kapitału można obecnie znaleźć w danych Eurostatu. Wedle jego szacunków w 2023 r. PKB Wrocławia na głowę mieszkańca wynosiło ok. 40 tys. euro. Dla porównania średnia PKB per capita krajów strefy euro to 31,7 tys., a dla Niemiec 35,6 tys. euro.

.Zatem Wrocław to dziecko szczęścia. Ale przecież ta sama fala wznosząca dotyczyła wszystkich miast na zachodniej ścianie Polski. Tymczasem tak wysoko wyniosła jedynie stolicę Dolnego Śląska. Dlaczego – odpowiedź daje jeden z elementów analizy porównawczej prowadzonej przez „fDi Intelligence” i przez inne instytucje się tym zajmujące. Chodzi mianowicie o czynnik określany mianem „kapitału ludzkiego”. Jak na ironię losu, był to jedyny wartościowy dar ze strony Polski Ludowej dla stolicy Dolnego Śląska. Chcąc ją jak najszybciej spolonizować, wiosną 1945 r. utworzono Grupę Naukowo-Kulturalną, której szefowanie oddano w ręce byłego rektora Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, prof. Stanisława Kulczyńskiego. Jej zadaniem stało się przejęcie we Wrocławiu dóbr kultury, a następnie jak najszybsze ściągnięcie do miasta z traconych przez Polskę Kresów naukowców.

Błyskawiczne uruchomienie działalności polskiego Uniwersytetu Wrocławskiego komuniści traktowali jako propagandowy priorytet. Dzięki temu ocalała z wojennej rzezi resztka lwowskiej inteligencji, a ściślej mówiąc, z całej wschodniej Małopolski, nie została rozproszona, lecz przerzucona do Wrocławia. Tam też musiała układać sobie życie, próbując odbudowywać choćby namiastkę świetności lwowskiej szkoły matematycznej pod egidą prof. Hugona Steinhausa czy polskiej szkoły immunologicznej prof. Ludwika Hirszfelda. W czasach stalinowskiego terroru było to piekielnie trudne, ale kiedy w połowie 1956 r. zaczęła się polityczna odwilż, chęci działania lwowskiej inteligencji i czynienia miasta lepszym natychmiast stały się widoczne. Próbowano to robić, zakładając Towarzystwo Miłośników Wrocławia, Komitet Odbudowy Panoramy Racławickiej czy Towarzystwo Rozwoju Ziem Zachodnich.

W czasach PRL, gdy na wszystko musiał wyrazić zgodę Komitet Centralny PZPR, a de facto Biuro Polityczne, oddolne próby uczynienia Wrocławia nowoczesną metropolią przypominały walkę z wiatrakami. Jednak idee i gloryfikowanie pamięci o lwowskiej inteligencji przetrwały komunizm. W wolnej Polsce zaczęły procentować w postaci przykładania się do edukacji, promowania kultu samodzielności i aktywności. Pomogły w tym wyższe uczelnie, których jest w mieście aż 30. Mają się one jak na polskie warunki nieźle, częściej kooperując, niż konkurując ze sobą. W rankingu wyższych uczelni globu „QS World University Rankings by Subject” za rok 2023 wysoko znalazła się Politechnika Wrocławska. Umieszczono ją na 340 miejscu w kategorii „Engineering & Technology”. Od wyprzedzającego ją Freie Universität w Berlinie dzieli ją 0,9 punktu. Uniwersytet Przyrodniczy w kategorii „Agriculture and Forestry” znalazł się na miejscu 351.

Nie tylko międzynarodowe rankingi wystawiają świadectwo lokalnej edukacji. Raport „Polskie Startupy 2023”, sporządzony przez Fundację Startup Poland, mówi dwie rzeczy. Po pierwsze, stolica Dolnego Śląska stała się „polską stolicą startupów”. Aż 28 proc. istniejących w kraju startupów zarejestrowanych jest we Wrocławiu i jego okolicach. (W dwukrotnie większej Warszawie i na całym Mazowszu – 19 proc.). Po drugie, Wrocław pretenduje do miana „polskiej Doliny Krzemowej”, ponieważ gros utworzonych tu startupów to firmy zajmujące się programowaniem, sztuczną inteligencją oraz bardzo zaawansowanymi technologiami, na czele z technologiami kosmicznymi, związanymi z projektowaniem i wytwarzaniem mikrosatelitów, satelitów i elementów pojazdów kosmicznych. Zatem ćwierć wieku po upadku Elwro Wrocław odzyskuje prym w byciu stolicą polskiej nowoczesności. 

.Jego niezwykłość na tle Polski wynika też ze zdolności władz miasta do kontynuacji tego, co zaczęli poprzednicy, w iście zachodnim stylu, bardzo odbiegającym od realiów III RP, gdzie po wymianie rządzących pierwszą troską tych nowych jest zdezawuowanie osiągnięć poprzedników, a najlepiej ich wykluczenie. Od przywrócenia w III RP samorządności Wrocławiem rządziło czterech prezydentów i żaden nie podważał przyjętych w połowie lat 90. założeń, iż miasto musi być przyjazne dla biznesu, przyciągać kapitał ludzki i dbać o jak najlepsze skomunikowanie ze światem. Ta konsekwentność daje dziś owoce. Przy okazji stolica Dolnego Śląska przyciąga też coraz więcej turystów (w 2023 r. – 1,2 mln, z czego 331 tys. zagranicznych), co nie powinno dziwić. Wrocław to przecież jedno z najpiękniejszych polskich miast – prawdziwe dziecko szczęścia. Ale takie, które zawsze potrafiło szczęściu pomóc. 

Andrzej Krajewski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 lipca 2024